Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2013, 09:13   #81
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

George, w swojej rozproszonej postaci był niemal nietykalny, a z cała pewnością nie mógł być zaatakowany przez przerośniętą, zmutowaną roślinę. Odnalezienie chipa w środku mięsożernego bytu nie było trudne, gorzej z wyłuskaniem go bez naruszenia informacji, które zawierał. Geroge nie mógł po prostu zdematerializować nośnika. Zaczynał rozważac z desperacją możliwość zdematerializowania Klavdry i drapieżnika, który ją trawił. Budynek zadrżał ponownie - rośliny, które go podtrzymywały, płonęły. Najwyższa pora na desperackie kroki. W końcu kosmitka była już i tak martwa. George skupił się i zebrał siły. Nie było żadnego obrzydliwego dźwięku, czy oszałamiającego blasku - ciała Klavdry Eveningstar i roślinnego konstrukta rozpłynęły się w powietrzu, odsłaniając chip. Mintron chwycił go i biegiem ruszył do wyjścia, za nim rozsypywał się budynek Guardiana, jedna z najpiękniejszych konstrukcji Detroit.


Inkfizin i bliźniaczki w porę opuścili budynek, jednak to nie był koniec ich heroicznych zmagań z chwastami. Wszędzie było ich pełno, a najwięcej tam gdzie przed chwilą szalał ogień. Jakby matka natura przyspieszyła ewolucję i w odpowiedzi na atak ssaków wychodowała sobie gatunek agresywnych roślin.
Zanim jednak znowu rzucili się w wir walki, Ink usłyszał szum silników i zobaczył nad sobą pojazd zaskakująco zaawansowany technicznie, jak na tą planetę. Z środka wychylała się Alice, rzuciła drabinkę.
- Szybko! Zanim dorwą nas pnącza! - nie by ło czasu na zadawanie pytań. Już po chwili Ink i bliźniaczki byli na pokładzie wehikułu i oddychali z ulgą, a George Minton w stylu bohaterów kina akcji uczepiony drabinki starał się wspiąć na górę.
W ostatniej chwili, pilot czerwonego cacka dał gaz do dechy i wzniósł się ponad rozsypujący się budynek i zachłanne pnącza. Byli wysoko nad chmurami, gdy wreszcie mogli spokojnie przejść do wyjaśnień.
George, Ink, bliźniaczki, Alice i Jack siedzieli wygodnie w miękkich fotelach. Alice miała na sobie skórzaną punkową kurtkę, którą znalazła na przednim siedzeniu. Pilot wyglądał na nieco zdeprymowanego.
- Dobra, nie pytam kim jesteście, ani co się stało z resztą. Jestem Doktor Lloyd Lowery, geniusz generalnie. Pech że wyszło jak wyszło. Niestety ta mutantka, która kontrolowała zieleninę, przesadziła i poszła za daleko. Utrzymała budynek w jednym kawałku, ale zapłaciła za to całkowitą utratą kontroli. Teraz jest praktycznie niepokonaną, ale pozbawioną tożsamości istotą powodowaną instynktem terytorialnym. Smutna, ale ważna lekcja - westchnął kończąc wykład - No dobra, to co tam?

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 23-01-2013 o 09:22.
F.leja jest offline