Nie próbował spierać się z krasnoludzimi kanonami piękna, ale nie odmówił sobie bezczelnie niewinnego uśmieszku i znaczącego uniesienia brwi, zdradzającego, że na kształty Sylwii miał swój własny pogląd, a komuś obdarzonemu odpowiednim rodzajem wyobraźni – może nawet w jakich okolicznościach go sobie ostatnio wyrabiał.
W dodatku z niezgorszym najwyraźniej skutkiem dla samopoczucia, skoro wcale nie zaszkodziły mu powitalne kpiny Ericha, a i później prawie nie było po Spielerze znać, że wisi nad nim przykra bądź co bądź powinność przepytania obsługi i właściciela Czarnych Szczytów w sprawie gospodyni pobliskiej kopalni o tej samej nazwie. W pewnej chwili po prostu zebrał się w sobie i nie tracąc rezonu, zaczął od uwijającej się między gośćmi dziewki, zbrojny w długoletnie karczemne obycie.
Szkoda tylko, że na nic mu się nie przyda w nieuniknionej konfrontacji z Mathyldą Hess, a już na pewno nie mogło zrównoważyć zawodowej niechęci do przedstawicieli władzy. Może do tej pory nie zagłębiał się specjalnie w zawiłości misji Gomrunda, ale z relacji lepiej zorientowanych kompanów zrozumiał dosyć, żeby rozpoznać w pani kapitan kogoś, z kim bezwzględnie powinien pogadać.
Nie uwierzyłby zresztą, że sama nie zechce zaszczycić ich chociaż raz swoim towarzystwem, kiedy będą pałętać się po jej terenie pod bronią i światłym przywództwem Płomiennego Łba.
Może już z samego rana, kiedy Spieler wybierze się na barkę, żeby dociążyć się tym, czego w pośpiechu nie wziął ze sobą w podróż dyliżansem. Tak na wszelki wypadek.
Ostatnio edytowane przez Betterman : 25-01-2013 o 02:36.
|