Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2013, 11:43   #284
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Lord komisarz ukłonił się grzecznie, acz niezbyt głęboko. Cała ta sytuacja powoli zaczynała działać mu na nerwy.
- Spotkanie z panem, gubernatorze, jest w dalszym ciągu najbardziej efektywnym rozwiązaniem. Rozważyłem możliwości postawione przede mną, i na chwilę obecną zakładam że nastąpiła celowa dezinformacja przeprowadzona przez naszych wrogów w systemie. - kontynuował, bez zwyczajowego u niego uśmiechu, a z kamienną twarzą bez żadnego wyrazu - Alternatywą było przeprowadzenie inwazji na pełną skalę, eliminacja waszej ekscelencji, wszystkich waszych popleczników oraz lojalnych wam żołnierzy. Następnie władza prawdopodobnie zostałaby przekazana najwyższemu przedstawicielowi sił Imperialnych w regionie, czyli mnie, na czas całej operacji. Ta opcja jest niezwykle... nieefektywna, mam więc nadzieję że dojdziemy do porozumienia. A teraz, chciałbym usłyszeć to oskarżenie, którego celem jestem ja i moi ludzie.
- Po pierwsze - zaczął mężczyzna, pozwalając swojemu charakternemu głosowi zawisnąć pomiędzy mężczyznami - Władza najpewniej poszłaby do zwierzchnika floty, albo gubernatora innej planety. Po drugie, jak dobrze obaj wiemy, lordzie Malrathor, Korynt jest nie do zdobycia i dlatego zdrajcy zaatakowali stolicę. - wyjaśnił, lakonicznie i zwięźle. W jakiś sposób wszystko, co dotyczyło tego mężczyzny wydawało się zwięzłe i konkretne. Usiadł, pokazał też gestem komisarzowi by ten się rozgościł.
- To, do czego się chyba zgadzamy, to dezinformacja wroga... Więc proponuję się na tym skupić.
Gregor, po raz pierwszy od dłuższego momentu, uśmiechnął się krzywo.
- Każda planeta jest do zdobycia. Jeśli tylko poświęcić temu odpowiednią ilość wysiłku. Ale, wracając do interesującego nas tematu. - Malrathor usiadł naprzeciwko gubernatora - Chciałbym spytać, jak wyglądała informacja która sprawiła że wydał pan natychmiastowy rozkaz zatrzymania mnie i moich ludzi? Zakładam że musiała być niezwykle przekonująca, biorąc pod uwagę że wydał pan rozkaz zatrzymania nie jednego, a dwóch Astartes.
- Wydałem też rozkaz zastrzelenia dziewięciu innych wcześniej. Wszyscy okazali się renegackimi odpadami z Zapomnianych Legionów. - gubernator wysunął po swojej stronie szufladę i zaczął czegoś w niej szukać - Jak się domyślasz, komisarzu, nie miałem potem szczególnego wahania przed zatrzymaniem dwójki innych.
Lord komisarz odchrząknął delikatnie.
- Pochwalam waszą czujność, gubernatorze, zwłaszcza w obliczu zdarzeń których byłem świadkiem. - potarł dłonią nasadę nosa, przez moment czując się niezwykle zmęczonym - Po prostu wiem jak to się skończy. W fortecy Arbites, do której wysłał pan swoje siły obrony planetarnej, znajduje się dwóch moich ludzi. Jeden to Astartes, a drugi to szalony i niezwykle kompetentny kapitan Gwardii Imperialnej. Potraktują to jako atak heretyków. Jest wysoce prawdopodobne że toczy się tam właśnie bitwa. Jeśli waszym się poszczęści, moi stracą życie. I obaj będziemy mieć problemy. Pan jak wyjaśnić Ordo Malleus że jeden z podlegających im Astartes, niezwykle wysokiej rangi z tego co rozumiem, zginął z ręki pańskich żołnierzy, a ja, gdyż stracę moją kartę atutową przeciwko niezwykle potężnym czempionom Arcynieprzyjaciela o których wiem że znajdują się w tym systymie. A nawet na tej planecie.
- Możemy fechtować na słowa cały dzień - wyjął z szuflady coś, co wyglądało jak pistolet laserowy starej konstrukcji, jak te tworzone na planetach, gdzie uzywali jeszcze muszkietów, nie karabinów, gdyby nie fakt, że cały był zrobiony bez jednego zdobienia z połyskliwego, ciemnego metalu i wyglądał na jakiś technologiczny relikt - Lub możemy zająć się powodem waszej wizyty. - przesunął broń, która wydawała się Gregorowi w jakiś sposób znajoma na jego stronę biurka - Broń i symbol statusu i przynależności elit Fidelis Libertum. Wiele odnaleziono w stolicy podczas wielomiesięcznego tłumienia rebelii na Congruentiorze. Znaleziony przy jednym z pańskich ludzi, z trudem wyniesiony raz z życiem tej osoby przy próbie zaaresztowania pańskich podkomendnych.
Gregor skinął w milczeniu głową.
- Przy którym, jeśli można spytać?
- Przy Astarte. - grobowo odparł gubernator.
Malrathor ponownie skinął głową.
- Haajve Sorcane z Kruczej Gwardii. Jakżeby inaczej. Czy mogę zwrócić uwagę na fakt iż wyżej wymieniony Astarte jest zaufanym współpracownikiem Inkwizycji, oraz że walczył z Fidelis Libertum w innych systemach? Jest to zapewne trofeum wojenne. Znając życie, wielu pańskich oficerów również takie posiada. Jest to również niezwykle kiepska podstawa do aresztowania całej grupy posiadającej uprawnienia Inkwizytorskie, która przybyła do systemu już po rozpoczęciu rebelii. Mam naprawdę szczerą nadzieję że miał pan coś więcej, gubernatorze.
Gubernator nachylił się nieco w stronę komisarza.
- Dużo gadasz, Malrathor. Skup się na temacie. Jedyny dowód na wasz status wszechajnych współpracowników Inkwizycji - niemal wypluł z siebie, teraz Gregor ujrzał, ile ten człowiek tłamsi w sobie pod maską przyzwoitości gniewu i pogardy: czy dla niego i jego podkomendnych, nie był pewien - to Twoje słowo. Powiedz mi teraz, co to jest. - z tymi słowy wyprostował się ponownie i wyjął z szafki i ułożył przed lordem komisarzem strzykawkę z nieprzejrzystą, ale bezkolorową cieczą, a do strzykawki przywiązaną fiołkę z jakimś roztworem... i czymś w środku. Czymkolwiek był obiekt, był drobny i nieokreślony. Cebulka włosa? Kawałek paznokcia?
- Po sensacyjnej relacji siostry Medalae przebranej za Adepta Arbites nakazałem ją przeszukać. Znaleziono to przy niej.
Gregor uśmiechnął się ponuro, w jak tylko ktoś kto spędził wiek na froncie mógł. Zastanawiał się czy gubernator kłamał, czy też było to celowe działanie...
- Gubernatorze, pańskie słowa nie poprawiają pańskiej wiarygodności - rzucił spokojnie, bardzo opanowanym tonem - Gdyby faktycznie przeszukał pan siostrę Madalae, znalazłby pan pieczęć Inkwizycyjną symbolizującą naszą władzę. Albo przeszukał ją pan dokładnie, i znajdując pieczęć postanowił ją pan zignorować, albo nie przeszukał pan jej, i sfabrykował pan dowody. Obie sytuacje świadczą bardzo na pana niekorzyść. - Gregor w dalszym ciągu uśmiechał się ponuro - Zostawiając to na moment, nie mam zielonego pojęcia czym jest ta substancja. Biorąc pod uwagę że siostra Madalae specjalizuje się w przesłuchaniach z wykorzystaniem środków chemicznych, zakładam iż jest to część jej wyposażenia zawodowego. Pański materiał dowodowy jest stanowczo niewystarczający do oskarżenia najwyższego rangą przedstawiciela Munitorum o herezję. W dalszym ciągu muszę jeszcze zobaczyć jakie dowody mojej winy pan posiada.
Gubernator z cierpliwością wysłuchiwał słów lorda komisarza. Pod koniec zdjął okulary i wyjął z kieszeni niewielką szmatkę z jakiegoś perliście białego materiału i zaczął je sumiennie przecierać, przyglądając im się dokładnie i słuchając, wciąż słuchając. Gdy Malrathor zakończył, gubernator jeszcze chwilę czyścił okulary, przedłużając dziwną ciszę. W pewnym momencie spojrzał na komisarza.
- Skończyłeś? Mogę mówić czy ci przerywam?
Uśmiech Gregora nieco się poszerzył. Gdy komisarz zaczynał uśmiechać się w ten sposób, jego własni Krieganie woleli przebywać o przynajmniej dwa pomieszczenia bądź namioty dalej.
- Och, ale proszę kontynuować. Nieśmiałbym przeszkadzać.
- Po twoim uśmieszku wnoszę, że nie rozumiesz swojej sytuacji, lordzie. Jesteś tutaj tylko dlatego, że ja i mój doradca uznaliśmy, że być może miała miejsce dezinformacja i być może jesteś sługą Imperatora. Nie ułatwiacie udowodnienia tego. Więc skończ z tę gadką o inkwizycji! - na koniec podniósł głos gubernator - Nie zastraszysz mnie przeoczeniem! Klnę się na Imperatora, jeszcze jedna zmyślona bzdura o tym, jakobyśmy przeoczyli oczywisty dowód na to kim jesteśmy, a na twoje słowo o inkwizycji, zamknę was w brygu i wyrzucę klucz! - chwilę trwało nim mężczyzna się opanował, wpatrując krótko w komisarza, jakby chciał wzrokiem zetrzeć wyraz jego twarzy, po czym sobie odpuścił z przemęczenia. Oczy miał przekrwione - Zarządzam planetą, której populację pożera niewyjaśniona plaga, przeniknęły niepowstrzymane przez Arbites kulty, stolica systemu jest oblegana przez siły nieprzyjaciela, straciliśmy na sześć dni łączność z całym Imperium, strącono dwa krążowniki uderzeniowe Astartes nad moją planetą a w piwnicy mam ciała dziewięciu upadłych aniołów. Skończyłem z dowodami, czas najwyższy na prewencję. Jeżeli podejrzewam grupę niemogących tego udowodnić sług inkwizycji o sprzyjanie Arcynieprzyjacielowi, zatrzymanie ich jest dosyć oczywistym posunięciem. Zaprzecz a pozwolę ci pić mój alkohol. - parsknął na koniec, samemu wydobywając skądś drobny kielonek jakiegoś... jakiejś substancji i upił drobny łyk, momentalnie się uspokajając.
- Skończyłem.
Gregor wzruszył ramionami.
- Kapitan Amonlos Maunlaure z Kruczej Gwardii i Kontradmirał Dronamraju potwierdzą moją wersję wydarzeń. Madalae powinna mieć ze sobą pieczęć. Jeśli w jakiś sposób ją straciła, to ja nie wiem w jaki. I przypominam że moim zadaniem jest odbicie tych przeklętych planet z rąk Arcynieprzyjaciela, i wypełnienie tej przeklętej misji. To ja tracę żołnierzy na ten zapomniany przez Imperatora system. A na chwilę obecną jedyne co ty próbujesz zrobić to wywołać konflikt pomiędzy Koryntem a Gwardią poprzez rzucanie absurdalnych oskarżeń! - ryknął - Jeśli chce się rzucać oskarżenia na najwyższego członka komisariatu w systemie, należy przynajmniej przygotować solidny materiał dowodowy! Strzykawka i pistolet!? I czego to dowodzi?! Posiadania strzykawki i pistoletu. Jakie działania przeciw Koryntowi podjęliśmy? Jacy świadkowie potwierdzają naszą winę? Gdzie obiekty które sabotażowaliśmy?
- Nigdzie! Nie byłoby tej rozmowy, gdybyście skontaktowali się z nami na początku, zamiast infiltrować naszą planetę jak banda zaszczanych kultystów! - znowu podniósł głos gubernator - Kontaktowałem się z zastępcą admirała Dronamraju i z tego co mi powiedzieli, byli inkwizytorzy, cała trójka, i cała trójka jest obecnie martwa! - zaprzestał z tym wyrzutów i szybko dopił na raz całą zawartość drobnego kielonka, krzywiąc się. Gregor poczuł ostry zapach alkoholu. - Oddział Władców Nocy wszedł do mojego pałacu, goszczony jak Aniołowie Imperatora. To nie są czasy na jakiekolwiek dowody, tylko działanie, komisarzu. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie siostra Medalae, ale to nie oznacza od razu, że jej ufam, zwłaszcza, że nie umiała wyjaśnić jak ich zidentyfikowała. Później nasi specjaliści ustalili, że to rzeczywiście możliwe, że okno czasowe pozwalało im się tu dostać niepostrzeżenie. Więc płaszcz i czapka - wskazał palcem dłoni, w której wciąż tkwił pusty kielonek - średnio robią na mnie wrażenie. Jeżeli jesteście niewinni, dobrze dla was. Do tego czasu jednak jesteście takim samym zagrożeniem jak każde.
- Skład grupy inkwizytorskiej został ustalano zanim zaatakowano Czarnych Okręt. A ty, przy swoich bezpodstawnych oskarżeniach stoisz o krok od zarzutu celowego sabotażu. A tak poza tym, rozbicie się na powierzchni na pokładzie płonącego Krążownika Astartes tak średnio kwalifikuje jako infiltracja. Tak poinformuje, że wizyta u pana była zaplanowana, na jutrzejszy poranek. Wybaczy pan, ale wpadnięcie w celu przywitania się stanowiło średni priorytet na mojej liście, biorąc pod uwagę fakt że mam do wytropienia przeszło trzy wysoko niebezpieczne cele. A następnie wpadłeś i wszystko spieprzyłeś swoimi idiotycznymi podejrzeniami. I, na Imperatora, zapewniam cię że jeśli przez twoją interwencję nie zdołam wypełnić mojego zadania, zapewnię ci pluton egzekucyjny.
- Nie przeciągaj struny. Jesteś na mojej planecie. Gówno możesz jak już się o tobie dowiem bez mojej pomocy. - odwarknął gubernator, otwierając szafkę i wystawiając karafkę na stół. Zaczął uzupełniać kielonek z głębokim westchnięciem - Jesteście tu już ponad tydzień, więc utnij “najutrzejszy poranek”. Wciągnęliście Arbites w swoje działania. Teraz, jeżeli chcecie je kontynuować, jako że są to działania na mojej planecie, wciągniecie w nie mnie. Jaka jest wasza misja?
- Planeta należy do Imperatora. I do Imperium. I lepiej o tym nie zapominaj.
- Imperatora tu nie ma, ja jestem częścią Imperium. Inkwizycja, to coś czego tutaj nie ma. - odparował od niechcenia gubernator, odstawiajac karafkę.
- Ale ja jestem. O tym również będzie mądrze nie zapomnieć. - Gregor również westchnął - Otrzymałem instrukcje by nie dzielić się informacjami. Za wyjątkiem sytuacji w których będzie to konieczne. Właśnie dlatego zwlekałem z kontaktem. - ponownie westchnął - Mój zespół ma wyeliminować człowieka o którym wierzymy iż znajduje się na powierzchni Koryntu.
- Zgaduję, że jest niebezpieczny. - gubernator przetarł czoło i zdjął okulary, zamykając oczy, zaciskając powieki z całej siły w akcie walki ze zmęczeniem - Czego potrzebujecie?
- Wolnej ręki. Cały wywiad Imperialny na planecie pracuje nad znalezieniem tego człowieka. Grupa Arbites współpracuje z nami, prowadząc bardziej oficjalne poszukiwania. Pół kompanii Astartes oczekuje na orbicie na rozkaz do ataku. Ten człowiek, jeśli wierzyć naszym informacjom, jest odpowiedzialny za wszystko co obecnie dzieje się w tym systemie. Inkwizycja poluje na niego od czasów Vangoricha. To jest najlepsza szansa jaką mamy na jego schwytanie.
- Dostaniecie wolną rękę i wsparcie militarne jeśli będzie wam potrzebne. - gubernator przerwał, by upić łyk - Ponieważ Arbites zostali de facto rozbici, proponowałbym wam odebrać jakiekolwiek oznaki urzędu od waszych towarzyszy, aby zdobyć przychylność dowolnej z grup sędziów, którą moglibyście napotkać lub z którą współpracowaliście. Ta trójka tutaj zostanie stracona. Nakażę kapitanom grup uderzeniowych wstrzymać natarcie na fortecę, ale pod tym względem niewiele obiecuję... realistycznie patrząc, do tego momentu sędziowie dwukrotnie mieli czas stracić wszystkie schronienia na planecie. - upił więcej i wyciągnął ze sterty papierów jakieś dokumentów, po czym sięgnął po pióro automatycznie i zaczął coś podpisywać.
-Sugerowałbym udanie się do waszych ludzi. Straż pałacowa może mieć problem z przekonaniem ich do zawieszenia broni. Chciałbym też, jeżeli to możliwe, uzyskać jakąś drogą raport od waszego Astarte, wszystko co wie o Fidelis Libertum. Dostaniecie też przepustki przez strefy kwarantanny. W zamiast za to mam tylko jeden warunek... będziecie monitorowani, na wypadek gdybyście nagle zniknęli a ktoś po was przybyłby w tym samym celu. Czy jesteście w stanie na to się zgodzić, lordzie komisarzu?
- Czy eliminacja trójki towarzyszących mi sędziów jest konieczna? Są oni raczej kompetentni i dość użyteczni. Wydaje mi się to... marnotractwem. Oprócz tego, jaką formę monitorowania ma pan na myśli?
- Nie musimy ich eliminować, ale samemu sobie wyobraź, co będą sądzili o współpracy, komisarzu, z gubernatorem, który dla dobra planety i śledztwa pozwolił sobie zlekceważyć Lex Imperialis, a dla walki z Arcynieprzyjacielem postanowił zmusić ich do skrycia się pośród ich wrogów. - starszy wyglądem, młodszy biologią mężczyzna odstawił kielonek - Jeżeli o monitorowaniu mowa, myślałem albo o implantach, które oczywiście brat Sorcane by skontrolował i sam zaaplikował, albo wysłannikach z mojej strony, do zdawania raportów z waszych postępów. Daliby wam mniej prywatności, ale zmniejszyliby czas oczekiwania na mój wpływ, tam, gdzie byłby wam potrzebny.
- Mogę się zgodzić na wysłanników, pragnę jednak zauważyć że nie mogę zagwarantować ich bezpieczeństwa. A wracając do sędziów, uważam że lepiej będzie zostawić ich przy życiu. Normalnie, byłoby rozsądnym rozwiązaniem ich zabić, ale mogę wykorzystać sytuację. Zwiększyć lojalność ich, a przez to również pozostałych sędziów.
- To Twój ból. Chcesz ich żywych, tak będzie. Ty ich pilnujesz. Albo i nie. Dostrzegam jednak pewien problem dla bezpieczeństwa wysłanników, inny niż brak gwarancji bezpieczeństwa, jeżeli sędziowie będą wam towarzyszyć.
- Sędziowie nie zrobią nic bez mojego pozwolenia. Tyle już udało mi się osiągnąć. A jeśli spróbują, osobiście ich zabiję. Z twojej strony, miałbyś na myśli jakąś konkretną osobę jako wysłannika?
- Tak, ale w inny sposób, niż myślisz. Bez obrazy, komisarzu. Nie ufam opanowaniu sędziów, nawet gdyby mieli to przypłacić życiem. Mam lepszy pomysł. - odstawił kielonek i spojrzał w róg pomieszczenia, gdzie obserwując ich miał siedzieć cały czas komisarz lub astropata - Jeżeli bylibyście skłonni, lordzie, przekazać mojemu słudze jakiś osobisty przedmiot, można by nawiązać bezpieczniejszy i bardziej dyskretny kontakt, o ile rozumiem... - wyjaśnił, nie do końca pewnie gubernator. Człowiek spoza światła skinął w widoczny sposób głową.
- Metoda o której mówimy opiera się na Immaterium, jak mniemam? - zapytał ostrożnie Gregor.
Po części. - komisarz usłyszał swój własny szpet w swojej głowie, choć jego myśli tak naprawdę tylko ułożyły się by oddać wiadomość przekazaną przez psionika. Pozwoli na rozmowę niezależnie od Materium, bezpiecznie i dyskretnie... w najbezpieczniejszym z miejsc.
- A czy bezpieczym przed czarnoksiężnikami Pana Zgnilizny i Pana Zmian? - spytał w dalszym ciągu sceptyczny Lord Komisarz.
Tak, albowiem naszym medium będzie Jego Boski Majestat... odpowiedział jakby sam sobie w swoich myślach komisarz. Osoba poza wzrokiem zbliżyła widocznie rękę na skraj światła, pokazując trzymaną między kciukiem a palcami kartę. Choć komisarz nie znał się na dyscyplinach i technikach Scholastica Psykana, natychmiast rozpoznał kartę Tarota Imperatora - którą, nie był pewien.
Gregor wahał się jeszcze przez moment, a po chwili westchnął i sięgnął do szyi, by zdjąć z niej charakterystyczny amulet z czarną czaszką przeplataną złotymi żyłkami.
- Chce go później odzyskać. - rzucił, przesuwając pamiątkę po biurku w stronę Gubernatora.
Gubernator skinął tylko głową i odłożył ostrożnie medalion na bok biurka. W głowie Gregora odpowiedź jakoby sama się uformowała:
Tak się stanie. - psionik w ciemności odwrócił kartę, przyjrzał się jej i zniknęła z pola, gdzie kończyło się światło.
- Jeżeli to wszystko, lordzie Malrathor... mam jeszcze kilka kryzysów do powstrzymania na dziś dzień, a wasi ludzie muszą umierać z niepewności. Pozostali Arbites zostali wygnani ze swych siedzib i pomiędzy narastający antyimperialnymi nastrojami motłoch, powinni ustabilizować sytuację samą swoją ucieczką. Ta trójka... jest twoja. Coś jeszcze, o co chciałbyś powiedzieć?
- Siostra Madalae, jak rozumiem, jest bezpieczna i zostanie uwolniona? Oprócz tego, moi ludzie w fortecy Arbites mają przeżyć. Są mi potrzebni.
- Siostra Medalae! Oczywiście, zapomniałbym. Została wysłana do planetarnego Asylum, aby mogła skontaktować się z kimś ze swojego zakonu by potwierdzić jej tożsamość, nie miała wszak tatuażu... No i nie byliśmy pewni jej władzy umysłowej. Poinformuję pilota, by zawrócił. - zanotował coś na innym kawałku pergaminu - Odnośnie waszych ludzi, wydałem rozkaz wstrzymania ofensywy zanim zaczęliśmy rozmowę, lecz obawiam się, że o ile wasi ludzie nie byli uciekli, może już być po wszystkim. Skontaktuję się z dowódcami operacji i dowiem, czego mogę.
Lord komisarz skinął głową.
- W takim razie, udam się do swoich ludzi. Zanim będziemy mieli na głowie następną masakrę. Sędziów zabieram ze sobą. Wyjaśnię im sytuację po drodze. Jeśli to wszystko...? - spytał, wstając.
- To wszystko. - odparł gubernator, również wstając i zdejmując okulary - Jeżeli rzeczywiście jest za to wszystko odpowiedzialny i taki groźny, złapcie go, a po wszystkim sam się stawię przed plutonem egzekucyjnym. Jeżeli nie... - lustrował jeszcze przez chwilę komisarz i przeniósł wzrok na psionika, choć nie mógł go oczywiście zobaczyć - Będę wiedział. To wszystko. Imperator chroni.
Gregor ukłonił się delikatnie na pożegnanie.
- Imperator chroni... - powiedział cicho, opuszczając pomieszczenie.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline