Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2013, 23:27   #281
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kayle Slovinsky

Kayle miał bardzo mało czasu na podjęcie decyzji, uciekać i zmienić pozycję czy narażać się na śmierć lecz zatrzymać zbliżające się walkirie. Gdyby uciekł prawdopodobnie walkirie przeprowadziłby desant prosto do bazy lub zniszczyły stanowiska z bolterami. W takim przypadku nie miałby dokąd uciec. Byli na otwartym morzu i jedyne drogi ucieczki prowadziły powietrzem lub wodą. W takim przypadku nie miał wyboru, wiedział ,że jego życie jest niczym w porównaniu do celów jakie miało dowództwo.
- Arbiter, nakieruj mnie na pilotów. Musimy ich zestrzelić zanim zbliżą się do nas. Jeśli zauważysz rakiety wycelowane w nas, uciekaj.
- To za słaby nabój... nie przebije pancernych szyb... - wyszeptała młoda kobieta, również podniosły wzrok i przyglądając się przez lornetkę zbliżającym pojazdom.
- Będą tu za jakieś trzydzieści sekund!
- W takim razie się schowaj, wciąż nie mamy pewności, że wiedzą o nas. Poinformuj dowództwo o nich, może będą mogli ich ze strzelić.
Arbiter spojrzała tylko na snajpera i skinęła głową. Ruszyła od razu do szybu windy, nacisnąwszy komunikator by połączyć się z koroner: - Dwa transportery walkyria, kierują się prosto do wieży, będą tu lada moment...

Snajper wtenczas wiedział, że oficer chyba już zniknęła w otworze stanowiącym wyrwę w murach twierdzy. Astarte zaczynał mieć kłopoty gdy operatorzy przeciwpancernej broni skupili się na nim. Transportery były coraz bliżej.
Dwadzieścia sekund.
- Cholera... niech korner szybko da odpowiedź dotyczącą transporterów, muszę jakoś pomóc temu Astarte, może uda mi się ich uciszyć operatorów i schować zanim mnie spostrzegą walkirie. Szybko! Mam mało czasu na zabicie ich i ucieczkę, jeśli korner nic nie zrobi z walkiriami to zacznij uciekać.
- Tu koroner - zaskrzeczało radio, gdy Kayle ponownie odnalazł celownikiem optycznym trzech gwardzistów daleko w dole. Mógł ich zdjąć, ale wszystkich trzech? Szybko? Szybkość czy precyzja to zawsze były dwie przeciwstawne wartości, z których jedną trzeba było wybrać - Nie mamy nikogo na pozycji działka przeciwlotniczego, uciekajcie stamtąd! - w tym czasie porucznik, słysząc te same słowa od dowódczyni posterunku i zgodnie z poleceniem snajpera zaczepiła się o linkę spuszczoną szybem windy i zniknęła za krawędzią szybu, zjeżdżając na dół.
- Szlag by to ... Tego się spodziewałem, trzeba uciekać. Ale jeszcze tylko jeden. - Kayle wymierzył strzał i strzelił do jednego z operatorów broni przeciwpancernej, po czym uciekł do szybu za panią porucznik.
- Oby nie było za późno... Niech korner karze Astrate się wycofać, nie ma wsparcia z góry - krzyknął będąc już w szybie do ratującej operatorki radia. - Jak stąd wyjdziemy to zaprowadź mnie na inną pozycję, z której będę mógł pomóc. Już nie ważne jaką bylebym nie był wystawiony na otwarty ogień.
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
Stary 24-01-2013, 20:22   #282
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
Tyberion przyglądał się nowo przybyłeś postaci. Sylwetka, ubiór oraz ton zmodyfikowanego głosu, nawykłego do wydawania rozkazów, wykonywanych bez chwili zwłoki wystarczyło aby rozpoznać w nim pana tego miejsca. Astartes nabrał oddechu, po czym odpowiedział:
- Arcymagosie, sam Imperator jeden wie, że nie miałem innego wyjścia. Ci oto ludzie - wskazał w stronę dopiero co poznanych towarzyszy - Są wysłannikami Inkwizycji. Natomiast żołnierze, którzy plugawią swą obecnością to miejsce, to zdrajcy oraz prawdopodobni heretycy. Jako pokorny sługa naszego Pana zasiadającego na Złotym Tronie, musiałem otoczyć ich swą opieką. - Odetchnął raz jeszcze. Od tego Kapłana Maszyn zależy ich dalszy los. - Dlatego błagam o wybaczenie - Nie ukląkł. Nie był jego poddanym. Lecz uderzeniem w pierś opancerzoną rękawicą oraz opuszczenie pokornie głowy powinno wystarczyć za wyraz szacunku.
- Powiedziełeś wiele rzeczy, i tak zawiodłeś odpowiedzieć na moje pytanie. Ja jestem władcą tych progów, Astarte, więc nie nadużywaj mego czasu i cierpliwości. - ostro i bezpośrednio odparł kapłan. Kaptur i aparat tlenowy uniemożliwiały ujrzenie jego twarzy poza chorobliwie zażółconą skórą i dziwnymi oczyma, ale dość jasnym było, że każde zaskoczenie czy nieoczekiwane wydarzenie powodowało u niego nigdy szok, zawsze irytację lub gniew.
- Kim jesteś i dlaczego sprowadzasz przemoc w me progi?
- Brat Tyberion, Egzemplariusz Trzeciej Kompanii.
- Zatem, bracie Tyberionie. W oczywisty sposób jesteś wrogiem pierwszego pułku Koryntu. Postanowiłeś chronić te tutaj sługi Inkwizycji. Skąd o nich wiedziałeś w takim razie? - zapytał arcymagos, kipiąc niechęcią i nieufnością.
- W drodze tutaj, napotkałem brata z Kruczej Gwardii, który został zaatakowany przez żołnierzy pierwszego pułku. - odpowiedział - Również od niego, po pozbyciu się zagrożenia, dowiedziałem się o...
- W rzeczy samej, to było dziesięć metrów stąd, na zewnątrz kaplicy. Skąd się o nich dowiedziałeś? Dlaczego tu przybyłeś?
- Trzecia Kompania została zaatakowana. Wszyscy nie żyją. Jestem ostatnim żywym bratem - odpowiedział. Smutek po utraconych braciach rozgorzał na nowo. Smutek oraz gniew. A Arcymagos to ostatni z kim chciał rozmawiać o poległych - Uciekłem. Trafiłem tutaj. - dokończył.
- Słyszałem o ataku. Wasz krążownik został strącony w Ocean Zewnętrzny. Dzielę ból, za twoich braci. - łagodniej, ciszej odparł dostojnik z bractwa marsjańskiego - Z drugiej strony, jednak tutaj jesteś. To więcej, niż nieprawdopodobne.
- Nie. Zostaliśmy wymordowani tutaj, w pałacu - odparł - W czasie modlitwy.
Po raz pierwszy kapłan wyglądał na zbitego z tropu.
- Co masz na myśli? O jakiej modlitwie mówisz?
- Zostaliśmy zakwaterowani w katedrze pałacowej. - zaczął - Zaatakowali w czasie kontemplacji i modlitw... - przerwał. Nie musiał dodawać nic więcej.
- Rozumiem... lecz skąd się wzięliście na planecie?
- Zaraz po pojawieniu się Łzawiciela na orbicie planety, przybyliśmy zgodnie z rozkazem - znów odpowiedział.
- Czyim? - jakby zniecierpliwił się arcymagos, choć należało się spodziewać lakoniczności w rozmowie z Astarte.
Tyberion uniósłby brew, gdyby był zwykłym człowiekiem. Zamiast tego, odparł:
- Jestem prostym Sługą Imperatora. Nie zadaje pytań -
- W rzeczy samej. - zasępił się techkapłan - Możecie tu zostać... ale jeżeli znowu po was przyjdą, w sile, oczekuję, że się im poddacie. Jeżeli potrzebujecie śmierci w chwale, znajdźcie mniej dotkliwe do spustoszenia miejsce.
Egzemplariusz skinął głową po czym cofnął się, jakoby robiąc miejsce dla arcymagosa. Następnie zastygł.
 
necron1501 jest offline  
Stary 24-01-2013, 21:52   #283
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Głos Kruka zabrzmiał bardzo cicho. Jego naturalny, ledwie szept, z resztą niewiele więcej mógł z siebie wydobyć. Cały czas trzeszczało coś z jego wokodera prawie zagłuszając słowa.
- Dzięki... - szepnął - Rozumiem, że z naprawą będą problemy?
- To byłby niepomiernie długotrwały proces. Zrobimy co możemy, ale obawiam się, że na szybko możemy tylko doprowadzić przedmiot uziemiający o jakiś implant-kondensator lub jedną z cewek potentia, aby korzystanie z implantu nie kończyło się niekontrolowanym przeskokiem prądu przez ciało. - niejasno wytłumaczył adept. - To niezwykle... niekorzystnie ulokowany implant do wymiany czy naprawy.
- Rozumiem.- odpowiedział Sorcane - Trudno. Zajmę się pełną naprawą kiedy wrócę do siebie.
Od tak dawna już korzystał ze swoich implantów mechanicus i nigdy mu się nie zdarzyło coś takiego. Czuł pewnego rodzaju frustrację, ale trudno. Mikromaszyny byłyby w stanie naprawić coś takiego... o ile w pełni byłby w stanie je kontrolować, a nie jest więc to rozwiązanie też odpada... Chyba że...
- Dajcie mi cogitator i użyjcie wtyczki cereblarnej w charakterze obejścia. - powiedział trochę żywiej - Wiem już co trzeba zrobić. Skoro moje uzwojenie nie działa, użyję cogitatora, aby wydać mikromaszynom inne polecenia. Naprawią uzwojenie, pobierając materiały z mojego ciała lub z jakiegokolwiek matelu jaki możecie mi podać. Powinny pracować parę godzin, ale po skończonych naprawach, będę mógł cogitatorem pobudzić też na nowo Duchy Maszyny które mnie zamieszkują.
Zbrojmistrz poruszył się niespokojnie.
- Im więcej dzieci Mikrowszechsjasza tym lepiej. Mam jeszcze kilka przewodów, podłączcie je do jak największej ilości cogitatorów. Będę potrzebować... dużego wsparcia ze strony Boga Maszyny.
 
Stalowy jest offline  
Stary 25-01-2013, 11:43   #284
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Lord komisarz ukłonił się grzecznie, acz niezbyt głęboko. Cała ta sytuacja powoli zaczynała działać mu na nerwy.
- Spotkanie z panem, gubernatorze, jest w dalszym ciągu najbardziej efektywnym rozwiązaniem. Rozważyłem możliwości postawione przede mną, i na chwilę obecną zakładam że nastąpiła celowa dezinformacja przeprowadzona przez naszych wrogów w systemie. - kontynuował, bez zwyczajowego u niego uśmiechu, a z kamienną twarzą bez żadnego wyrazu - Alternatywą było przeprowadzenie inwazji na pełną skalę, eliminacja waszej ekscelencji, wszystkich waszych popleczników oraz lojalnych wam żołnierzy. Następnie władza prawdopodobnie zostałaby przekazana najwyższemu przedstawicielowi sił Imperialnych w regionie, czyli mnie, na czas całej operacji. Ta opcja jest niezwykle... nieefektywna, mam więc nadzieję że dojdziemy do porozumienia. A teraz, chciałbym usłyszeć to oskarżenie, którego celem jestem ja i moi ludzie.
- Po pierwsze - zaczął mężczyzna, pozwalając swojemu charakternemu głosowi zawisnąć pomiędzy mężczyznami - Władza najpewniej poszłaby do zwierzchnika floty, albo gubernatora innej planety. Po drugie, jak dobrze obaj wiemy, lordzie Malrathor, Korynt jest nie do zdobycia i dlatego zdrajcy zaatakowali stolicę. - wyjaśnił, lakonicznie i zwięźle. W jakiś sposób wszystko, co dotyczyło tego mężczyzny wydawało się zwięzłe i konkretne. Usiadł, pokazał też gestem komisarzowi by ten się rozgościł.
- To, do czego się chyba zgadzamy, to dezinformacja wroga... Więc proponuję się na tym skupić.
Gregor, po raz pierwszy od dłuższego momentu, uśmiechnął się krzywo.
- Każda planeta jest do zdobycia. Jeśli tylko poświęcić temu odpowiednią ilość wysiłku. Ale, wracając do interesującego nas tematu. - Malrathor usiadł naprzeciwko gubernatora - Chciałbym spytać, jak wyglądała informacja która sprawiła że wydał pan natychmiastowy rozkaz zatrzymania mnie i moich ludzi? Zakładam że musiała być niezwykle przekonująca, biorąc pod uwagę że wydał pan rozkaz zatrzymania nie jednego, a dwóch Astartes.
- Wydałem też rozkaz zastrzelenia dziewięciu innych wcześniej. Wszyscy okazali się renegackimi odpadami z Zapomnianych Legionów. - gubernator wysunął po swojej stronie szufladę i zaczął czegoś w niej szukać - Jak się domyślasz, komisarzu, nie miałem potem szczególnego wahania przed zatrzymaniem dwójki innych.
Lord komisarz odchrząknął delikatnie.
- Pochwalam waszą czujność, gubernatorze, zwłaszcza w obliczu zdarzeń których byłem świadkiem. - potarł dłonią nasadę nosa, przez moment czując się niezwykle zmęczonym - Po prostu wiem jak to się skończy. W fortecy Arbites, do której wysłał pan swoje siły obrony planetarnej, znajduje się dwóch moich ludzi. Jeden to Astartes, a drugi to szalony i niezwykle kompetentny kapitan Gwardii Imperialnej. Potraktują to jako atak heretyków. Jest wysoce prawdopodobne że toczy się tam właśnie bitwa. Jeśli waszym się poszczęści, moi stracą życie. I obaj będziemy mieć problemy. Pan jak wyjaśnić Ordo Malleus że jeden z podlegających im Astartes, niezwykle wysokiej rangi z tego co rozumiem, zginął z ręki pańskich żołnierzy, a ja, gdyż stracę moją kartę atutową przeciwko niezwykle potężnym czempionom Arcynieprzyjaciela o których wiem że znajdują się w tym systymie. A nawet na tej planecie.
- Możemy fechtować na słowa cały dzień - wyjął z szuflady coś, co wyglądało jak pistolet laserowy starej konstrukcji, jak te tworzone na planetach, gdzie uzywali jeszcze muszkietów, nie karabinów, gdyby nie fakt, że cały był zrobiony bez jednego zdobienia z połyskliwego, ciemnego metalu i wyglądał na jakiś technologiczny relikt - Lub możemy zająć się powodem waszej wizyty. - przesunął broń, która wydawała się Gregorowi w jakiś sposób znajoma na jego stronę biurka - Broń i symbol statusu i przynależności elit Fidelis Libertum. Wiele odnaleziono w stolicy podczas wielomiesięcznego tłumienia rebelii na Congruentiorze. Znaleziony przy jednym z pańskich ludzi, z trudem wyniesiony raz z życiem tej osoby przy próbie zaaresztowania pańskich podkomendnych.
Gregor skinął w milczeniu głową.
- Przy którym, jeśli można spytać?
- Przy Astarte. - grobowo odparł gubernator.
Malrathor ponownie skinął głową.
- Haajve Sorcane z Kruczej Gwardii. Jakżeby inaczej. Czy mogę zwrócić uwagę na fakt iż wyżej wymieniony Astarte jest zaufanym współpracownikiem Inkwizycji, oraz że walczył z Fidelis Libertum w innych systemach? Jest to zapewne trofeum wojenne. Znając życie, wielu pańskich oficerów również takie posiada. Jest to również niezwykle kiepska podstawa do aresztowania całej grupy posiadającej uprawnienia Inkwizytorskie, która przybyła do systemu już po rozpoczęciu rebelii. Mam naprawdę szczerą nadzieję że miał pan coś więcej, gubernatorze.
Gubernator nachylił się nieco w stronę komisarza.
- Dużo gadasz, Malrathor. Skup się na temacie. Jedyny dowód na wasz status wszechajnych współpracowników Inkwizycji - niemal wypluł z siebie, teraz Gregor ujrzał, ile ten człowiek tłamsi w sobie pod maską przyzwoitości gniewu i pogardy: czy dla niego i jego podkomendnych, nie był pewien - to Twoje słowo. Powiedz mi teraz, co to jest. - z tymi słowy wyprostował się ponownie i wyjął z szafki i ułożył przed lordem komisarzem strzykawkę z nieprzejrzystą, ale bezkolorową cieczą, a do strzykawki przywiązaną fiołkę z jakimś roztworem... i czymś w środku. Czymkolwiek był obiekt, był drobny i nieokreślony. Cebulka włosa? Kawałek paznokcia?
- Po sensacyjnej relacji siostry Medalae przebranej za Adepta Arbites nakazałem ją przeszukać. Znaleziono to przy niej.
Gregor uśmiechnął się ponuro, w jak tylko ktoś kto spędził wiek na froncie mógł. Zastanawiał się czy gubernator kłamał, czy też było to celowe działanie...
- Gubernatorze, pańskie słowa nie poprawiają pańskiej wiarygodności - rzucił spokojnie, bardzo opanowanym tonem - Gdyby faktycznie przeszukał pan siostrę Madalae, znalazłby pan pieczęć Inkwizycyjną symbolizującą naszą władzę. Albo przeszukał ją pan dokładnie, i znajdując pieczęć postanowił ją pan zignorować, albo nie przeszukał pan jej, i sfabrykował pan dowody. Obie sytuacje świadczą bardzo na pana niekorzyść. - Gregor w dalszym ciągu uśmiechał się ponuro - Zostawiając to na moment, nie mam zielonego pojęcia czym jest ta substancja. Biorąc pod uwagę że siostra Madalae specjalizuje się w przesłuchaniach z wykorzystaniem środków chemicznych, zakładam iż jest to część jej wyposażenia zawodowego. Pański materiał dowodowy jest stanowczo niewystarczający do oskarżenia najwyższego rangą przedstawiciela Munitorum o herezję. W dalszym ciągu muszę jeszcze zobaczyć jakie dowody mojej winy pan posiada.
Gubernator z cierpliwością wysłuchiwał słów lorda komisarza. Pod koniec zdjął okulary i wyjął z kieszeni niewielką szmatkę z jakiegoś perliście białego materiału i zaczął je sumiennie przecierać, przyglądając im się dokładnie i słuchając, wciąż słuchając. Gdy Malrathor zakończył, gubernator jeszcze chwilę czyścił okulary, przedłużając dziwną ciszę. W pewnym momencie spojrzał na komisarza.
- Skończyłeś? Mogę mówić czy ci przerywam?
Uśmiech Gregora nieco się poszerzył. Gdy komisarz zaczynał uśmiechać się w ten sposób, jego własni Krieganie woleli przebywać o przynajmniej dwa pomieszczenia bądź namioty dalej.
- Och, ale proszę kontynuować. Nieśmiałbym przeszkadzać.
- Po twoim uśmieszku wnoszę, że nie rozumiesz swojej sytuacji, lordzie. Jesteś tutaj tylko dlatego, że ja i mój doradca uznaliśmy, że być może miała miejsce dezinformacja i być może jesteś sługą Imperatora. Nie ułatwiacie udowodnienia tego. Więc skończ z tę gadką o inkwizycji! - na koniec podniósł głos gubernator - Nie zastraszysz mnie przeoczeniem! Klnę się na Imperatora, jeszcze jedna zmyślona bzdura o tym, jakobyśmy przeoczyli oczywisty dowód na to kim jesteśmy, a na twoje słowo o inkwizycji, zamknę was w brygu i wyrzucę klucz! - chwilę trwało nim mężczyzna się opanował, wpatrując krótko w komisarza, jakby chciał wzrokiem zetrzeć wyraz jego twarzy, po czym sobie odpuścił z przemęczenia. Oczy miał przekrwione - Zarządzam planetą, której populację pożera niewyjaśniona plaga, przeniknęły niepowstrzymane przez Arbites kulty, stolica systemu jest oblegana przez siły nieprzyjaciela, straciliśmy na sześć dni łączność z całym Imperium, strącono dwa krążowniki uderzeniowe Astartes nad moją planetą a w piwnicy mam ciała dziewięciu upadłych aniołów. Skończyłem z dowodami, czas najwyższy na prewencję. Jeżeli podejrzewam grupę niemogących tego udowodnić sług inkwizycji o sprzyjanie Arcynieprzyjacielowi, zatrzymanie ich jest dosyć oczywistym posunięciem. Zaprzecz a pozwolę ci pić mój alkohol. - parsknął na koniec, samemu wydobywając skądś drobny kielonek jakiegoś... jakiejś substancji i upił drobny łyk, momentalnie się uspokajając.
- Skończyłem.
Gregor wzruszył ramionami.
- Kapitan Amonlos Maunlaure z Kruczej Gwardii i Kontradmirał Dronamraju potwierdzą moją wersję wydarzeń. Madalae powinna mieć ze sobą pieczęć. Jeśli w jakiś sposób ją straciła, to ja nie wiem w jaki. I przypominam że moim zadaniem jest odbicie tych przeklętych planet z rąk Arcynieprzyjaciela, i wypełnienie tej przeklętej misji. To ja tracę żołnierzy na ten zapomniany przez Imperatora system. A na chwilę obecną jedyne co ty próbujesz zrobić to wywołać konflikt pomiędzy Koryntem a Gwardią poprzez rzucanie absurdalnych oskarżeń! - ryknął - Jeśli chce się rzucać oskarżenia na najwyższego członka komisariatu w systemie, należy przynajmniej przygotować solidny materiał dowodowy! Strzykawka i pistolet!? I czego to dowodzi?! Posiadania strzykawki i pistoletu. Jakie działania przeciw Koryntowi podjęliśmy? Jacy świadkowie potwierdzają naszą winę? Gdzie obiekty które sabotażowaliśmy?
- Nigdzie! Nie byłoby tej rozmowy, gdybyście skontaktowali się z nami na początku, zamiast infiltrować naszą planetę jak banda zaszczanych kultystów! - znowu podniósł głos gubernator - Kontaktowałem się z zastępcą admirała Dronamraju i z tego co mi powiedzieli, byli inkwizytorzy, cała trójka, i cała trójka jest obecnie martwa! - zaprzestał z tym wyrzutów i szybko dopił na raz całą zawartość drobnego kielonka, krzywiąc się. Gregor poczuł ostry zapach alkoholu. - Oddział Władców Nocy wszedł do mojego pałacu, goszczony jak Aniołowie Imperatora. To nie są czasy na jakiekolwiek dowody, tylko działanie, komisarzu. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie siostra Medalae, ale to nie oznacza od razu, że jej ufam, zwłaszcza, że nie umiała wyjaśnić jak ich zidentyfikowała. Później nasi specjaliści ustalili, że to rzeczywiście możliwe, że okno czasowe pozwalało im się tu dostać niepostrzeżenie. Więc płaszcz i czapka - wskazał palcem dłoni, w której wciąż tkwił pusty kielonek - średnio robią na mnie wrażenie. Jeżeli jesteście niewinni, dobrze dla was. Do tego czasu jednak jesteście takim samym zagrożeniem jak każde.
- Skład grupy inkwizytorskiej został ustalano zanim zaatakowano Czarnych Okręt. A ty, przy swoich bezpodstawnych oskarżeniach stoisz o krok od zarzutu celowego sabotażu. A tak poza tym, rozbicie się na powierzchni na pokładzie płonącego Krążownika Astartes tak średnio kwalifikuje jako infiltracja. Tak poinformuje, że wizyta u pana była zaplanowana, na jutrzejszy poranek. Wybaczy pan, ale wpadnięcie w celu przywitania się stanowiło średni priorytet na mojej liście, biorąc pod uwagę fakt że mam do wytropienia przeszło trzy wysoko niebezpieczne cele. A następnie wpadłeś i wszystko spieprzyłeś swoimi idiotycznymi podejrzeniami. I, na Imperatora, zapewniam cię że jeśli przez twoją interwencję nie zdołam wypełnić mojego zadania, zapewnię ci pluton egzekucyjny.
- Nie przeciągaj struny. Jesteś na mojej planecie. Gówno możesz jak już się o tobie dowiem bez mojej pomocy. - odwarknął gubernator, otwierając szafkę i wystawiając karafkę na stół. Zaczął uzupełniać kielonek z głębokim westchnięciem - Jesteście tu już ponad tydzień, więc utnij “najutrzejszy poranek”. Wciągnęliście Arbites w swoje działania. Teraz, jeżeli chcecie je kontynuować, jako że są to działania na mojej planecie, wciągniecie w nie mnie. Jaka jest wasza misja?
- Planeta należy do Imperatora. I do Imperium. I lepiej o tym nie zapominaj.
- Imperatora tu nie ma, ja jestem częścią Imperium. Inkwizycja, to coś czego tutaj nie ma. - odparował od niechcenia gubernator, odstawiajac karafkę.
- Ale ja jestem. O tym również będzie mądrze nie zapomnieć. - Gregor również westchnął - Otrzymałem instrukcje by nie dzielić się informacjami. Za wyjątkiem sytuacji w których będzie to konieczne. Właśnie dlatego zwlekałem z kontaktem. - ponownie westchnął - Mój zespół ma wyeliminować człowieka o którym wierzymy iż znajduje się na powierzchni Koryntu.
- Zgaduję, że jest niebezpieczny. - gubernator przetarł czoło i zdjął okulary, zamykając oczy, zaciskając powieki z całej siły w akcie walki ze zmęczeniem - Czego potrzebujecie?
- Wolnej ręki. Cały wywiad Imperialny na planecie pracuje nad znalezieniem tego człowieka. Grupa Arbites współpracuje z nami, prowadząc bardziej oficjalne poszukiwania. Pół kompanii Astartes oczekuje na orbicie na rozkaz do ataku. Ten człowiek, jeśli wierzyć naszym informacjom, jest odpowiedzialny za wszystko co obecnie dzieje się w tym systemie. Inkwizycja poluje na niego od czasów Vangoricha. To jest najlepsza szansa jaką mamy na jego schwytanie.
- Dostaniecie wolną rękę i wsparcie militarne jeśli będzie wam potrzebne. - gubernator przerwał, by upić łyk - Ponieważ Arbites zostali de facto rozbici, proponowałbym wam odebrać jakiekolwiek oznaki urzędu od waszych towarzyszy, aby zdobyć przychylność dowolnej z grup sędziów, którą moglibyście napotkać lub z którą współpracowaliście. Ta trójka tutaj zostanie stracona. Nakażę kapitanom grup uderzeniowych wstrzymać natarcie na fortecę, ale pod tym względem niewiele obiecuję... realistycznie patrząc, do tego momentu sędziowie dwukrotnie mieli czas stracić wszystkie schronienia na planecie. - upił więcej i wyciągnął ze sterty papierów jakieś dokumentów, po czym sięgnął po pióro automatycznie i zaczął coś podpisywać.
-Sugerowałbym udanie się do waszych ludzi. Straż pałacowa może mieć problem z przekonaniem ich do zawieszenia broni. Chciałbym też, jeżeli to możliwe, uzyskać jakąś drogą raport od waszego Astarte, wszystko co wie o Fidelis Libertum. Dostaniecie też przepustki przez strefy kwarantanny. W zamiast za to mam tylko jeden warunek... będziecie monitorowani, na wypadek gdybyście nagle zniknęli a ktoś po was przybyłby w tym samym celu. Czy jesteście w stanie na to się zgodzić, lordzie komisarzu?
- Czy eliminacja trójki towarzyszących mi sędziów jest konieczna? Są oni raczej kompetentni i dość użyteczni. Wydaje mi się to... marnotractwem. Oprócz tego, jaką formę monitorowania ma pan na myśli?
- Nie musimy ich eliminować, ale samemu sobie wyobraź, co będą sądzili o współpracy, komisarzu, z gubernatorem, który dla dobra planety i śledztwa pozwolił sobie zlekceważyć Lex Imperialis, a dla walki z Arcynieprzyjacielem postanowił zmusić ich do skrycia się pośród ich wrogów. - starszy wyglądem, młodszy biologią mężczyzna odstawił kielonek - Jeżeli o monitorowaniu mowa, myślałem albo o implantach, które oczywiście brat Sorcane by skontrolował i sam zaaplikował, albo wysłannikach z mojej strony, do zdawania raportów z waszych postępów. Daliby wam mniej prywatności, ale zmniejszyliby czas oczekiwania na mój wpływ, tam, gdzie byłby wam potrzebny.
- Mogę się zgodzić na wysłanników, pragnę jednak zauważyć że nie mogę zagwarantować ich bezpieczeństwa. A wracając do sędziów, uważam że lepiej będzie zostawić ich przy życiu. Normalnie, byłoby rozsądnym rozwiązaniem ich zabić, ale mogę wykorzystać sytuację. Zwiększyć lojalność ich, a przez to również pozostałych sędziów.
- To Twój ból. Chcesz ich żywych, tak będzie. Ty ich pilnujesz. Albo i nie. Dostrzegam jednak pewien problem dla bezpieczeństwa wysłanników, inny niż brak gwarancji bezpieczeństwa, jeżeli sędziowie będą wam towarzyszyć.
- Sędziowie nie zrobią nic bez mojego pozwolenia. Tyle już udało mi się osiągnąć. A jeśli spróbują, osobiście ich zabiję. Z twojej strony, miałbyś na myśli jakąś konkretną osobę jako wysłannika?
- Tak, ale w inny sposób, niż myślisz. Bez obrazy, komisarzu. Nie ufam opanowaniu sędziów, nawet gdyby mieli to przypłacić życiem. Mam lepszy pomysł. - odstawił kielonek i spojrzał w róg pomieszczenia, gdzie obserwując ich miał siedzieć cały czas komisarz lub astropata - Jeżeli bylibyście skłonni, lordzie, przekazać mojemu słudze jakiś osobisty przedmiot, można by nawiązać bezpieczniejszy i bardziej dyskretny kontakt, o ile rozumiem... - wyjaśnił, nie do końca pewnie gubernator. Człowiek spoza światła skinął w widoczny sposób głową.
- Metoda o której mówimy opiera się na Immaterium, jak mniemam? - zapytał ostrożnie Gregor.
Po części. - komisarz usłyszał swój własny szpet w swojej głowie, choć jego myśli tak naprawdę tylko ułożyły się by oddać wiadomość przekazaną przez psionika. Pozwoli na rozmowę niezależnie od Materium, bezpiecznie i dyskretnie... w najbezpieczniejszym z miejsc.
- A czy bezpieczym przed czarnoksiężnikami Pana Zgnilizny i Pana Zmian? - spytał w dalszym ciągu sceptyczny Lord Komisarz.
Tak, albowiem naszym medium będzie Jego Boski Majestat... odpowiedział jakby sam sobie w swoich myślach komisarz. Osoba poza wzrokiem zbliżyła widocznie rękę na skraj światła, pokazując trzymaną między kciukiem a palcami kartę. Choć komisarz nie znał się na dyscyplinach i technikach Scholastica Psykana, natychmiast rozpoznał kartę Tarota Imperatora - którą, nie był pewien.
Gregor wahał się jeszcze przez moment, a po chwili westchnął i sięgnął do szyi, by zdjąć z niej charakterystyczny amulet z czarną czaszką przeplataną złotymi żyłkami.
- Chce go później odzyskać. - rzucił, przesuwając pamiątkę po biurku w stronę Gubernatora.
Gubernator skinął tylko głową i odłożył ostrożnie medalion na bok biurka. W głowie Gregora odpowiedź jakoby sama się uformowała:
Tak się stanie. - psionik w ciemności odwrócił kartę, przyjrzał się jej i zniknęła z pola, gdzie kończyło się światło.
- Jeżeli to wszystko, lordzie Malrathor... mam jeszcze kilka kryzysów do powstrzymania na dziś dzień, a wasi ludzie muszą umierać z niepewności. Pozostali Arbites zostali wygnani ze swych siedzib i pomiędzy narastający antyimperialnymi nastrojami motłoch, powinni ustabilizować sytuację samą swoją ucieczką. Ta trójka... jest twoja. Coś jeszcze, o co chciałbyś powiedzieć?
- Siostra Madalae, jak rozumiem, jest bezpieczna i zostanie uwolniona? Oprócz tego, moi ludzie w fortecy Arbites mają przeżyć. Są mi potrzebni.
- Siostra Medalae! Oczywiście, zapomniałbym. Została wysłana do planetarnego Asylum, aby mogła skontaktować się z kimś ze swojego zakonu by potwierdzić jej tożsamość, nie miała wszak tatuażu... No i nie byliśmy pewni jej władzy umysłowej. Poinformuję pilota, by zawrócił. - zanotował coś na innym kawałku pergaminu - Odnośnie waszych ludzi, wydałem rozkaz wstrzymania ofensywy zanim zaczęliśmy rozmowę, lecz obawiam się, że o ile wasi ludzie nie byli uciekli, może już być po wszystkim. Skontaktuję się z dowódcami operacji i dowiem, czego mogę.
Lord komisarz skinął głową.
- W takim razie, udam się do swoich ludzi. Zanim będziemy mieli na głowie następną masakrę. Sędziów zabieram ze sobą. Wyjaśnię im sytuację po drodze. Jeśli to wszystko...? - spytał, wstając.
- To wszystko. - odparł gubernator, również wstając i zdejmując okulary - Jeżeli rzeczywiście jest za to wszystko odpowiedzialny i taki groźny, złapcie go, a po wszystkim sam się stawię przed plutonem egzekucyjnym. Jeżeli nie... - lustrował jeszcze przez chwilę komisarz i przeniósł wzrok na psionika, choć nie mógł go oczywiście zobaczyć - Będę wiedział. To wszystko. Imperator chroni.
Gregor ukłonił się delikatnie na pożegnanie.
- Imperator chroni... - powiedział cicho, opuszczając pomieszczenie.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 25-01-2013, 18:00   #285
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Powiedziałem mu, że łaknę zemsty, zemsty na olbrzymach co zgładzili mego ojca i mych braci, na tych, którzy rozbili mój klan, zemsty na ich krewnych i pacholętach, że chcę rozedrzeć ich boga i sprawić by żałowali podniesienia ręki na Tabor.

świątynia Wszechsjasza w majestacie Uzdrowiciela, Władcy Ciała
pałac gubernatora, centroglomeracyjna strefa administracji imperialnej, Nowy Korynt



Borya Volodyjovic, Gregor Malrathor, Johnatan Trax, Haajve Sorcane, Tyberion

- Mniemam, że mimo oczyszczenia was z zarzutów nie zechcecie uświetnić Święta Pływów podczas pałacowych celebracji, lordzie komisarzu? - przymilnie pytał Gregora senator. Teraz towarzyszyło im tylko dwóch żołnierzy, poza sędziami oczywiście. Malrathor miał okazję rozmówić się z Arcturusem, który natychmiast go zaczepił po rozmowie z gubernatorem by dowiedzieć się jak najwięcej. Jakiekolwiek emocje się w nim kłębiły, jego twarz była zwyczajową, surowo-obojętną maską.

- Wasza obecność byłaby niejako sygnałem, manifestem wręcz, dla całej niemalże szlachty Koryntu. Jako oficer Munitorum spoza planety postrzegani bylibyście... nieomal jak wybawiciel. Szlachta znów by się zaktywizowała, ożywiając Ocean Wewnętrzny... - ciągnął kurtuazyjnie i zachęcającym tonem siwowłosy mężczyzna, choć wtenczas nie patrzył nawet na oficera politycznego. Szli kolejne dobre pół godziny, wpierw dochodząc do jednej z bocznych wieżyc kompleksu pałacowego, a następnie mijając kolejne poziomy-labiryntu przepychu. Mijali coraz więcej ornamentyki Bractwa Marsjańskiego i jasnym było, że część wieży jest tymczasową siedzibą goszczonego tutaj arcymagosa. Jeden element do całości nie pasował - wszechobecny ruch odzianych w czerwień i czerń, eleganckich wartowników pierwszego pułku i opancezonych jak cadianie elit z drugiego pułku. Górne poziomy wieży zajmować mogło kilka plutonów i im niżej schodzili, tym trudniej przecisnąć się było przez uzbrojonych po zęby w specjalistyczne uzbrojenie termiczne i plazmowe żołnierzy SOB odprowadzających ich wzrokiem.

W tym czasie Tyberion, Trax i Borya z niepewnością spoglądali na uszkodzone wrota do świątyni, słysząc cały czas mrówczy ruch tuż poza linią ich wzroku, na schodach i dalej i wyżej. Haajve dyskutował z jednym z adeptów, którego niechętnym gestem przydzielił mu arcymagos, na temat ustawienia i możliwości mikromaszyn, konieczności wpłynięcia na ich naturę najbłagalniejszymi psalmami iteracją radiową, gdyż innych słów nie słyszały, a i nie dałoby się inaczej skontaktować z Duchem Maszyny w ciele roju. Było też jasne, że dostępne im rozwiązania ograniczają się albo do poszatkowania obwodu i ulokowania w równych od siebie mikroskopijnych odstępach, dzięki czemu uzwojenie sterujące implantami zbrojmistrza miało większą szansę zadziałać, lub skupieniu się na wytworzeniu jakoby żyły dookoła uzwojenia i wydzielenia części mikromaszyn do trzymania nad nią pieczy na czas do kiedy będzie można dokonać bardziej długotrwałej operacji. Wtedy ryzyko wyładowania energii elektrycznej z jego rezerwuarów do jego mózgu w razie dalszych przepaleń znacznie malało. Adept musiał wiedzieć tylko, o co ma błagać dzieci Wszechsjasza.

- Nie strzelać! Lord Malrathor na korytarzu! - zakrzyknął jakiś żołnierz ze schodów. Gregor pokonał ostatnie piętro w dół spiralnych schodów obiegających od środka ścianę wieży. Dotarł do długiego na może dziesięć metrów korytarza, który przerywany był masywnymi, odlanymi z ołowiu czy żelaza wrotami z Czaszką Wszechsjasza i inną symboliką kultu maszyny. Po drugiej stronie Korytarz biegł dalej, mając wiele drzwi na prawo i lewo, niewątpliwie zagospodarowane pomieszczenia świątyni techkapłanów. Przed wrotami jednak widział ślady zażartej i pełnej determinacji walki, przynajmniej dziesięć ciał w czarno-czerwonych galowych mundurach z karabinami laserowymi przy ręku, większość rozerwana od pocisków-granatów z boltera.

W głębi świątyni ujrzał Traxa i stojącego już, acz niewątpliwie rannego Boryę, obok nich zaś... karmazynowego kolosa. Egzemplariusza.
Czy na pewno?

Dla reszty grupy inkwizycyjnej nadszedł zaś czas na raport.



Aex II
szyb windy, twierdza-posterunek Arbites, centralna część Opływu Gordeo, Nowy Korynt



Kayle Slovinsky


Snajper znalazł się w swoim małym piekle, inferno, czyśćcu, do którego trafiają strzelcy wyborowi za grzechy, niedostateczne maskowanie swojej pozycji... i przez pecha.

Już zjeżdżając po linie widział, jak transportery Walkiria, jeden na wysokości jego pozycji a drugi od przeciwnej strony, niżej, zawisają i nieruchomieją; boczne włazy są odsuwane i żołnierze Koryntu w czerwonych pancerzach i czarnych mundurach szykują się do wskoczenia do środka. Był przekonany, że widział miotacze ognia; oprócz tego masę niestandardowego wyposażenia na jakie zezwala się weteranom.

Na dole zaś słyszał już strzały. Koroner coś mu odpowiadała na temat pozycji na jaką ma biec, ale została zagłuszona eksplozją granatu. Przekonany był również, że jakiś granat zostanie zaraz zrzucony z góry przez nowych okupantów wieży, zanim oni sami zejdą do właściwej fortecy.

Zjechał na sam dół szybu windy i zobaczył wszędzie dookoła unoszący się dym z granatów gazowych. Ledwie widział ściany, wiedział tylko, że jest na samym środku twierdzy, w dolnej części litery "U", mając na północ od siebie korytarz prowadzący do wyjścia na molo (skąd również słyszał strzały - to znaczy molo było oczywiste, ale słyszał strzały już na korytarzu); na południe zaś był hall i snajper wiedział po wcześniejszym komunikacie koroner, że wróg się tam dostał. Jeszcze było zejście w dół, na niższe poziomy twierdzy.

On stał w szybie windy; w prostopadłym do niej korytarzu widział sylwetkę porucznik stróżów prawa prowadzącą ogień w południową stronę. Tuż obok niej leżał jakiś inny arbiter, niewątpliwie martwy, ale obrażenia nie były jasne z powodu dymu.

Sytuacja błyskawicznie się zmieniała...


Sihas Blint


Trzech nurków na szybko wypłynęło ciągniętych przez podwodne silniki. Opuścili fortecę przez północno-wschodnią śluzę i błyskawicznie zniknęli sobie z oczu w nieoświetlonym granacie głębin. Blint nie miał nawet co myśleć o sterowaniu dla zaawansowanych i cieszył się, że jest w stanie się utrzymać silnika - torpeda pędziła niemiłosiernie, jej przeciętna konstrukcja sprawiała, że cały czas się zsuwał na bok, a co gorsza woda była niespodziewanie lodowata i czuł to nawet przez kombinezon, w który sędziowie kazali mu się ubrać.

Minęła może minuta szaleńczego pędu pod wodą. Kapitan był przekonany, że pod nimi coś płynie, jakby zobaczywszy naiwną ofiarę w wodzie. Próbował sobie wmówić, że to jedno z jego przewidzeń, ale coś w nim wskazywało na przeciwny stan rzeczy. Jednak ekscytacja spowodowana koncentracją na niebezpiecznym środku transportu nie pozwoliła mu poświęcić na to zbyt wiele strachu.

W pewnym momencie z prawej znikąd pojawił się ciemny kształt, nieomal wbijając się prosto w niego. Nagłość dla odmiany nie mogła pozbawić kapitana opanowania, ale nim cokolwiek zrobił, spostrzegł, że to jego instruktor, radzący sobie zdecydowanie lepiej, wskazuje mu ręką by wypływał. Kapitan nie miał innego wyjścia jak posłuchać rady - sam nie wypływał przed sygnałem, bo nie było pewne, czy zdoła się ponownie zanurzyć. Nacisnął stopami, pociągnął rękoma za uchwyty i przestał kurczowo obejmować urządzenie, a Duch jego Maszyny wynagrodził go gładkim wynurzeniem. Z szumem wypadł ponad powierzchnię wody, a torpeda zwolniła znacznie. Jego oczom ukazał się nie tak bardzo odległy cel.


Okręt, mimo że niewielki, robił wrażenie pokazem ognia. Woda była lodowata, a nawet z tej odległości, jakichś stu metrów czuł ciepło od dział. Wypłynął nieco na bok od niszczyciela, ale ten płynął prosto na niego, wystarczyło więc wybrać stronę, od której chce się wejść na pokład. Blint mógł się odczepić od torpedy, zwłaszcza, że po spadku prędkości zaczęła natychmiast tonąć i jeszcze tylko linka się nie naprężyła i tylko dlatego nie został pociągnięty za nią.

Jakieś siedemdziesiąt metrów po lewej, przy samym okręcie wyłonił się z wody drugi Arbiter, natychmiast się wypinając i płynąc w stronę statku. Musiał płynąć pod kątem by w ogóle zdążyć i się załapać. Nie mieli z nim łączności, więc o ile by nie wymyślił jakiejś pomysłowej metody, nie mógł mu przekazać swojego planu.

Jego instruktor z kolei się nie wynurzył wcale.



Asylum św. Ilkuzema
gdzie?



Aleena Medalae

 
-2- jest offline  
Stary 25-01-2013, 23:44   #286
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Parę minut wcześniej, przed gabinetem gubernatora.

Lord komisarz samotnie opuścił przytulny gabinet gubernatora, który w przeciwieństwie do swojego sługi nie odprowadził Gregora wzrokiem lecz od razu zajął się swoją dokumentacją. Wyglądało to tak, jakby istotnie, ponad wykrzesanie trochę gniewu odebranie nieco opanowania klikudziesięcioletniemu mężczyźnie. Gdy tylko znalazł się z powrotem w przepastnej sali, senator uśmiechnął się nieznacznie i ekonomicznym gestem odprawił większość zołnierzy. Wraz z nimi odeszła marszałek. Wyglądało to jakby zdawał sobie sprawę z ewentualności dokonania mordu politycznego na sędziach, ale w jakiś sposób wiedział, że do rzeczy ma nie dojść. Czekał spokojnie aż Gregor podejdzie.
Sędziowie również.
- I? - lakonicznie zapytał Arcturus. Gdyby komsiarz go nie znał, stwierdziłby, że pyta kurtuazyjnie, jakby odpowiedź obchodziła go mniej od podziwiania sufitowej mozaiki.
Gregor na moment zignorował Arcturusa, obracając się w stronę senatora.
- Czy mógłbym porozmawiać z moimi ludźmi na osobności, senatorze?
- Wolelibyście, milordzie, bym ja i ci oto światli żołnierze się oddalili podziwiać wschód gwiazdy Albitern nad oceanem wewnętrznym, czy by wam otworzyć jeden z konfesjonałów? - zapytał, wskazując jedną dłonią olbrzymie, wielopiętrowe łuki zewnętrznej ściany, drugą zaś szereg drzwi naprzemiennie ulokowanych z posągami.
- Sądzę że podziwianie gwiazd bedzie dobrym pomysłem. W końcu, biorąc pod uwagę stres dzisiejszej nocy, wszyscy potrzebujemy chwili odpoczynku, czyż nie? Nawet jeżeli niektórym z nas nie jest on dany. - ostatnie zdanie lord komisarz wymamrotał pod nosem.
- Naturalnie... - senator skinął głową z uznaniem - Panowie, pozwólcie ze mną. Wiernie służycie swemu domowi i Imperium, lecz czy kiedykolwiek podziwialiście wschód gwiazdy, która jest waszym domem, naszą własną namiastką słońca, której ciepło i blask codziennie powinny przypominać nam o jego opiece i poświęceniu? Pozwólcie, że wam opowiem... - senator zaczął odchodzić z posłusznymi żołnierzami, którzy zareagowali jak na rozkaz spocznij, ale wbrew sobie nie mogli się oprzeć i słuchali, co było subtelnym, acz przydatnym środkiem upewnienia się, że nikt nie będzie nadstawiał uszu konwersacji komisarza i sędziów.
Gregor uśmiechnął się delikatnie obserwując odejście senatora. A następnie natychmiast spoważniał, odwracając się w kierunku Arcturusa.
- Panowie. Zakładam że macie pytania. Udało mi się dojść do porozumienia z gubernatorem. Pytajcie więc.
- Co masz na myśli, mówiąc porozumienia? Ustaliłeś, dlaczego nie mamy łączności z nikim? - ożywił się Arcturus.
Malrathor odetchnął głęboko. Miał naprawdę złe przeczucia co do tej rozmowy.
- Obietnica wszelkiej pomocy militarnej i wolna ręka na planecie. Natomiast co do braku łączności... - zawachał się na moment. Położył dłoń na ramieniu Arcturusa.- Wygląda na to że gubernator w klasycznym dla paranoików ruchu uznał że jeśli jeden jest winny, to wszyscy są winni. Wszystkie wasze twierdze znalazły się pod atakiem sił obrony planetarnej. Adeptus Arbites praktycznie przestali istnieć jako organizacja na powierzchni Koryntu.

Młodszy sędzia, który służył za radiooperatora w pojeździe rozdziawił usta w zupełnym niedowierzaniu. Jego towarzysz o kilkugodzinym, acz widocznym zaroście, kierowca, wyglądał zaś na tak nieporuszonego, że chyba nie zrozumiał, o czym komisarz w ogóle mówi. Arcturus zaś zrobił się mniej zwięzły niż był zazwyczaj, jego oczy zaczęły strzelać dookoła jak szalone, jakby spodziewał się zagrożenia w każdej chwili, z każdej strony. Niemal na pewno przelotnym spojrzeniem zlustrował rękę Gregora nim ta spoczęła na jego ramieniu.
- Zabierz rękę. Co obiecałeś w zamian? - zapytał ze spokojem, który był doskonałą fasadą: niezachwioną, i zupełnie sztuczną.

Lord komisarz spojrzał mu prosto w oczy.
- Zabiorę kiedy będę pewny że nie zmarnujesz moich wysiłków w celu utrzymania moich ludzi przy życiu. Informacje. W zamian za pomoc dostanie informacje o Fidelis Libertum i przebiegu naszej misji. Alternatywą była utrata całego mojego zespołu i wojna domowa na planecie.
- Rozumiem opcje. Nie zmarnuję twoich wysiłków. - z trudnym do wyłapania trudem, spokojnie powiedział Arcturus. Obaj jego podkomendni przenieśli teraz równie pełne niedowierzania spojrzania na niego. Młodszy operator zaczął oddychać coraz szybciej jakby mu ciśnienie skoczyło i oparł się o ścianę, słuchając rozmowy. Sędzia pokoju nie zwrócił na to uwagi. - Co teraz?
- Teraz wyjaśnię ci mój plan. Działania gubernatora są niewybaczalne, ale nie mogę sobie pozwolić na żadne rozłamy, zrozumiano? Pomożesz mi w odzyskaniu czego tylko się da z rozbitych sił Arbites. Wiesz komu mogę zaufać, komu nie. Potrzebuję cię do tego. W zamian... - zawiesił na moment głos - mogę ci obiecać że po zakończeniu tego zadania Gubernator zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Pomóż mi, a ja go zniszczę. Czy odpowiada ci taki układ?
- Na tyle, na ile może. Nie chcę zemsty. Chcę sprawiedliwości. Po wszystkim pozostaw to w rękach Adeptus Arbites, przed wszystkim pomóż mi skontaktować się z Marszałkiem Sektora. Wówczas... - przerwał na chwilę, jakby rozbijając resztę wahania. Brak emocji z jakim to wypowiadał był niesamowity nawet dla komisarza - Wówczas Ci pomogę.
Lord Komisarz skłonił delikatnie głowę w oznace szacunku. Sędzia prawdziwie mu zaimponował.
- Znajduje się to w zakresie mych możliwości. Adeptus Arbites otrzymają możliwość rozwiązania tej sprawy zgodnie z Lex Imperialis. W zamian oczekuję twej pomocy w moim zadaniu. Czy taki układ ci odpowiada?
Sędzia skinął głową.
- Chodźmy odnaleźć twoich ludzi... czas to w tej chwili nasz najważniejszy zasób.
Gregor w milczeniu potwierdził, ruszając w kierunku znanej lokacji swoich ludzi.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 09-02-2013, 12:00   #287
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
Gregor przeszedł przez całą długość sali, by stanąć przed swoimi ludźmi. Założył ręce na piersi, i zmierzył ich pogardliwym spojrzeniem.
- Panowie. Zwrócę wam uwagę że żyjecie tylko dzięki mojej interwencji. Nie świętujcie jeszcze. Nie zdecydowałem jeszcze, czy nie przeprowadzę na was egzekucji za niekompetencję i idiotyzm. I ty. - wskazał palcem na Sorcane’a - Posłałem cię z nimi także po to by uniknąć takich sytuacji. Przemyślcie swoje akcje, i lepiej miejcie naprawdę dobre wyjaśnienie. - Przeniósł wzrok na karmazynowego giganta. Położył dłoń delikatnie na rękojeści swego ostrza.
- Zdejmij hełm. Albo nakażę cię rozstrzelać. Jestem Lord Komisarz Gregor Malrathor. I dobrze zrobisz nie ignorując moich poleceń.
Głowa Kruka przez chwilę była zwrócona w kierunku Lorda Komisarza. Potem Zbrojmistrz powrócił do dyskusji z adeptem. Widział dobrze zachowanie dowodzącej oddziałem gwardii pałacowej. W zaistniałej sytuacji nie miał wątpliwości, że pojawienie się Tyberiona zakończyłoby się w równie kiepski sposób dla Sorcane’a. Póki co postanowił nie zabierać głosu.
Tyberion zmierzył wzrokiem stojącego przed nim człowieka.
- Egzemplariusz nie ukazuje oblicza obcym - odparł.
Malrathor wysunął ostrze na cal z pochwy.
- Jak wygodnie. Pod hełmami pozostałych dziewięciu znaleziono twarze Władców Nocy. Jedyny powód dla którego nie zostałeś rozstrzelany natychmiast, to ten że chroniłeś moich ludzi. Arcynieprzyjaciel wykorzystuje jednak wiele podstępów, a ja mam dziś niezwykle mało cierpliwości. Twoja odpowiedź?
- Oskarżenie o herezję? - Postawa Astarte się zmieniła. dotąd spokojnie stojący, wyprostował się, umożliwiając błyskawiczną akcję w ramach potrzeby. Śmierci braci z rąk heretyków. A teraz oskarżenia o tenże plugawy występek.
Komisarz wsunął ostrze z powrotem, i założył ręce piersi.
- Zostałem zaatakowany w sercu Łzawiciela przez dwóch czarnoksiężników chaosu. Jeden przybrał postać śledczego Inkwizycji, a drugi Adeptus Astartes z zakonu Szarych Rycerzy. Zdołali mnie oni zaatakować mimo przebywających w pomieszczeniu Astartes waszego zakonu. Otrzymałem informację że wszystkie dziewięć trupów nosi znaki charakterystyczne dla zdradzieckiego legionu Władców Nocy. Widzę tutaj trupy lojalistów zabitych z pomocą boltera i Astartes odmawiającego ujawnienia twarzy. A mimo to wstrzymałem atak. Posiadam również władzę by wydawać ci rozkazy, co potwierdzą moi ludzie - wskazał na swoją grupkę - Więc nie utrudniaj mi utrzymania cię przy życiu, i współpracuj.
- Bracia zginęli tu, w pałacu - odparł - Tylko Egzemplariusz zobaczy mą twarz
- Na chwile obecną jesteś jedynym Egzemplariuszem w systemie. Podejmij więc decyzję, czy ważniejsza jest dla ciebie tradycja, czy też służba Imperatorowi. Teraz stoją one bowiem w sprzeczności.
- Imperator wie. Imperator zrozumie - pięść uderzyła w napierśnik.
Gregor westchnął głęboko.
- Ale jego słudzy niekoniecznie. Ekscelencjo Arcymagosie, Bracie Sorcane. - zwrócił się do nich komisarz - Czy istnieje sposób by wykazać że stojący przede mną Astartes nie należy do zdradzieckiego legionu, i nie został ogarnięty skazą chaosu, który znajduje się w zasięgu waszych możliwości? Coś, co mógłbym pokazać żołnierzom i politykom którzy nie posiadają mojego opanowania, by uniknąć masakry?
- W pewnym sensie, lordzie komisarzu... - dostojnik Bractwa Marsjańskiego zaskrzeczał, jakby rozwniętymi strunami głosowymi, ale na sposób charakterystyczny dla syntezatora. - Można sprawdzić czystość jego genoziarna w poszukiwaniu mutacji... problem stanowi fakt, że Władcy Nocy... nie mówi się o tym, lecz znani są ze swoistej... czystości. - niemal wypluł na koniec - Wydaje mi się, że specjalistą w tej dziedzinie i temacie powinien być brat Sorcane. Przekażę mu moich adeptów do pomocy, jeżeli istotnie macie jakąś koncepcję, zbrojmistrzu...?
Głowa Sorcane’a powoli poruszyła się. Marine był niespokojny i było to widać. Właśnie został wywołany do dokonania czegoś... do wypowiedzenia na głos pewnego faktu, który zawsze napełniał serca każdego Kruczego Gwardzisty trwogą.
- Można spytać Ducha Maszyny zbroi, o to kiedy ostatni raz była zdejmowana. Duch pancerza Egzemplariusza powinien też być utrzymany w doskonałej i czystej kondycji, biorąc po uwagę to jak dbają o swój ekwipunek. - powiedział cicho Kruk - Jeżeli chodzi o genoziarno... Władcy Nocy to nasi znienawidzeni bliźniacy - to już wymamrotał z goryczą w głosie - Jestem w dowództwie swojej Kompanii więc mam pełną wiedzę o wszystkim co mamy na ich temat w kronikach, łącznie z opisem ich genoziarna.
Zbrojmistrz uniósł rękę i machnął nią słabo.
- Poza tym, Egzemplariuszu... jestem ślepy. Możemy odprawić rytuał zdjęcia pancerza, a ja przeprowadzę niezbędną diagnozę i nie złamiesz swoich ślubów. Jeżeli będzie trzeba nakryję Twoje oblicze całunem i zbadamy Twoje genoziarno. I wszystko będzie jak należy.
Tyberion przyglądał się Krukowi przez dłuższą chwilę, po czym odpowiedział.
- Na to mogę przystać - padła odpowiedź.
- I bardzo dobrze. Zatem proszę załatwić tę sprawę. W miarę szybko, jeśli można. - komisarz usiadł na pobliskiej ławie - A teraz, wyjaśnienia. Żyjecie. Niedługo, jeśli czcigodny Astartes nie jest tym za kogo się podaje, ale jednak. A ja chciałbym uzyskać odpowiedzi. - zwrócił się w stronę karmazynowego giganta - Czy bezpośrednio przed wyruszeniem waszej drużyny na powierzchnię planety wydarzyło się cokolwiek... dziwnego? Cokolwiek? Każde wydarzenie które było niecodzienne może tłumaczyć to co wydarzyło się twoim braciom.
- Mieliśmy przygotować pałac do przyjęcia więźnia - odpowiedział Egzemplariusz, odwracając się ponownie w stronę komisarza.
- Rozmowny... - wymruczał pod nosem Gregor - A jakiego więźnia, jeśli można spytać?
- Nie posiadam takich informacji - odparł, przyglądając się z zastanowieniem siedzącemu mężczyźnie - Był zakwaterowany na Łzawicielu -
- Jedyny więzień który znajdował się na Łzawicielu zginął z mojej ręki. Chyba że pominąłem coś w raportach. A zatem, jaki był powód dla którego planowano przenieść zdradzieckiego Astartes z Krążownika do pałacu gubernatora?
Tyberion skrzywił się pod hełmem.
- Nie wiem - Wiedział jednak, że w dużej mierze los jego jak i misji powierzonej przez Inkwizycję, może być oparty na jego odpowiedzi, postarał się być pomocny - Mieliśmy zapewnić odpowiednich ludzi do przesłuchań i ochrony obiektu - dodał więc po krótkim namyśle.
- Czyli zapewne wsparcie dla mojej grupy. Założenie iż będziemy operować z pałacu było logiczne, biorąc pod uwagę sytuację która wtedy panowała. - westchnął głęboko - Czy twoi towarzysze zdradzali oznaki dziwnego zachowania? Cokolwiek odbiegającego od normy?
Astarte milczał przez dłuższą chwilę.
- Po zniszczeniu krążownika, zostaliśmy zakwaterowani w kaplicy. Nikt nie ściągał hełmów - powiedział po chwili - Sierżant zniknął przed wyrżnięciem oddziału -
Gregor westchnął ponownie, przecierając zmęczone oczy dłońmi.
- Czyli nie można wykluczyć że ci którzy znajdują się w kostnicy to faktycznie Władcy Nocy. To, albo mamy do czynienia z czarnoksięstwem zdolnym zaburzyć zmysły na niezwykłą skalę. Wliczając w to psioników.
Kolos jedynie przemilczał wywód lorda. Nie było pytania, więc nie oczekuje odpowiedzi.
Przez tą krótką rozmowę Zbrojmistrz zastanawiał się nad swoim własnym “stanem zdrowia” możliwe, że prócz mikromaszyn mógł zrobić też coś innego co mogłoby zapewnić działanie implantów? Może jakieś obejście, wspomniane uziemienie do Cewki Potentia lub dodatkowe kable podłączone do działających portów okablowania? Swoimi pomysłami podzielił się z pilnującym go adeptem, mając nadzieję, że cokolwiek z tych planów można by jeszcze zrealizować.
- Arcymagosie. -powiedział cicho Kruk zwracając się do gospodarza - Moglibyście udzielić mnie i Egzemplariuszowi jednej z sal, kilku narzędzi oraz prywatności? Tyberionie. Model Aquila, jeżeli mnie słuch nie myli? Poczynione jakieś konkretne modyfikacje? Muszę wiedzieć zawczasu.
- Zgadza się - odpowiedź padła natychmiast.
 
necron1501 jest offline  
Stary 14-02-2013, 14:43   #288
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Kapitan od razu po wynurzeniu się z wody rozpiął się i rozejrzał się nerwowo. Wyglądało na to, że jednemu z jego towarzyszy się nie udało... To znacząco zmniejszało ich szanse na sukces. Jednak teraz nie było już odwrotu.

Musieli podejść we dwóch od jednej strony, więc bez chwili zawahania zaczął płynąć za arbitrem w stronę wrogiego statku. Zajęcie tej samej strony nie stanowiło problemu - obaj niewątpliwie mieli się znaleźć na prawej burcie, Arbiter jednak jeżeli od razu zacznie się wspinać, skończy na rufie i sam. Kapitan mógł wówczas czekać, przepłynąć wzdłuż burty od dziobu do rufy i wspiąć się za nim, próbować go odnaleźć na pokładzie... Mógł też, licząc na zaznaczone przez siebie szybkość i zaskoczenie wspiąć się od razu na dziobie i realizować swój plan, jakikolwiek miał.

Kapitan postanowił ruszyć za Arbitrem i co sił kontynuował przemieszczanie się w jego stronę. Był w swoim żywiole. Lekkie wyposażenie, nagły atak... Tak... Czuł się niemal jak w domu. Nieprzyzwyczajony do pływania i nie pamiętający, kiedy ostatni raz musiał to robić poza szkoleniem, dotarł po może pół minuty do tego punktu na prawej burcie statku, gdzie na pokład wspiął się Arbites. Sihas miał nad głową kilka metrów burty, światła za wszystkimi bulajami były zgaszone. Widział dokładnie mokry, pionowy ślad tam, gdzie stróż Lex Imperialis przedostał się w pionie by wejść na pokład. W przerwach między hukiem dział pokładowych słyszał już wyżej, na pokładzie, nawoływania i bardzo sporadyczne dźwięki ostrzału - ze strzelb pokładowych i pojedyncze z charakterystycznej strzelby sędziów. Była to ostateczna decyzja czy wejść na pokład w tym punkcie, czy jak najszybciej czy też zachowując jakieś środki ostrożności, czy może decydować się na zmianę planu...

Kapitan zdecydował się w ostatniej chwili zmienić plan. Nasłuchując mniej więcej z którego miejsca dochodzą strzały przeciwników postanowił spróbować znaleźć miejsce, gdzie mógłby wejść dyskretnie tak, aby wylądować za plecami niespodziewającego się niczego wroga. Mógł przedłużyć znacznie wspinaczkę, by spróbować pod kątem i przy znacznym wysiłku przedostać się wzdłuż płynącego statku z powrotem na jego dziób, który zdawał się być teraz opustoszały, gdy arbiter dał już o sobie znać załodze.

Nie namyślając się zbyt długo postanowił tak zrobić, modląc się przy tym, aby nie wpaść z powrotem do zimnej wody. Na początku używał mag-zaczepów by przedostać się wzdłuż burty w stronę dziobu statku, zostając po pas w wodzie dla zwiększenia swojego ciężaru. Będąc uczepionym płynącego statku, nie został w tyle. Gdy pokonał trzy czwarte długości okrętu zaczął się wspinać wzwyż i pokonał sześć metrów i więcej, by niemal wycieńczonym wciągnąć się na pokład.

Ten składał się z centralnej nadbudówki i ścieżki dookoła. Z przodu i z tyłu znajdowały się po dwa gniazda wieżyczek, oraz na samym dziobie dostrzegał jeszcze działko przeciwlotnicze, najpewniej niejedyne na statku. Wstrząsy i huk wystrzałów dział morskich nieomal ogłuszał. Na środku statku znajdowała się centralna nadbudówka zajmując większość pokładu, zawierając również na pewno zejściu pod pokład i wewnątrz ku górze, na mostek, do stacji radiooperatorów i nie tylko. Widział stąd parędziesiąt metrów w lewo, na rufie, kilka ciał, ale na pokładzie, na zewnątrz okrętu nikogo nie było - strzelanina również ucichła i najpewniej przeniosła się gdzieś do środka zagraconego okrętu, dziwnie przypominającego zapomniane korytarze jakichś dolnych części miasta-Ula. Zagrożenie mogło być wszędzie, i choć marynarze najpewniej nie byli najgroźniejszymi oponentami, był sam na nieznanym sobie terenie.

- Kurwa... - Zaklął kapitan, gdy zobaczył, iż minął się ze swoim towarzyszem.

Dał sobie chwilę na złapanie oddechu i ostrożnie udał się w stronę nadbudówki. Jego plan zakładał dostanie się na mostek i jeśli będzie miał szczęście jego towarzysz pójdzie w tym samym kierunku.
- Jak za dawnych czasów Blint, jak za dawnych czasów... - Mruczał pod nosem sam do siebie.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
Stary 15-02-2013, 01:00   #289
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Aleena Medalae

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 16-02-2013, 19:42   #290
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kayle Slovinsky

Snajper momentalnie podbiegł do ciała martwego arbitra i zaczął szukać broni zdatnej do walki na krótszy dystans ewentualnie grantów, których mógłby użyć aby ułatwić sobie i pani porucznik ucieczkę w bezpieczniejsze miejsce.
-Pani porucznik, co się dzieje? Zabierz nas gdzieś gdzie będę mógł prowadzić ostrzał. Nie możemy stracić fortecy i niech ktoś zablokuje szyb zanim wrogowie nim zjadą i wyrżną nas od środka!
- KTOŚ? KTO NA IMPERATORA?! - krzyknęła kobieta i oddała serię w stronę niewidocznych oponentów po drugiej stronie mgły. Jasnym było, że w fortecy-posterunku nie było już dobrych punktów snajperskich. Kayle widział wrogów wlewających się od północnej strony przez wyrwę w murze, a także usłyszał komunikat dowodzącej obroną koroner o tym, że przez południową część ktoś się dostał. Właśnie Ci goście najpewniej opanowali Hall i w drodze na północ natrafili na korytarz, na który wychodziło wyjście windy. Martwy Arbiter musiał być z oddziału kapitana Blinta, a teraz tylko sam snajper i porucznik sędziów byli na drodze kilku, może kilkunastu żołnierzy Koryntu.
Nie minął ułamek sekundy, jak czerwony promień z karabinu laserowego rozświetlił pomieszczenie przecinając mgłę i trafił kobietę w nogę. Opadła do przyklęku z krzykiem, a tuż pod kolanem wypalony w jej nodze został dymiący otwór na wylot kończyny, o średnicy może dwóch cali. Zacisnęła zęby, ale leżąc na ziemi wciąż prowadziła ogień.
- NIE WIEM CO DALEJ! - krzyknęła do snajpera - UCIEKAJ STĄD!
- IDZIESZ ZE MNĄ! JESTEŚ JESZCZE POTRZEBNA! - wykrzykując do porucznik swoje postanowienia snajper chwycił ranną pod ramię. -Który tunel do korner? Jeśli do niej się dostaną to stracimy fortecę! Nie można na to pozwolić!
- CO TY NIE POWIESZ! - odkrzyknęła. Gdy snajper złapał ją za rękę, próbowała się szarpać - NIE MOGĘ STRZELAĆ JEDNĄ RĘKĄ!
Na końcu południowej strony korytarza, może dziesięć metrów od nich w dymie Kayle dostrzegł pięć sylwetek, które szybko przeszły na drugą stronę drzwi. Prawdopodobnie była tam cała drużyna, to jest dziesięciu, po obu stronach przejścia do korytarza. Głębiej w pomieszczeniu do korytarza strzelało jeszcze kilka niewidocznych osób. Smugi laserowe wypełniały jego nozdrza zapachem ozonu, a od gorąca i rozbłysku koło oczu pogłębiała się jego dezorientacja - nie znał wszak dobrze twierdzy, a zgiełk bitewny nie ułatwiał sprawy. Był jednak odkryty i każda sekunda tu spędzona oznaczała ryzyko trafienia.
Poza tym usłyszał w górze przetworzone przez maski gazowe głosy weteranów. Każdy jeden z nich mógł pojawić się błyskawicznie i wziąć go z zaskoczenia.
- WEŹ MOJĄ BROŃ I BIEGNIJ TAM! - wskazała na północną stronę korytarza, gdzie, wydawało mu się, że widział schody. Rada arbiterki też miała sens - jego karabin wyborowy nie był zbyt poręczną bronią w ciasnych korytarzach twierdzy-posterunku.
Slovinsky wykonał polecenie i udał się w stronę, z której zdawało się, że widać schody. Całą drogę starał się pokonać jak najszybciej i pozostać jak najmniej zauważonym. Brał udział w wielu misjach ale dotychczas nie musiał się męczyć w ciasnych korytarzach pokrytych gęstym dymem. ~Jeśli z tego wyjdę, to Childan pożałuje, że się tak zapijaczył. Przydałby się teraz w pełnej kondycji~ powiedział do siebie pod nosem zanim dostał się na schody. Po dotarciu do schodów starał się pozbyć oddziału stojącego w drzwiach jednak samemu stojąc w takiej odległości było bardzo ciężko.
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172