Łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Zastrzelenie Dongoratha byłoby banalnie proste, gdyby ten był łaskaw się odsłonić, a nie tylko spozierał zza ukrycia. Za to ork pokryty śniegiem wychylił się zza krzaków i właśnie w tym Alarif upatrywał swoją szansę.
Nie marnując czasu na próżne gadanie, choć nazwanie ich przez czarnego strażnika „nikczemnikami”, aż się prosiło o reprymendę, elf naciągnął po raz kolejny łuk i wypuścił dwie strzały zaraz po sobie. Podejrzewając, iż jedna może nie wystarczyć, by ową ohydną kreaturę pozbawić podłego żywota.
Ich sytuacja pogarszała się z każdą chwilą, tym niemniej nie było całkiem źle. Na razie stracili przewagę, ale sytuacja nadal była patowa. Gorzej będzie jeśli kolejny jeździec będzie uzbrojony w łuk.
Póki co Alarif postanowił czekać i szukać okazji na pognębienie swych wrogów. |