Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2013, 14:10   #102
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Kiedy Helvgrim usłyszał słowa Jacco, strach ustąpił miejsca wściekłości. Goniec rzucił kilka krasnoludzkich przekleństw w khazalidzie, a zakończył najgorszym z nich...tym razem już w reikspelu, a podkreślił to wymownym cięciem miecza w wodę.

- Aaaahhh...do kroćset. Wiedźmiarzu! Byś zdechł za to. Ag w'Anaz Bin uzkul. Ok Ungrim'na Thagi. Niechaj twa śmierć będzie bezcelowa, wiedźmiarzu.

Helvgrim zwrócił się do Jacco de Valk'a, który stał teraz obok gońca i rozglądał się nerwowo.

- Co ty piepszysz człowieku? Jak to ślad się urywa? Do diaska... żartów sobie nie rób Jacco, szukaj do cholery tych śladów. Teraz nie ma powrotu. Sverrisson złapał za poły koszuli biednego i wystraszonego tropiciela i zniżył go o kilka cali w dół. Jacco odpowiedział Helvowi prosto w twarz.

- Ślad się urwał krasnoludzie, rozumiesz? Idę w ciemno...wracamy...ja wracam!

Helvgrim puścił koszulę Jacco. Tropiciel od razu zaczął przedzierać się przez mgłę z powrotem, w kierunku z którego przybyli. Helv nie miał wyjścia. Trzasnął zaciśniętą pięścią w lustro bagiennej, mętnej wody i ruszył za Jacco. Ledwie widział plecy tropiciela przez gęstą mgłę. Głosy dało się słyszeć z każdej strony. Ludzie nawoływali się, widocznie zagubieni we mgle. Helvgrim krzyknął.

- Koźle uszy macie wszyscy? Zebrać się razem...przy baronie Eldredzie. Kto się odnajdzie z drugim, trzymać się razem, czekac albo iść, ale dwójkami przynajmniej...nie panikujcie ludziska.

Głos jednego z łowców, oznajmiający że odnalazł jakieś ślady był jak buziak pięknej dziewki. Napełniał nadzieją i odświerzał siły. Helvgrim z mieczem w dłoni ruszył w stronę głosu. Jacco i Eldred też wystrzelili w tę stronę jak z łuku...reszta kompani nie dała na siebie czekać. Wszyscy zebrali się wokół nowych śladów. Jacco sprawdził ślady i oznajmił że różnią się od poprzednich. Jednak bez innych opcji, po rozkazie Eldreda, de Valk podjął nowy trop i ruszył nim...zbrojna kompania ruszyła za nim zgodnie.

***

Jacco upadł w wodę i cały okryty liśćmi, dziwnymi, zgniłymi trawami i błotem, chciał coś powiedzieć. Jednak usta de Valk'a otwierały się i zamykał i usta ryby...tropiciel nie wydobył z siebie dźwięku. Ktoś z tyłu rzucił.

- Co znowu...co ci jest de Valk?

Nawet pomimo gęstej mgły, można było zauważyć co przeraziło Jacco. Odpowiedź na pytanie rzucone przez jednego z milicjantów, gdzieś z tyłu przechodu, nie było już potrzebna. Z bagiennej wody wyrosła prawdziwa potworność. ~ Kolejny troll? Przemkneło przez myśl Sverrissonowi. Jednak to co ujrzeli wszyscy po kilku chwilach, nie mogło być trollem. Bagienny twór był wielki i przerażający. Wyłaniał się z bagiennej wody i rósł w oczach. Jego ciało, jeśli można było to tak nazwać, stworzone z grubych i poskręcanych gałęzi, wyglądało na bardzo odporne na ciosy mieczy i toporów. Helvgrim nie wiedział czy było tak naprawdę, ale miał nadzieję że nie. Helvgrim nie wiedział co to za dziwne uczucie go opanowuje, spojrzał w oczy bestii. Zielone, emanujące nienaturalnym blaskiem i tak bardzo hipnotyzujące spojrzenie potwora. To był błąd. Monstrum ściągało swym wzrokiem i budziło grozę. Helvgrim trwał nieruchomo i nie mógł oderwać wzroku od straszliwego spojrzenia bagiennej poczwary. Uchwyt dłoni na mieczu wyraźnie się poluzował. Nadciągała tragedia, a Helv nie mógł się ruszyć.

Kilka uderzeń serca później, z lewej strony od Helva, jak pocisk z działa wystrzelił do przodu Ketil. Gotowy do walki khazad, widać nie poddał się magii mrocznego stworzenia. Ułamek chwili później, z prawej strony, ruszył dziarsko, jeden z łowców. Łowca posłał potężny sztych w trzewia potworności o zielonych oczach. To było to, za co Helvgrim dziękował w myślach bogom. Odważny czyn ze strony tej dwójki pozwolił ruszyć młodemu krasnoludowi, uzbrojonemu w miecz, naprzód - do boju...to, lub może bagienna woda, która ochlapała twarz Helvgrima. Przebiegająca obok dwójka, pryskała bagienną wodą na lewo i prawo, kiedy ruszali na stwora...więc to może to obudziło Helvgrima. To jednak nie miało już znaczenia, ważne że khazadzki miecznik, otrząsnął się z letargu i również ruszył na bestię.

---------------
3xk100: 11,47,20
 
VIX jest offline