Po wyjaśnieniach Bodwyna trybiki w głowie Samiry zaskoczyły. No, oczywiście, że wampira nie da się zabić ot tak! O czym ona w ogóle myślała, proponując tak beztroskie pójście dalej?
- Masz rację, Bodwynie. Nie możemy zostawić odsłoniętych pleców. - wróciła do wyczyszczonego ze wszelkich kosztowności grobowca i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Po pierwsze, chciałam zauważyć, że w żadnej z tych dwu trumien nie ma ciała. W zasadzie teraz nie ma już nic, ale to inna kwestia. - oznajmiła bez emocji - Nie wygląda też na to, by nie było ich tam z powodu rozkładu. Możemy więc spokojnie założyć, że jedna z tych trumien należy do niego. Chahir? Tak mu było? Nie widzę innego powodu, dla którego wampir miałby siedzieć w grobowcu. - kontynuowała swoje przemyślenia - Po drugie, sądząc z napisu na herbie, nie pochowano go tu w samotności. Powstaje więc pytanie, co stało się z drugim ciałem? Pomioty wyglądały na zwykłych rabusiów. A mimo zagipsowanych drzwi coś mogło przedostać się dołem. Ot, choćby posiadając gazową formę. Co tylko potwierdza teorię, że wampir nie miał po co tu przebywać, jeżeli jedna z tych trumien nie należałaby do niego. - wzruszyła lekko ramionami, czemu towarzyszył chrzęst kości tworzących jej zbroję - Zostajemy. Nie wiemy, co jeszcze spotkamy w kryptach, a walka z czymkolwiek z wampirem na plecach mi się nie uśmiecha. Zwłaszcza że to jego zaklęcie mogło nie być najsilniejszym z jemu znanych...
Co powiedziawszy, przeniosła swoje rzeczy i ułożyła obok wejścia.
- Zjedzcie, jeśliście głodni. Odpocznijcie, jeśli już zmęczeni. - poleciła.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.” |