Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2013, 15:17   #28
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zaczęło się dość kiepsko.
Zanim ktokolwiek zdołał cokolwiek zrobić, mgła i zaskoczenie sprawiły, że szkielety znalazły się dość blisko obrońców. I żeby ich było kilka... Widać nekromanta potrzebował nieco czasu, by stworzyć odpowiednio silną armię. Po to było mu potrzebnych sześć dni.
Czy jednak natychmiastowy atak dwudziestu chłopów, pod wodzą krasnoluda i kapłana, na zamek Torana, przyniósłby jakiekolwiek efekty? Prócz śmierci owych odważnych?

Dwa pierwsze szkielety nagle zniknęły z oczy obrońców, lądując na dnie wilczych dołów. Zniknięciu towarzyszył trzask łamanych kości. Inne szkielety zwolniły nieco, chcąc ominąć pułapki. Jednemu z nich się to nie udało i podzielił los swych dwóch pobratymców.

- Cofnąć się o dwa kroki - zawołał Zorgen - i strzelać!

Dziesięć osób, stanowiących oddział towarzyszący Zorgenowi i Kyllanowi, wykonało polecenia, kierując swe strzały i bełty na idące na czele szkielety.
Cóż... tylko pięć strzał okazało się celnych.
Idący na cele szkielet rozsypał się w stosik kości, gdy w jego oczodole wylądowała nadzwyczaj celna strzała. Kolejnemu potrzeba było aż trzech. Zrobił jeszcze krok i padł, a po jego żebrach ruszył następny. Nie zaszedł daleko - celna strzała i bełt z kuszy Kyllana zamieniły go w kupkę gnatów.

Spowolnione przez pułapki szkielety stały się celem kolejnej salwy. Dwie, trzy, pięć, siedem aż strzał dotarło do celu, zwalając z nóg kolejnych przeciwników. Niestety, tylko trzech.

- Podpalać! - zawołał Kyllan, gdy szkielety dotarły do rozłożonej na drodze warstwy słomy. - I chwytać za włócznie!

Dwa garnki z oliwą i jeden ze spirytusem rozbiły się, wylewając swą zawartość na słomę. W ślad za nimi poleciały dwie pochodnie, żywym ogniem odgradzając obie strony
Jednak nawet to nie przeszkodziło ożywionym szkieletom, które - chociaż nieco nadpalone - ruszyły dalej, by mieczami zaatakować tych, co stali im na drodze.

- Po dwóch na jednego! - krzyknął Zorgen.

Pierwsi dwaj obrońcy wioski najwyraźniej nie mieli drygu do wojowania, przynajmniej włócznią i ich przeciwnik uszedł bez jakichkolwiek obrażeń. Szkielet odpowiedział celnym ciosem, zadając jedną, niezbyt głęboką ranę.
Kolejna para miała więcej szczęścia. Pierwszy z chłopów chybił, ale drugi... Cios włócznią niemal zmiótł czaszkę z karku truposza.
Trzeci szkielet był szybszy. Zadał cios, ale jego przeciwnik zdołał zrobić unik. Rewanż był natychmiastowy. Jedno uderzenie dotarło do celu, wyłamując szkieletowi kilka żeber.
Następna para miała dużo mniej szczęścia. Po ciosie zadanym przez szkieleta jeden z chłopów zalał się krwią, o mały włos nie wypuszczając włóczni. I on, i jego partner, chybili.
Dwaj kolejni zaatakowali równocześnie i oba ciosy dotarły do celu. Truposz jednak nie zamierzał się rozsypywać w proch. Zrewanżował się nawet uderzeniem, ale zadał tylko drobną ranę jednemu z chłopów.
I Kyllan, i Zorgen również włączyli się do walki. Cios kapłana niemal zwalił szkielet z nóg i pozbawił go większości żeber. Szkielet usiłował się zrewanżować, lecz Kyllan bez problemów uniknął ciosu.
Krasnolud miał mniej szczęścia. Cios toporem chybił. Jego oponent miał więcej szczęścia, a ostrze jego miecza wycięło krwawą bruzdę w jego torsie.

Walka trwała.
Otoczony przez trzech włóczników szkielet bronił się rozpaczliwie, ale nie na tyle skutecznie, by nie odnieść obrażeń. Jego ataki, jak na razie, spełzły na niczym.
Kolejna para celnymi dla odmiany ciosami niemal zmiotła swego przeciwnika, którego resztki wylądowały w płomieniach. Dwóch chłopów, rannych we wcześniejszej walce, wycofało się, lecz ci, którzy zostali, dalej toczyli zacięty bój.
Zadawali rany, odnosili obrażenia. Kolejni ranni opuszczali plac boju, kolejne szkielety traciły żebra i czaszki.
Do boju dołączyły nieco pokiereszowane szkielety, którym udało się wydostać w końcu z wilczych dołów i z pasją zaatakowały uzbrojonych we włócznie chłopów.

Nie tylko szkielety odnosiły obrażenia. Już dwóch chłopów z ciężkimi ranami wycofało się z walki, kolejnych dwóch padło bez życia. A szkielety, nie wszystkie na szczęście, stały na nogach i zadawały obrażenia. Gdy wreszcie walka się skończyła i wszyscy napastnicy padli, wśród rannych znaleźli się kolejni dwaj chłopi.

Kyllan podleczył krasnoluda i dwóch najciężej rannych chłopów.

- Zostań tu i pilnuj placówki - poprosił. - Nie wierzę, by na tym miało się skończyć. A ja sprawdzę, jak wygląda gdzie indziej.
 
Kerm jest offline