Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2013, 20:10   #134
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Modron i Alarif

Kolejne elfie strzały poszybowały z wierzchołka ośnieżonej sosny rozbłyskując w świetle słońca niczym iskry Vardy. Jedna z furkotem minęła o cal goblińskiego wojownika. Druga przyszpiliła jego stopę do pokrytej zmarzliną ziemi.
Z ust kreatury wydobył się skrzek pełen bólu. Z bólu upuścił na ziemię srogie kindżały.

- Hrrarlk! Eeeehhe! - dziwne odgłosy z paszczy orka na chwilę zdezorientowały jego wilczego wierzchowca, który nerwowo zastrzygł uszami i spojrzał w stronę jeźdźca.

Nie czas jednak było na zwycięskie fanfary. Oto kolejny orkijski jeździec okutany na modłę swego w zwierzęce futra pobratymca zbliżył się do miejsca potyczki na grzbiecie wilczej bestii.

Dongorath zawył z uciechy.

- Ha, jesteś wreszcie, mój wierny Snago! Dalejże rozpraw się z naszymi wrogami! Będziesz mógł wypić ich gorącą krew! Jazda! - Czarny Strażnik dobrze wiedział co mogło sprawić jego sługom radość.

Goblin skinął nieznacznie łbem, dźgnął wilka dzidą i zwierzę skoczyło naprzód. O dziwo jednak nie skierowało się do Modron, lecz śmignęło niczym pocisk na pokrytą bielą równinę!

Sindar skierował zdumiony wzrok w kierunku, który wskazał Dongorath. Dostrzegł Baliego i Seotha zmierzających w stronę sosnowego zagajnika.


***

Wilk wpatrywał się w dziewczynę niczym pies w dorodną kość. Stał niczym wąż zahipnotyzowany przez haradrimskiego magika.

- Noo, chodź...
- do porządku jednak przywołał go syk kobiety stojącej pod pniem wielkiej sosny. - Skacz, piesku!

Kudłaty wilczur skoczył więc, kłapnął nawet żółtymi zębiskami w miejscu gdzie stała przed chwilą kobieta, ale...

... jej już tam nie było! Coś ciężkiego spadło za to na kosmaty kark wilka. Ostrze kute za Górami Mglistymi zagłębiło się w jego czarnym oku. Pysk zalała ciepła ciecz, jego własna krew.

Niczym zraniony psiak kosmaty potwór zrzucił z siebie złowrogi ciężar, który upadł następnie z krzykiem w śnieżną zaspę... i zwierzę pognało na oślep w chaszcze porastające Tyrn Formen. Byle dalej od bólu.


***


Tymczasem Eldar złożył się do śmiertelnego strzału. Ork próbował wyszarpnąć szyp z ziemi, lecz niepojętym sposobem błogosławione w Mithlondzie drzewce trzymało go w uwięzi niczym trollowe kajdany.


- Thhaaak - przeciągły świst przeciął powietrze. Strzała elfa wbiła się z mlaskiem w ciało goblina, która upadł na wznak.

Został im teraz tylko Dongorath, nie licząc wzbijającego za sobą kurzawę śniegu wilczura z goblinem na grzbiecie.

Skryty za pniem sosny, a przynajmniej był tam gdy ostatnio Alarif sięgał wzrokiem. Teraz jednak za pniem nie widać było wysokiego Czarnego Strażnika.


Bali, Seoth


Bali podniósł prawicę do czoła. Pot spływał mu po skroniach od forsownego marszu.

- Coś się zbliża! - wrzasnął do Eothraima biegnącego paręnaście kroków za nim.

- Szybko! To orczy jeździec!

- To wilczy zwiadowca. Pełno takich na usługach Żelaznego Kraju na Północy - orzekł Khazad. - Trzymaj się, człeczyno!


***

Gobliński jeździec powstrzymał swego wierzchowca. Wilk przywarował, szczerząc kły i warcząc. Paręnaście jardów przed khazadem i Eothą.

Zanim jednak zdumieni towarzysze zdążyli zareagować ork błyskawicznie sięgnął do jednej z sakw przytroczonych do skórzanego siodła i równie prędko wyrzucił przed siebie dwie kule.

- Kryj się! - krzyknął Seoth, nurkując przed pociskami.

Bali miał mniej szczęścia, jeden z pocisków zawadził o jego rękę, a następnie owinął się wokół ciała niczym zdradziecki wąż.

- Gobliński bolas z Gundabadu mnie nie powstrzyma kanalio! - krzyknął Bali syn Naina daremnie próbując przerwać rzemienie krępujące jego ciało.

Wilczy jeździec bez słowa riposty ruszył. Bestia stąpała wprost na krasnoluda.

Seoth nie próżnował. Z bitewnym wrzaskiem przeciął napastnikom drogę usiłując odciągnąć orka od jego ofiary.

Orcza dzida starła się ostrzem z Rhovanionu. Raz i drugi. Kamień uderzał o żelazo. Jednak w tej krótkiej acz szaleńczej walce orka z człowiekiem to wilk przechylił szalę zwycięstwa na stronę Złego. Potężnym łbem oto odrzucił na bok syna stepów aż ten gruchnął w śnieg.

Do Baliego pozostały zaledwie cztery wilcze kroki.


***

Modron - minus 1 do Kondycji
Seoth - minus 2 do Kondycji
 
kymil jest offline