Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2013, 17:13   #26
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Z gardła kapelana wyrwał się okrzyk gniewu, kiedy jego przyjaciel został raniony. Pod osłoną jaką dawała tarcza podszedł bliżej, po czym wychylił się zza niej i posłał w heretyków falę ognia ze swojego miotacza płomieni.
- Ma wiara mą tarczą! Mój gniew mym mieczem! - ryknął Magnus.
Strumień rozpalonego promethium przeleciał przez korytarz i pokrył chaosytów, którzy zdołali przenieść ogień na kapelana, jednak nie w pełni wycelowane serie tylko rykoszetowały o pancerz duchownego. Dwie zabłąkane kule urwały wielkoludowi kawałek ucha i rozerwały materiał maski przeciwgazowej wraz z warstwą skóry odsłaniając pancerną płytę jaką była pokryta czaszka Magnusa. Ten jednak był niewzruszony.
W przeciwieństwie do chaosytów, którzy choć odziani w mocne pancerze nie byli sobie w stanie poradzić z oblepiającą ich warstwą napalmu. Płomienie na początku przesłoniły wizjery, wywołując u nich panikę. Któryś próbował dalej prowadzić ostrzał, ale ogień stał się niecelny. Pozostali próbowali się gasić. Kapelan przełożył do lewej ręki miotacz ognia i w prawej z niezwykłą szybkością zmaterializował, przypiętą dotąd do magnetycznego zaczepu, kunsztownie wykonaną handkanonę. Emperor’s Golden wystrzelił po jednym pocisku przeciwpancernym w każdego z heretyków. Magnus nie był dobrym strzelcem, ale bliska odległość i celownik laserowy pozwoliły mu wyrwał spore dziury w skafandrach przeciwników i odesłać ich do Mrocznych Bóstw.
- Medyk! - ryknął Magnus.

Nie tylko kapelan otworzył ogień, ale też co trzeci z gwardzistów, bo tylu ich miało czysty strzał. Handcanona Storm Child Redda też zyskała by kolejną szczerbę na lufie, gdyby Mardock nie przestał tak oznaczać swoich trupów dobre ćwierćwiecze temu.
- Yeva!
- Lecę!

Zaraz doskoczyła do rannego wikarego i odciągnęła go za róg.
- Adams! Pomóż jej przenieść go do kajuty! - rozkazał Redd wskazując palcem jedną, już ewakuowaną.
- Opatrz go by się nam nie wykrwawił i dołącz do nas. Będziemy cię jeszcze potrzebować.

Psyker zdawał się być chwilo poza problemem. Wziął dwa głebokie oddechy, podał swój kostur stojącemu obok Robowi, zacisnął i rozluźnił pięści. Po chwili jego ciało jakby odrobinę się powiększyło, a luźniejsza wcześniej zbroja rozdęła się odrobinę, w dodatku widoczne fragmenty skóry Lucasa zdają się nie być już tkanką tylko żywą metalową zbroją. Po kilku sekundach odmienione ciało psykera otoczyły jadowicie zielone zielone płomienie.
- Zaklepuję miejsce na pierwszej linii, nie chcecie być w skórze chaosytów kiedy zaczną do mnie strzelać. Jak będzie jakiś plan dajcie znać, ja tymczasem zapewnię nam zasłonę ogniową.
Lucas wychylił się zza osłony, ba wręcz wyszedł zza niej nie robiąc sobie wiele z kilku kul które odbijały się od jego ciała rykoszetując bądź bez większych szkód wbijając się w metalową skórę, wszystko to po to aby chwilę później ogień otaczający psykera rozciągał się niczym macki i atakował tych którzy wcześniej go ostrzelali. Dwa machnięcia ręką skumulowały wirujący wokół Psykera ogień i posłały go w stronę atakujących z podobnym efektem jak miotacz ognia. Po tej akcji Lucas schował się za osłonę dysząc ciężko.
- No dobra, dobrze się bawię ale może jakiś plan albo co, sir ? Może po prostu złapiemy tarczę i przemy na przód pod osłoną aby skrócić dystans ?

- Twa posługa nie jest jeszcze skończona. Trzymaj się.
- Magnus powiedział do Luciusa odprowadzając go wzrokiem.

Kapelan gestem przywołał do siebie sierżanta. Wziął w rękę to co zostało z osłony wikarego i założył na lewą rękę.

- Synu. - powiedział poważnie Drustar pomimo iż był od sierżanta zdecydowanie młodszy - Nie kryjmy się, na takie coś nie byliście przygotowani. Odpuśćcie sobie lasery. Tutaj znacznie lepiej wykorzystacie strzelby, granaty, pistolety maszynowe i wszelką broń dobra do szturmowania budynku. Wszystko co zasypie wroga gradem pocisków i odłamków. Przy najbliższym podręcznym składzie niech wszyscy się dozbroją w ten sposób, bo nie potrzebne nam snajperskie strzały w głowę. Bierzcie po drodze tarcze i wszystko co może posłużyć za przenośną osłonę. Nie obawiajcie się brać broni poległych marynarzy. Wiedzą czego używają, a im się nie przyda, za to my będziemy mogli w imię Imperatora dokończyć ich pracę. Nie zaszkodzi też, abyście podejrzeli wykorzystywane przez nich taktyki.

- Przyjąłem, przemyślałem, podjąłem decyzję. - bardziej wyrecytował niż odpowiedział do kapelana, po czym zwrócił się do wszystkich. - Dobra chłopcy. Od teraz nie zezwalam na standardowe granaty. Najwyżej zapalające. Pamiętajcie, że Nuntius to NASZ statek, a nie chcemy go za bardzo pokaleczyć. Przyjąć standardowe procedury dla odbijania podziemnych kompleksów, poza tym, że nie niszczymy otoczenia bardziej niż to konieczne. Tarczownik idzie środkiem korytarza, tak aby zostawić przestrzeń do strzału po bokach. Dwóch za nim, jeden leworęczny. Tarcza zapewni jedynie częściową osłonę, więc nie można polegać tylko na niej, ale też na szybkości i celności. Za tą dwójką idzie czwarty człowiek.
Reszta osłania, jak może, wzdłuż ścian. Imperator Chroni! Ruszać się chłopcy!

Rozkazał Mardock i sam przywdział i dźwignął potężnym ramieniem pawęż aby, jak przystało na dowódcę, maszerować w pierwszym szeregu, w wolnej ręce ściskając handkanonę, gotów odstrzelić jaja pierwszemu Chaosycie którego dojrzy przez wizjer.

“Bolter” oraz Bury oglądali to wszystko, pochłonięci gniewem, że nie mają przy sobie swojego ulubionego oręża. Ale z drugiej strony, nie mieliby sposobności go rozłożyć. Gdyby tylko wychylili się zza osłony, ich ciała przypominałyby o szkodliwości przyjmowania na siebie ostrzału przeciwnika. Tak więc, musieli improwizować. Gdy tylko uznawali, że ostrzał trochę zelżał, wychylali się zza zakrętu, tak, by móc w miarę bezpiecznie ostrzelać pozycje przeciwnika z karabinów laserowych by po chwili, kryć się przed ogniem Chaosu. Obsługa ciężkiego boltera była wdzięczna za poświęcenie Ojca Drustara jak i Lucasa Einhoffa. Dzięki nim, mogli przeć naprzód. Po odebranych rozkazach sierżanta, Bury jak i Gallas stanęli za tarczą dzierżoną przez Redd’a, gotowi do walkii.
- Postaraj się nie zginąć - Burknął Vells do swojego towarzysza.
- Nie martw się, ktoś musi Cię niańczyć. - Odparł żartobliwie Gallas czekając na rozkaz do wymarszu tej dziwnej formacji.

Mara pochyliła i przytuliła się do ściany po lewej stronie zespołu z tarczą, owszem była to pozycja gorzej chroniona ale z drugiej strony pozycja na środku miała tendencję do przyciągania większych ilości ognia. Nie zignorowała słów kapelana sprawdziła, przeładowała i zarzuciła strzelbę na ramię. Martwiła się nieco, że bandolier wszyty w pas nośny mieścił tylko czternaście nabojów. Miała naiwną nadzieję, ze trafią się w zestawie jakieś breneki ale niestety Imperator nie był na tyle łaskawy. Postanowiła, że na razie zostanie przy las karabinie, strzelbę trzymając na nieco bardziej tłumnie występujących przeciwników.
 
Stalowy jest offline