Kapitan Fury prowadziła ich przez zrujnowane miasto, a deszcz lał się z nieba dosłowny nie wiadrami. Brodzili w płytkim strumieniu błota w jaki szybko zamieniła się ulica. W powietrzu unosił się zapach mokrego psa.
Czasem dobiegał ich odległy ryk jakiegoś potwora, ale turkoczący dźwięk przypominający krztuszący się ślinik. Na szczęście jednak nic ich nie zaatakowało.
Światło sączące się z trudem poprzez chmury zmieniło kolor z żółtawego w czerwień. Deszcz osłabł znacznie i zrobiło się nieco jaśniej.
W końcu dotarli do rozjezdni kolejowej. Na torach stało kilka zniszczony wagonów. Z okna jednego z nich wyjrzał templariusz w lustrzanym hełmie, takim jaki miał Rogers. Fury kiwnęła na niego, a on ponownie zniknął w wagonie.
-
Trzymacie się blisko mnie - powiedziała Fury do trójki pajęczaków. -
Templariusze nie lubią obcych. Wy uratowaliście mnie, więc mam u was dług. Jednak, co dalej zadecyduje już generał.
Wejścia do wielkiego hangaru, prawdopodobnie starej lokomotywowni strzegły zamknięte wrota. Fury walnęła w nie kolbą broni dwukrotnie, a po przerwie jeszcze dwa razy. Wrota skrzypiąc na nienaoliwionych szynach rozsunęły się na tyle by ich przepuścić.
Wnętrze było jasno oświetlone. Dookoła kręcili się mężczyźni i kobiety w uniformach Czerwonych Templariuszy. W odległym koncie pomieszczenia było stanowisko medyczne. Na noszach było kilku cywili w obszarpanych ubraniach. Reszta, jakaś trzydziestka stłoczyła się w grupce nieopodal. Między nimi kręciło się kilku pielęgniarzy w białych fartuchach roznosząc jedzenie i koce.
Fury poprowadziła ich do czegoś w rodzaju centrum dowodzenia. Były tam trzy stanowiska komputerów i stół z holograficzną mapą miasta rodem z filmów sf. Nad nim pochylał się templariusz, którego krzyż na ramieniu miał białe skrzydła. Miał też twarz, którą znali pajęczy bohaterowie.
-
Generale Stark - Fury zasalutowała dowódcy.
-
Spocznij Fury, gdzie reszta oddziału? - Spytał generał nie podnosząc głowy.
-
Nie żyją. Sygnał nie pochodził od ocalałych. Przeżyłam tylko ja i szeregowy Rogers.
-
Gratuluję niekompetencji - powiedział Stark. -
Zbierz resztę oficerów, o świcie musimy wyruszyć... Co TO jest? - Stark podniósł głowę wskazując pajęczych bohaterów. Jego głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
-
To Ghost Spider, Black Spider i Stalker Spider. Uratowali nam życie. Ze względu na okoliczności zabrałam ich ze sobą. Szukają pomocy.
-
Masz szczęście, że niedługo wyruszamy. Za sprowadzanie tu takiego elementu należy ci się sąd polowy. Odmaszerować.
Fury ponownie zasalutowała i odeszła w stronę templariuszy stłoczonych wokół trzech agregatorów.
-
Dobrze, zatem. Czego tu szukacie? To ostania ewakuacja tego regiony, banda takich pstrokatych osobników nie przeżyła by tutaj dnia... nawet jeśli jest po części demonem - wzrok Starka spoczął na Ghost Spider'rze. -
No? Mówcie. Mój czas jest cenny