Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2013, 09:51   #78
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cathil odetchnęła wreszcie z ulgą. Wiedziała jednak, że to jeszcze nie koniec, wilki wciąż tam były. Koniec odpoczynku. Palisada nie była w stanie zapewnić jej już spokojnego snu. Jedynie śmierć drapieżników mogła coś zmienić. Niewiele, bo Cathil znała wielką tajemnicę życia - zawsze znajdzie się ktoś, kto czycha na życie innego.

Krasnolud opuścił topór. Grymas radości znikł z jego twarzy. Podszedł powoli w kierunku chaty, mijając wilcze ścierwa. Cathil ruszyła za nim, chciała dowiedzieć sie, jaki jest jego plan. Nie było jej dane, Gzargha rozproszyło zniknięcie sołtysa.

- Coś rzekł? - wycedził przez zaciśnięte zęby do niziołka.

Druidka natychmiast podeszła bliżej kurdupla, zasłaniając go własnym ciałem przed gniewem brodacza. Cathil miała oko do takich rzeczy.

- Którędy uciekł? Widziałeś Orinie? - spytała, ta zwana Neną, bacznie obserwując Gzargh’a. Co łączyło ją z niziołkiem? A może po prostu była jedną z tych, którzy chcą powstrzymać wszelkie zło tego świata? Oba pomysły wydały się Cathil idiotyczne.

- Tak... tylnym wyjściem... przez kuchnie. - odparł mały bard, sapiąc ciężko z emocji - Nie liczyłbym jednak na to... że znajdziemy go żywego... wilki pewnie się z nim rozprawiły w jednej chwili...

- Na świętą brodę Grungniego - Gzargh był wściekły - czy ja się muszę wszystkim sam zajmować? Czemuś mu pozwolił zwiać? Toż to był ostatni trop, który miał nas doprowadzić do Anzelma!

Wściekłość krasnoluda nie interesowała już łowczyny. Wyminęła wszystkich i ruszyła do tylnego wyjścia, tropić sołtysa. Szybko omiatała otoczenie wzrokiem, chłonąc ślady. Oczy otwarte, słuch wyczulony, nozdrza szerokie, kolana ugięte, stopy delikatnie muskające podłoże.

Nie musiała jednak szukać daleko. Szybko się rozluźniła. Jęki kobiet było słychać już po przekroczeniu drzwi karczmy. Nie było sensu się śpieszyć. Mężczyzna był martwy. Zachowała jednak odrobinę czujności, wilki mogły wciąż się gdzieś czaić.

Ślady pojedynczego zwierzęcia zaczęły po kilku metrach łączyć się z innymi śladami jego pobratymców. Idąc tym tropem natknęła się na dwa martwe ciała między chatami. Ludzie najwidoczniej zostali zaskoczeni. Wilki przebiegły między rzędem chat by wybiec na łąkę za chatami, na tyle wioski. Zauważyła jedno martwe wilcze ciało przebite strzałą. Pod ostrokołem ktoś przyglądał się czemuś bardzo uważnie. Po chwili rozpoznała w nim myśliwego Gustawa. Stał z łukiem w dłoni. Przed ostrokołem ziała czarna dziura. Spojrzał na dziewczynę.

- Zrobiły podkop - stwierdził. Cathil nachmurzyła się widocznie. Te wilki były zdecydowanie za sprytne. Wpatrywała się przez chwilę w ziejący chłodem otwór. Próbowała zrozumieć, skąd u drapieżników taka desperacja. Magia była jedynym wytłumaczeniem. Żaden normalny wilk by czegoś takiego nie zrobił

Gustaw spojrzał ponad jej ramieniem. Odwróciła się i zobaczyła zbliżającego się elfiego łucznika. Kątem oka dostrzegła na ustach myśliwego grymas, który od biedy można było uznać za cień uśmiechu. Wydawało się, że wszystkich coś tutaj łączyła. Cathil poczuła zazdrość. Nikt nigdy nie uśmiechał sięna jej widok. Westchnęła, kiedy pojawiały się takie myśli, najwyższa pora by wrócić do lasu.

- Musimy zabezpieczyć podkop - Gustaw wskazał na dziurę pod ostrokołem. - Mogą wrócić. Popilnujecie? Pójdę po pomoc.

Cathil skinęła głową na zdogę i w pełnej gotowości ustawiłą się z boku dziury, tak by móc zaskoczyć wyskakującego z tunelu zwierza, który musiałby wykonać piruet by zdążyć ją zaatakować zanim przeszyje go strzałą. Nie warto było zawracać sobie głowę uczuciami. Był czas polowania.

Myśliwy odszedł. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Dziura świeciła pustką i nic nie chciało z niej wyleźć. Może i dobrze. Może szkoda. Po dłuższym czasie, po którym łucznicy zaczęli się już niecierpliwić wrócił Gustaw, lecz nie sam. Za nim szło kilku wieśniaków z łopatami i jeden wóz ciągniony przez woła. Wóz wyładowany był kamieniami.

Cathil zmarszczyła brwi, zakopanie dziury wydawało jej się zmarnowaną szansą i dalszym odwlekaniem nieuniknionego. Byli otoczeni przez wilki, właściwie nawet oblężeni. Mogli łatać dziury ile chcieli, ale to nic nie zmieniało. Należało działać. Łowczyni mogła zrobić jedno - zapolować. Dziura natomiast mogła okazać się całkiem przydatna.

- A może wybierzemy się na zewnątrz? - zwróciła się do elfa - Zwabimy kupę wilków do podkopu i ubijemy jak psy, kiedy się będą gramolić? Zawalimy kamieniami, albo coś na tę nutę?

- To może być dobry pomysł - odpowiedział chodząc w kółko i obracając łukiem w dłoni - Wystarczy dać na końcu podkopu tego brudnego krasnoluda, i możemy być pewni, że żaden wilk żywy z niej nie wyskoczy. Może zdążylibyśmy zbudować kilka wilczych dołów, wylać trochę smoły ... Musimy coś zrobić, nawet najgłupszy plan jest lepszy niż siedzenie w karczmie i czekanie aż te bestie znowu wtargną za palisadę.

- Jak chcesz je zwabić? - myśliwy, usłyszawszy ich wymianę zdań, wstrzymał chłopów.

To było dobre pytanie. Cathil wzruszyła ramionami.

- Krwią i mięsem, albo osobiście, chociaż to może być niebezpieczne. W każdym razie trzeba tam wyjść. Wolałabym nie sama.

- Mięso można załatwić. Jaki masz plan? - skrzywiła się w odpowiedzi. Nie miała planu. Miała umiejętności, które mogła wykorzystać.

- Znajdziemy tropy, pomażemy krwią, jak w tej bajce o dzieciach, które zostawiały okruszki w lesie. Bo obława raczej się nie uda. Wilki chyba się nie boją ludzi, trzeba będzie je zwabić, a nie wypłoszyć. Ja i elf damy chyba radę wyjść na chwilę i nie dać się tak od razu zabić. Potem poczekamy aż się pojawią w dziurze i zwalimy im kamienie na łeb, albo podpalimy. Możemy polać oliwy w paru miejscach. Postawić ludzi na górze niech rzucają kamienie, czy wrzątek. Rozstawić pułapki dookoła ostrokołu.

- Pójdę, ale chcę aby na palisadzie stał ktoś z spuszczoną liną, wolę mieć inną drogę ucieczki na wypadek jakby coś poszło źle. Albo zrobił się zator w podkopie. - Elf spojrzał wymownie na Łowczynie - Nie chcę stać narażony na wilki, gdy będziesz się gramoliła na drugą stronę.

Cathil pokazała zęby. Gnida, ale przydatny. Chyba.

Gustaw skinął głową.

- Da się zrobić - burknął. - Będę was osłaniać z góry.

Zdawało się, że plan został przyjęty. Cathil zaczęła sprawdzać strzały, łuk i nóż. Nabrała głęboko w płuca powietrza, spojrzała w niebo i uśmiechnęła się do siebie. Istniało spore prawdopodobieństwo, że z tego polowania nie wróci w jednym kawałku, ale takie ryzyko towarzyszyło jej co dnia. Ludzie nie wiedzieli jak to jest naprawdę. Myśleli, że myśliwy ma przewagę w lesie, że jest tym, który sprawuje kontrolę, bo ma ludzki mózg i broń, jednak prawda była zupełnie inna. W każdej chwili myśliwy był jednocześnie zwierzyną, a zwierzyna myśliwym. W lesie nie było granic. Jeżeli o tym zapomniałeś, śmierć stawała się pewnością.

[MEDIA]http://25.media.tumblr.com/tumblr_mbd9vnhNIa1rinczbo3_r1_500.gif[/MEDIA]
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline