Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2013, 07:52   #71
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nie było czasu zastanawiać się skąd wzięło się stado wilków w sercu osady. Cathil najchętniej zajęłaby jakąś wysoką pozycję, ale na to też nie było czasu. Okno natomiast za bardzo ograniczało pole widzenia, wyskoczyła więc na ganek i sięgnęła po strzałę. Naciągnęła cięciwę przy policzku i uspokoiła oddech. Zabić strach. Zabić. Nie patrzyła na ludzi. Istniała tylko ona i wilki.

To nie było zupełnie tak jak w lesie. Tam ukryłaby się na drzewie, albo po prostu uciekła. Jednak tutaj, w ludzkiej siedzibie, ostatnim bezpiecznym miejscu, za palisadą, nie było gdzie uciekać.
Wdech, wydech, bicie serca, wszystko razem, wszystko w harmonii.
Puść strzałę.
I następna.
Zabij.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 15-01-2013 o 08:02.
F.leja jest offline  
Stary 14-01-2013, 18:41   #72
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Wilki w osadzie! Jak to się mogło stać?! Myśli jak błyskawice mknęły przez głowę Neny. Na drugi plan zszedł teraz przyparty do muru i ranny sołtys. Nieważne stały się spory pomiędzy przybyłymi, nieważne inne teraz jakże błahe sprawy.
Nena widziała tylko jak wilczyska suną za kobietą z dziećmi i widziała jej przerażenie i niemą prośbę o ratunek w oczach.
Ale jak tu pomóc?

Czas zatrzymał się nagle kiedy wpatrywała się w żółte ślepia drapieżników, pędzonych instynktem stadnym w poszukiwaniu pokarmu. W zwolnionym tempie słyszała bicie ich serc i łomot serca ściganej matki i jej dzieci.



Druidka mogła w tej sytuacji zrobić tylko jedno. Na nic zdałyby się jej umiejętności bojowe, nie mogła równać się z łowcami ni z innymi szermierzami.

Skupiła więc całą swoją energię składając przed sobą ręce, uwolniła myśli i przenikając wzrokiem ściany gospody rozpoczęła cichą inkantację.

Przywołała zaklęcie, które miało sprawić, że trawa i korzenie pokrywające ziemię urosną nagle oplatając łapy zwierząt i próbując je unieruchomić lub wybić z rytmu. Jednocześnie wysłała do wilków przekaz silnych emocji mający spowodować u nich paniczny strach.

Miała nadzieję, że jeśli nie zatrzyma, to chociaż spowolni ich szaleńczy atak...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 16-01-2013 o 13:15.
Felidae jest offline  
Stary 16-01-2013, 23:56   #73
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kesa, przerażona chyba bardziej niż sołtys – ciągle pamiętała swoją ucieczkę przed stadem, atak na elfa i śmierć Bućko – zamarła na chwilę w bezruchu.

Po sekundzie otrząsnęła się z szoku i rzuciła w stronę schodów. Potknęła się na stopniu, ale już po chwili była w swojej izbie. Podniosła łuk, pchnęła okiennicę i nałożyła strzałę na cięciwę, szukając celu.

Na dziedzińcu pod nią trwała jatka. Kesa nie była zbyt dobrą łuczniczka – do tego ręka jej drżała, wiedziała, ze nie trafi, bała się kogoś ranić. Opuściła dłoń, przymknęła oczy i skoncentrowała się, zmuszając umysł do posłuszeństwa.

Wilki są zwierzętami stadnymi. Porozumiewają się, pracują w grupie. Potrafią śledzić swoje spojrzenia, podążać za spojrzeniem innych członków stada. Jeśli uda się jej zwrócić uwagę jednego zwierzęca, zaalarmuje ono inne.

Wyobraziła sobie płonącą ścianę ognia. Przyszło jej to o tyle łatwo, ze mogła sięgnąć do wspomnień. Skupiła się, zbierając krążące w jej ciele kawałeczki magii. Była zdeterminowana – jeśli będzie to konieczne i magii zabraknie sięgnie do sił życiowych. Potrzebowała utrzymać iluzję na tyle długo, żeby zwrócić uwagę stada. Wilki powinny zareagować paniką automatycznie, zanim zorientują się, ze ogień nie parzy. Wybrała miejsce na środku dziedzińca, gdzie chciała wygenerować iluzję ściany ognia.

Pozwoliła przepłynąć magii przez swoje ciało.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 19-01-2013, 16:41   #74
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Nizołek z początku nic nie widział. Musiał przepchnąć się między stłoczonymi na ganku ludźmi i wyjść na sam przód lecz bardzo szybko tego pożałował. Widząc pędzące w jego stronę wilki kwiknął krótko jakby dostał czkawki i jak rak czmychnął z powrotem wgłąb gospody. Ktoś go w przelocie palnął niechcący łokciem w czoło aż pociemniało mu w oczach ale tylko na moment. Bard szybko oprzytomniał i popędził z szeroko otwartymi ze strachu oczami do sołtysa.
- Wilki wdarły się do osady! Zabarykadować wszystkie wejścia! - wrzeszczał wbiegając bez pytania na zaplecze i do kuchni. Nie miał czasu na dłuższe rozmowy. Musiał sprawdzić czy te potwory mogą dostać się do środka jakąś inną drogą. Mimo drżących z przerażenia dłoni zdołał w biegu wysupłać zza paska procę i nałożyć na rzemień kamyk.
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline  
Stary 19-01-2013, 17:45   #75
 
Michaliev's Avatar
 
Reputacja: 1 Michaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znany
Ellfar poczuł dziwny strach na myśl o tym, jak łatwo wilki przedostały się do osady. Jak to się stało? Może jakby wystrzelali ich już wczoraj, to Ci ludzie nie musieliby walczyć o życie? Wraz z Cathil wybiegł na zewnątrz, po czym zajął miejsce z boku, by nie trafić ani Gzargha, ani biegnących ludzi. Wyciągając strzałę przestał myśleć o czymkolwiek, żadna myśl już nie istniała, było tylko działanie. Uratować dziewczynkę, zabić wilki. Chciał zrobić wszystko, by nie zginęło więcej osób, czuł się winny za to, że wilki wtargnęły do osady, mogli ich wczoraj zabić..
 
__________________
Jeśli jest ciężko to znaczy, że idziesz w dobrą stronę.
Michaliev jest offline  
Stary 21-01-2013, 19:44   #76
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#13. Ucieczka.

Wszyscy.
Osada. Chata sołtysa.

Za Gzarghiem wyskoczyli na podwórze Cathil i Ellfar. Oboje, ustawiwszy się za krasnoludem na werandzie, przygotowali i napięli łuki. Niziołek również wybiegł na zewnątrz, jednak zobaczywszy co się święci zaraz dał drapaka do gospody.

Strzały pomknęły prawie w tej samej chwili. Obie jednak, niemal w tym samym momencie wbiły się w ubitą ziemię. Jedna tuż za pędzącym wilkiem, druga zupełnie przestrzelona.

Gzargh ruszył na spotkanie drapieżnikom. Złorzecząc coś pod nosem.

- Zabarykadować wszystkie wejścia! - po wrzasku niziołka nastąpiły łomoty zamykanych okiennic.

Tupot nóg pędzącej i potykającej się na schodach Kesy.

Druga strzała znalazła się w ręku dziewczyny i elfa. Jęknęły naprężane cięciwy.

- Aarrrghhh! - krasnolud ruszył lekkim truchtem w kierunku wilków.

Mężczyzna i chłopak dobiegali właśnie werandy, gdy wilk, który wysforował się do przodu zbierał się do skoku na ciągnioną przez matkę złotowłosą dziewczynkę ze strachem w wielkich oczach. W ostatniej chwili, gdy już jego przednie łapy oderwały się od ziemi, tylne zostały pochwycone przez plątaninę traw, które wyrosły z kempy, której można by przysiąc chwilę temu tam nie było, skutecznie uniemożliwiając mu wybicie się. Źdźbła pękły jednak pod naporem a zwierzę, wytraciwszy swój pęd i straciwszy równowagę, pokoziołkowało wprost pod nogi Gzargha, który uczynił użytek ze swojego topora rozszczepiając wilka na pół.

W tej właśnie chwili dwie strzały wypuszczone przez łuczników unieruchomiły dwa kolejne atakujące drapieżniki.

Mężczyzna i chłopak wpadli do chaty. Kobieta z dwójką dzieci minęła Gzargha i biegła dalej. Piątka wilków rzuciła się wprost na krasnoluda. Z podwórza nie mogli tego widzieć, lecz Kesa i Nena również starały się im pomóc swoją magią w walce. Kesa jednak nie mogła się skupić, czy to z powodu zmęczenia, czy rozdrażnienia, na prostej skąd inąd iluzji, która w normalnych warunkach byłaby dla niej przysłowiową bułką z masłem. Nena sięgała do wnętrza wilczych umysłów starając się wzniecić w nich strach.

Łucznicy stali, nie mogąc zaryzykować życia krasnoluda, który przysłaniał im cele, gotowi do oddania strzału gdy tylko nadarzy się okazja. Piątka wilków dobiegała do Gzargha.

- Aaarrrghhh! - zawarczał groźnie stając w postawie bojowej z uniesionym lekko toporem. Gotów roznieść ich na strzępy.

Wilki zaryły pazurami w ziemi metr od topornika, po czym podkuliły pod siebie ogony i uciekły skamląc między rzędy chat.

- Wracać wilcza chołoto! - krzyknął za nimi. - Jeszcze z wami nie skończyłem sucze syny!

Po czym podniósł topór nad głowę wrzeszcząc radośnie.

- Będę tutaj na was czekał! - wrzasnął jeszcze za nimi.

Kobieta z dziećmi dopadła karczmy, dysząc i tuląc do piersi wystraszoną dziewczynkę i płaczące dziecko na ręku.

Orin Sorley wypadł z chaty.

- Sołtys! - krzyknął. - Sołtys uciekł!
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 26-01-2013, 17:27   #77
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Orin przebiegł przez całe zaplecze zatrzymując się dopiero przy oknie. Zatrzasnął okiennice i obrócił się w stronę drzwi. Spodziewał się zobaczyć tam wilka ale ku jego zdziwieniu na zapleczu pojawił się pokrwawiony sołtys. Trzymał w ręku nóż i odgrażając się nim czmychnął przez tylne drzwi na podwórze. Orin zatrzasnął za nim rygiel będąc pewnym że Zeb wydał na siebie wyrok śmierci po czym pognał z powrotem do głównego wyjścia chcąc poinformować wszystkich o zbiegu. Wypadł z chaty głośno sapiąc.
- Sołtys! - krzyknął - Sołtys uciekł!
Gzargh opuścił topór. Grymas radości znikł z jego twarzy. Podszedł powoli w kierunku chaty, mijając wilcze ścierwa.
- Coś rzekł? - wycedził przez zaciśnięte zęby do niziołka.
- Którędy uciekł? Widziałeś Orinie? - spytała Nena stając koło Gzargh’a.
- Tak... tylnym wyjściem... przez kuchnie. - odparł sapiąc ciężko z emocji - Nie liczyłbym jednak na to... że znajdziemy go żywego... wilki pewnie się z nim rozprawiły w jednej chwili...
- Na świętą brodę Grungniego - Gzargh wydawał się być wściekły - czy ja się muszę wszystkim sam zajmować? Czemuś mu pozwolił zwiać? Toż to był ostatni trop, który miał nas doprowadzić do Anzelma! - krzyknął nie zwracając uwagi na Cathil, która ruszyła do tylnego wyjścia.
Krasnolud podszedł do niziołka. Stanął blisko niego. Tak blisko, że Orin czuł jego kwaśny oddech. Przysunął zakrwawione ostrze do piersi Sorleya.
- Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać - wymówił powoli patrząc mu prosto w oczy, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł za dziewczyną do karczmy.
- Nie przejmuj się, nasz krasnolud wydaje się być bardzo krewki - Nena mrugnęła do Orina - sprawdźmy czy znajdziemy córkę sołtysa, albo jego żonę, co ty na to? - spytała i nie czekając na odpowiedź niziołka ruszyła do karczmy a Orin grzecznie podążył za nią.
Przeszli przez salę, kuchenne zaplecze, by skierować się do otwartych drzwi prowadzących na tyły domu. Między rzędem kurnych chat a chatą sołtysa nad leżącym ciałem klęczały dwie kobiety, w których wkrótce poznali żonę i córkę karczmarza. Żona obejmowała ciało krzycząc i szlochając. Eleonora zakryła twarz dłońmi i ryczała, ciągając głośno co jakiś czas nosem. Marta zauważyła przybyłych. Rzuciła się na krasnoluda z pięśćmi.
- To przez ciebie! Przez ciebie! - krasnolud cofnął się przed rozjuszoną, zrozpaczoną kobietą.
- Uspokój się! - wrzasnął - Nie chciałem twej krzywdy! - kobieta upadła na kolana i ponownie zalała się łzami.
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline  
Stary 27-01-2013, 09:51   #78
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cathil odetchnęła wreszcie z ulgą. Wiedziała jednak, że to jeszcze nie koniec, wilki wciąż tam były. Koniec odpoczynku. Palisada nie była w stanie zapewnić jej już spokojnego snu. Jedynie śmierć drapieżników mogła coś zmienić. Niewiele, bo Cathil znała wielką tajemnicę życia - zawsze znajdzie się ktoś, kto czycha na życie innego.

Krasnolud opuścił topór. Grymas radości znikł z jego twarzy. Podszedł powoli w kierunku chaty, mijając wilcze ścierwa. Cathil ruszyła za nim, chciała dowiedzieć sie, jaki jest jego plan. Nie było jej dane, Gzargha rozproszyło zniknięcie sołtysa.

- Coś rzekł? - wycedził przez zaciśnięte zęby do niziołka.

Druidka natychmiast podeszła bliżej kurdupla, zasłaniając go własnym ciałem przed gniewem brodacza. Cathil miała oko do takich rzeczy.

- Którędy uciekł? Widziałeś Orinie? - spytała, ta zwana Neną, bacznie obserwując Gzargh’a. Co łączyło ją z niziołkiem? A może po prostu była jedną z tych, którzy chcą powstrzymać wszelkie zło tego świata? Oba pomysły wydały się Cathil idiotyczne.

- Tak... tylnym wyjściem... przez kuchnie. - odparł mały bard, sapiąc ciężko z emocji - Nie liczyłbym jednak na to... że znajdziemy go żywego... wilki pewnie się z nim rozprawiły w jednej chwili...

- Na świętą brodę Grungniego - Gzargh był wściekły - czy ja się muszę wszystkim sam zajmować? Czemuś mu pozwolił zwiać? Toż to był ostatni trop, który miał nas doprowadzić do Anzelma!

Wściekłość krasnoluda nie interesowała już łowczyny. Wyminęła wszystkich i ruszyła do tylnego wyjścia, tropić sołtysa. Szybko omiatała otoczenie wzrokiem, chłonąc ślady. Oczy otwarte, słuch wyczulony, nozdrza szerokie, kolana ugięte, stopy delikatnie muskające podłoże.

Nie musiała jednak szukać daleko. Szybko się rozluźniła. Jęki kobiet było słychać już po przekroczeniu drzwi karczmy. Nie było sensu się śpieszyć. Mężczyzna był martwy. Zachowała jednak odrobinę czujności, wilki mogły wciąż się gdzieś czaić.

Ślady pojedynczego zwierzęcia zaczęły po kilku metrach łączyć się z innymi śladami jego pobratymców. Idąc tym tropem natknęła się na dwa martwe ciała między chatami. Ludzie najwidoczniej zostali zaskoczeni. Wilki przebiegły między rzędem chat by wybiec na łąkę za chatami, na tyle wioski. Zauważyła jedno martwe wilcze ciało przebite strzałą. Pod ostrokołem ktoś przyglądał się czemuś bardzo uważnie. Po chwili rozpoznała w nim myśliwego Gustawa. Stał z łukiem w dłoni. Przed ostrokołem ziała czarna dziura. Spojrzał na dziewczynę.

- Zrobiły podkop - stwierdził. Cathil nachmurzyła się widocznie. Te wilki były zdecydowanie za sprytne. Wpatrywała się przez chwilę w ziejący chłodem otwór. Próbowała zrozumieć, skąd u drapieżników taka desperacja. Magia była jedynym wytłumaczeniem. Żaden normalny wilk by czegoś takiego nie zrobił

Gustaw spojrzał ponad jej ramieniem. Odwróciła się i zobaczyła zbliżającego się elfiego łucznika. Kątem oka dostrzegła na ustach myśliwego grymas, który od biedy można było uznać za cień uśmiechu. Wydawało się, że wszystkich coś tutaj łączyła. Cathil poczuła zazdrość. Nikt nigdy nie uśmiechał sięna jej widok. Westchnęła, kiedy pojawiały się takie myśli, najwyższa pora by wrócić do lasu.

- Musimy zabezpieczyć podkop - Gustaw wskazał na dziurę pod ostrokołem. - Mogą wrócić. Popilnujecie? Pójdę po pomoc.

Cathil skinęła głową na zdogę i w pełnej gotowości ustawiłą się z boku dziury, tak by móc zaskoczyć wyskakującego z tunelu zwierza, który musiałby wykonać piruet by zdążyć ją zaatakować zanim przeszyje go strzałą. Nie warto było zawracać sobie głowę uczuciami. Był czas polowania.

Myśliwy odszedł. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Dziura świeciła pustką i nic nie chciało z niej wyleźć. Może i dobrze. Może szkoda. Po dłuższym czasie, po którym łucznicy zaczęli się już niecierpliwić wrócił Gustaw, lecz nie sam. Za nim szło kilku wieśniaków z łopatami i jeden wóz ciągniony przez woła. Wóz wyładowany był kamieniami.

Cathil zmarszczyła brwi, zakopanie dziury wydawało jej się zmarnowaną szansą i dalszym odwlekaniem nieuniknionego. Byli otoczeni przez wilki, właściwie nawet oblężeni. Mogli łatać dziury ile chcieli, ale to nic nie zmieniało. Należało działać. Łowczyni mogła zrobić jedno - zapolować. Dziura natomiast mogła okazać się całkiem przydatna.

- A może wybierzemy się na zewnątrz? - zwróciła się do elfa - Zwabimy kupę wilków do podkopu i ubijemy jak psy, kiedy się będą gramolić? Zawalimy kamieniami, albo coś na tę nutę?

- To może być dobry pomysł - odpowiedział chodząc w kółko i obracając łukiem w dłoni - Wystarczy dać na końcu podkopu tego brudnego krasnoluda, i możemy być pewni, że żaden wilk żywy z niej nie wyskoczy. Może zdążylibyśmy zbudować kilka wilczych dołów, wylać trochę smoły ... Musimy coś zrobić, nawet najgłupszy plan jest lepszy niż siedzenie w karczmie i czekanie aż te bestie znowu wtargną za palisadę.

- Jak chcesz je zwabić? - myśliwy, usłyszawszy ich wymianę zdań, wstrzymał chłopów.

To było dobre pytanie. Cathil wzruszyła ramionami.

- Krwią i mięsem, albo osobiście, chociaż to może być niebezpieczne. W każdym razie trzeba tam wyjść. Wolałabym nie sama.

- Mięso można załatwić. Jaki masz plan? - skrzywiła się w odpowiedzi. Nie miała planu. Miała umiejętności, które mogła wykorzystać.

- Znajdziemy tropy, pomażemy krwią, jak w tej bajce o dzieciach, które zostawiały okruszki w lesie. Bo obława raczej się nie uda. Wilki chyba się nie boją ludzi, trzeba będzie je zwabić, a nie wypłoszyć. Ja i elf damy chyba radę wyjść na chwilę i nie dać się tak od razu zabić. Potem poczekamy aż się pojawią w dziurze i zwalimy im kamienie na łeb, albo podpalimy. Możemy polać oliwy w paru miejscach. Postawić ludzi na górze niech rzucają kamienie, czy wrzątek. Rozstawić pułapki dookoła ostrokołu.

- Pójdę, ale chcę aby na palisadzie stał ktoś z spuszczoną liną, wolę mieć inną drogę ucieczki na wypadek jakby coś poszło źle. Albo zrobił się zator w podkopie. - Elf spojrzał wymownie na Łowczynie - Nie chcę stać narażony na wilki, gdy będziesz się gramoliła na drugą stronę.

Cathil pokazała zęby. Gnida, ale przydatny. Chyba.

Gustaw skinął głową.

- Da się zrobić - burknął. - Będę was osłaniać z góry.

Zdawało się, że plan został przyjęty. Cathil zaczęła sprawdzać strzały, łuk i nóż. Nabrała głęboko w płuca powietrza, spojrzała w niebo i uśmiechnęła się do siebie. Istniało spore prawdopodobieństwo, że z tego polowania nie wróci w jednym kawałku, ale takie ryzyko towarzyszyło jej co dnia. Ludzie nie wiedzieli jak to jest naprawdę. Myśleli, że myśliwy ma przewagę w lesie, że jest tym, który sprawuje kontrolę, bo ma ludzki mózg i broń, jednak prawda była zupełnie inna. W każdej chwili myśliwy był jednocześnie zwierzyną, a zwierzyna myśliwym. W lesie nie było granic. Jeżeli o tym zapomniałeś, śmierć stawała się pewnością.

[MEDIA]http://25.media.tumblr.com/tumblr_mbd9vnhNIa1rinczbo3_r1_500.gif[/MEDIA]
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 28-01-2013, 10:45   #79
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Sołtys leżał na ubitej ziemi z rozerwaną wilczymi kłami szyją.

- Marto, jemu już teraz nic nie pomoże. - powiedziała druidka kiedy w końcu natknęła się na całą grupkę - Ale my możemy pomóc wam, zanim wilki więcej ludzi ubiją. Tylko musicie powiedzieć nam całą prawdę. Inaczej .... - Nena nie dokończyła.

Nawet nie zwróciła uwagi jak łowczyni odeszła…

- Prawdę o czym? - kobieta nie przestawała płakać. - Czego od nas chcecie?

- Chcecie powiedzieć, że nic nie wiecie? - odezwał się Orin, któremu teraz było bardzo przykro ale był bezradny na wyrządzone szkody - Zeb nie zachowywał się ostatnio jakoś dziwnie? Może zauważyliście czegoś podejrzanego? Mówcież bo chcemy wam pomóc!

- Chodzi o kilka dziwnych rzeczy, które wydarzyły się u was we wsi. Choćby o zaginionego przybysza, Anzelma. Wasz mąż wiedział co się z nim stało, ale najpierw udawał, że tego człowieka tu w ogóle nie było, a potem.... nie zdążył powiedzieć. Poza tym ktoś otruł staruszka, którego poznaliśmy u was w karczmie, tylko dlatego, że chciał nam opowiedzieć o jakimś tajemniczym magicznym miejscu... czy coś w tym rodzaju. Sołtys nie chciał żeby dziadek w ogóle z nami rozmawiał więc... - Nena znowu nie dopowiedziała. Źle się czuła w tego typu rozmowach, ale nie zamierzała odpuścić.

Marta spojrzała na niziołka i półelfkę.

- Zeb? Mój Zeb miałby kogoś otruć? Nie wierzę! To oszczerstwo! Jak możecie tak mówić, skoro on... on ledwo - znowu zaniosła się płaczem. Po chwili jednak uspokoiła się na tyle, by się odezwać. - Zeb jest... był dobrym człowiekiem. Dbał o nas i o całą wieś. Był może trochę dziwny i przewrażliwiony ale jakie to ma znaczenie?

- Takie, że nadal grozi wam niebezpieczeństwo w postaci ataków wilków - odpowiedzial Orin - Neno, nie wiem czy tu cokolwiek zdziałamy, chodźmy pomóc reszcie, może ktoś przeżył atak i potrzebuje pomocy?

- Ale jego dziwactwo wogóle nie miało nic wspólnego z tymi wilkami!

Niziołek zatrzymał się w pół kroku krzyżując ramiona na piersi.
- Możecie w końcu gadać jaśniej?

Kobieta była najwyraźniej rozdrażniona.

- Mój Zeb miał obsesję na punkcie złodzieji. Ciągle bał się, że go okradną. Wszystkich przyjezdnych tak traktował. Dlatego, gdy ten... jak to mu było? Anzelm, zaczął wypytywać się o złoto...

- Aaaaa... - zaryczał Gzargh machając toporem w kierunku kobiety. - Więc jednak! Wiedziałem! Gadajże kobieto, gdzie te złoto! Bo jako tutaj stoję, zaraz dołączysz do swego małżonka!

- Gzargh! Przecie nie wiemy o jakim złocie mówi! Może rzeczywiście nic nie wiedział! - niziołek wskoczył między krasnoluda a kobiety - A nawet jeśli, to twoje metody przesłuchań, jak sam zresztą widzisz - wtrącił spoglądając wymownie na zwłoki Zeba - nie przynoszą żadnych efektów!

- Ty się kurduplu nie wtrącaj - warknął krasnolud. - Kto mu pozwolił uciec? To przez ciebie karczmarz wyciągnął kopyta!

Posapał trochę, postękał. Miotał się.

- Złoto to złoto! - oczy mu się świeciły z podniecenia.

Kobieta wstała. Otarła łzy rękawem.

- Panowie - odezwała się wchodząc między nich. - Dość już tajemnic. Dość już zła. Powiem wszystko co wiem. Sami rozsądzicie.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 28-01-2013, 20:35   #80
 
Michaliev's Avatar
 
Reputacja: 1 Michaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znany
Ellfar bez zastanowienia pognał za wilkami. Bał się, że kolejni ludzie ucierpią z ich powodu. Mieli pozbyć się wilków, a tam na placu leżą trupy tylko przez to, że woleli siedzieć w karczmie i pić miód. Biegnąc rozglądał się za schronieniem w razie, jakby to on stał się ofiarą. Wilki w lesie go nie przerażały, w razie zagrożenia zawsze mógł skoczyć na drzewo i poczekać aż sobie pójdą. Ale wilki w jedynym bezpiecznym teraz miejscu, za palisadą, to coś strasznego. Już nigdzie nie można się czuć bezpiecznie. Przynajmniej uratowali tą małą dziewczynkę...
Biegnąc po tropach doszedł do łąki na tyle wioski. Stali tam Gustaw i Łowczyni. Ucieszył go ten widok, dawał nadzieję szybkiego kontrataku na wilkach, za zabicie tych ludzi. Zauważył też podkop pod palisadą, przebiegłe bestie, co prawda wierzył w potęgę natury, ale to była lekka przesada, wilki nie powinny tak robić, ludzka osada to zło, od którego trzeba trzymać się z daleka. One nie szukały jedzenia, ta wściekłość w ich oczach, ta żądza krwi, nie, to musi być coś poważniejszego. Gustaw rozkazał im czekać przed podkopem na wypadek, jakby wilczury zamierzały wrócić a sam poszedł po pomoc. Nic się jednak nie działo, wilki sobie odpuściły, a wiedząc, że 'stado' ofiar jest dobrze bronione, nie powinny tu wrócić. Tak przynajmniej by zrobiły normalnie wilki. Po dłuższej chwili przyszedł Gustaw z wieśniakami i wozem kamieni ciągniętym przez woła.
- A może wybierzemy się na polowanie? - zwróciła się do elfa łowczyni widząc zbliżającego się myśliwego - Może wykorzystamy jakąś tą dziurę? Zwabimy kupę wilków do podkopu i ubijemy jak psy, kiedy się będą gramolić? Zawalimy kamieniami, albo coś na tę nutę?
Albo one wyskoczą i wszystkich nas pożrą. Te bestie nie można już wciągać w wilcze ramy, trzeba je brać jako coś potężniejszego i bardziej krwiożerczego.

- To może być dobry pomysł. -Powiedział Elf chodząc w kółko i obracając łukiem w dłoni - Wystarczy dać na końcu podkopu tego brudnego krasnoluda, i możemy być pewni, że żaden wilk żywy z niej nie wyskoczy. Może zdążylibyśmy zbudować kilka wilczych dołów, wylać trochę smoły... Musimy coś zrobić, nawet najgłupszy plan jest lepszy niż siedzenie w karczmie i czekanie aż te bestie znowu wtargną za palisadę.
Może w końcu uratują wioskę przed kolejnymi trupami. Nie wiedział gdzie jest reszta "ochotników', miał nadzieję, że im pomogą z tym problemem. Ale chyba dla nich ważniejsze jest zniknięcie sołtysa, niż bezpieczeństwo wioski. Elf myślał spokojnie o tej akcji, miał siedzieć na palisadzie i czekać aż wilki się pojawią. Aż nie usłyszał planu łowczyni
- Znajdziemy tropy, pomażemy krwią, jak w tej bajce o dzieciach, które zostawiały okruszki w lesie. Bo obława raczej się nie uda. Wilki chyba się nie boją ludzi, trzeba będzie je zwabić, a nie wypłoszyć. Ja i elf damy chyba radę wyjść na chwilę i nie dać się tak od razu zabić. Potem poczekamy aż się pojawią w dziurze i zwalimy im kamienie na łeb, albo podpalimy. Możemy polać oliwy w paru miejscach. Postawić ludzi na górze niech rzucają kamienie, czy wrzątek.
Nie dać się tak od razu zabić. Dobre słowa. Ellfar nie chciał wychodzić za palisadę, gdzie będzie całkowicie narażony na wilki, które w kilka chwil mogą go rozerwać na strzępy. Jednak trzeba było zrobić wszystko, żeby uratować wioskę, i nie wyjśc na tchórza.

- Pójdę, ale chcę aby na palisadzie stał ktoś z spuszczoną liną, wolę mieć inną drogę ucieczki na wypadek jakby coś poszło źle. Albo zrobił się zator w podkopie. Elf spojrzał wymownie na Łowczynie - nie chcę stać narażony na wilki, gdy będziesz się gramoliła na drugą stronę.
Lina to jedyne co przychodziło mu na myśl, miał nadzieję, że uratuje mu ona życie. Wilki nie umieją się wspinać, a na palisadzie będzie bezpieczny. Wierzył w plan łowczyni, ale czuł, że coś pójdzie źle. Mieli za mało łowców, i za mało odważnych ludzi, którzy nie uciekną z pola bitwy w pierwszej lepszej chwili. Mimo to gotowy był wyjść, i w końcu dać w kość tym wilczurom.
 
__________________
Jeśli jest ciężko to znaczy, że idziesz w dobrą stronę.
Michaliev jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172