Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2013, 12:59   #68
McHeir
 
McHeir's Avatar
 
Reputacja: 1 McHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwu
Tyria stała bezradna w chaosie, jaki ogarnął to miejsce. Ludzie krzyczeli, spanikowani, żywi próbowali dostać się do rannych albo już stojących przed bogami, Szepczący zajęty był udzielaniem pomocy jęczącym lub nieprzytomnym.
Dzika i nieokiełznana panika koni przeszkadzała jej skutecznie w myśleniu. Ktoś coś krzyknął, żeby komuś gdzieś pomogła. Ktoś, coś, gdzieś... Straciła rachubę czasu, zakręciło jej się w głowie.

Ah, to tej wronie przy koniach trzeba pomocy, pomyślała. Ale nie potrafiła się zmobilizować do działania. W końcu potężniejszy od niej umysł to zrobił, to znaczy poradził sobie ze zwierzętami.
W głowie przemknęła jej myśl, że mógłby jej pokazać parę rzeczy.
Wśród przerażonym myśli starała się wyczuć uwięzionego w Bastionie towarzysza-wilka. Widząc, że sytuacja jest już opanowana, w tej samej chwili miała skierować się do wejścia, które Hwarhen wściekle rąbał, gdy nagle żar buchnał z zewnątrz i przewrócił Skagosów na ziemię.

Nie czuła wilka, nie mogła go też odszukać.

I po chwili jakimś nieznanym Tyrii przejściem wyszedł Mance. Rozejrzał się gorączkowo, spojrzał na młodą Skagijkę i jakby myślami zaskoczył, co chciał właściwie zrobić i do kogo mimo całej sytuacji najpierw się udać.
A Tyria już wiedziała, czego może się spodziewać. Wyciągnęła zawiniątko spod futra i zacisnęła w pięści tak, by nikt oprócz nich nie dojrzał paczuszki.

Mance już do niej doskoczył. Coś wykrzykiwał, może niewyraźnie ze wściekłości, może to Tyria nie zrozumiała albo słyszeć tego nie chciała. Dochodziły do niej strzępki wyrazów: złodziejka, zaufanie, wdzięczność...
Zbliżyła się do zdenerwowanego dzikiego tak, by bezpiecznie przekazać to, co wzięła z palącego się pokoju. Podeszła bardzo blisko.

Wyciągnęła rękę i wcisnęła mu jego własność w żebra tak, by poczuł owalny kształt pudełka.

- Trzymaj - powiedziała dostatecznie głośno, starając się uspokoić - Złodziejką nie jestem, to Kieł znalazł, a nie chciałam żeby się spaliło. Skoro to dla ciebie ważne to uratowałam. I nie muszę wiedzieć, co to jest. Ważne, że jest bezpieczne.

Mance szybko zamrugał oczami i jakby przez chwilę myślał. Tyria wykorzystała okazję i zapytała o Kła. Ten bez namysłu wskazał jej palcem kierunek, gdzie Tyria powinna się udać by dostać wilka.

- Dziękuję. I jeszcze sobie porozmawiamy, mam nadzieję - powiedziała i pobiegła we wskazanym kierunku. Obawiała się najgorszego.
 
__________________
Yup!
McHeir jest offline