Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2013, 13:23   #22
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Czytał w spokoju i analizował akta nad filiżanką Earl Greya. Zawsze lubił odrobinę ciszy i skupienia po długim dniu. Analiza danych i planowanie kolejnych ruchów powiedziałby profesjonalista. Daniel zaś mówił, że pora wyciągnąć nogi i wygasić silniki. Ktoś przyglądający się z boku mógłby zaś powiedzieć, że ten facet to nie ma zbyt bogatego życia poza pracą. Był wieczór a on siedział nad aktami. No ale do domu pójść nie mógł gdyż czekał na powrót reszty ekipy. Zastanawiał się ile problemów narobił Samuel i czy czasem Czech prosząc go o medalion również nie zamierza stwarzać problemy. Tyle że z drugiej strony on więcej z tego nie wyciągnie. Obrócił po raz setny medalion w ręce, przyglądając mu się uważnie.

***

Blada jak ściana Vannessa weszła do pokoju. Jedynym kolorowym akcentem na jej twarzy był czerwony policzek, tak bardzo kontrastujący z resztą. Szła powoli, wzdłuż ściany opierając się o nią zupełnie jakby się bała, że zaraz upadnie. Kroki stawiała niepewnie.

Daniel siedział przy biurku z filiżanką w ręce, krąg światła rzucany przez lampkę był niewielki i dopiero po chwili zobaczył że Vanessa ledwo na nogach się trzyma.
- Dobrze się czujesz? - wstał zaraz i podszedł szybko, oferując jej swoje ramię. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
Marny dowcip branżowy poparł jednak lekkim uśmiechem.
- Usiądź, zrobię ci herbaty. Co się stało?

Spojrzała na niego półprzytomnie gdy pomagał jej. Ręce miała zimne i cała lekko się trzęsła.
- Ducha?? - Nawet słabo się uśmiechnęła. - To było... to było coś gorszego. - Wypuściła gwałtownie powietrze nosem, aż lekko zapiszczało. - Coś znacznie gorszego. Badałam te wrzosy, co to je przy jednej z ofiar znaleźli. Jutro będą wyniki analizy. ale ja dziś mogę swoją pensję miesięczną postawić na to, że są one zza Muru. - Przekonanie graniczące z pewnością w jej głosie było bardzo dobrze wyczuwalne. Wytarła nos wierzchem dłoni. Na dłuższą chwilę spoglądała na rękę jakby szukała tam jakiś znaków. - A to nie wróży nic dobrego. - Odezwała się w końcu pociągając jednocześnie nosem. - A u ciebie jak?? - Siliła się by zabrzmiało to jakby była zainteresowana. Była jednak bardzo wyczerpana i marzyła tylko o tym, by się w wyrku wygodnym wyciągnąć.

- Zbadałem te amulety, też mi się wydaje, że są zza Muru. Wszystko pasuje do siebie, tyle że nie mamy pojęcia dlaczego. Wyczułem jakąś aurę i obecność w nich ale to wszystko co dało się wyciągnąć. Albo jestem za cienki w uszach, albo to rzecz bez znaczenia. - Daniel postawił przed nią filiżankę. - Po co zostawili ten wrzos i medaliony? Musieli wiedzieć że odkryjemy skąd pochodzą, a to może nas skierować na ich trop. No więc czemu to ma służyć?
Wyciągnął podwędzony bibelot z kieszeni i obrócił go w palcach.
- Czech chciał go oglądnąć, mówił że jak mu go pokażę, to będzie wiedział gdzie szukać duszy jego córki. Nie ufam mu, a to cholerstwo jest... jakieś dziwne. Niebezpieczne... Jesteś pewna, że nic ci nie jest? Jesteś blada jak ściana.

- Co? - Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, jakby nie rozumiała co do niej powiedział. Pociągnęła raz jeszcze nosem, przyłożyła rękę i po chwili dokładnie ją obejrzała. - A, to? To nic. Muszę tylko odpocząć. Ta podróż była bardzo męcząca. I daleka. Pokaż no ten medalion. - Wyciągnęła rękę w jego kierunku. Była zmęczona i to bardzo. Przeszłą do porządku nad tym, że Hensington ma to przy sobie. - Może chcą, żebyśmy ich znaleźli? A może się tego nie boją? Kto wie co za cholerstwo tam siedzi.

Daniel odruchowo wyciągnął chusteczkę z kieszeni garnituru i podał jej.
- Hmm... Ciekawe. Hmm... - przez chwilę patrzył w okno rozważając słowa kobiety. Z pewną dozą wstydu przyznał sam sobie, że o tym nie pomyślał. - Możesz mieć rację. Ofiary są dziećmi regulatorów, to nie może być przypadkowe. Zaproszenie do wejścia w pułapkę?
Podał jej medalion.
- Ciągle się waham, co zrobić z propozycją Czecha. Uważasz że powinniśmy, oczywiście w sposób kontrolowany i na naszych warunkach udostępnić mu to?

- Dzięki, mam już jedną. - Wyciągnęła z kieszeni zakrwawiony kawałek materiału, na dowód że mówi prawdę. po czym ją schowała. Na chwilę cofnęła rękę od tego dziwnego przedmiotu. - W razie czego wal mocno w twarz. Nie chcę tam zostać na zawsze. - Mocniej zaakcentowała słowo “tam”. - Ale nie tak, żebym wyglądała jak ofiara przemocy domowej. Sąsiedzi już i tak się na mnie krzywo patrzą. - Po czym wzięła do ręki przedmiot. Zaczęła go oglądać. I od razu wyczuła tę dziwną moc, odetchnęła jednocześnie z ulgą, gdyż nic nieprzyjemnego się nie zdarzyło. - Bez większych badań nic się stwierdzić nie da. - Wypowiedziała na głos prawdę oczywistą. - Chętnie zrobiłabym to. - Przeniosła wzrok na mężczyznę. - Ale nie dziś. Nie mam na to już siły. A co do pytania o Czecha... nie powinien mieć możliwości badania sprawy sam. Jeden już tak zrobił i co mamy? - Było to pytanie retoryczne. - Jutro będę miała jego akta. - Roztarła rękoma oczy i policzki, jakby w ten sposób można było odegnać sen. - Może tego wampira, tego męża ofiary trzeba by dokładniej sprawdzić?

Daniel przyglądał się jej uważnie kiedy wzięła medalion do ręki i starała się zbadać go swoją druidzką talią kart. Nic niebezpiecznego się nie stało na szczęście, choć widać było że nie tylko egzorcystów męczą ich umiejętności.
- To nie wchodzi w rachubę - odpowiedział na wątpliwości odnośnie Czecha - Przecież nie oddam mu medalionu. Ale na zbadanie go w MRze pewnie nie wyrazi zgody. Będę próbował go przekonać, ale jeśli nie pójdzie na to poproszę o pomoc naszą egzekutorkę... i ciebie. - Daniel uśmiechnął się lekko. - Dość szybko wykryłaś to co mi zajęło godzinę przygotowań i sporo wysiłku.
Na ostatnią kwestię podniesioną przez Vanessę skinął głową. - Też o tym myślałem. Czech dał mi namiary na lokal w którym wampir lubił przebywać. “Śpiewający Pingwin” na Rewirze. Jeśli to bar karaoke dla krwiopijców to żarcik słowny jest przedni...
Daniel wyjął z dłoni Vanessy amulet i schował do kieszeni.
- No i jeszcze człowiek, który zginął przy miejscu zbrodni na Pippie Andrus. Może gdy połączymy siły... przesłuchać da się przecież nie tylko żyjących świadków. Dobra kotwica i zogniskowanie... hmm... jakiś przedmiot osobisty i może się uda bez angażowania ministerialnych nekromantów, przy odrobinie szczęścia może widział sprawcę przed śmiercią, może jakiś szczegół uda się wydobyć.

- Co w zasadzie odkryłeś w tych medalionach? I co mógłby tam wyczuć ojczulek?
- Obecność, aurę. Ciężko to nazwać w ogóle, a na nic więcej nie starczyło mi siły i czasu. No i paniczny strach bijący z artefaktu. Strach ofiar zabójstwa. Ciężko powiedzieć co dadzą radę wysondować nasi spece. Wiem że siedzi nad tym Maddie Conelly, egzorcystka. Dobra. No i ma do pomocy kilka wiedźm i siostrzyczek. - Daniel zastanowił się chwilę. - Ty podczas swojej... przygody z kwiatkami czułaś coś podobnego?

- Nie. Ja przeniosłam się... nawet nie wiem gdzie. Było tam zimno i pełno śniegu. Do tego stopnia było to realne, że aż cała zmarzłam. Nawet szron mi się na twarzy pojawił - Wzdrygnęła się przy tym. - Nic dziwnego skoro stałam naga na śniegu. Domyślam się gdzie to mogło być. Szkockie wrzosowiska. Ale było tam coś jeszcze. Humanoid o ptasiej głowie z wielkim dziobem.

Kolejny raz umiejętności pokerowe przydały się w pracy. Trzymanie poker face pozwoliło ukryć to co mimo woli pojawiło się w myślach Daniela. Naga, na wrzosowisku... Skup się, cholera.
- No to już coś się zaczyna wyłaniać. Można by zlecić analitykom pogrzebanie w archiwum, może coś wyciągną na temat takiego... stwora. Przyznam, że nie słyszałem wcześniej o czymś takim. No ale wiedza o tym co się wyroiło za Murem jest dość okrojona. Spróbować nie zawadzi.

- Dziś nie dam rady. I na pewno potrzebować będę kogoś kto mnie będzie pilnował, bo zostać tam nie zamierzam. - Ziewnęła zakrywając usta wierzchem dłoni.

- Jasne. Jak na pierwszy dzień śledztwa wystarczy chyba wrażeń. - przyjrzał się uważniej kobiecie. - Ja jeszcze posiedzę i poczekam na resztę naszego zespołu. Coś im długo schodzi... Mam nadzieję że Samuel nie narobił za dużych głupot. Może potrzebujesz podwózki do domu? Wybacz, ale odpoczynek w twoim przypadku to chyba dobry pomysł.

- Pod...wózki? - Zająknęła się i spojrzała podejrzliwie na swojego rozmówcę. - Nie, dziękuję. Mieszkam niedaleko. - Nie było to do końca prawdą, ale w żadnym wypadku nie chciała skorzystać z propozycji.

Daniel skinął głową, ale reakcja nie uszła jego uwadze.
- Oczywiście. Jak dasz radę przygotować tą miksturę o której rozmawialiśmy wcześniej, to byłbym bardzo wdzięczny. Mam wrażenie, że może się przydać przy próbie wyciągnięcia czegoś od naszego nieżywego świadka. Ale z tym się nie spieszy. W końcu on już nigdzie nie ucieknie. Zabity sztychem w piersi nie był częścią rytuału. Raczej znalazł się w złym miejscu w złym czasie. Ale tym zajmiemy się później.

Vannessa wstała z krzesła, przez chwilę kręciło jej się w głowie. Zamknęła oczy i to trochę pomogło. Świat przestał wirować. Na sztywnych nogach ruszyła ku wyjściu.
- Dobranoc. - Rzuciła przez ramię wychodząc.

***

Daniel zaś schował medalion do kieszeni kamizelki. Po chwili namysłu wyciągnął talię i odszukał waleta trefl. Karta byłą gęsto poznaczona rysowanymi czarnym tuszem wzorkami. Meme Papy Legby, prezent od znajomej siostrzyczki. Strażnik, bo tak po swojemu nazywał asa w rękawie chroni i wytłumiał aurę. Inni nosili amulety, rysowali glify i znaki. On zawsze polegał na swoich kartach i nigdy się nie zawiódł. Wyjrzał przez okno i zaklął w myślach. Jak na falę zmęczenia która przewaliła się przez niego kiedy druidka wyszła z pokoju, to w sumie nie wiele pchnął śledztwo dziś do przodu. Kilka tropów, kilka rozpoczętych wątków... A być może mordercy znowu uderzą dzisiaj. Miał nadzieję że koordynatorzy wydali zalecenia by Regulatorzy pilnowali się i swoich rodzin. Wieści szybko się rozchodziły, skoro Czech wiedział po pół godzinie kto siedzi nad sprawą, ale ostrożności nie za wiele.
Kiedy długo nie wracali, zszedł do podziemi i dyżurnemu strażnikowi w archiwach zostawił prośbę o wygrzebanie wszystkiego na temat wrzosów, medalionów, stworów opisanych przez Vanessę oraz bractwa Szkocji i ich szefa i możliwych związków pomiędzy nimi. Polecił też skontaktowanie się ze Scottland Yardem, może oni będą mieli więcej informacji. Zadzwonił też do znajomego Lorda Arlingtona, znawcy antyków, precjozów i bibelotów i autorytetowi w tej materii. Może samo pochodzenie amuletu coś podpowie. Umówił się z nim że wpadnie do niego jutro do południa, bo z Czechem ustawił się na szesnastą.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 27-01-2013 o 18:44.
Harard jest offline