| Czytał w spokoju i analizował akta nad filiżanką Earl Greya. Zawsze lubił odrobinę ciszy i skupienia po długim dniu. Analiza danych i planowanie kolejnych ruchów powiedziałby profesjonalista. Daniel zaś mówił, że pora wyciągnąć nogi i wygasić silniki. Ktoś przyglądający się z boku mógłby zaś powiedzieć, że ten facet to nie ma zbyt bogatego życia poza pracą. Był wieczór a on siedział nad aktami. No ale do domu pójść nie mógł gdyż czekał na powrót reszty ekipy. Zastanawiał się ile problemów narobił Samuel i czy czasem Czech prosząc go o medalion również nie zamierza stwarzać problemy. Tyle że z drugiej strony on więcej z tego nie wyciągnie. Obrócił po raz setny medalion w ręce, przyglądając mu się uważnie.
***
Blada jak ściana Vannessa weszła do pokoju. Jedynym kolorowym akcentem na jej twarzy był czerwony policzek, tak bardzo kontrastujący z resztą. Szła powoli, wzdłuż ściany opierając się o nią zupełnie jakby się bała, że zaraz upadnie. Kroki stawiała niepewnie.
Daniel siedział przy biurku z filiżanką w ręce, krąg światła rzucany przez lampkę był niewielki i dopiero po chwili zobaczył że Vanessa ledwo na nogach się trzyma.
- Dobrze się czujesz? - wstał zaraz i podszedł szybko, oferując jej swoje ramię. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
Marny dowcip branżowy poparł jednak lekkim uśmiechem.
- Usiądź, zrobię ci herbaty. Co się stało?
Spojrzała na niego półprzytomnie gdy pomagał jej. Ręce miała zimne i cała lekko się trzęsła.
- Ducha?? - Nawet słabo się uśmiechnęła. - To było... to było coś gorszego. - Wypuściła gwałtownie powietrze nosem, aż lekko zapiszczało. - Coś znacznie gorszego. Badałam te wrzosy, co to je przy jednej z ofiar znaleźli. Jutro będą wyniki analizy. ale ja dziś mogę swoją pensję miesięczną postawić na to, że są one zza Muru. - Przekonanie graniczące z pewnością w jej głosie było bardzo dobrze wyczuwalne. Wytarła nos wierzchem dłoni. Na dłuższą chwilę spoglądała na rękę jakby szukała tam jakiś znaków. - A to nie wróży nic dobrego. - Odezwała się w końcu pociągając jednocześnie nosem. - A u ciebie jak?? - Siliła się by zabrzmiało to jakby była zainteresowana. Była jednak bardzo wyczerpana i marzyła tylko o tym, by się w wyrku wygodnym wyciągnąć.
- Zbadałem te amulety, też mi się wydaje, że są zza Muru. Wszystko pasuje do siebie, tyle że nie mamy pojęcia dlaczego. Wyczułem jakąś aurę i obecność w nich ale to wszystko co dało się wyciągnąć. Albo jestem za cienki w uszach, albo to rzecz bez znaczenia. - Daniel postawił przed nią filiżankę. - Po co zostawili ten wrzos i medaliony? Musieli wiedzieć że odkryjemy skąd pochodzą, a to może nas skierować na ich trop. No więc czemu to ma służyć?
Wyciągnął podwędzony bibelot z kieszeni i obrócił go w palcach.
- Czech chciał go oglądnąć, mówił że jak mu go pokażę, to będzie wiedział gdzie szukać duszy jego córki. Nie ufam mu, a to cholerstwo jest... jakieś dziwne. Niebezpieczne... Jesteś pewna, że nic ci nie jest? Jesteś blada jak ściana.
- Co? - Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, jakby nie rozumiała co do niej powiedział. Pociągnęła raz jeszcze nosem, przyłożyła rękę i po chwili dokładnie ją obejrzała. - A, to? To nic. Muszę tylko odpocząć. Ta podróż była bardzo męcząca. I daleka. Pokaż no ten medalion. - Wyciągnęła rękę w jego kierunku. Była zmęczona i to bardzo. Przeszłą do porządku nad tym, że Hensington ma to przy sobie. - Może chcą, żebyśmy ich znaleźli? A może się tego nie boją? Kto wie co za cholerstwo tam siedzi.
Daniel odruchowo wyciągnął chusteczkę z kieszeni garnituru i podał jej.
- Hmm... Ciekawe. Hmm... - przez chwilę patrzył w okno rozważając słowa kobiety. Z pewną dozą wstydu przyznał sam sobie, że o tym nie pomyślał. - Możesz mieć rację. Ofiary są dziećmi regulatorów, to nie może być przypadkowe. Zaproszenie do wejścia w pułapkę?
Podał jej medalion.
- Ciągle się waham, co zrobić z propozycją Czecha. Uważasz że powinniśmy, oczywiście w sposób kontrolowany i na naszych warunkach udostępnić mu to?
- Dzięki, mam już jedną. - Wyciągnęła z kieszeni zakrwawiony kawałek materiału, na dowód że mówi prawdę. po czym ją schowała. Na chwilę cofnęła rękę od tego dziwnego przedmiotu. - W razie czego wal mocno w twarz. Nie chcę tam zostać na zawsze. - Mocniej zaakcentowała słowo “tam”. - Ale nie tak, żebym wyglądała jak ofiara przemocy domowej. Sąsiedzi już i tak się na mnie krzywo patrzą. - Po czym wzięła do ręki przedmiot. Zaczęła go oglądać. I od razu wyczuła tę dziwną moc, odetchnęła jednocześnie z ulgą, gdyż nic nieprzyjemnego się nie zdarzyło. - Bez większych badań nic się stwierdzić nie da. - Wypowiedziała na głos prawdę oczywistą. - Chętnie zrobiłabym to. - Przeniosła wzrok na mężczyznę. - Ale nie dziś. Nie mam na to już siły. A co do pytania o Czecha... nie powinien mieć możliwości badania sprawy sam. Jeden już tak zrobił i co mamy? - Było to pytanie retoryczne. - Jutro będę miała jego akta. - Roztarła rękoma oczy i policzki, jakby w ten sposób można było odegnać sen. - Może tego wampira, tego męża ofiary trzeba by dokładniej sprawdzić?
Daniel przyglądał się jej uważnie kiedy wzięła medalion do ręki i starała się zbadać go swoją druidzką talią kart. Nic niebezpiecznego się nie stało na szczęście, choć widać było że nie tylko egzorcystów męczą ich umiejętności.
- To nie wchodzi w rachubę - odpowiedział na wątpliwości odnośnie Czecha - Przecież nie oddam mu medalionu. Ale na zbadanie go w MRze pewnie nie wyrazi zgody. Będę próbował go przekonać, ale jeśli nie pójdzie na to poproszę o pomoc naszą egzekutorkę... i ciebie. - Daniel uśmiechnął się lekko. - Dość szybko wykryłaś to co mi zajęło godzinę przygotowań i sporo wysiłku.
Na ostatnią kwestię podniesioną przez Vanessę skinął głową. - Też o tym myślałem. Czech dał mi namiary na lokal w którym wampir lubił przebywać. “Śpiewający Pingwin” na Rewirze. Jeśli to bar karaoke dla krwiopijców to żarcik słowny jest przedni...
Daniel wyjął z dłoni Vanessy amulet i schował do kieszeni.
- No i jeszcze człowiek, który zginął przy miejscu zbrodni na Pippie Andrus. Może gdy połączymy siły... przesłuchać da się przecież nie tylko żyjących świadków. Dobra kotwica i zogniskowanie... hmm... jakiś przedmiot osobisty i może się uda bez angażowania ministerialnych nekromantów, przy odrobinie szczęścia może widział sprawcę przed śmiercią, może jakiś szczegół uda się wydobyć.
- Co w zasadzie odkryłeś w tych medalionach? I co mógłby tam wyczuć ojczulek?
- Obecność, aurę. Ciężko to nazwać w ogóle, a na nic więcej nie starczyło mi siły i czasu. No i paniczny strach bijący z artefaktu. Strach ofiar zabójstwa. Ciężko powiedzieć co dadzą radę wysondować nasi spece. Wiem że siedzi nad tym Maddie Conelly, egzorcystka. Dobra. No i ma do pomocy kilka wiedźm i siostrzyczek. - Daniel zastanowił się chwilę. - Ty podczas swojej... przygody z kwiatkami czułaś coś podobnego?
- Nie. Ja przeniosłam się... nawet nie wiem gdzie. Było tam zimno i pełno śniegu. Do tego stopnia było to realne, że aż cała zmarzłam. Nawet szron mi się na twarzy pojawił - Wzdrygnęła się przy tym. - Nic dziwnego skoro stałam naga na śniegu. Domyślam się gdzie to mogło być. Szkockie wrzosowiska. Ale było tam coś jeszcze. Humanoid o ptasiej głowie z wielkim dziobem.
Kolejny raz umiejętności pokerowe przydały się w pracy. Trzymanie poker face pozwoliło ukryć to co mimo woli pojawiło się w myślach Daniela. Naga, na wrzosowisku... Skup się, cholera.
- No to już coś się zaczyna wyłaniać. Można by zlecić analitykom pogrzebanie w archiwum, może coś wyciągną na temat takiego... stwora. Przyznam, że nie słyszałem wcześniej o czymś takim. No ale wiedza o tym co się wyroiło za Murem jest dość okrojona. Spróbować nie zawadzi.
- Dziś nie dam rady. I na pewno potrzebować będę kogoś kto mnie będzie pilnował, bo zostać tam nie zamierzam. - Ziewnęła zakrywając usta wierzchem dłoni.
- Jasne. Jak na pierwszy dzień śledztwa wystarczy chyba wrażeń. - przyjrzał się uważniej kobiecie. - Ja jeszcze posiedzę i poczekam na resztę naszego zespołu. Coś im długo schodzi... Mam nadzieję że Samuel nie narobił za dużych głupot. Może potrzebujesz podwózki do domu? Wybacz, ale odpoczynek w twoim przypadku to chyba dobry pomysł.
- Pod...wózki? - Zająknęła się i spojrzała podejrzliwie na swojego rozmówcę. - Nie, dziękuję. Mieszkam niedaleko. - Nie było to do końca prawdą, ale w żadnym wypadku nie chciała skorzystać z propozycji.
Daniel skinął głową, ale reakcja nie uszła jego uwadze.
- Oczywiście. Jak dasz radę przygotować tą miksturę o której rozmawialiśmy wcześniej, to byłbym bardzo wdzięczny. Mam wrażenie, że może się przydać przy próbie wyciągnięcia czegoś od naszego nieżywego świadka. Ale z tym się nie spieszy. W końcu on już nigdzie nie ucieknie. Zabity sztychem w piersi nie był częścią rytuału. Raczej znalazł się w złym miejscu w złym czasie. Ale tym zajmiemy się później.
Vannessa wstała z krzesła, przez chwilę kręciło jej się w głowie. Zamknęła oczy i to trochę pomogło. Świat przestał wirować. Na sztywnych nogach ruszyła ku wyjściu.
- Dobranoc. - Rzuciła przez ramię wychodząc.
***
Daniel zaś schował medalion do kieszeni kamizelki. Po chwili namysłu wyciągnął talię i odszukał waleta trefl. Karta byłą gęsto poznaczona rysowanymi czarnym tuszem wzorkami. Meme Papy Legby, prezent od znajomej siostrzyczki. Strażnik, bo tak po swojemu nazywał asa w rękawie chroni i wytłumiał aurę. Inni nosili amulety, rysowali glify i znaki. On zawsze polegał na swoich kartach i nigdy się nie zawiódł. Wyjrzał przez okno i zaklął w myślach. Jak na falę zmęczenia która przewaliła się przez niego kiedy druidka wyszła z pokoju, to w sumie nie wiele pchnął śledztwo dziś do przodu. Kilka tropów, kilka rozpoczętych wątków... A być może mordercy znowu uderzą dzisiaj. Miał nadzieję że koordynatorzy wydali zalecenia by Regulatorzy pilnowali się i swoich rodzin. Wieści szybko się rozchodziły, skoro Czech wiedział po pół godzinie kto siedzi nad sprawą, ale ostrożności nie za wiele.
Kiedy długo nie wracali, zszedł do podziemi i dyżurnemu strażnikowi w archiwach zostawił prośbę o wygrzebanie wszystkiego na temat wrzosów, medalionów, stworów opisanych przez Vanessę oraz bractwa Szkocji i ich szefa i możliwych związków pomiędzy nimi. Polecił też skontaktowanie się ze Scottland Yardem, może oni będą mieli więcej informacji. Zadzwonił też do znajomego Lorda Arlingtona, znawcy antyków, precjozów i bibelotów i autorytetowi w tej materii. Może samo pochodzenie amuletu coś podpowie. Umówił się z nim że wpadnie do niego jutro do południa, bo z Czechem ustawił się na szesnastą.
Ostatnio edytowane przez Harard : 27-01-2013 o 18:44.
|