Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2013, 18:55   #274
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Wzdrygnąwszy się i odpędziwszy wizję, Azu przyglądał się poszukiwaniom. Przez chwilę wydawało się, że spełzną na niczym, ale inny członek drużyny miał więcej szczęścia i umiejętności, wynikiem czego wiadomo było, w którą stronę podążał opętany półork...
Podziemia, skąd wypełzły płomienie... Niczym piekielne czeluści, tam potęga złego była zapewne największa, duchy wciągały ich na swój teren, gdzie miałyby nad nimi przewagę. To miało sens.
Jednak z drugiej strony, trop nie prowadził wprost do dziury. Być może przeceniał przebiegłość widm, możliwe, że Dortul utopiony pływa gdzieś w stawie.
Szalony Grajek z Illmarsh... Paladyn podszedł do brzegu stawu, rozglądając się za czymś... W sumie to po prostu za zwłokami, czy jakimś dowodem, jaki to los spotkał opętanego. Wyłowiliby go, i mogliby wracać, opuścić te przeklęte ruiny choćby na kilka godzin, albo i cały dzień, nie widzieć i nie czuć, odpocząć. Azu potrząsnął głową, uświadomiwszy sobie o czym właściwie myśli - były to myśli zdradliwe i plugawe, niegodne rycerza Bogini. To miejsce - czy może on sam...? Z ponurą determinacją odrzucił złe myśli i wątpliwości, metodycznie przepatrując ciemne wody i moknąc w zimnych strugach deszczu, choć przekonany był, że niczego w nich nie dostrzeże. Bezgłośnie zaśpiewał starą piosenkę o kima, która zapragnęła piękna i majestatu grzywy simba, o kima-złodziejce - prosta, zabawna, dziecięca melodia która dodawała otuchy w ciemną noc tak dobrze znanymi słowami, ale niosła też mądrość i przestrogę. Łatwa droga, prosty sposób - tak często kryły oszustwo i zdradę we własnym sercu... Wiedząc to jednak, będąc przygotowanym - tak długo trenował - był zdecydowany obrać trudniejszą ścieżkę prawdy i prawości i dopełnić swoich obowiązków w godzinie próby, znaleźć towarzysza i wydobyć go z spod władzy zła panoszącego się w tych ruinach.
Próba - czy tym właśnie miała być dla niego wizyta w tym miasteczku i nawiedzonym więzieniu? Ostateczną próbą, nim powróci do swojego ludu i stanie naprzeciw diabolicznym władcom niewolników w odległym Imperium? Jeśli tak, nie mógł, ani nie chciał zawieść.
Wyszedłszy zwycięsko z tej cichej batalii myśli, pokrzepiony, przyjmie spokojnie każdy wynik poszukiwań. Jeśli nic nie dojrzy, nie będzie się dłużej zastanawiał - wie, co trzeba zrobić. Rzuciwszy okiem do dziury, znajdzie odpowiedni punkt do przywiązania liny i przywiązawszy doń mocno jeden koniec liny, drugi rzuci do dziury.
Za chwilę będzie schodził. Ktoś - być może tak przepełniony wątpliwościami kapłan, a może pragmatyczne diablę - może przekonywać by zawrócili, on ma jednak święty obowiązek przeć naprzód, więc nie będzie się wdawał w rozmowy. Z wdzięcznością i cichą aprobatą przyjmie dalszą pomoc, lecz bez żalu i w pełnym zrozumienia milczeniu pożegna tych, którzy zechcą się wycofać. Jedyne słowa, jakie być może wypowie, skieruje do jednego z powracających, a będą one brzmiały:
- Dopilnuj, by został pochowany na poświęconej ziemi. Czy przysięgasz? - Temu, który złoży przysięgę, wręczy miecz-relikwiarz. Po zacznie schodzić po linie, znów pierwszy - bowiem troszczy się teraz tylko o to, by nic się nie stało tym, którzy zostali. Jeśli komuś ma się coś przydarzyć...
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 27-01-2013 o 19:26.
Someirhle jest offline