|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-01-2013, 18:56 | #271 |
Reputacja: 1 | Komnata odpowiedziała paladynowi tylko ciszą i odgłosem kropli deszczu uderzających o taflę stawu i kamienie. Ogień pochodni wesoło płonął rozświetlając salę treningowo, ale jego pokrzepiający blask niósł ze sobą niepokojące cienie, tańczące na ścianach za sprawą wiatru smagającego pochodnię. Przez chwilę cienie zdawały się ożyć własnym życiem, ogień pochodni zapłonął wysokim płomieniem a tańczące cienie zdawały się krzyczeć z bólu. Trwało to chwilę, ułamek sekundy, ale Azubuike nagle nabrał pewności co do jednej rzeczy - to tu, tam w dole zaprószono pożar, który zniszczył więzienie. |
26-01-2013, 10:09 | #272 |
Reputacja: 1 | Razvan test tropienia: 9 + + 9 = 18! Razvan od razu wziął się do sprawdzania śladów gdy tylko Azubuike sprawdził wstępnie teren. Natknął się jednak na poważny problem - otwarta przestrzeń, wiatr i deszcz. W sali treningowej nie było za wiele kurzu, znalazł nawet parę śladów zwierząt błąkających się po tej komnacie. Ślady Dortula za bardzo wymieszały się z wyżej wspomnianymi, aby tropiciel mógł je teraz wyróżnić. - Zgubiłem ślad. - oznajmił ponuro Razvan. Vilgret dostrzegł w słowach Razvana zarówno szansę na pokazanie swoich możliwości jak i konieczność wzięcia spraw w swoje ręce. Vilgret test tropienia: 19 + 7 = 26! Z początku inkwizytor miał podobne problemy jak dhampir. Śladów było wiele i część rozmył deszcz. W końcu jednak odnalazł te, które należały do Dortula. Szły w lini prostej do dziury w podłodze, ale tuż przy niej deszcz zamazał ostateczny ich kierunek. Dortul mógł zatem zarówno wskoczyć do dziury jak i do stawu. Ostatnio edytowane przez Qumi : 26-01-2013 o 12:01. |
27-01-2013, 18:19 | #273 |
Reputacja: 1 | Wyznanie Rolanda sporo namieszało w grupie komplikując i tak już ich dość nieciekawą sytuację. Mieli inne zmartwienia na głowie niż fałszywi przyjaciele Petrosa, chociażby zaginionego "Dortula" i nawiedzenie które jak by na to nie patrzeć wciąż wyczekiwało od dawna upragnionej pomocy i wybawienia. I tym też się zajęli nigdy by nie pomyślał że przyjdzie mu urządzać "stos pogrzebowy" dla widma po środku nawiedzonych ruin, życie było zaskakujące i za to je kochał. Paladyn zdecydował się poświęcić własne ostrze jako naczynie dla nieszczęsnej duszy, był to dość hojny gest w sumie nawet nie wiedzieli czy było to widmo jednego z więźniów który spłonął czy może strażnika który pełnił swe zadanie do końca. Niezależnie od odpowiedzi nie mieli prawa by odmówić mu spoczynku wiecznego a jeśli był to jeden ze strażników to miecz był by całkiem odpowiednim naczyniem. Obserwował taniec mgły i ognia z pewnym zadowoleniem kolejna dusza wybierze się tam gdzie powinna trafić już dawno temu, to znaczy po tym jak dostarczą ją na cmentarz i należycie pogrzebią ale teraz wydawało się to nic nieznaczącym szczegółem. Chyba że zabawią tu tak długo że widmo postanowi opuścić miecz i upomnieć się o swe prawa... Kolejna komnata wyglądała na miejsce treningu strażników, prawdopodobnie całe piętro pełniło funkcję administracyjną zapewne niedaleko były też pokój nadzorcy jak i magazyny. Niestety Razvan zgubił ślad, sam więc podjął go od miejsca w którym się urywał może chciał się wykazać wiedziony częścią swojego instynktu by być lepszym od innych a może po prostu chciał jak najszybciej odnaleźć zaginionego i wynieść się z tego przeklętego miejsca. Sam nie mógł się zdecydować jak było ale mimo wspięcia się na szczyty swoich możliwości nie mógł określić gdzie udał się pół ork. - Cholera, tutaj się urywają... - stanął przed dziurą która prawdopodobnie prowadziła do lochów więzienia gdzie trzymano co gorszych więźniów i gdzie zaprószono ogień, to albo pod więzieniem znajdowały się jakieś jaskinie - ...albo wyszedł na zewnątrz bo rumowisku w stronę stawu albo zszedł wgłąb tej dziury. Nie mogę jednak powiedzieć dokładnie. |
27-01-2013, 18:55 | #274 |
Reputacja: 1 | Wzdrygnąwszy się i odpędziwszy wizję, Azu przyglądał się poszukiwaniom. Przez chwilę wydawało się, że spełzną na niczym, ale inny członek drużyny miał więcej szczęścia i umiejętności, wynikiem czego wiadomo było, w którą stronę podążał opętany półork... Podziemia, skąd wypełzły płomienie... Niczym piekielne czeluści, tam potęga złego była zapewne największa, duchy wciągały ich na swój teren, gdzie miałyby nad nimi przewagę. To miało sens. Jednak z drugiej strony, trop nie prowadził wprost do dziury. Być może przeceniał przebiegłość widm, możliwe, że Dortul utopiony pływa gdzieś w stawie. Szalony Grajek z Illmarsh... Paladyn podszedł do brzegu stawu, rozglądając się za czymś... W sumie to po prostu za zwłokami, czy jakimś dowodem, jaki to los spotkał opętanego. Wyłowiliby go, i mogliby wracać, opuścić te przeklęte ruiny choćby na kilka godzin, albo i cały dzień, nie widzieć i nie czuć, odpocząć. Azu potrząsnął głową, uświadomiwszy sobie o czym właściwie myśli - były to myśli zdradliwe i plugawe, niegodne rycerza Bogini. To miejsce - czy może on sam...? Z ponurą determinacją odrzucił złe myśli i wątpliwości, metodycznie przepatrując ciemne wody i moknąc w zimnych strugach deszczu, choć przekonany był, że niczego w nich nie dostrzeże. Bezgłośnie zaśpiewał starą piosenkę o kima, która zapragnęła piękna i majestatu grzywy simba, o kima-złodziejce - prosta, zabawna, dziecięca melodia która dodawała otuchy w ciemną noc tak dobrze znanymi słowami, ale niosła też mądrość i przestrogę. Łatwa droga, prosty sposób - tak często kryły oszustwo i zdradę we własnym sercu... Wiedząc to jednak, będąc przygotowanym - tak długo trenował - był zdecydowany obrać trudniejszą ścieżkę prawdy i prawości i dopełnić swoich obowiązków w godzinie próby, znaleźć towarzysza i wydobyć go z spod władzy zła panoszącego się w tych ruinach. Próba - czy tym właśnie miała być dla niego wizyta w tym miasteczku i nawiedzonym więzieniu? Ostateczną próbą, nim powróci do swojego ludu i stanie naprzeciw diabolicznym władcom niewolników w odległym Imperium? Jeśli tak, nie mógł, ani nie chciał zawieść. Wyszedłszy zwycięsko z tej cichej batalii myśli, pokrzepiony, przyjmie spokojnie każdy wynik poszukiwań. Jeśli nic nie dojrzy, nie będzie się dłużej zastanawiał - wie, co trzeba zrobić. Rzuciwszy okiem do dziury, znajdzie odpowiedni punkt do przywiązania liny i przywiązawszy doń mocno jeden koniec liny, drugi rzuci do dziury. Za chwilę będzie schodził. Ktoś - być może tak przepełniony wątpliwościami kapłan, a może pragmatyczne diablę - może przekonywać by zawrócili, on ma jednak święty obowiązek przeć naprzód, więc nie będzie się wdawał w rozmowy. Z wdzięcznością i cichą aprobatą przyjmie dalszą pomoc, lecz bez żalu i w pełnym zrozumienia milczeniu pożegna tych, którzy zechcą się wycofać. Jedyne słowa, jakie być może wypowie, skieruje do jednego z powracających, a będą one brzmiały: - Dopilnuj, by został pochowany na poświęconej ziemi. Czy przysięgasz? - Temu, który złoży przysięgę, wręczy miecz-relikwiarz. Po zacznie schodzić po linie, znów pierwszy - bowiem troszczy się teraz tylko o to, by nic się nie stało tym, którzy zostali. Jeśli komuś ma się coś przydarzyć...
__________________ Cogito ergo argh...! Ostatnio edytowane przez Someirhle : 27-01-2013 o 19:26. |
27-01-2013, 22:14 | #275 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko Azubuike i Vilgret podeszli do dziury w podłodze sali treningowej, światło pochodni ponownie zaczęło mocniej płonąć. Jej blask był tak potężny, że Razvan musiał na chwilę przymknąć oczy, nieprzyzwyczajone do tak mocnego światła. Na ścianach ponownie pojawiły się sylwetki nieznanych im osób, uciekających, krzyczących, drapiących ściany - tym razem jednak nie zniknęły po chwili. Tym razem nie siedziały cicho.... ze wszystkich stron rozległy się krzyki. Ogień zaczął znacznie szybciej i mocniej trawić pochodnię. Na tyle mocno, że Azubuike musiał ją opuścić, aby się nie poparzyć. Krzyki zagłuszały odgłosy padającego deszczu, nabierały mocy -zagłuszył je nagle huk eksplozji ognia, który wzbił się z osmolonej dziury. Kolumna ognia trwała tak jeszcze parę sekund aż w końcu zgasła - choć zostawiła po sobie pamiątkę. Sześć krzyczących, płonących czaszek. Choć ich puste oczodoły wypełniał ogień, zdawał się on płonąć ciemniejszą purpurą, jakby podsycało go nie wspomnienie o pożarze, a nienawiść do wszystkiego co żywe. Ze szczęk czaszek zwisał rozżarzony do czerwoności łańcuch, będący wspomnieniem przeszłego życia jako wiezień. Inicjatywa: Bohaterowie: 9 + 3 = 12! Czaszki: 15 + 1 = 16! Czaszki zaczynają! Czaszka 1 atak Ivor: 3 vs 17! Pudło! Czaszka 2 atak Azubuike: 2 vs 17! Pudło! Czaszka 3 atak Azubuike: 4 vs 17! Pudło! Czaszka 4 atak Vilgret: 16 vs 14! Trafienie! Obrażenia: 1 + 4 (ogień) - 5 (ogień)= 1! Czaszka 5 atak Vilgret: 4 vs 14! Pudło! Czaszka 6 atak Vilgret: 6 vs 14! Pudło! Nie przerywając swoich krzyków, czaszki rzuciły się na najbliższe ofiary. Ich krzywe i delikatne zęby nie były wstanie uczynić komukolwiek wielkiej krzywdy, ale ogień... ogniem którym płonęły mogły spalić nieuważnego śmiałka... na szczęście dla Vilgreta jego dziedzictwo nadrabiało jego braki w zwinności. Jedynie on został ugryziony przez czaszkę. Delikatny ślad po zębach nieumarłego nie sprawił Vilgretowi wiele bólu, ogień natomiast tylko go delikatnie połaskotał. Tura bohaterów Azubuike 13 (13) hp, Mitwickey 6 (9) hp 1 obr siły Ivor 8 (11) hp Razvan (12) hp, Vilgret 6 (10) hp, Amaliar 7 (10) hp, 5 channeli zużytych Roland 9 (12) hp Ostatnio edytowane przez Qumi : 27-01-2013 o 22:41. |
27-01-2013, 23:07 | #276 |
Reputacja: 1 | Nim zdążył zajrzeć do dziury, wyleciała z niej gromada płonących wrzeszczacych czaszek. Niedostatek szczęścia... Dla nich, albowiem Azu był gotów do walki. Z łatwością uniknął nieporadnego ataku jednej z nich, drugą zaś odbił po prostu tarczą, tak że głucho stuknął pusty czerep, zakołysawszy się w powietrzu. Paladyn nie zamierzał ustępować pola, ani pozostawać dłużnym w tej wymianie ciosów - czym prędzej zamachnął się korbaczem z zamiarem roztrzaskania którejś z atakujących czaszek (2).
__________________ Cogito ergo argh...! |
27-01-2013, 23:21 | #277 |
Reputacja: 1 | W sumie powinien się spodziewać że i w tym pokoju będzie coś na nich się czaić, tutaj nie był by zaskoczony gdyby nawet sufit i ściany się na nich zwaliły z oczywistą pomocą widm. Normalny śmiertelnik zapewne wrzeszczał by teraz z bólu wywołanego dotkliwym poparzenie, Vilgret nie był jednak takim normalnym śmiertelnikiem i czaszki które dla innych mogły być zwiastunem niechybnej śmierci w płomieniach mogły go co najwyżej kąsać. Oczywiście nie zamierzał im na to pozwolić chwycił oburącz swój Morgenstern i odwdzięczył się ciosem czaszce której zęby go dosięgły. - Tylko na tyle was stać ! - odkrzyknął jak by chciał je zastraszyć swoją odpornością na płomienie ale prawdopodobnie nie posiadały nawet na tyle świadomości by zorientować się w tym fakcie. |
28-01-2013, 00:33 | #278 |
Reputacja: 1 | Korciło go, żeby zapytać, czy tylko on ma przeczucie, że z tej dziury wylazło jakieś zło, które było powodem pożaru. Na szczęście ugryzł się w język, bo by mu do końca życia wypominali, że powiedział to w złej chwili. Choć biorąc pod uwagę bieżące okoliczności, nie wydawał się to przesadnie długi okres. - Sarenrae, kieruj naszymi dłońmi, błogosław nam w tej potyczce! - krzyknął Amaliar, a jego głos niósł otuchę. Święty symbol rozbłysnął słabo. Błogosławieństwo: +1 do ataku i rzutów obronnych przeciw strachowi na 10 rund dla wszystkich sojuszników
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution. Because I must not allow anyone to stand in my way. -DN Dyżurny Purysta Językowy |
28-01-2013, 15:58 | #279 |
Reputacja: 1 | Błogosławieństwo: +1 atak, rzuty vs fear 10 rund Azubuike atak vs Czaszka 2: 17 + 5 = 23 vs 13! Trafienie! Obrażenia: 8 Vilgret atak vs Czaszka 4: 2 + 3 = 5 vs 13! Pudło! Święty blask okrył sojuszników Amaliara welonem nadzei. Jakaś przyjazna im siła zdawała się im szeptać. - Jestem z wami, dacie radę. Pomogę wam. Głos był słodki i matczyny, pełny miłości i współczucia. Azubuike rzucił się ze swoim korbaczem na najbliższą czaszkę, czując jak czyjeś ciepłe dłonie kierują jego bronią. Głowice korbacza stuknęły z impetem w czaszkę, która roztrzaskała się na setki malutkich, płonących kawałeczków - spadając na ziemię niczym ognisty deszcz. Mniej szczęścia miał Vilgret, którego cios czaszka z łatwością uniknęła wzlatując nieco w górę. |
28-01-2013, 22:02 | #280 |
Reputacja: 1 | Roland bez zastanowienia wyciągnął pistolet i strzelił w najbliższą z czaszek. |