Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2013, 22:51   #228
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Arasaadi puściła wiązankę pod nosem, po czym wystrzeliła do pędzącego na nią lwa z kuszy, na stworze to jednak nie zrobiło zbyt dużego wrażenia.
Samotnik upuścił kuszę i wysunął dłoń z której wystrzelił fioletowy piorun w zbliżającego się lwa. Mimo cichych szyderstw rozlegających się w jego umyśle, Raetar wzmonił nieco moc tego “zaklęcia”.
Vestigia odruchowo cofnęła się o krok na widok tych dziwnych stworzeń, lecz szybko zmitygowała się i wypuściła strzały w kierunku tej, która nadbiegała do Arasaadi. Elfka szybko zarzuciła łuk tak, by jej nie przeszkadzał i wyjęła oba miecze, gotowa rzucić się na bestię. Podobnie uczynił Foraghor, najpierw strzelając z łuku, a następnie chwytając za swój wielki miecz...

W tym czasie Meggy, stojąca nieco za Daritosem, wydarła się na całe gardełko ze strachu, po czym poczęstowała drugiego lwa ogniem. Strumień płomieni buchający z jej dłoni nie zatrzymał jednak rozpędzonego stwora...
Tarin sięgnął do swej torby sztuczek. Wyciągnął małą, włochatą kulkę i rzucił ją na drodze między lwem a Daritosem.
Daritos w tym czasie, nie mając najmniejszej ochoty na kontakt pierwszego stopnia ze złowieszczym zwierzakiem, czym prędzej zniknął za sprawą ulepszonej niewidzialności, by następnie zająć dogodniejszą pozycję i zacząć strzelać doń ze swojej kuszy.

Wielgachny lew, pędzący prosto na Arasaadi, został nagle trafiony promieniem, przez co... potknął się w trakcie szarży, i zarył pyskiem w ziemię i śnieg. Podniósł się po chwili, dziwnie trzepocząc łbem, tylko po to, by dostać strzałą wystrzeloną przez Vestigię. O dziwno jednak, pocisk ten nie wbił się w jego cielsko, lecz po uderzeniu zwyczajnie opadł w dół, zostawiając naprawdę malutki, krwawiący ślad... a atak Barbarzyńcy miał dosłownie taki sam efekt.

Postępowanie Daritosa było mocno kontrowersyjne. Zaklinacz bowiem nagle zniknął, zostawiając Meggy na wprost pędzącej na nią bestii. Wszystko zaś mogłoby się skończyć wprost fatalnie, gdyby nie Tarin. Wyciągnął on bowiem z torby małą, futrzaną kulkę, z której... wyrósł niemal taki sam stwór, choć o nieco mniejszych gabarytach.
Złowieszczy Lew wpadł więc na zwyczajowego lwa, zamiast na Zaklinaczkę. Pazury, paszcza, a nawet rozrywanie tylnymi łapami, ryki, rozpruwane ciało, krew... lew Tarina nie miał szans w tym starciu ze swym większym pobratymcem, ginąc w parę chwil, i aż strach pomyśleć, co by się stało z Meggy...

Pocisk z kuszy Daritosa wbił się w cielsko lwa, raniąc go dodatkowo i magią płomieni, na co zwierz zaryczał wielce niezadowolony. Wulfram wraz z Foraghorem rzucili się na lwa zagrażającego Meggy, siekąc go swymi mieczami... podobnie uczyniła i Vestigia, a nawet Ratear z drugim osobnikiem. A w tym czasie z cholernej mgły wyszły dwa pokaźnych rozmiarów pająki!


Nie można było ignorować takiej sytuacji. Raetar z wyciągniętym mieczem natarł na oszołomionego lwa, wyprowadzając cięcie po skosie w kark przywołanej bestii. Żywiołak ziemi ruszył tuż za nim.
Tarin postanowił pozostawić lwy w rękach swoich towarzyszy, Sam postanowił nieco osłabić nowych wrogów. Szybko wyciągnął z sakiewki dwa niewielkie, zelazne pręty.
- Arka petir! - zawołał, wskazując oba pająki.
Lśniący elektrycznością łuk połączył oba stwory.

Raetar zranił dosyć poważnie Złowieszczego Lwa po grzbiecie, drugi cios Samotnika okazał się jednak niecelny. Mężczyzna musiał się na czymś pośliznąć... z kolei żywiołak poprawił z kamiennej pięści, a dzieła dokończyła Vestigia, tańcząc swój zabójczy taniec ostrzy, i właściwie to szatkując bestię pięcioma ciosami mieczy, i bydlę w końcu padło, po czym...zniknęło.
W tym czasie Tarin przywołał do istnienia wyładowanie elektryczne, którym w jednej chwili usmażył oba zbliżające się do grupki pająki, których zwęglone cielska również po chwili zniknęły z traktu.
Wulfram mimo kiepskiego samopoczucia, nadal był groźnym osobnikiem, czego dowiódł potężnym ciosem zadanym drugiemu Złowieszczemu Lwu, mocno rozchlastując jego bok(był krytyk!). Drugi celny cios miał już nieco mniejszą siłę, lecz lew i tak zaryczał wielce niezadowolony. Do ataku tego dołączył Daritos, przypalając bok bestii swym magicznie ognistym bełtem z kuszy, a żywot futrzaka zakończył Foraghor odrąbując pół lwiej czaszki.

Wtedy też coś dziwnego zafalowało wokół Wojennego Maga, i ten, wiedziony instynktem, rzucił się w bok, przez co nie został całkowicie poszatkowany przez magiczny twór, jakim była pojawiająca się między nimi “Bariera Ostrzy”. Nie wyszedł jednak z tego całkiem bez szwanku... choć miał o wiele więcej szczęścia niż Aislin.
Pechowa chyba Kapłanka, nie zdążyła odskoczyć na czas, i jej przeraźliwy krzyk bólu zmroził co niektórym krew w żyłach. Kobieta potoczyła się w bok z nieustającym wrzaskiem na ustach, oraz fontanną krwi wydobywającą się z...kikuta lewej ręki, którą straciła w okolicach łokcia.

A potem było już tylko gorzej.

Z cholernej mgły wylazły dwa duże Ogry, które po krótkim rozglądnięciu się ruszyły do ataku. Jeden z nich skoczył na Raetara, a drugi popędził prosto do Daritosa. Samotnik niestety, ale nie zdążył uchylić się na czas, i maczuga trzasnęła go po ręce.


Z Zaklinaczem było z kolei jeszcze tragiczniej. Wielki, rozpędzony Ogr zadał cios Daritosowi prosto w nogi(był krytyk!) zwalając mężczyznę na ziemię, i niemal łamiąc mu obie kończyny na raz.

Białe opary jednak wciąż “wypluwały” kolejnych przeciwników, następnych wrogów chcących śmierci grupki z Silverymoon. Cztery Orki, i chyba jakiś ich przywódca na Złowieszczym Tygrysie...

Blada Meggy pobiegła do ciężko rannej i odchodzącej od zmysłów Aislin, by jej jakoś pomóc. Arasaadi zatoczyła łuk, by zajść przeciwników z flanki, Wulfram i Foraghor mocniej ścisnęli miecze i bojowo ryknęli...
 
Gettor jest offline