Nim zdążył zajrzeć do dziury, wyleciała z niej gromada płonących wrzeszczacych czaszek. Niedostatek szczęścia... Dla nich, albowiem Azu był gotów do walki. Z łatwością uniknął nieporadnego ataku jednej z nich, drugą zaś odbił po prostu tarczą, tak że głucho stuknął pusty czerep, zakołysawszy się w powietrzu. Paladyn nie zamierzał ustępować pola, ani pozostawać dłużnym w tej wymianie ciosów - czym prędzej zamachnął się korbaczem z zamiarem roztrzaskania którejś z atakujących czaszek (2).
__________________ Cogito ergo argh...! |