Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2013, 07:02   #118
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





BIBERHOF, 1 VORGEHEIM, NOC



Noc zastała wóz zaprzężony w jednego konia pod bramą Biberhof. Drewniana okiennica otwarła się i w otworze ukazała sie oświetlona pochodnią twarz Ulryka Tannebauma.

- To wy? Wozem? – nie spodziewał się ujrzeć Josta, Eryka i Jagny na dodatek w towarzystwie domokrążcy co przecie ledwie co dwa dni temu opuścił wioskę.

Mijając go i Karinę Winkel, którzy zamykali za nimi bramę, strażnicy udali się prosto do zajazdu Bauera oddając Furcowego konia z wozem do stajni.
Gdy przekroczyli próg „Beczki Piwa” zastali tam Jagnę z Woytkiem.
Jakoś tak dziwnie barmanka przyjrzała sie Furcowi, który wciąż jeszcze rozcierał natarte od liny natarte liną nadgarstki. Zrozumiała po co go przywlekli od razu widać, bo bez zbędnych pytań odezwała się do kompanów.

- Bert, Arno i Gotte do świątyni ruszyli przeszukać gabinet kapłana. Włamanie było dzisiej z popołudnia i Angela mówiła, że zaginął kajet ojca Franciszka. Poszli przed chwilą. Idźta chyżo to ich dogonita. Światdka przypilnujem z Woytkiem, tak? – groźnie zmarszczyła brwi kładąc rękę na rękojeści miecza.

Blady Furc chyba stracił po słowach Jagny apetyt, bo zrezygnowany legnął na ławie w kącie i ze spuszczoną głową nic nie mówiąc tępo wpatrywał się w deski podłogi.

- Wójt od barona jeszcze nie wrócił. - wyjaśniła podchodząc bliżej i cicho wyjaśniając o pojmaniu obcych uwięzionych pod podłogą.










Arno, Bert i Gotte mijali właśnie obserwacyjne wzgórze, gdy dogonili ich strażnicy z pościgu za tajemniczym wozem. W kilku słowach streszczenia wymienili sie informacjami o zeznaniach Furca i kradzieży notatek kapłana.

Do gabinetu ojca Franciszka wchodziło się od świątyni lub od ogrodu. Jako, że mimo blasku pochodni ciężko było cokolwiek orzec w ogrodzie, strażnicy wiedzieli o tym już wcześniej. Po drodze do Świątyni Sigmara, Jost skoczył na jednej nodze i wziął swego psa z zagrody. Psina mądra była i wyśledzić złodzieja mogła, jakby trop podjęła.

Okno było otwarte w gabinecie ojca Franciszka a drzwi obok nich, wiodące na ogród, zamknięte.
Do środka musieli wejść przez świątynię. Zanim to zrobili długi czas Jost z psiną chodzili wokół okna szukając śladów. Pomagał w tym też Arno, co wzrok miał z nich nocą najlepszy. Nic jednak w trawie nie uwidzieli. Albo śladów widocznych zbir nie zostawił, albo za ciemno było? Nawet Marianka bezradnie rozłożyła ręce, która na tropieniu znała się najlepiej. Może z rana, deszcz nie spadnie? - pomyślała.

Pies kręcił się pod oknem długo węsząc po ziemi trawę i drewniane ściany przybudówki. Bezowocnie. Wtedy poszli do środka w nadziei znalezienia czegokolwiek, co by psu dało punkt zaczepienia węchu na złodzieju.

W świątyni w ławie pierwszego rzędu siedziała nowicjuszka Angela Apfel wpatrzona w symbol Sigmara. Ściągnęła brwi widząc psa w świątyni i juz wstawała by zaprotestować, gdy jednak opadła jakby to wszystko było ponad jej siły i smutnym wzrokiem odprowadziła strażników mówiąc cicho:

- Drzwi do gabinetu ojca są za tymi. – ręką wskazała na przymknięte, które wiodły na zaplecze za ołtarzem. - Następne po lewej stronie.

Za nimi był korytarzyk a tam dwa drzwi. Obok tego po prawej były strome schody, które jak się domyślili wiodły na dzwonnicę Świątyni. Gdy otwarli te, co do gabinetu nie wiodły odkryli tam równie strome, tylko że kamienne schodki do piwniczki.

W izbie, którą ojciec Franciszek zaadoptował na miejsce pracy był regał z księgami i zwojami pergaminów, dębowe biurko na którym stała zapalona lampa naftowa, oprawiony w brązową skórę fotel, kufer pod ścianą, ławka pod ścianą oraz kominek.

Wśród ksiąg strażnicy zaznajomieni z czytaniem nie znaleźli niczego niezwykłego. Więcej jak połowy tytułów ksiąg rozpoznać nie mogli zresztą, bo nie znali języków klasycznych. W kufrze znaleźli szaty kapłańskie oraz czyste papiery z przyborami do pisania. Biurko miało przemocą otwartą szufladę, której zamek nosił ślady włamania. Najciekawsze okazały się ślady sadzy na podłodze a najwięcej koło biurka. Złodziej wejść musiał kominem, który był drożny. Nie mógł to być osobnik ani gruby ani słaby, bo otwór nie był za szeroki a zejście wymagało nieco siły, aby nie spaść w dół lecz zejść z dachu na sam dół tym okopconym szybem. Długo szukali i pies wąchał lecz żadnego choćby strzępka ubrania nie uświadczyli a bez tego biedna psina tylko nosem prychała, w którym widać sadza i kawałki węgla kręciły w nozdrzach nieprzyjemnie drażniąc delikatne psie powonienie.

Marianka stwierdziła, że jedna osoba w to zamieszana była, bo ślady mówiły, że przez komin nikt więcej się nie zapuszczał. Złodziej wszedł kominkiem, włamał się do biurka i uciekł przez okno. Jeden wyraźniejszy ślad buta odciśniętego uprzednio w węgłach paleniska sugerował, że podeszwa zdecydowanie na męskim obuwiu była. Jej właściciel buty miał znoszone lecz solidne i nie były one ani małe, ani przesadnie za duże, lecz takie w sam raz normalne; młodzieńca co dzieckiem już nie był lub dorosłego.

Schodząc z pochodniami do piwnicy nie musieli szukać długo. Na beczce leżał kozik. Taki zwykły, co go połowa rodzin w wiosce mieć mogła wedle słów domokrążcy z Oberwill. I słusznie. Jost rozpoznał, że kilka takich ostrzy u jego w kuchni było. Tak samo stwierdził Gotte, nawet ojciec Marianki miał takiegoż. Bert od razu poznał, że ten towar kilka lat temu rozprowadzał jego ojciec, Kacper i jeśli domokrążca Furc mówił, że sprzedał Winklom ten wyrób z Oberwill, to bardzo możliwe, że tak było. Często sprzedawali sobie produkty kupując hurtem wyroby, zbywając te ze swej wioski w ten sposób większej konkurencji niźli była nie robiąc. Nóż był zakrwawiony.

Szukając dalej Arno znalazł, za tą samą beczką, tylko na ziemi, długi nóż myśliwski, który w rękach niziołków spokojnie mógłby być długim mieczem. Aż po rękojeść upaprany był w zakrzepłej krwi i przyklejonych w niej ludzkich włosów.

Eryk znalazł za to na ziemi w kącie stłuczoną, wciąż zakorkowaną, butlę wissenlandzkiego wina. Został z niej tylko tulipan. Musiała ona być użyta w zbrodni, bo w połamanym szkle sterczały fragmenty skóry, włosów i tkanki, która na myśl przywodziła ludzki mózg. W środku była zakrzepła krew z resztą mózgu, które wylały się na podłogę. Bauerowi podskoczył żołądek w odruchu wymiotnym, lecz zdołał zdusić w sobie chwilę słabości.

- Ej! - krzyknął. - Paczta co znalazłem! – Eryk starał się ze skwaszonej zrobić triumfalną minę a wyszedł jeszcze większy szyderczy uśmieszek niż zwykle.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline