Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2013, 07:42   #176
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko rozglądała się dyskretnie idąc korytarzykiem posiadłości Dasate. Nie szła sama, niestety. Eskortowała ją jedna ze służek, która też, niestety, nie była nawet małą Sasaki, by łowczyni mogła cokolwiek wyciągnąć z jej obecności. A szkoda, bo ciekawa była reakcji jakie wywołała w jej niewinnej duszyczce swymi napomknięciami o Kojiro i ich rodzinnych ziemiach.
Niefortunnym też, chociaż jak najbardziej zgodnym z zasadami etykiety, było towarzystwo milczącego i wielce grzecznego dziewczątka. Ograniczała Leiko możliwości, powstrzymywała przed zaglądaniem przez szparę ku co bardziej interesującym pomieszczeniom. Nie pozwalała zasmakować sekretów jakie taka osoba jak Ginari skrywała wśród ścian swego domostwa. Ale prawdą też było, że przecież nie po to tutaj przybyła.

Odnalazły samuraja w domowym dojo. Samotnie, ze zmierzwionym włosem i bokutō trzymanym w dłoniach ćwiczył kolejne kata, zapewne w tajemnicy przed swym medykiem i samym wujem. Nie zdziwiła się zbytnio. Znała taki typ bushi, którzy pomimo odniesionych ran nie mogli wypoczywać bezczynnie.
-Yasuro-san – wymruczała w powitaniu, pochylając się przy tym wdzięcznie w niezbyt głębokim pokłonie. Dopiero gdy po wykonaniu swego zadania służka odeszła zostawiając ich samych, dodała skruszonym tonem -Gomen, że znów Cię nachodzę. Szczególnie teraz, gdy powinieneś przede wszystkim... - urwała na moment, by z subtelnym uśmiechem przyjrzeć się tej scenie w jakiej go zastała, i która nijak nie miała zbyt wiele wspólnego z zaleceniami medyka -.. odpoczywać w spokoju.

-Maruiken-san co za miła niespodzianka.- rzekł radośnie Yasuro zauważając kobietę i uśmiechając się radośnie. By po chwili się zarumienić, niewątpliwie jej widok przypomniał mu o jej napaści na łowczynię. Odłożył drewniany miecz na stojak i ruszył w jej kierunku mówiąc.- Słyszałem, że znów przyjdzie wam... łowcom oni, wyruszyć. Kiedy ty... zamierzasz?
-Hai, dostaliśmy dzisiaj nasze.. przydziały do grup. Najprawdopodobniej wyruszymy jeszcze dzisiaj bądź jutro rano
– odparła Leiko, uprzejmie nie zauważając tej mieszaniny uczuć na twarzy młodziana. Bo i też nią samą targały pewne emocje, o czym świadczyło ciężkie westchnięcie w przygnębieniu, w głębokiej boleści nad otaczającym ją światem. Dla podkreślenia swego smutku, dłoń przyłożyła w czułym geście do serca.
-Ale Kami mnie straszliwie ukarali, Yasuro-san. Nie odebrali mi tylko jednego obrońcy, ale obu mych dzielnych strażników. Płomień wyruszy z innymi łowcami w drogę, a i Ty.. - uniosła na niego przenikliwe, szklące się zmartwieniem spojrzenie obu oczu, choć jedno pozostawało zwyczajowo tajemniczo skryte za opadającymi na nie pasmami czarnych włosów -Nie widziałam Twego imienia na żadnej z tabliczek. Naprawdę Cię od nas odsunęli?
-Wuj stwierdził, że nie powinienem wyruszyć. Ginarai-sama uważa, że powinienem odpocząć i pozwolić ranom się zasklepić.
-odparł z pewną niechęcią w głosie Yasuro. Po czym dodał pewniejszym tonem głosu.- Ale ja już czuję się dobrze. Sama przecież... wiesz.
Przy ostatnim słowie spojrzał w bok unikając jej spojrzenia. I kontynuował mówiąc.-Ale Ginari-sama bardziej ufa słowom medyków, niż moim.
-Ah.. jesteś jego bratankiem i troszczy się o Ciebie. Jesteś wszak rodziną, a o bliskich dba się najmocniej, nawet jeśli wbrew ich woli, ne?
- mówiąc to łowczyni uśmiechnęła się delikatnie, co rozpromieniło nieco ten cień przesłaniający jej lica. Ale tylko odrobinę, bowiem cały czas pewien smutek malował się w jej oczach na myśl, że w najbliższej podróży pełnej niebezpieczeństw zabraknie jej silnego ramienia samuraja, zawsze bardziej niż ochoczego do pilnowania jej bezpieczeństwa.

-Też bym się o Ciebie martwiła, Yasuro-san. Gdybyś chciał wyruszyć w ciężką podróż, a ja nie miałabym pewności co do pełnego zdrowia Twego ciała – przy ostatnich słowach jej złotawy wzrok zsunął się z twarzy młodziana po jego szyi i torsie, aż ku miejscu, gdzie odzienie skrywało rany. A przez zaledwie krótki moment, zdający się jedynie zaigraniem światła w jej tęczówkach, miało się wrażenie, że zapędziła się w swej wędrówce zbyt nisko. Musiała być zaledwie iluzja wprawiająca w zakłopotanie, bowiem zaraz Leiko zapytała spokojnym, nieco przyciszonym głosem -Opowiadałeś komuś dokładnie o swych ranach? Wspominałeś o.. o Ishikim?
-Martwię się i to bardzo Leiko-san.
- zapewnił żarliwym tonem młody bushi, kładąc nagle swe dłonie na jej ramionach i spoglądając w jej oczy.-Chciałbym...
Jego wzrok skupił się na jej ustach, co spowodowało jedynie głębszy rumieniec. Nagle odwrócił twarz, by ukryć owo zaczerwienie.- Chciałbym być z tobą i chronić cię w tej podróży. Naprawdę. Choć nie jestem pewien, czy powinienem...
Odsunął się nagle i dodał.- Może wyjdźmy z dojo do ogrodu, tam jest przyjemniej.

Rozsunął papierowe drzwi i wyszli na dwór. Ogród w posiadłości Dasate był urokliwy i piękny.
Yasuro wydawał się w nim spokojniejszy. Spojrzał na towarzyszącą mu łowczynię.




I zaczął mówić. -Nie wiem czy powinnaś widzieć we mnie swego obrońcę, nie po tej napaści... z mej strony. Pozwoliłem sobie na zbyt wiele i chyba... jeszcze nie przeprosiłem cię właściwie za ten mój pochopny czyn, Maruiken-san. Mój wuj mi to uświadomił. Tak jak to, że z kobietą należy postępować...- skłonił się przed nią w geście przeprosin.-... delikatnie. Mimo, że w swej wielkoduszności wybaczyłaś mi mój niecny czyn, to nie zmienia to faktu że pozwoliłem namiętności zatriumfować nad dyscypliną. Niemniej, najgorsze jest to że wuj... miał rację. Jeśli pozwolisz mi się za bardzo zbliżyć do siebie, możesz sprawić, że znów się zapomnę. Twój obrońca tak czynić nie powinien, jednak nadal masz we mnie oddanego przyjaciela.
Dopiero wtedy uniósł głowę i rzekł.- Jedynie z wujem rozmawiałem o tym co się wydarzyło na ziemiach Sasaki, a on przykazał mi milczeć co do tamtejszych wydarzeń. I... radził bym cię prosił o to, byś i ty przemilczała. Ta wiedza może sprowadzić na ciebie duże niebezpieczeństwo.

Stryj Ginari miał na młodego Yasuro ogromny wpływ, skoro młodzik opowiedział mu nawet o namiętnych chwilach młodego bushi z Leiko. Najwyraźniej jednak przymknął oko na ten wybryk uznając, że romans z łowczynią dobrze Yasuro zrobi, o ile oboje będą wiedzieć jak daleko się posunąć w tym flircie.

-Ginari-sama jest bardzo mądrym człowiekiem. I ma rację, oczywiście. Jednak.. - jednak nie miał słodkich przywar łowczyni mogących konkurować z jego wpływem na młodziana. Nie posiadał jej wyglądu ani jej kuszącego ciała. Ani aksamitnego głosu wibrującego szeptem w uszach słuchającego. Ani tego zapachu perfum wytworzonych z najgorszych przeciwników mężczyzn jakimi były afrodyzjaki. Ani tych ust.. tych soczyście fioletowych ust, których ku swemu nieszczęściu zasmakował już jego bratanek, Ginari też nie miał. A mimo to wchodził na jej terytorium.

Leiko zbliżyła się do samuraja, acz tylko na kroczek. Na tyle, by mógł uznać ten ruch za poufały, ale niedostatecznie do przekroczenia granicy ustalonej przez etykietę. I na tyle, by wystawić Yasuro na działanie całego jej kobiecego rynsztunku, kiedy zaczęła mówić zaniepokojona - ..czy to naprawdę było tak złe? Czy ta chwila zapomnienia ze mną była aż tak haniebna, że chcesz ją skazać jedynie na bycie wypartą ze wspomnień? To nie są najspokojniejsze czasy, my też nie wiedziemy najspokojniejszego życia walcząc z Oni i tańcząc z nieumarłymi pod nocnym niebem. Namiętność zaś.. jest właściwa wszystkim ludziom.
Uśmiechnęła się uciekając na moment melancholijnym spojrzeniem ku kwitnącym kwiatom pobliskiego drzewa. Smukłymi palcami musnęła bezwiednie swój dekolt -Jest niewinna, łączy dwie osoby szczerym uczuciem. Na czas tego rozkosznego zapomnienia czyni kochanków jedynymi postaciami na tym świecie. Nic innego się wtedy nie liczy, jedynie kojące ciepło tego drugiego ciała... - ton jej głosu przeszedł łagodnie w rozmarzony szept, by potem ponownie spoważnieć. Pokręciła lekko głową, dodając -Nie powinieneś jej odrzucać, Yasuro-san. Nie powinieneś postrzegać jej za coś nieodpowiedniego.

-Iye. Nie w tym rzecz Leiko-san.-rzekł z lekkim uśmiechem Yasuro, ostrożnie musnął palcami dłoni policzek łowczyni.-Wuj ma jednak rację, brak mi opanowania. Brak mi dyscypliny. Uczucie, namiętność nie są naganne. Ale fakt, że się wtedy zapomniałem już tak. I że mógłbym się zapomnieć znów przy tobie. Nawet teraz...
Cała dłoń przyległa do policzka łowczyni, a samuraj przybliżył się do swej kusicielki przełamując barierę etykiety.-Wuj ma rację... co by się stało, gdybyś mnie wtedy nie powstrzymała? Albo, gdyby ci się nie udało mnie powstrzymać? Nie chciałbym cię skrzywdzić Leiko-san.
Kobieta zaśmiała się ciepło słysząc słowa młodziana. Dając mu się dotykać i samej wręcz wtulając mlecznobiały policzek w jego dłoń, zapytała rozbawiona -Czyżbyś w chwili namiętności przemieniał się w przerażającą bestię, Yasuro-san? A może w demona mogącego mnie rozszarpać swoimi kłami i szponami?

Wbrew tym straszliwym wizjom jakie roztaczała przed ich dwójką, Leiko uniosła ręce i lekko dłonie ułożyła na torsie tej krwiożerczej kreatury jaką był samuraj. Powoli przeniosła też na jego twarz spojrzenie rzucane spod długich wachlarzy swych rzęs -Bo tylko w ten sposób mógłbyś mnie skrzywdzić. W ten, albo odsuwając mnie od siebie. Tylko któreż sprawiłoby mi więcej cierpienia?
-Ja...
- Yasuro pogubił się w słowach nie wiedząc co powiedzieć i co czynić. Był tak uroczo nieporadny w swych działaniach. Gdyby jego odwieczny rywal Kirisu był na jego miejscu, już by czuła jego dłonie na swej szyi i ramionach delikatnie muskające skórę w sposób jaki lubiła. A usta Kogucika już by przywarły do jej ust całując namiętnie.
Ale Yasuro mimo swych buńczucznych deklaracji, był nadal zagubiony.- Widzę, że jesteś zasmucona, a nie potrafię jakoś pocieszyć cię. Tak łatwo...- jego dłoń nadal pieściła jej policzek.- myśli schodzą na bok, gdy jesteś aż tak blisko. Tak bardzo wtedy... pragnę.

-Gomen, zbyt wiele myśli zaprząta mi głowę. Zbyt wiele zmartwień, obaw i trosk. Ostatnia noc też nie uraczyła mnie błogim odpoczynkiem, zamiast tego zsyłając na mnie koszmary.. - korzystając z tej bliskości, nieporadności Yasuro oraz w swej władzy nad sytuacją nie zważając na żadne protesty, łowczyni oparła głowę o jego klatkę piersiową. Miękko przytuliła policzek do kimona młodziana, także i palcami zanurzyła się wśród warstw materiału. Powieki opuściła i.. kłamać zaczęła. Ale czy prawdziwość jej słów naprawdę była teraz aż tak ważna dla samuraja? Teraz, gdy ona tuliła się do niego całym swym zmysłowym ciałem w poszukiwaniu pocieszenia? -Nie mówiłam nikomu o zdarzeniach na ziemiach Sasaki. Kirisu-kun też milczy.. przynajmniej w tych najważniejszych kwestiach. Ale słyszałam plotki, jakoby Ishiki przybył do miasta..
-Ishiki? Niemożliwe. To... niemożliwe.
- rzekł zaskoczony Yasuro odruchowo i czule tuląc łowczynię do swego ciała. Wieść o Ishikim w mieście zszokowała, go tak bardzo że nawet nie próbował wykorzystać obecnej sytuacji na swą korzyść.- Musiałaś się przesłyszeć Leiko-san, nikt by nie wpuścił tej... bestii w granice miasta. Na ziemiach Hachisuka i w sąsiednich prowincjach ukrzyżowano by go po złapaniu.

-Mmm.. ale wtedy, na ziemiach Sasaki, nikt nie próbował go ukrzyżować, a to wszak tereny należące do klanu, ne? Chodził wolno ze swymi ludźmi, strzegł tamtych granic i to my byliśmy jedynymi intruzami.. - miała ochotę mętnie wspomnieć samurajowi o swych podejrzeniach dotyczących ręki rządzącej Ishikim, niejasno i bez zarzutów wobec kogokolwiek konkretnego z klanu podzielić się z nim swymi niepokojami. Pamiętała jednak jego reakcję, gdy ośmieliła się dopatrywać winy Chińczyków w brutalnych zdarzeniach w jednej z wiosek. Iye, młody Dasate był zbyt oddany Hachisuka i ich gościom, by mogła z nim swobodnie rozmawiać na tak drażliwe tematy bez obawy o utratę jego zaufania. A co za tym idzie, też jego wiedzy, wpływów i katany.
Porzuciła zatem swój wcześniejszy zamysł i jedynie ostrzegła go z troską w głosie -Być może to rzeczywiście tylko plotki, niemądre pogłoski. Ale mimo to bądź ostrożny Yasuro-san, nawet tutaj, w mieście. Komuś z pewnością nie spodobały nasze działania w tamtych wykopaliskach.
-Hai... ale też i ziemie Sasaki były opuszczone, ne? Nie można wierzyć kłamstwom tej bestii.
- rzekł w odpowiedzi Yasuro głaszcząc dłonią głowę Leiko, jakby chciał ją uspokoić. -Nie powinnaś się przejmować tymi plotkami Maruiken-san. To nie dzikie bezdroża, tu możesz czuć się bezpieczna.

Leiko uśmiechnęła się kwaśno słuchając samuraja, ale ten nie mógł dostrzec tego powątpiewania w jego słowa. Ona ani trochę nie czuła się bezpiecznie pozostając w cieniu wielkiego zamku kryjącego tak wiele oślizgłych sekretów. Tak było odkąd pierwszy raz postawiła stopę w mieście, tak samo było i teraz. Wczorajszy „atak” białowłosego tylko potwierdził jej niepokoje, przez które „bezpieczeństwo” oraz Miyaushiro nie szły ze sobą w parze.

-Hai. Jednakże dni mojego odpoczynku w mieście już się kończą – mruknęła nie pozwalając, aby gorycz z powodu naiwności i łatwowierności młodziana zabrzmiała w tonie jej głosu. Głowę uniosła, by móc spojrzeć na niego, acz dłońmi przez cały czas ujmowała poły jego odzienia -Wraz z moją grupą łowców wyrusza też.. - oczy przymrużała w ciężkiej próbie wygarnięcia z pamięci miana tamtego osobnika -Hirami Kasan? Chyba tak brzmiało to imię. Znasz go?
-Hirami-san? Hai. Znam go. Doświadczony bushi i taktyk. Trafiłaś wyjątkowo dobrze.
- rzekł w odpowiedzi Yasuro z pewną naiwnością w głosie.- Jest dobrym szermierzem i ma doświadczenie polowe. Walczył w ostatniej wojnie i to z dużymi sukcesami. Choć...- tu zamilkł szukając odpowiedniego słownictwa dla wyrażenia swych myśli.- Choć, jest w nim coś... Iye. To drobiazg, nic ważnego.
-Oh? Co takiego, Yasuro-san?
- zapytała łowczyni nie pozwalając, aby umknęła młodzianowi ta intrygująco brzmiąca myśl. Następnie uśmiechnęła się, a ta wesołość ogarnęła także i jej oczy, w których figlarnie zamigotały iskierki -I czy będę mogła zaufać, że zadba o mnie równie dobrze co Ty?
-Jestem pewien że Hirami-san jest godny zaufania.
- rzekł z pewnością w głosie Yasuro. Po czym zamilkł na chwilę, wyraźnie zbierając się na odwagę.- Tyle że jest coś w jego oczach, tonie głosu, zachowaniu, coś... oślizgłego i nieprzyjemnego. Ale możliwe że tylko mi się tak zdawało. Nie przypominam sobie ani jednej wypowiedzi Hirami-san niezgodnej z etykietą. Nie wspominając już o czynach podważających jego honor. Iye... jedynie wrażenie, czegoś nieprzyjemnego czające...- tu przerwał dodając pogodniejszym tonem głosu.- Gomen, niepotrzebnie to powiedziałem. Miałem rozchmurzyć twe myśli, a zamiast tego straszę cię.
-Iye, iye. Jestem łowczynią demonów. Poluję na straszliwe pokraki, które nigdy nie powinny opuścić najgorszych koszmarów. Potrzeba zatem czegoś więcej, aby mnie przestraszyć..
- jak na przykład białowłosego demona o zwodniczo ludzkiej postaci. O spokojnym uśmiechu paraliżującym ze strachu całe ciało i chłodnych oczach przeszywających duszę na wskroś, czyniących ją bezbronną. O tak, coś takiego potrafiło zasiać w Leiko – łowczyni oraz Leiko – kunoichi spore ziarno niepokoju.

Teraz jednak, stojąc prawie wtulona w samuraja pod barwnie kwitnącym drzewem, kobieta rozejrzała się po ogrodzie, spojrzeniem tym także obejmując posiadłość -A jak się miewa mała Kisari-chan? Chyba ostatni spacer ze mną nie odbił się na niej zbytnim piętnem, ne? Nie było aż tak źle jak się spodziewałeś, Yasuro-san..
-Miewa się dobrze...
- rzekł w odpowiedzi Yasuro, po czym zaraz dodał nerwowo.- Chyba miewa się dobrze, bo skąd niby mam wiedzieć jak czuje się zwykła służąca, ne Leiko-san?
Po czym szybko zmienił temat.- A jak tobie się układa pobyt w mieście. Nie mieliśmy nigdzie okazji...

I tu przez moment łowczyni poczuła coś niespodziewanego. Dłoń młodego samuraja lekko masującego jej pośladek poprzez kimono, ostrożnie badawczo wkraczającego na nieznany teren. Widać Yasuro uważał, że nie zauważy ona tej napaści na swe ciało. Tym bardziej, że ów dotyk trwał tylko chwilę i dłoń młodego Dasate szybko wróciła powyżej talii tulącej się do niego łowczyni.- ...wyjść razem. Nie miałem okazji pokazać ci uroków miasta.
-Nic nie szkodzi. Nie miałabym nawet serca zabierać Cię spod opiekuńczych skrzydeł medyków..
- zaświergotała łowczyni, nie dając po sobie wprost poznać, że zauważyła jego dotyk na swych wdziękach. Bo jakże mogła? Zruganiem tylko by wystraszyła samuraja. Udawaniem zaś, że nic się nie stało, dałaby mu nieme przyzwolenie na tak nieobyczajne gesty publicznie. Jeszcze jakaś służka mogłaby ich zobaczyć w ogrodzie, albo i sam Ginari.. zapewne potem przeprowadziłby ze swym bratankiem nieco dłuższą rozmowę o delikatności wobec kobiet.

Zatem jedyne na co sobie pozwoliła jej mimika, to ostrzegawcze drgnięcie brwi, co uznać można było za wyraz karcący młodziana.
-To było kilka naprawdę spokojnych dni. Miałam okazję odetchnąć po trudach podróży, dać odpocząć ciału i oswoić się ze wszystkim co widzieliśmy. Całkiem miła odmiana, choć nie powinnam się za bardzo rozleniwiać. Zbyt wiele nocy spędzonych na miękkim futonie i mogłabym się stać tylko ciężarem w kolejnej wyprawie – zaśmiała się melodyjnie, jednocześnie kroczkiem w tył wyswobadzając się delikatnie z objęć Yasuro. Z cichym trzaśnięciem rozłożyła parasolkę, aby pod nią skryć się przed słońcem i zerknąć na swego towarzysza -Być może jeśli wrócę z łowów, to uda nam się nadrobić ten stracony czas.
-Hai. Chciałbym tego...
-wybąkał nieco speszony Yasuro. Trudno było stwierdzić, czy zauważył subtelne ruganie zważywszy na to jak niedoświadczonym był młodzikiem. Niemniej swój “śmiały gest” był pewnie wszystkim na co mógł zdobyć w tej chwili. Choć kto wie... co by było gdyby Leiko podpuszczała go dalej? Przecież już się przekonała, że czasem i Yasuro może zaskoczyć swym zachowaniem.

Łowczyni uniosła na moment głowę i oczy przymknęła leniwie. W ciszy rozkoszowała się unoszonym przez wiatr zapachem młodych kwiatów z pobliskich drzew, przywołującym na jej wargi cień drobnego uśmiechu. W końcu też odetchnęła głęboko tym słodkim powietrzem zsyłającym na nią spokój, ukojenie oraz odprężenie.
-Pospacerujemy, Yasuro-san? - zapytała ujmując młodziana pod ramię i ponownie w tym geście zbliżając się do niego swym ciałem -Wprawdzie muszę przygotować się do podróży, ale z chęcią spędziłabym tutaj jeszcze chwilę. Szczególnie, że jest to też nasze pożegnanie na być może dłuższy czas.
-Hai... Pójdziemy gdzie tylko zechcesz Leiko-san.
- w jego głosie słychać było drżenie, jego ciało drżało od niewypowiedzianych pragnień i skrytych żądz. Niemniej ten “napastliwy samuraj” był zbyt dobrze wychowany i zbyt niedoświadczony, by sięgnąć po to o czym śnił. A przynajmniej zazwyczaj był.

Leiko też nie miała w swym zamiarze spełniać pragnień młodziana. Kusiła go, a i owszem. W spotkaniach z nim stawała się ucieleśnieniem pokusy, który niebezpiecznie sobie pogrywała z jego honorem, obowiązkiem i opanowaniem. Za każdym razem pozwalała sobie na odrobinę więcej, zapuszczając swe sieci coraz głębiej pod jego zbroję wykutą z etykiety i dobrego zachowania. Ostatecznie zdołała skruszyć ją w drobny pył, obudziła w dziewiczym Yasuro mężczyznę kierującego się instynktami.
I to nowo poznane uczucie miało teraz go męczyć w snach, myślach i fantazjach. Póki ona nie odnajdzie celu w namiętnym zaspokojeniu jego pragnienia.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem