Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2013, 13:06   #229
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
I taka była korzyść z tego, że paru kretynów pobiegło bez namysłu w mgłę, zamiast cierpliwie poczekać na to, co mogą zdziałać zaklęcia.
- Halangan bilah - powiedział Tarin, cofając się kawałek i rewanżując się przeciwnikom pięknym za nadobne, stawiając przed wybiegającymi z mgły przeciwnikami barierę z ostrzy. Dokładnie na plecach ogrów.
Miał nadzieję, że to chociaż przez chwilę powstrzyma tamtych.

Raetar z krzykiem wściekłości natarł na Ogra, który ośmielił się go zaatakować. Raz po raz, przy drugim ciosie ostrze jego miecza rozbłysło lekkim blaskiem, gdy wyprowadzał uderzenie prosto w brzuszysko stwora.
Vestigia, widząc, że Raetar zaczął zabawę ze stojącym przed nimi ogrem, uznała, iż nie pozwoli czarodziejowi odebrać sobie przyjemności pokonania kolejnego przeciwnika, zagrażającego tym ziemiom. Starała się poruszać tak, by razem z magiem flankować bestię, co i rusz wyprowadzając cięcia i pchnięcia swoimi ostrzami.
Powalony i oszołomiony Daritos kompletnie nie wiedział co zrobić. Nie miał swojej magicznej laski, bo chwilę wcześniej zdecydował się wyjąć kuszę. Rozrywający - to mało powiedziane - ból w nogach niemalże na pewno uniemożliwił mi skoncentrowanie się na rzuceniu zaklęcia, jednak Zaklinacz zwyczajnie nie miał innego wyboru.
- S-samira Anima S-sextis! - powiedział drżącym głosem, raz jeszcze zdając się na zaklęcie przywoływania. Tym razem jednak miał nadzieję sprowadzić żywiołaka ziemi, któremu zamierzał rozkazać odciągnięcie ogra od siebie.

Samotnik natarł na naprzykrzającego się jemu Ogra, chlastając go mieczem najpierw po nodze, a następnie częściowo po łapie, i boku, a po chwili poprawił jeszcze żywiołak, tłukąc paskudę swą kamienną pięścią. Tuż po nich zaatakowała Vestigia, wyprowadzając całą nawałę ciosów... z czego dwa szatkowanemu Ogrowi udało się zbić. Mimo tego jednak, oberwał aż cztery razy od “tańcującej” wokół niego Elfki, zalewając się obficie krwią.

Wulfram skoczył w przód z bojowym rykiem prosto na nadbiegającego Orka, tuż przed swym atakiem lekko wybijając się w górę. Potężny atak wyprowadzony wielkim mieczem ukośnie rozpruł tors przeciwnika mimo noszonej zbroi(był krytyk!), a sam zielonoskóry, wśród fontanny krwi, i wypadających bebechów, przez chwilę stał jeszcze nie dowierzając tego co zaszło, po czym padł martwy prosto na pysk.

Wojenny Mag puścił pod nosem wiązankę odnośnie jednookiego towarzysza, ten bowiem nieświadomie wepchnął się Tarinowi w miejsce, gdzie ten chciał właśnie rzucić czar. Nie wszystko jednak było jeszcze stracone, istniało pewne ryzyko, lecz...powołana do istnienia, wyjątkowo długa “Bariera ostrzy” nie tyle co odgrodziła nadciągających zielonoskórych, to dodatkowo całkiem nieźle poszatkowała obydwa Ogry. Pierwszy z nich, będący przy Raetarze i Vestii, został dosłownie zmielony przez wirujące ostrza czystej energii, drugi zaś, stojący nieco dalej po lewej od Tarina, oberwał całkiem nieźle...

Dosyć poważnie ranny Zaklinacz, próbując przezwyciężyć ból poranionych dotkliwie nóg, zabrał się za rzucanie zaklęcia, ciesząc się choć odrobinę w duchu z widoku ranionego magią tuż przed nim Ogra...i zawiódł. Ból był zbyt mocny, a gesty, czy i nawet wypowiedziane pojedyncze sylaby naprawdę minimalnie chybione. Nie widząc więc innej możliwości, po prostu odturlał się w bok, łudząc się uniknięcia nadchodzącego końca.
Do tego jednak nie doszło, a to za sprawą Foraghora. Barbarzyńca bowiem skoczył do Ogra, tak naprawdę nie będąc świadomym, iż właśnie ratuje życie niewidzialnemu Daritosowi. Ogr poczłapał za nim, i uniósł w górę maczugę, by zrównać Zaklinacza z trawą. Wtedy też odgłosy potyczki ucichły, a wszystko jakby zwolniło. Maczuga wykonała łuk na tle nieba, mężczyźnie w jednym uderzeniu serca przeleciało wiele życiowych wydarzeń przed oczami...a wtedy pojawił się Foraghor, z rykiem rozpruwając Ogrowi naprężony przy zadawaniu ciosu bok. Góra mięśni ryknęła tryskając juchą, okręciło nim, po czym gruchnął w końcu o ziemię, zalegając na niej już na stałe.


- Emmm... jest tu kto? - spytał Barbarzyńca, rozglądając się wokół.

W tym czasie Arasaadi wystrzeliła (niecelnie) z kuszy do jednego z biegnących Orków, a Meggy cały czas zajmowała się ciężko ranną Aislin, podając jej leczniczy eliksir.
Nadciągający zaś do bitki zielonoskórzy natrafili na długą, skuteczną zaporę, która odgradzała ich od śmiałków z Silverymoon... i w ciągu paru chwil skoncentrowali swe ataki na jedynej osobie stojącej przed nią. Na Wulframie.

Złowieszczy Tygrys najpierw rozorał jednookiemu mężczyźnie rękę pazurami, następnie chybił przy drugim ataku, a na końcu wgryzł się w jego nogę... to jednak nie był właśnie koniec. Szarpnął Wulframem, przewracając go, po czym wśród strasznej kotłowaniny już na ziemi, zaczął ponownie rozszarpywać ciało wojaka... Podbiegł również jakiś Ork, i próbował ugodzić maltretowanego kłami i pazurami, na szczęście w tym zamęcie nie trafił.



Czarne błyskawice, strzelające gdzieś zza Arasaadi, ugodziły ją w plecy, po czym energetyczne wyładowanie przebiło jej ciało i powędrowało do Vestigii, po przeszyciu Elfki następnie uderzyło w Raetara, później jego żywiołaka, znowu błyskawice przeskoczyły dalej i dalej, trafiając i raniąc mniej lub bardziej każdego kto walczył przeciw Orkom!

Nie byli sami po tej stronie magicznej bariery.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline