Ibes znajdując się wreszcie za względną osłoną przed wiatrem utworzoną z drewnianego murku, poświęcił minutę na obserwację okolicy. Nie mógł ukrywać ulgi, lecz też nie byłby sobą, gdyby należycie nie ponarzekał.
-Nareszcie jakaś cywilizacja. Ha. Cywilizacja. Dobre sobie... Kilka zbitych kup dech na krzyż. To zasługuje co najwyżej na miano zaplutego naparstka cywilizacji. Ale dobre i to.- Mruczał pod nosem. To była jego skłaniająca do frustracji przypadłość. Głośno myślał. Znaczy nie tyle głośno, co werbalnie. O ile dla przyzwyczajonych do jego usposobienia było to czymś normalnym, to dla dalszego otoczenia uchodziło to za dziwactwo. Kiedy skończył spoglądać krytycznie na chatki i dym lecący z kominów, zwrócił się do swego towarzysza Imhola.
-Wezmę to. Muszę się temu dokładniej przyjrzeć.- Mignął elfowi liścikiem, po czym schował z powrotem do torby.- Pójdę nam wynająć pokój, o ile można tak nazwać cztery ściany z zapchlonym barłogiem i umazanym w czymś zydlem. Ty rób co zechcesz. Spotkamy się w karczmie. Powinna tu być tylko jedna...- Powiedział mężczyzna, po czym oddalił się od elfa. W obecnej chwili jego priorytetem Ibesa było znalezienie jakiegoś przybytku. Jeśli jego położenie nie byłoby intuicyjne, po prostu pytał ludzi. |