Poczuł coś co można było nazwać satysfakcją połączoną z obrzydzeniem. Bardzo dziwne uczucie. Jedyne w swoim rodzaju. Jakby został skalany, pobrudzony. Dobrze wiedział skąd się wzięły orki. Wszystkie elfy wiedziały co zrobił Morgoth. To uczucie obrzydzenia, wstrętu i nienawiści, jakie czuł to Yrchów, to było największe zwycięstwo Morgotha. Tworząc orki skalał myśli elfów tymi złymi uczuciami.
Alarif otrząsnął się szybko czując jednak wciąż w ustach gorzki smak wstrętu. Lekko i cicho niczym letni powiew wiatru zsunął się z pnia i przemykając między drzewami starał się dotrzeć do sosny, gdzie ukrywał się Czarny Strażnik i gdzie pobiegła Modron.
Gdy dotarł na miejsce zobaczył dziewczynę szarpiącą się z Dongorathem. Podszedł bliżej, by być pewnym strzału i wycelował w nogę strażnika. Nie chciał go zabijać. Żywy mógł być znacznie bardziej przydatny. Jednak był niebezpiecznym człowiekiem i Alarif nie miał wątpliwości, że w razie potrzeby nie będzie mógł się zawahać go zabić. |