Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2013, 20:55   #82
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#14. Łuny nad osadą.

Orin Sorley, Nena Deacair.
Osada. Za chatą Sołtysa.

Marta wstała. Otarła łzy rękawem.

- Panowie - odezwała się wchodząc między Gzargha i Sorleya. - Dość już tajemnic. Dość już zła. Powiem wszystko co wiem. Sami rozsądzicie.

- Zeb był dobrym człowiekiem. Musiałam to jeszcze raz powiedzieć - obrzuciła krasnoluda złym spojrzeniem. - Bardzo dbał o wieś i jej mieszkańców. To było bardzo spokojne miejsce. Tutaj, z dala od miast, tego całego zgiełku i brudu... Miało to oczywiście i swoje wady.

- Gdy pojawił się Mateusz, to jakbyśmy dostali gwiazdkę z nieba. Uciekał przed czymś. Szukał schronienia. Tutaj go znalazł. Nie pytaliśmy się dlaczego. Może Zeb wiedział ale... to nie miało znaczenia. W naszej osadzie znalazł spokój. Pospolite choroby już nie były tak groźne. Zaopiekował się nami wszystkimi. Zeb chciał się odwdzięczyć. Cała nasza społeczność. Zbudowaliśmy dzwonnicę. Gdybyście to widzieli... wszyscy pomogali. To było piękne. Zeb uparł się, że kapłan musi mieć dzwonnicę a skoro dzwonnica to i dzwon.

Zamilkła, zacisnęła dłonie w pięści. Chlipnęła. Przetarła oczy rękawem.

- To przez ten przeklęty dzwon! Od tego się zaczęło. To całe jego szaleństwo i opętanie. Uzbierali złota... - spojrzała na błyszczące oczy krasnoluda. - Tak złota. Zawsze było go tutaj pełno. Wystarczy poszukać na bagnach. Pytacie skąd złoto na bagnach? Nie wiem. Pełno tam kości i świecidełek. Nigdy nikt się nad tym nie zastanawiał. Dziwicie się. Złoto ma może znaczenie w miastach. Tutaj... tutaj to tylko niepotrzebny kruszec. Nie nakarmisz nim dzieci ni bydła. Ale do wyrobu dzwonu nadawał się doskonale.

- Świecidełka na bagnach - wyszeptał Orin sam do siebie. - Kości...

Myślał szybko. ~Świecidełka na bagnach. Wielka bitwa. Kości. Magia. Czyżby to było to miejsce?~

- Zeb sprowadził ludwisarza - kontynuowała Marta. - Dzwonolej aż rozdziawił usta zobaczywszy tyle błyskotek, które kazano mu przetopić. Krzyczał, że szkoda, że one więcej warte... Odpowiednia cena zamknęła mu usta. To doprawdy niesamowite, co potrafi zdziałać złoto... i ile krzywdy wyrządzić.

- Gdy dzwon już wisiał i co rano rozbrzmiewał czystym dźwiękiem Zeb kazał zamykać dzwonnicę i nakazał wszystkim milczeć na temat dzwonu... i złota. Wtedy pojawił się ten człowiek. Anzelm? Zaczął węszyć, wypytywać. Pewnie ludwisarz nie trzymał gęby na kłódkę jak obiecał. Pewnego dnia, tuż przed waszym przybyciem, Anzelm zniknął. Ot wszystko... Sami widzicie, że z wilkami to nie ma wiele wspólnego.


Cathil Mahr, Ellfar Ravil
Osada. Północna brama.

Za kurnymi chatami była łąka, za nią ostrokół z mniejszą bramą, przez którą wyprowadzano zwierzęta na pastwiska, dalej kawałek pola i las. Wilczy podkop pod ostrokołem znajdował się kilkanaście metrów na prawo od bramy. Naprędce wymyślony plan szybko przeszedł weryfikację i równie szybko wcielono go w życie.

Chłopi wnieśli kamienie na ostrokół. Usypali z nich kopce tuż nad podkopem. Nie było smolarzy, którzy przygotowaliby smołę, pomysł z wrzątkiem też uznano za chybiony. Zrezygnowano też z kopania dołów, zajęłoby to zbyt dużo czasu a efekt mógłby być mało miarodajny. Zarżnięto za to owcę i pospiesznie poćwiartowano. Cathil z Ellfarem wypuszczono za bramę ze świeżym mięsem. Wilki leżały pod lasem w małych grupach, w cieniu, chroniąc się przed słońcem. Łucznicy porozrzucali mięso przed osadą, zostawiając największy kawałek wewnątrz wioski tuż przy wyjściu z podkopu. Kawałki mięsa prowadziły do dziury przed osadą.

Wiatr zmienił kierunek. Poniósł zapach w stronę lasu.Wilki podniosły łby. Wciągnęły powietrze. Wstały. Były głodne. Świeże mięso drażniło ich nozdrza. Powoli, grupa za grupą ruszały truchtem w kierunku osady. Zwietrzywszy myśliwych momentalnie przyspieszyły. Cathil z Ellfarem wypuścili strzały i nie czekając efektu schronili się za bramą. Stado dopadło bramy szarpiąc pazurami, warcząc. Wilki rzuciły się na mięso, które zaczęło znikać w ich paszczach. Gdy zbliżyły się do ostrokołu Gustaw poczęstował ich z góry strzałami a chłopi zaczęli zasypywać kamieniami. Zapach świeżego mięsa wewnątrz osady był jednak silny.

Pierwszy wilk wszedł do podkopu. Gdy tylko wyskoczył dwie strzały wbiły się w jego ciało. Łucznicy stali gotowi na następnego drapieżnika.

To było udane polowanie. Czternaście wilczych istnień straciło życie nim wilki odpuściły i odeszły od osady. Wszystko odbyło się bez strat.

Jak jednak zauważył później Gustaw, zbrakło by im trzody by w ten sposób wytępić wszystkie wilki. Te zaś zdawały się być coraz rozumniejsze i nie było pewności, że powtórnie nabrałyby się na ten sam podstęp.

Zasypano więc więc dół kamieniami i ziemią i zabrano się za sprzątanie osady.

Kesa z Imarii.
Osada. Dzwonnica.

Rozmowa z Mateuszem była trudna. Co prawda na spalenie ciała elfa przystał bez oporów, to nie mógł zrozumieć po co ten cały zachód z Jonaszem i dlaczego tak ważne jest by nie wpuszczać nikogo na dzwonnicę.

- Jonasz to tylko biedny, może trochę niepełnosprawny umysłowo, poczciwy chłopina - oponował.

Jednak upór Kesy był nie do złamania. Tym bardziej gdy się okazało, że klucze do wieży ma tylko rzeczony garbus. Zjawiał się on co rano w dzwonnicy, wchodził sam do wieży, bił w dzwony, zawsze trzy razy, po czym zamykając ją na klucz, wychodził. Kapłan wzruszył więc tylko ramionami i stwierdziwszy, że szczera rozmowa nikomu jeszcze nie zaszkodziła, poszli szukać klucznika. Okazało się jednak, że chłopina przepadł jak kamień w wodę. Koniec końców postanowili, że przydybią go rano, gdy będzie wchodził do wieży.


Wszyscy.
Osada.

To był pracowity dzień. Od rana. Atak wilków na osadę spowodował wiele strat. Drapieżniki zagryzły kilku wieśniaków, w tym sołtysa. Były jeszcze dwie ofiary, które nie zginęły z rąk wilków - Kella i starzec. Było też ponad dwadzieścia wilczych ciał przebitych strzałami, widłami, zatłuczonych kamieniami. Tym wszystkim należało się zająć nim mięso zacznie się psuć. Nim wieś opanuje jakaś zaraza.

Dlatego też na łące za chatami ustawiono trzy drewniane stosy. Na pierwszym spoczęły ciała chłopów, sołtysa, Cedrica oraz starca. Owinięte w białe płótna. Odprowadzane przez kondukt żałobny z kapłanem na czele.

Na drugi rzucono truchła wilków.

Na trzeci, na wyraźną prośbę Kesy i po jej usilnych prośbach złożono ciało Rednasa Kella.

Stosy podpalono. Tego wieczoru jasna łuna oświetlała osadę jeszcze długo po zapadnięciu zmroku.

Po ceremonii pogrzebowej wszyscy się rozeszli. Chociaż wszystko jeszcze pozostawało w sferze domysłów, coraz bardziej przekonywali się o tym, że jakąś rolę w tym wszystkim, w niezwykłym zachowaniu wilków, odgrywa dzwon i Jonasz. Postanowili spędzić noc w dzwonnicy i nie dopuścić do tego, żeby dzwon zabił znowu.

Kapłan, Kesa, Nena i Orin udali się na spoczynek do dzwonnicy. Gzargh, Cathil oraz Ellfar, zdecydowali spać na wozie, na placu.

Noc minęła spokojnie. Wszyscy czekali na przybycie dzwonnika. Ten jednak nie nadchodził. Jakież więc było zdumienie wszystkich gdy o brzasku dzwon zabił znowu. Czysto, dostojnie, trzy razy.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 31-01-2013 o 18:48. Powód: zamiana "ann" na "es"
GreK jest offline