W podzięce za uleczenie, czarodziejka ukłoniła się z gracją w stronę Furiona. Miło było nie czuć nieprzyjemnego, przeszywającego ją na wskroś bólu. Illidan, którego na poprawę kondycji Ilunora wybrał Cenarius, miał z tym najwyraźniej pewne kłopoty. Leczenie nie zadziałało jak należy, albo było zbyt efektowne, gdyż z jednej istoty zrobiły się dwie. Zanim ludzka część Ilunora odzyskała świadomość, jego zwierzęca połowa z przerażenia rzuciła się na zaskoczoną, mimo wszystko trzeźwo myślącą, jak na rycerze przystało, Selendis. Nareen odetchnęła z ulgą, ofiarą wilka stał się jedynie miecz kobiety. Szkoda, rycerz bez oręża nie jest zbyt efektywny w walce… Cenarius uspokoił zwierza, a po chwili został ugłaskany przez samego Ilunora. Mężczyzna wydawał się… Szczęśliwy? A może tylko jej się wydawało.
W między czasie, choć rozdzielenie Ilunora i atak wilka były całkiem dynamicznymi wydarzeniami, towarzysząca im elfia łowczyni i rycerz śmierci wdali się w kłótnię, której powodem był nekromancki rytuał krwawego elfa. Cóż, Nareen nie zamierzała prawić morałów komuś, kto i tak nic by sobie z tego nie zrobił. Choć magia, którą się posługiwał była kompletnie przez nią nietolerowana i nawet tak zimną kobietę jak ona przyprawiała o chłodne dreszcze, nie zamierzała się odzywać. Spojrzała na Selendis nieco cieplejszym wzrokiem. - Wszystko w porządku?
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |