Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2013, 18:27   #217
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Na górze, na pierwszym piętrze jest wolne mieszkanie z meblami.Tam radzę wam przenocować. Numer mieszkania osiem. Rano porozmawiamy.
- Ale ...
Mężczyzna zatrzasnął im drzwi przed nosem.
Z dołu doszło ich szuranie. Postacie z workami na głowach chyba zaczęły wchodzić po schodach.
Teresa rzuciła pod nosem jedno ze swoich niepoważnych przekleństw i spojrzała na chłopaków.
- Chyba nie mamy wyjścia. Powrót do samochodu pośród ciemności kiedy dookoła kręcą się te strachy jest zbyt niebezpieczne. Pewnie nas zabiją. Czy coś.
Bułka nie marnowała czasu i już szła w kierunku schodów na wyższe piętro ponaglając reszte ruchem zabandażowanej dłoni.
- Znajdźmy to mieszkanie i przeczekajmy do rana, co? Skoro są meble to będzie się dało zabarykadować drzwi.
Gawron, który już szykował się do wyważenia drzwi kopniakiem, westchnął i zrezygnowany machnął ręką w kierunku oczka judasza.
- Zasuwajcie. Idę zaraz za wami - ostentacyjnie zważył w dłoni żalazny klucz do kół - wiecie, tak na wypadek jakby strachy na wróble przyspieszyły.
- Tylko się nie odłączaj. I ich nie atakuj, chyba że one zaczną. Wtargnęlismy na ich teren, bez zaproszenia. Jeśli damy im najmniejszy pretekst to nam wyprawią bal na gorąco - Teresa przyspieszyła kroku. - Poza tym pamiętam, że według podań ludowych jak się obrazi chochoła trzeba się liczyć, że będą reperkusje. Z polaka pamiętam - wzruszyła ramionami jakby samą siebie nie podejrzewała o taką przenikliwość. - Kułam do matury w ciąży ale w końcu nie przystąpiłam bo Antek się urodził. W weselu Wyspiańskiego był taki chochoł, streszczenie czytałam. Weselnicy czekają na Wernyhorę żeby ruszyć na powstanie ale ten chochoł ich w jakiś półsen wpędza i się bujają jak zombi, bez pomyślunku.
Hirek patrząc na “chochoły” był zdania że oni nie będą potrzebować pretekstu. Kim był ten człowiek? Przeżył tutaj i nic mu nie zrobiły, więc albo miał nad nimi władzę albo znał sposób.
- Jak się przed nimi uchronić?! Hej! - krzyknął do zamkniętych już drzwi.
- Na waszym miejscu bym się pośpieszył. - zabrzmiała odpowiedź przez zamknięte drzwi.
Hirek zaklął pod nosem i ruszył biegiem w ślad za siostrą i kumplem. Może to mieszkanie dawało schronienie, a może po prostu facet nie chciał by mu napaprali juchą pod samymi drzwiami...
Rozglądał się czy nie znajdzie w pobliżu czegoś co można potem będzie wykorzystać do zabarykadowania drzwi. Deski, metalowych rurek, czegokolwiek. Szybko zdał sobie sprawę jak żałosne jest takie myślenie, to nie bandziory czy włamywacze. Pięściami, kamieniami i gawronowym majchrem się nie obronią.
- Szybko! Do mieszkania!

Poszli piętro wyżej, zgodnie ze wskazówkami nieznajomego. Chochoły szły za nimi, więc Hirek podniósł kawałek metalowej rury leżącej na ziemie, obok zerwanego kaloryfera.

Mieszkanie numer osiem znaleźli bez trudu. Idący przodem Patryk otworzył drzwi i stanął jak wryty oszołomiony tym, co za nimi ujrzał.

http://www.gdrzine.com/wp-content/up...ealt%C3%A0.jpg

Krew. Wszędzie pełno krwi. Na ścianach. Na meblach. Wszędzie. Kawałek dalej, w mrocznym korytarzu, Patryk ujrzał stojącą postać. Nieruchomą i całą we krwi.
- Jak babcię kocham, nie zostanę tu - Teresa przestąpiła próg mieszkania numer osiem i zrobiła klasyczny w tył zwrot na pięcie. - Wybierzmy inne mieszkanie. Prędko!

Hirek przepchnął się tak, by zobaczyć do do cholery wstrzymało ucieczkę. Te stwory były przecież coraz bliżej! Gawron stał jak słup soli, ale nie dziwił mu się. Co tu się stało?! Dlaczego on ich tu pokierował! Tereska już chciała uciekać, Hirek dopiero teraz dostrzegł postać wgłębi mieszkania. To ten który przeżył? Rozpaczliwie chciał uwierzyć w tą wersję. Ale co się stało z ciałami? Więc to ten co ich... Żółć podeszłą do gardła jak tylko spojrzał po raz kolejny na zbryzgane krwią ściany i podłogę.
Wybiegł na korytarz i szarpnął za klamkę do mieszkania obok.
- Gawron, chodź - Teresa pociągnęła Patryka za rękaw. Za żadne skarby nie chciała zostać pośród tych lepkich od krwi ścian. Tamten człowiek chciał ich wrobić. Skierował prosto do miejsca kaźni. Z drugiej strony... czy w tym miejscu gdziekolwiek będą bezpieczni choćby na tyle by przespać noc? Wątpliwe.

- Pojebało was do rzeszty? Nie jesteśmy w najlepszej pozycji do wybrzydzania. Ufamy ćwokowi albo nie. - Gawron klnąc wyszedł z mieszkania za Bułkami. Gdy Hirek zaczął mocować z drzwiami, Patryk stanął na szczycie klatki schodowej gotów posłać kopniakiem w dół, cokolwiek stamtąd wylezie.

Drzwi, za które szarpnął Hirek otworzyły się bez problemów. Nawet więcej. Klamka została w rekach mężczyzny. Pierwsze “chochoły” zbliżały się powoli do Gawrona, który mógł ocenić ich ilość. Zwarty szereg przynajmniej kilkunastu, rozciągniętych w chaotycznym szyku na całej długości schodów.
Spod worków na głowach dało się słyszeć jękliwe zawodzenia. Układające się w mamrotanie. Deliryczne. Powtarzalne.
Voi-vo-ro-di-na.
Voi-vo-ro-dina.
Voi-vo-ro-dina.
Szli, niczym mamroczący tłumek prosto w ich stronę.

Hirek zerknął na pomieszczenie. Stare, ciemne, opuszczone mieszkanie. Zwykły, zdewastowany pustostan.
 
liliel jest offline