Tego się nie spodziewał. Bestia wyglądała jak bestia i jak głupia bestia powinna walczyć do końca, aż z niej polecą wszystkie drzazgi. Tymczasem bydlę zrejterowało wobec ich przewagi.
Ketil stał z toporem w dłoni i patrzył cokolwiek osłupiały na ucieczkę przeciwnika. - Coś takiego. – kręcił głową z niedowierzaniem. - Czekajcie, a może … - powiódł wzrokiem po drużynie – Słyszałem, że jak źli magowie przywołują stwory, to muszą być w pobliżu, by te stwory były posłuszne. Może wiedźmiarz nawiał i to bydle bez niego też spieprzyło?
Próbował sobie jakoś wyjaśnić nietypowe zachowanie potwora. - Duży był, to i jakieś ślady ten drewniak zostawić powinien.
Wniosek wydawał się słuszny, lecz z poszukiwań nic nie wyszło. Zastał ich zmrok i musieli przenocować w niegościnnej okolicy.
Mając sporo czasu Ketil by nie próżnować czyścił i przeglądał ekwipunek. Stroskany przyglądał się tarczy. Dostała biedna za swoje. Krasnolud wciąż czuł mrowienie w ramieniu. Potwór potrafił przywalić.
Nad ranem, gdy szykowali się do drogi niespodziewanie przyleciał gołąb z wiadomością. Na tyle poważną, że Eldred zarządził odwrót. - Właśnie. Helv ma rację. Jakież to wieści nakazują nam pospiesznie wracać mości baronie? – spytał zaciekawiony Ketil.
Choć po prawdzie, to nie wierzył w możliwość odnalezienia wiedźmiarza. Przynajmniej na razie. Jedyne co mogli zrobić to przyczaić się przy jego chacie i liczyć, że w końcu wróci. Ale to też nie był zbyt dobry plan. |