Wiedźmiarz był o wiele potężniejszy, niż Gereke przypuszczał. Wcześniej sądził iż to mógł być jakiś ‘wypadek’ we wsi. Teraz jednak, gdy ujrzał co tamten przyzwał i jak oddziaływał na otoczenie, poznał jego potęgę. Nie dziwota, że Wiedźmiarz bronił się przed nimi w taki sposób, w końcu przy takiej nagonce pewniakiem nie miał by wiele czasu na obronę, ani tłumaczenia. To, że się bronił i odwracał ich uwagę, potwierdzał fakt, że wciąż stali o własnych siłach na nogach. Gdyby ich zaatakował, to strach pomyśleć co by się, przy jego najwidoczniej potężnych zdolnościach, stało.
Słowa Barona zdziwiły go , tak jak i pozostałych. Gereke więc z ciekawością chciał wysłuchać, cóż to się w Fauligmere stało, że tak pilnie muszą tam wracać. Zanim Baron odpowiedział, miał już jednak w głowie tylko jedną odpowiedź… pewnie ci fanatycy coś tam zaczęli dziwnego wyrabiać. Zdziwi się Jutzen bardzo, jeśli będzie chodziło o co innego. ~Może lepiej nie pokazywać się im tam na oczy~ przeszło mu krótko przez myśl. Spojrzał jednak na Saskię i odeszła mu ona tak prędko, jak przyszła. Nie chciał zostawiać kobiety z takim wielkim problem, za jaki uważał Sigmarytów. Dla niego byli oni bardziej niebezpieczni niż Wiedźmiarz skrywający się na bagnach. |