Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2007, 22:31   #73
Esco
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
PARTER

Hall rzeczywiście robił na Oksanie bardzo duże wrażenie. Z pewnością był największym pomieszczeniem w budynku i głównym pomieszczeniem na parterze. Stojące po obu stronach marmurowe kolumny, które wyglądały jakby były sprowadzone tutaj z zupełnie innego, tajemniczego, starożytnego miejsca i postawione w dwu rzędach dzieliły salę na trzy nawy. "Zupełnie tu nie pasują - pomyślała". Rozejrzała się wokoło. Drobinki kurzu odbijały iskierki światła padające przez pryzmat wielkiego, kryształowego żyrandola, i wysyłały je w powietrze. Cała komnata miała w sobie coś magicznego. Oksana szła małymi krokami po czerwonym dywanie wciąż rozglądając się dookoła. Pod względem matematycznym dom wydawał się być zaprojektowany genialnie. Pomimo niezbyt okazałego wyglądu z zewnątrz, budowniczy zadbał aby mieszkający w nim domownicy mieli komfort i swobodę dużej przestrzeni odpowiednio projektując kąty ścian.

[center:8001628e22] [/center:8001628e22]
Dziewczyna zauważyła na jednym z wyściełanych czerwonym suknem tapczanów złożoną na pół, pożółkłą ze starości gazetę. Podniosła ją i spojrzała na pierwszą stronę. Był to "Arkham Advertiser", numer z 3 sierpnia 1906 roku, opisujący na pierwszej stronie występ Wielkiego Magika Karliniego. Pod zdjęciem ukazującym stojącego wraz z tresowanym słoniem na scenie iluzjonisty, widniał podpis: "Ephraim Waite, znany publice jako Wielki Magik Karlini, wykonuje swój zdumiewający pokaz: Znikający Słoń."

S
[center:8001628e22] [/center:8001628e22]

Takeda przeszedł przez hall podziwiając jego przestronność. Zakaszlał głośno, a echo odbiło jego głos od kolumn i wzmocniło go kilkukrotnie. Chłopak zauważył iż akustyka tego pomieszczenia była wręcz wymarzona do przetestowania jego mega-systemu głośników. Przeszedł przez całą zakurzoną salę i dotarł na koniec do dwuskrzydłowych, rzeźbionych w jakieś starożytne sceny drzwi. Pchnął oba skrzydła i jego oczom ukazało się niewielkie, jeszcze bardziej zakurzone pomieszczenie. Na wprost niego był wielki, kamienny kominek, a po obu jego stronach wokół całego pokoju stały rzędy regałów, wypełnionych książkami. Wzdłuż regałów szły podesty, czy też niewielkie balkony, ułatwiające dostęp do leżących wyżej ksiąg. Wszystkie z zebranych tu dzieł zdawały się mieć co najmniej sto lat. Kao podszedł do pierwszego z regałów i zaczął czytać tytuły leżących na półce woluminów:

- Księga Ioda
- Azatoth i Inni
- O Wysyłaniu Duszy

O czym mogą być te książki zastanawiał się. Spojrzał na kolejne dwa tytuły:

- Tablice Zanthu
- Yuggoth, opracowanie własne

Nadal niewiele mu to mówiło. Przeleciał wzrokiem po kolejnej serii tytułów:

- Pismo z Ponape
- Ithaqua i Teorie Arktyczne
- Eltdown - pismo ze skorupy
- Revelations of Glaaki
- Wierzenia starowęgierskie
- Sztuka iluzji
- Zanth, pismo z tablic
- Yog-Sototh, opracowanie własne

Trochę dziwne upodobania mieli czytelnicy zamieszkujący ten dom - pomyślał nieco zmieszany.

[center:8001628e22] [/center:8001628e22]

Marika przeszła przez zapuszczony przedsionek, który sprawiał wręcz odpychające wrażenie, i przeszła przez dwuskrzydłowe drzwi na wprost. Znalazła się w olbrzymim hallu, a wrażenie zaparło jej dech w piersi, gdyż poczuła się jakby w innym świecie. W przestrzennej, wyłożonej czerwonymi dywanami i jasno oświetlonej kryształowym żyrandolem komnacie ustawiono kolumny. To na ich widok dziewczynie odjęło mowę. Dotknęła pierwszej z nich aby sprawdzić czy nie śni. Były to najprawdziwsze sumeryjskie kolumny, pochodzące być może nawet z VII tysiąclecia przed naszą era! Kolumny, które wznieśli pierwsi starożytni budowniczowie jako pionowy element światyń, symbolizujący ich łączność z bogiem. Wierzono iż po tej linii bóstwo zstępowało na ziemię i po tej linii wierzący wznosili modlitwy do niego. Kolumny były zachowane w stanie idealnym, a konserwator musiał być geniuszem swojego fachu, gdyż nie widać było na nich najmniejszego śladu odrestaurowania. Wyglądały jakby ktoś wyjął je z sumeryjskiej świątyni i przenosząc się w czasie o 9000 lat w przód postawił je po chwili w tym właśnie zakurzonym hallu tej opuszczonej posiadłości. Być może zostały skradzione kiedyś z muzeum? Ale jeśli tak, to musiało to być muzeum kalibru Luwru, British Museum bądź podobne. Jak ktoś mógłby dokonać kradzieży kilkutonowych kolumn z tak zabezpieczonego miejsca? Było to niemożliwe. Marice zakręciło się w głowie i o mało nie zemdlała - dokonała bowiem właśnie odkrycia na skalę światową, gwarantującego jej nie tylko magistra, ale i doktorat...

S
[center:8001628e22] [/center:8001628e22]

Jeremy nawołując Oksanę skierował się w prawy korytarzyk, cały czas oglądając ścianę. W korytarzu zauważył kolejny, bardzo stary, pożółkły plakat reklamujący "Wielkiego Magika Karliniego, ucznia Wielkiego Robert-Houdin'a" przedstawiającego jakąś sztuczkę z odcinaniem głowy. Następny afisz - nieco nowszy - zapraszał na "najnowszy, mrożący krew w żyłach pokaz - Studnia i Wahadło" W końcu Jeremy doszedł do dużych drzwi po prawej stronie i zajrzał w nie. Ujrzał rzędy pogryzionych przez mole siedzeń, które schodziły lekko w dół, w stronę półkolistej sceny. Na scenie zaś stały pokryte kurzem i pajęczynami urządzenia służące najpewniej do jakiejś iluzjonistycznej sztuczki - było tam jakieś łoże z pasami i łańcuchami, a nad nim w położeniu poziomym ramię wahadła, którego koniec przypominał ostrze olbrzymiego topora. Przekładnie i wajhy obok tego łoża wydawały się mieć na celu wprawienie śmiertelnej machinerii w ruch, ale Martens nigdy nie był dobry w mechanice czy w inżynierii. W teatrze nie było nikogo, zatem zamknął drzwi i wrócił spowrotem do przedsionka. W dużym przejściu zauważył nagle wspaniały, oświetlony hall, a w nim Marikę, co dziwniejsze przytuloną do jednej z marmurowych kolumn, oraz Oksanę, zaczytaną w jakimś przedpotopowym czasopiśmie. W oddali otwarte drzwi do kolejnego pokoju i odgłosy buszowania świadczyły, iż był tam ktoś jeszcze.

2 PIETRO

- Nic nie będziesz rąbać, głuptasie - skwitowała pół-żartem Kate, wyraźnie zadowolona iż Chris'owi nic się nie stało po upadku - Po prostu porządnie ochrzanimy Justina Goeffrey'a, za to że nie dał wszystkich kluczy do domu. W myślach Kate układała już wiązanke, jaką zamierzała posłać nieuważnemu agentowi.
Gdy chłopak się podniósł wzięła go za rękę i oboje ruszyli wolnym krokiem w stronę schodów. Zanim zeszli jednak na dół wrodzona ciekawość, która popchnęła obojga do studiowania kryminalistyki, kazała im zajrzeć w ostatni korytarzyk, w południowo-wschodniej części drugiego piętra domu. Otworzyli najpierw drzwi z prawej strony i ujrzeli umeblowaną sypialnię, w której było niemal równie duże i niemal równie wygodne łóże, jak to w sypialni na pierwszym piętrze, choć nie posiadało baldachimu. Za drugimi drzwiami zaś rozpościerała się wielka, okrągła sala, w której stało mnóstwo jakichś mebli, czy przedmiotów zakrytych białymi prześcieradłami. Już mieli zamiar wejść do graciarni, gdy usłyszeli nawoływania z dołu. Głos należał do Jeremy'ego.
- Choćmy lepiej sprawdzić co tam się dzieje na dole - mruknął Chris do Kate. Zanim zeszli po schodach na parter zatrzymali się jeszcze na moment, wykorzystując chwilę odosobnienia na bardzo długi i bardzo namiętny pocałunek.

W końcu ruszyli w dół aż znaleźli się w podniszczonym przedsionku na parterze. Reszta grupy zebrała się w przestronnym hallu na wprost.
 
Esco jest offline