Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2013, 14:26   #130
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Pico był całkiem w porządku. Gadał i gadał, ale to nie było coś co Jack mogło przeszkadzać, przynajmniej dopóki nie zagłuszał jej rozmów. A i w robocie był skuteczny, dobrze.
- Spieprzajmy. – zgodziła się z nim gdy tylko skończył namierzanie. W czasie ponownej jazdy rozklekotanym wozem lekarka znów wybrała numer Alejandra Torresa, który najwyraźniej czekał na telefon. Od razu przeszli na hiszpański.
- Co masz? – odebrał po pierwszym sygnale.
- Dwa adresy, oba na Bronxie. Ilu ludzi ci się udało ściągnąć?
- Trzech tylko. Czasu mało, a i ludzie w tych parszywych czasach niepewni. Ale za to ci trzej to profesjonaliści.
Evans zagryzła wargę, za mało by obsadzić naraz obie mety.
- Dobra. Podeśle wam obydwa namiary, wpierw sprawdźcie jeden, potem drugi. Nie rozdzielajcie się, miejscówki są chronione.
- Nie mamy zamiaru. Chce pomóc Diego, ale nie zamierzam za niego ginąc.
- Słusznie. Jak uda się wam go odnaleźć żywego obiecuje niezłą premię, możesz przekazać swoim chłopakom.
- Przekaże. Dobra jedziemy na Bronx, a ty daj namiary. Ciao.
- Powodzenia –
tyle zdążyła powiedzieć nim się rozłączył. Na holofon przesłała mu oba możliwe adresy w kolejności alfabetycznej. Wysłała także umówioną wiadomość do Madsena z trzema pozostałymi adresami i krótką notką.
„Na już sprawdzonej mecie R. i F. znaleźli dziewczynę w typie Newt. Była półprzytomna i więziona w klatce.”
Wnioski, że na pozostałych także są przetrzymywani ludzie niech Terrence wysunie sobie sam.

- Jesteśmy na miejscu. Motel klasa minus jeden. Życzysz sobie jeszcze towarzystwo? –
Pico zatrzymał wóz z głośnym piskiem opon.
- A masz blanta?
- Się rozumie.
- To chodź.

Wdrapała się z jego pomocą do kolejnego obskurnego pokoju, których już za wiele widziała w ostatnich dniach. Kumpel Roya trzymając ją w pasie co rusz sobie pozwalał na zjazd ręki na tyłek, ale Jack nie komentowała. Należało mu się coś za pomoc.

Przyjęła podanego jej jointa i zaciągnęła się głęboko. Chyba już opary w aucie lekko ją wzięły, ale dopiero teraz poczuła tą miła falę relaksacyjną. Nie paliła od czasów studiów przerzucając się na mocniejsze rzeczy, dlatego teraz marihuana zadziałała ze zdwojoną siłą. Nie zamierzała jednak palić więcej: miała w planach się odstresować i rozluźnić, nie zamulić do imentu.

Między drugą a trzecią wykonała umówiony telefon do Ann.
- Hej, możesz rozmawiać?
- Tak.

- Dobra, ja zawęziłam poszukiwania do Bronxu, wysyłam tam kilku znajomych, pozostałe adresy i tak podrzucę Madsenowi. A jak wam mija nocka?
- Felipa i Ed namierzyli jeszcze jeden adres. Chcemy go sprawdzić.
- To powodzenia życzę. - Jack zawahała się wyraźnie. Ale jakoś nie czuła potrzeby wypytywania o szczegóły - Postarajcie się wszyscy nie zginąć, w końcu mamy jeszcze sprzęt do opylenia, a ja nie mam pojęcia gdzie go pochowaliście. Pieniądze w tej robocie rozchodzą się błyskawicznie.
Ostatnie słowo wypowiedziała tonem dosyć żartobliwym. Najwyraźniej zawężenie miejsca poszukiwań Diego poprawiło jej nastrój.
- Odezwijcie się jak skończycie, powinnam być pod telefonem. Paraliż powoli mija, więc z nieprzesadnie skomplikowanymi zabiegami powinnam też dać radę, jakoś, jeśli tylko coś będzie potrzebne.
- Dobrze. Jeśli będę w stanie odezwę się. Teraz na wszelki wypadek wyłączę holofon. Też życzę ci powodzenia w ratowaniu Diego.
- Dzięki. I Ann... nie chce zabrzmieć przesadnie gruboskórnie, ale po tym jak Felipa zniszczyła swój holofon mam namiar tylko na ciebie. Jakbyś mogła mi podać ewentualne namiary na pozostałych. Na wszelki wypadek tylko.
- Wybacz, ale to nie jest moja decyzja. Dam im jednak twój numer. Tyle mogę zrobić.
- Jasne. I jeśli chcą niech prześlą swoje numery. Tylko tyle.
- Oczywiście.
- To jeszcze raz powodzenia. Niech cokolwiek w co wierzycie będzie z wami.

Rozmowa krótka i konkretna jak zawsze z Ferrick. Dla Jack była to zaleta, nie lubiła pitolenia.
- Co teraz robimy blondi? – Pico popatrzył na nią badawczo.
- Czekamy. To znaczy ja czekam. Ty się możesz zwinąć i dzięki wielkie za pomoc. Jakbyś kiedyś potrzebował pomocy to służę.
- Mogłabyś mi posłużyć w innym zakresie. Ale jak nie to trudno, robiłem to by mieć czystą kartę z Royem. Luzik, jesteśmy kwita.
Evans skinęła głową na znak zrozumienia i wyciągnęła się na łóżku. Blant stanowczo mógł pomóc jej przerwać nerwówkę następnych godzin. A jak nie wyjdzie, a jak Diego zginie to już wiedziała co zrobi.
Spojrzała na holofon i na wiadomość od człowieka Moresa.
 
Nadiana jest offline