Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2013, 20:19   #178
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sen był przyjemny. Nie krył w sobie koszmarów. Przyjemne było muskanie skóry przez jęzor wielkiego puchatego tygrysiątka. Olbrzymiego jak niedźwiedź, ale miłego i niegroźnego.
Pobudka była równie miła i znacznie bardziej... zaskakująca.
Nie była w swym pokoju sama. A to co w majakach sennych brała za liźnięcia przerośniętego kocura, było w istocie działaniem innej bestii.
Gdy spała tak w futonie, osłoniwszy ciało jedynie yukatą, drapieżnik zakradł się do jej komnaty. Drapieżnik muskał palcem wskazującym i środkowym jej policzki, wargi, szyję... i dekolt. Dotykał jej skóry delikatnie i śmiało.
Dobrze jej znany drapieżnik. Kojiro.


Siedział tuż przy niej ubrany dość luźno. Jego włosy nieskrępowane żadną tasiemką otulały jego twarz.
Nadawało mu to...dość dziki wygląd, zwłaszcza teraz gdy wędrował palcami po jej skórze w typowo chłopięcym figlu.
-Obudziłem cię Leiko-san? Gome, nie miałem takiej intencji. Zakradłem się w nocy do twego pokoju. Niestety, spałaś tak uroczo, że postanowiłem cię nie budzić. Mnich ze świątyni powiedział mi, że wyglądałaś na zmartwioną, więc widząc cię śpiącą tak smacznie, nie miałem serca burzyć twego spokoju i postanowiłem czekać, aż się obudzisz.-rzekł z łobuzerskim uśmieszkiem na obliczu Kojiro, nie przerywając delikatnej pieszczoty skóry łowczyni.- Tym bardziej, że martwi mnie fakt, iż podróżować będziesz z Kasanem.
Pobudka była niezwykle przyjemna, ale i niepokojąca w pewien sposób. Kojiro zakradł się do jej pokoju, a ona nie zauważyła. Jakiż samuraj by tego dokonał ? Żaden.
Maruiken już wcześniej zauważyła ten fakt, ale teraz uderzył on z ją większą mocą. Kojiro musiał być szkolony przynajmniej w niektórych technikach ninjutsu.
Konfrontacja z nim mogłaby być trudna. Cała nadzieja w tym, że mają wspólne cele. I w ganriki.Gdyby bowiem przybył w złowrogich celach, jej szósty zmysł ostrzegłby ją przed niebezpieczeństwem.

Niemniej, przy całej tej konkluzji o talentach jej yojimbo, uznała jego pojawienie za wydarzenie niezwykle obiecujące i przyjemne w każdym znaczeniu tego słowa. Należało jednak uważać z tą przyjemnością, bowiem pokusa w niej zatonięcia była bardzo duża. Zwłaszcza, gdy palce ronina w swej misji uprzyjemnienia łowczyni pobudki, wsunęły się tuż pod materiał yukaty otulający piersi. Choć z drugiej strony, odrobina przyjemności tuż przed drogą osłodziłaby przyszłe trudy podróży i polowania na Oni, ne?

Ach te dylematy...

Nie opuściły ją, gdy spotkała resztę drużyny. Ich przywódcę Kasana, anemicznego i nieśmiałego czarownika Takami Kohena, oraz fanatycznego aż do bólu Kazamę Sogetsu, w którego ostrzu miecza kryło się Oni. Kohen wydawał się jej obecnie jakoś bardziej... ożywiony i zadowolony? Lekko się uśmiechał i miał nieco nieobecne spojrzenie.
Sogetsu pozostał sobą. Skupionym na zabijaniu oni ponurym łowcą, którego nie obchodziło nic poza zwierzyną.
Na szczęście w drużynie był też Kuma. I to on pierwszy zauważył Leiko.


I zareagował na nią z typowym dla siebie entuzjazmem. - Maruiken-san, jak miło widzieć znowu. Jak zwykle piękna i jak zwykle dystyngowana, ne. Mam nadzieję, że to ci nie przeszkodzi napić się ze mną?
Uśmiechając się wyraźnie wahał się przed uściśnięciem jej, nie wiedząc czy pozwoliłaby na takie spoufalanie się. Rzekł cicho, acz z łobuzerskim uśmieszkiem. -Szkoda że podczas wizyty w mieście zapadłaś się pod ziemię. A może pod futon?
Nachylił się i szepnął.- Nie zdziwiłoby mnie to. Ci dwaj przystojni młodzieńcy już raz pobili się. Z twojego powodu, choć pewnie żaden z nich do tego by się nie przyznał. A i pewnie potrafili by sprawić przyjemność nawet tak wyrafinowanej kobiecie jak ty, ne? Aż korci mnie spytać, któremu się udało wzbudzić aż takie zainteresowanie i który z nich umilał ci ostatnio noce?
Ostatecznie klepnął ją delikatnie po ramieniu zanosząc się śmiechem.- Dobrze cię mieć w tej grupie. Reszta towarzystwa to albo ponuraki, albo niedorostki.
Kunashi Marasaki, przy całej swej nieokrzesanej naturze wydawał się umieć obchodzić z kobietami. Był wścibski, acz nienachalny. Był niewątpliwie podatny na kobiece wdzięki, acz... miała wrażenie, że łowca po prostu ją lubi także jako osobę. I traktuje jak zaufaną przyjaciółkę. Nie musiała go uwodzić, by mieć w nim sojusznika. Wystarczało okazać odrobinę sympatii.
Ostatni łowca, wydawał się nieśmiały, młody, sympatyczny...


Akado Yoru ubrany w czarne kimono, był przystojnym młodzieńcem o nieco uduchowionym spojrzeniu. Nie był tak wylewny jak Marasaki i nie starał się nawiązywać kontaktu z Leiko, poza nieśmiałym acz szczerym uśmiechem na powitanie. Przypominał Yasuro i...


"Uroczy młodzian. Prostolinijny i dobrze wychowany. Trochę... naiwny."


Iruka miała rację.
Leiko też miała takie wrażenie patrząc na jego oblicze, pogodne i uśmiechnięte. Zachwycał się jej obliczem łowczyni jak pięknie namalowanym za pomocą tuszu obrazem. Jakby... nie wiedział nic na temat relacji damsko-męskich. Jakby nie wiedział, że takie istnieją. “Opiekowanie się nim” w imieniu Jumai-sama mogło być zabawne.
Niemniej, gdy mu się tak przyglądała nienachalnie spod półprzymkniętych oczu, coś jeszcze zwróciło szczególnie zwróciło jej uwagę. Ozdoby na rękojeści, były podobne do tych na zdobycznym wakizashi z ziem Sasaki. nie identyczne co prawda, niemniej i katana i wakizashi mogły pochodzić z ręki tego samego płatnerza. Aczkolwiek nie z tego samego kompletu daisho, na to za bardzo się różniły.

Ostatnim członkiem drużyny był chudy żylasty mnich, o cierpkim wyrazie twarzy. Dość dobrze znany Leiko Jia-min. Ten sam którego Yasuro uratował od śmierci, i ten sam którego Leiko okradła.
Doprawdy, cóż za zbieg okoliczności.

Tymczasem przywódca wyprawy Hirami Kasan


wyjął zza obi zwój, będący mapą i rozwinął go mówiąc.- Do Nageiki, ufortyfikowanej wioski mamy dzień drogi, więc jeśli się sprężymy, nocować będziemy w całkiem przyjemnych warunkach, ne? Niestety nie mamy przydzielonych koni, bowiem w górach które będziemy przemierzać, byłyby balastem. Raporty, które przejrzałem przed opuszczeniem zamku, stwierdzały że na tym pierwszym etapie podróży nie grasują żadne stwory, których usunięcie mogłoby być konieczne. Acz należy być czujnym. W połowie drogi, zaplanowałem przerwę na posiłek. Żywność i odrobinę sake mam już przygotowane.
Schował mapę i rzekł z uśmiechem.- No to ruszamy.
Po czym po chińsku powiadomił Jia-mina, który skinął głową i odpowiedział w swym rodzimym języku.
Wyprawa się zaczęła.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-02-2013 o 20:36.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem