Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2013, 20:35   #131
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Powrót ze szpitala w towarzystwie seksownej, przytulonej do jego boku latynoski był dla Eda niczym droga powrotna do domu z niezbyt udanych, lecz uratowanych w ostatniej chwili wakacji. Dziewczyna droczyła się trochę. Ed przyłapał się, że choć ukrywał to z trudem, to jadł jej z ręki jak lew dla tresera. Felipa łączyła w sobie drapieżną panterę i oswojoną kicię w jednej osobie. Kiedy dotarli wreszcie do obskurnego motelu, uprzednio wstąpiwszy po drodze na chwilę po browar, Ed zaległ ciężko w fotelu słuchając słów Felipy. Słuchał jednym uchem a drugim starał się zrozumieć dlaczego tak bardzo się do niej przywiązał. Jego wzrok przechodził od jej poruszających się pod wpływem wypowiadanych słów ust, falujących elastycznie piersi, gdy żywiołowo gestykulowała o wydarzeniach nocy. Gdy dłonią poprawiała niesforne kosmyki opadające na policzek. Długie, szczupłe ramiona i takie długie nogi... Nawet jej głos brzmiał tak jakoś inaczej niż zwykle. Był bliższy i taki przyjemny, jakby go znał od zawsze i na zawsze miał go już nie zapomnieć. Dlaczego sie do niej tak przywiązywał? Przecież chyba nie dla seksu? Pewnie, że też, ale może nie tylko? Nie wiedział jeszcze.

Latynoska w tym czasie streściła Ferrick i Remo przebieg crush testu vana i akcji pod metą skinheadów.. Nie ukrywała też, że jest na Dirkuera wkurwiona i zastanawia się grubo nad kontynuowaniem tej roboty, która staje się coraz mniej opłacalna.

- Alex Theloen - powtórzyła przytoczone przez hakera nazwisko. - Pasuje na naszego gościa. Etat w dziale biologii i cyberwszczepów tłumaczyłby skąd ma pojęcie na temat projektów C-Techu. Tyle, że wjazd do “klubu jachtowego” bez żadnego researchu zakrawa na głupotę. Nie możemy zweryfikować ilu ludzi i jak uzbrojonych może być w środku.

- Z drugiej strony element zaskoczenia może działać na naszą korzyść. - Stwierdziła saperka. Potem nie tylko przygotują sie na nas, ale i posprzątają dowody oraz wywiozą Newt czy inne dziewczyny. Jeśli oczywiście nadal tam przebywa.

- Newt? Weaver tam jest? - Ed ożył wyrwany z zadumy.

- Mamy tylko informację, że dwa tygodnie temu “Shannon”została przeniesiona do “Jedynki”. To niczego nie gwarantuje, ale może warto sprawdzić - Ann nieco ostudziła nadzieje mężczyzny.

- Hmmm... Ustalmy sobie po co chcemy uderzyć na tą chałupę. Konkretnie co chcemy osiągnąć. - rzucił Ed ładując nową baterię do pistoletu.

- Jeśli o mnie chodzi - powiedziała Ann - przede wszystkim chciałabym zrobić lub znaleźć coś, co zagwarantowałoby spokój nam i naszym bliskim.



- Jeśli namierzymy kreta i znajdziemy na niego dowody, Corp Tech samo pozamiata resztę tej grupy, co zapewni nam bezpieczeństwo. Rozsądnie byłoby to założyć. Ten cały Alex na pewno swoje wie i jego złapanie uznałbym za główny cel - Remo oderwał się na chwilę od dalszego grzebania w sieci. - Poza tym mogą tam być dziewczyny i wszyscy inni zmuszeni do pracy w VirtuaGirl. Ja mogę spróbować tego co zwykle, dostać się na miejsce i spróbować podłączyć do zabezpieczeń i całej reszty sieci. Przy okazji dowiemy się jak zareagowali na ostatnie niepowodzenia.



- Założenia ogólnie poprawne - przyznała latynoska. - Pamiętajmy jednak, że efekt może być odwrotny do zamierzonego. Jeśli coś się zjebie i to nie my dostaniemy ich ale oni nas to w dalszej kolejności leci serum prawdy i wyśpiewujemy im gdzie jest ich sprzęt czyli wyświadczamy im niemałą przysługę. Poza tym ludzie. Potrzebujemy wielu żeby zminimalizować wpadkę. Ode mnie będzie tylko czterech wliczając Bulleta. Taki plus, że to wyszkoleni zadrutowani skurwiele, żadna amatorszczyzna - zerknęła z ukosa na Waltersa akcentując ostatnie słowo. - Evans uruchomiła jakieś znajomości?

- Na nią bym nie liczyła - Ferrick machnęła ręką - ma dość problemów przy odbijaniu faceta. Jest pewnie w jednej z pięciu pozostałych melin.

- Trzeba przerzucić gdzieś sprzęt. Tak żeby żadne z nas nie miało na niego dokładnego namiaru - zamyśliła się Felipa. - Rozumiem, że Ferrick i Remo nie mogą powiększyć nam grupy najemników. Ed?

- Ja mogę załatwić intel i ludzi tylko... With strings attached... Moi ludzie mogą chcieć dostęp do technologii które tam znajdziemy lub information.

- Ilu ludzi? - zapytała latynoska.

- To, że będą chcieli informacji to nasz najmniejszy problem skoro bez nich możemy ich wcale nie zdobyć. - Saperka wzruszyła ramionami. - Trzeba się liczyć z kosztami. Co do informacji na temat tych rzeczy od Suareza, każdy z nas wie tylko o jednej - popatrzyła na Waltersa - Choć jeśli przekazałeś Keyowi info o ukryciu AI to on wie najwięcej. Jednak i tak nie weźmie chyba bezpośredniego udziału w akcji, więc nie jest zagrożony. - Przeniosła wzrok na hakera. - Powiem ci potem gdzie są ampułki z dna. Gdybym wpadła, masz trochę czasu by przenieść je w inne miejsce. W przypadku złapania Eda wygląda to chyba tak samo? No, ale to ten najgorszy scenariusz.

- Ośmiu ludzi, helicopter, zbrojone auto, ex wojskowi. Jak podzielimy się intelem który mamy - spojrzał na Remo - to przyśpieszymy ich wywiad. Załatwią kody alarmowe i plany rezydencji. Bez tego mój netrunner uwinie się we dwie, trzy godziny. Jak robimy to dzisiaj to musimy mieć Intel jak najszybciej żeby przygotować plan akcji.

- Jestem za akcją dziś. Niezależnie od tego ile informacji będziemy musieli przekazać. - Powiedziała Ann.

- Niech będzie - Felipa odezwała się po dłuższym zastanowieniu. - Ósemka Waltersa, moja czwórka plus nasza trójka na miejscu to piętnaście hombres plus Remo zdalnie. Ryzyko jest spore ale chociaż pozostaje efekt zaskoczenia.

- Możesz na akcję dla mnie załatwić jakieś zabezpieczenie przed kulami? - Ferrick popatrzyła na Waltersa - Mam przeczucie, że dzisiejszej nocy mocno już nadwyrężyłam własne pokłady szczęścia i przydałoby się coś bardziej realnego jako ochrona.

- Jeśli mamy to zrobić, to jak najszybciej - Remo spojrzał na Waltersa, odnosząc się do jego wcześniejszych słów: - Skoro ten netrunner będzie tam grzebał, chcę się z nim skontaktować. Bez koordynacji możemy sobie przeszkadzać, a liczy się czas i zaskoczenie.

- Jasne. Skoordynuje was. - Ed odparł hackerowi. - będzie sprzęt wojskowy Ann. Bardziej się obawiam ataku zagłuszacza na wszczepy. Może warto teraz odkryć przed sobą karty, aby wiedzieć na co uważać i na co się szykować? - spojrzał po kobietach. - Ja mam cybernetyczne oko tylko. Już wiemy, że zadrutowane chłopaki Felipy jakby co będą warzywkami na taką okoliczność...

- Ale chyba nie permanentnie? - wtrąciła się latynoska. - Przy zagłuszaczu elektronika wariowała ale później wracała do pierwotnego stanu. Puta... nie chciałabym mieć Bulleta na sumieniu - odpaliła papierosa i niewinnie wzruszyła ramionami. - Tak samo jak Walters. Cyberoko. Poza tym... czysta naturaleza - puściła im oko sugerując w ten sposób, które jest podkręcone.

- Nie mam nic co nie działające przeszkadzało by mi w działaniu organizmu. Prawa dłoń ma cybernetyczne dodatki więc może być mniej sprawna, ale działać będzie nadal. - Saperka uśmiechnęła się nieznacznie - nie dam rady zmienić koloru włosów, ale jakoś sobie z tym faktem poradzę. Na rekonesans będzie więc musiała tam iść ta część ekipy, która nie będzie miała problemów z zagłuszaniem.

- Yup. Sounds like a plan. To czekamy na intel. Zadania podzielimy wiedząc więcej o słabych punktach fortu. - stwierdził Ed wysyłając wiadomość.

- Nie ma co czekać - stwierdziła saperka - Mamy widok budynku i najbliższego otoczenia. Nie wiadomo czy i kiedy dostaniemy plany bydynku, a i tak nie będzie gwarancji, że odzwierciedlają prawdziwy układ wnętrza. Po za tym podejrzewam, że w tym budynku jest więcej niż widać. Może tajne laboratorium lub coś innego ukrytego w podziemiach? W budynku na poziomie terenu jest za wiele przeszkleń, a przestrzeń w koło zbyt otwarta, by można tam swobodnie prowadzić nielegalną działalność. Może sąsiadów nie ma wielu, ale ludzie zawsze są ciekawscy. W sumie mamy sporo szczęścia. Popatrzcie na ten pas zieleni, który podchodzi prawie do samego budynku. - Dziewczyna wskazała na elektronicznym wyświetlaczu o co jej chodzi. Tutaj można się przyczaić. Nawet jeśli patrolują teren można podejść i się rozejrzeć, a potem zneutralizować ochronę. - Popatrzyła na hakera - Jak blisko musisz być by włamać się do systemu ich zabezpieczeń? Obawiam się, ze jak śa tacy sprytni trzeba będzie zastosować metody z domu Suareza, czyli podpięcie bezpośrednie, a to oznacza, ze ktoś musi podejść naprawdę blisko. Masz jeszcze te swoje maleńkie pluskwy?

- Muszę w jakiś sposób podłączyć się do ich wewnętrznej sieci - Remo skinął głową. - Można je umieścić na odległość, jeśli ci ludzie Eda mają odpowiedni sprzęt. Tego się dowiem, gdy skontaktuję się z tym ich netrunnerem. Może też znał będzie inne sztuczki. Wątpię, bym mógł coś uzyskać z ogólnej sieci, musiałbym pójść tropem od sprawdzonej meliny i VirtuaGirl. Łatwiej podłączyć się bezpośrednio. A to oznacza umieszczenie nadajników w bezpośrednim zasięgu ich sieci wewnętrznej.

- Nie jestem dobra w planowaniu accion militar - wtrąciła się Felipa. - Nie mam żadnego przeszkolenia ale zawsze to jednak dodatkowa spluwa, si? Pójdę z wami tyle, że zgubiłam broń pod metą Gonzalesa. Kamizelka też by się przydała. Czas nam leci a nie chcemy stracić naszego największego atutu - sorpresa. Na zdrowy rozum pasuje zrobić ciche podejście, wyeliminować strażników, dać Remo dostęp aby odłączył alarmy, przejął monitoring, odblokowywał nam elektroniczne zamki. I możliwie dyskretnie posuwać się do przodu.Chociaż jak znam życie prędzej czy później zrobi się z tego jatka.

Felipa przyglądała się rzutowi rezydencji.

- No dobra, to po kolei - ciągnęła. -Trzeba działać póki jest noc. Chłopaki Bulleta pewnie noktowizory mają wbudowane w cyberojos ale reszcie by się przydały. Do tego ciemne ciuchy. No i tłumiki. Podejść można albo od strony wody ale wtedy musielibyśmy organizować ciche i dyskretne pojazdy - tu spojrzała na Eda, jedyna szansa, że on miałby do tego jakiś dostęp. - Można też podejść od strony pasu zieleni odpowiednio dalej zostawiając wozy i robiąc sobie spacerek. Wtedy wchodzi w grę spotkanie ze strażnikami i psami. Albo... no można by się tam dostać z powietrza. Walters wspomniał helicopter. Jeśli to cicha zabawka to może się udać. Moglibyśmy spuścić się na dach mając pewność, że żaden monitoring nas nie wychwyci a stamtąd robić włam do środka i przeczesywać piętra ku dołowi.

- Nie będę się bawił w improwizację, wiec do czasu konkretnej oceny sytuacji nie podejmuje żadnych decyzji, poza udaniem się na miejsce obiektu. Może z bliska zobaczymy to czego nie widzą kamery. Może włamiemy się do sieci. Plan ułożymy pod bramą. - Ed zaśmiał się, machnął ręką i otworzył piwo.

- Ok nie ma więc co gadać po próżnicy. Przemieszczamy się jak najbliżej celu i próbujemy zyskać jak najwięcej informacji. Szkoda czasu. Noc jest już późna. Co do podejścia od strony lądu jest najlepiej osłonięte. Od wody za duży pas pustej przestrzeni. Psów raczej tam nie będzie, chyba że spacerujące z ochroną. Teren jest otwarty, nie ma płotów więc trzymanie niebezpiecznych psów bez uwięzi raczej nie wchodzi w grę. Atak z helikoptera to za dużo hałasu. Zdecydowanie odpada jeśli mamy wykorzystać element zaskoczenia. No i nie wiem jak ty - saperka popatrzyła na latynoskę - ale moje przeszkolenie nie obejmowało desantu z powietrza.

- Ed carino, posłuchaj – Felipa doszła do Waltersa, wyjęła puszkę z jego dłoni i odłożyła ją na stolik. Jednocześnie usiadła na łydkach tuż przed nim opierając brodę na jego kolanie. - Remo jest od hakerki, ja od gadania, ty od strzelania, si? Nie chcę zginąć na tej akcji. Wiem, mamy mierda informacion ale na myśl, że pójdziemy tam na hurra i będziemy dyskutować pod przysłowiową bramą. Simplemente... zaczynam się stresować. Ty byłeś w armii i akcja w większej mierze będzie zależeć od twoich ludzi. Zresztą, ja nie podejmę się też dowodzenia moimi najemnikami. Mam za małe doświadczenie żeby się w to mieszać, dlatego por favor skarbie... Odstaw ten cholerny browar i zacznij mówić do rzeczy. Gdzie mam skierować Bulleta i jego chłopaków? Co z twoją grupą? Czy załatwisz nam broń i kamizelki? Od której strony robimy podejście? Na razie chociaż tyle - w kwestiach militarnej akcji Felipa zdecydowanie z ich składu pokładała zaufanie w Anhelu i zamierzała zadbać żeby wywietrzał z niego alkohol i napięcie i przeprowadził ich do finału tej roboty.

- Spokojnie. - Ed nie był zachwycony utratą piwa, ale Felipa jak zwykle działała na niego dokładnie tak jak chciała. - Zrobimy odprawę z całą załogą. Podzielimy się na grupy. Szturmowa alfa i beta. Oraz Charlie która będzie kontrolować zajęty już perimeter. Ptak będzie wsparciem jakby się posrało i drogą ucieczki jak zblokuje się droga lądowa. Łodzi nie dam rady skołować. Spotkamy się wszyscy na dachu jednego z piętrowych parkingów. Dostatecznie daleko od celu, aby nie wzbudzać podejrzeń a jednocześnie w zasięgu lornetek. Dogadamy szczegóły. - pochylił się i pocałował w czoło siedzącą przed nim Felipę, równolegle sięgając ręką po odstawioną puszkę. - To na stres i gojenie postrzału, bez piwa trzęsą mi się ręce. - puścił oczko. - Bullet będzie dowodził swoją ekipą, chyba że w jego paczce już jest lider. Czterech moich ludzi będzie w Charlie osłaniać nasze tyłki po pierwszym szturmie. Kiedy zrobimy wjazd na chatę oni będą pilnować aby nikt nie wbił się do rezydencji z zewnątrz. Będą nas też kryć przy ucieczce. Twoi ludzie i my z resztą moich wyczyścimy dom. Oni piętro i my piętro. Byłoby idealnie, gdyby robić w tym samym czasie desant z dachu na linach w okna byłby idealny jeżeli nie ma kuloodpornych szyb. Wszystko zależy od cichego zdjęcia wartowników i nie podniesienia alarmu. A szczegóły ataku, z której strony i tak dalej, to ustalimy na odprawie. Jak zgasimy kamery, to trzeba będzie wykorzystać martwe punkty obiektu. Zależy czy mają ludzi patrolujących teren... A po akcji, to helikopterem powinny uciekać przede wszystkim porwane dziewczyny i ranni. Nie znam jeszcze modelu i nie wiem jaką ma pojemność ludzi. - My zwiniemy się wozem . - dokończył monolog, westchnął, zgniótł puszkę i wyrzucił ją w kąt. - Pierwsze i ostatnie przed akcją. No worries. - mruknął do Felipy. - Jak macie gnaty bez wspomagań elektronicznych to je weźcie też. Żeby nie było, że nam zagłuszą wszystkie pukawki. A zresztą... Czy panna Ferrick oficer, co prawda nie pułkownik, ale jednak starszy ode mnie stopniem trep, nie bardziej nadaje się tu na Sun Tzu? - przeniósł wzrok na Ann. - W szkole wojskowej was przecie na pewno nauczyli sztuki wojny, nie “Chinkie”? - uśmiechnął się wesoło.

Cała ta gadka w tej chwili była stratą czasu, lecz wiedział, że może pomóc uspokoić Felipę. Pewność siebie i towarzyszy na akcji to podstawa.

Widać było, że gadanie Waltersa rzeczywiście Felipę uspokaja. Na koniec jego tyrady jej usta wyginały się w lekkim uśmiechu.

- Perfectamente - podniosła się do pionu. - Lo siento Ferrick że to do Walersa uderzam po wytyczne. Może jesteś starsza stopniem czy coś ale to jego orkiestra więc to raczej oczywiste, że bierze na siebie rolę dyrygenta. Jak dla mnie możemy ruszać.

Na wzmiankę o broni Ann wstała i wyjęła ze swojej torby dwie sztuki broni zdobyte w ostatniej melinie:

- Może to się przyda, ale trzeba więcej amunicji. Nie wiem o co ci chodzi z tymi stopniami - popatrzyła na Waltersa. - Nie jestem oficerem. Jestem tylko sierżantem. No i zdecydowanie więcej uwagi poświęcałam w trakcie szkolenia materiałom wybuchowym niż sztuce wojennej. - Na twarzy Azjatki nie widać było rozbawienia.

- Garacias - Felipa skinęła Ann i wzięła od niej pistolet. - Zadzwonię do Bulleta i podam mu punkt zborny. - przeniosła wzrok z Waltersa na Ferrick, chyba ten pierwszy wkurwił tą drugą. - I skończcie przepychanki na temat stopni. To nie jest robota armii. Nikt nikomu nie będzie salutował ani robił loda, chyba że ma na to ewidentną ochotę - puściła im po oczku. - Po prostu wyjdźmy z tego cało, si? Zobaczycie. Jutro poimprezujemy, będziemy liczyć kasę i śmiać się z tego całego gówna.

Ed nieco poważniej lecz spokojnie i raczej z zaciekawieniem przyjrzał się poważnej minie, jakby niewzruszonej a może właśnie w duchu dotkniętej, Ann. Albo tak radziła sobie ze stresem i mobilizowała się do akcji nie pozwalając na chwilę rozprężenia, albo po prostu miała kompleksy i nie potrafiła z siebie żartować.

- Dokładnie. – westchnął Ed na słowa Felipy. – Zawsze możemy urządzić happyendowe orgy. – wsunął spluwę do kabury.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline