Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2013, 08:38   #27
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Obudził ją hałas dochodzący z kuchni. Vannessa spojrzała na poduszkę obok. była pusta. To oznaczało, ze to Kris się tłukł w kuchni, więc albo już wstał, albo jeszcze się nie położył. To drugie było bardziej prawdopodobne. Następnie przeniosła wzrok na stojąca obok na nocnej szafce zegarek. Przez chwilę przyglądała mu się smętnie. Mała wskazówka była miedzy szóstką a siódemką, a duża na na szóstce. Wiedźma westchnęła ciężko. Pora było zwlekać się z wyrka. Poranna toaleta, trochę dłuższa niż zazwyczaj, gdyż wieczornej nie było i wypadało nadrobić to.
Z mokrymi jeszcze włosami Billingsley weszła do kuchni. Kris stał przy kuchence i coś pichcił. To była kolejna z jego zalet. Potrafił gotować i to całkiem dobrze. Dlatego to on prowadził u nich kuchnię.
- Późno wróciłaś. - Nawet nie odwrócił się. Miał na sobie dżinsy i podkoszulek, co znaczyło, że wrócił późno i jeszcze się nie położył.
- Miała dużo do roboty. - Odparła Vannessa siadając przy stole.
- Roślinki rozrabiały i trzeba je było spacyfikować?? - Postawił przed nią talerz z jajecznicą, chleb i gorącą herbatę.
- Tak, zwłaszcza jedne wrzosy. - Odparła przyglądając się swojemu talerzowi. Śniadanie podane pod nos. Ciepłe. Pożywne. - A tak na poważnie, to dali mi robotę zgodną z moimi umiejętnościami.
- Czyli koniec z obijaniem się w destylarni?? - Wyszczerzył zęby w uśmiechu
- Bardzo zabawne. - Odpowiedziała mu tym samym.
Vannessa od dłuższej chwili śledziła ruchy mężczyzny siedzącego przed nią. Świeże stłuczenie na jego ręku, a także rana przykuły jej uwagę.
- Co to?? - Wskazała w końcu widelcem na jego rękę.
Udając bardzo zdziwionego przyjrzał się ranie.
- Awanturował się jakiś wampir. Myślał że jest twardy. Wywaliłem go przez drzwi, przeciągnąłem nim po betonie. Ale miał kumpli i się zrobiła regularna bijatyka. Zbiegły się chyba wszystkie lupy i wszystkie młodziaki z okolicy. Zęby można było zbierać w promieniu stu metrów. Kłaki zresztą też.
- Znajdę zaraz coś na to. - Stwierdziła kończąc śniadanie. - Pomoże w gojeniu.
- Dzięki ci dobra kobieta. - Odparł sprzątając po posiłku. Vannessa tym czasem przygotowała jakąś ziołową papkę.
- Nie kładłeś się jeszcze spać?? - Spytała nakładając opatrunek.
- Naprawdę późno wróciłaś. - Chwycił ją za rękę.
- Mówiłam ci, że miała dużo pracy. Dali mi nowe zadanie.
- Co to takiego??
- Potrzebowali Wiedźmy. A konkretniej Druida. I stwierdzili, że świetnie się do tego nadam. Praca w terenie.
Nic nie odpowiedział, poruszył tylko palcami sprawdzając czy bandaże nie są za mocno zaciśnięte.
- Rutynowe zadanie. - Starała się by brzmiało to przekonywująco.
- Jasne. - Nie dał się jednak nabrać. - Rutynowe zadanie w ministerstwie.
- No dobrze. Nie rutynowe. Prowadzę sprawę rytualnych mordów.
- Obiecaj, że będziesz uważała. - W jego głosie słychać było autentyczną troskę.
- Nie mniej niż ty na siebie.
- Ataki w takich klubach są dość częste. - To akurat ona wiedziała. Przecież niejednokrotnie opowiadał jej o swojej wesołej pracy. A to jakiś wampir za bardzo chapnie, a to wilkołak się podkurzy, a to bojówkarz kościelny pochlapie bywalca wodą święcona lub kwasem.
- Wiem, ale uważaj. - Ona też się o niego martwiła. Zwłaszcza po tym co zrobił de la Orre. - Muszę się już zbierać.
Czuły pocałunek na pożegnanie i chwilę później młoda Wiedźma była już drodze do Ministerstwa Regulacji.

W pierwszej kolejności odebrała zamówione akta Pateneczko. Później zajrzała do destylarni. Zgarnęła ze cztery buteleczki specyfiku, o który prosił Hensington. Przywitała się oczywiście z Forestem. Wymieli się uprzejmościami. Staruszek chciał znać szczegóły jej przeniesienia. Opowiedziała mu co nieco, nie więcej niż można było dowiedzieć się poczta pantoflową. Zresztą tak po prawdzie to ona sama niewiele więcej wiedziała.

Do ich nowego biura przyszłą jako pierwsza. A tam czekała na nią informacja o kolejnym zabójstwie.

Czekając na pozostałych postanowiła zapoznać się z aktami. Zrobiwszy sobie herbaty zajęła się lekturą.
Pateneczko wydawał się być w porządku, tak na pierwszy rzut oka. Ale dokładniejsze wczytanie się w prowadzone przez niego sprawy dawały nieco inny pogląd. Okazało się, że dość często obiekt regulacji znika w tajemniczych okolicznościach. Są też nieuzasadnione regulacje, niby w obronie własnej, ale też "omyłki". Zabicie kilku "niewinnych" wampirów. Wiadomo, każdemu coś takiego mogło się przydarzyć, ale u niego było zbyt dużo takich przypadków. Na tyle dużo, że zaniepokoiło to Billingsley.


Kiedy przyszedł Hensington postawiła przed nim buteleczki, które wzięła z destylarni. Dla siebie też coś wzięła. Wczorajsza podróż była dla niej bardzo wyczerpująca, a coś na regenerację przydałoby się i jej, w razie czego.
Poprosiła go również o medalion, chciał go sprawdzić. Daniel miał również pomóc jej wrócić, gdyby okazało się, że z medalionami będzie podobnie jak z wrzosami. Jego pomoc miała ograniczyć się do sprowadzenia jej do rzeczywistości. Wytłumaczyła mu jak to poprzedniego wieczoru zrobiła Abigail. I zabrała się za badanie. Ostrożnie ujęła mały przedmiot w rękę. Skupiła na nim całą swoją moc. Poczuła dziwne sensacje. Poruszenie jakiejś energii - słabej lecz niepokojącej. Wydawało jej się również że usłyszy szelest lub furkot. Jak pióra poruszane wiatrem. I nic więcej, na szczęście.
Oddała Egzorcyście przedmiot.

Do swoich notatek dodała jeszcze jedno nazwisko, nowej ofiary. Maiła zamiar sprawdzić rodziców wszystkich zamordowanych tak samo dokładnie jak Czecha. Ale do tego potrzebowała akt osobowych pozostałych pracowników MRu. Chciał się również dokładniej przyjrzeć Andreasowi Drumrigtowi, wampirowi Nowej Krwi. Mężowi jednej z ofiar. W tym celu trzeba było ustalić jego miejsce zamieszkania. Sama nie zamierzała się tam udawać. Wszak jej specjalnością były Fea, a nie krwiopijcy.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline