Johann bez większego trudu uniknął nieporadnego ciosu. Wbił spokojne spojrzenie w bandytę - biedny sukinsyn, nawet tych trzech podstawowych ciosów i dwóch zastaw nikt go nie nauczył. Czy ile tam ich było - zdawało się że to już tyle czasu minęło...
Wyćwiczonym ruchem sięgnąwszy po tarczę, Johann poczuł jakby ukłucie żalu. Nie było czasu by teraz się weń zagłębiać, ale... Doskoczywszy do tamtego, zanim ciął, Johann wrzasnął:
- Rzuć broń, karwia, bo flaki wypruję! -
Niezbyt ślicznie, ale może skutecznie. Dał bandycie szansę, ale nie czas do namysłu - albo podda się natychmiast, albo będzie bardzo, bardzo martwy.
__________________ Cogito ergo argh...! |