Imhol skończył już podziwiać widok uciekającego przez okno skavena. Teraz zostało już tylko się rozejść, a przynajmniej tak mu się wydawało. Po chwili ruszył do karczmy. Zauważył zamieszanie na schodach i dwóch uśmianych po pachy krasnoludów. - Poszanowanie szanowni Khazzadzi powiedział do nich i ruszył na górę po schodach.
Gdy zauważył kobietę znęcającą się nad rannym i mierzącą w niego z kuszy. Podszedł w jej stronę i stanął za nią. - Dlaczego w niego celujesz moja pani? Facet leży już w kałuży krwi, dziabnął go pewnie przerośnięty szczur i niedługo pewnie wykituje a ty teraz mierzysz do niego z kuszy. Nic za niego nie zarobisz, co najwyżej stracisz. Daj mu spokój moja pani. Chyba, że lubisz sprzątać krew... Po tej wypowiedzi tylko się popatrzył chwilę głęboko w oczy kobiety i wyszedł. - Żegnam mili państwo, miłej zabawy - powiedział na odchodne
***
Po zajściu na piętrze elf posiedział jeszcze trochę w karczmie. Wiedział, że to dla niego ryzykowne ale i tak zaryzykował. Siedząc przy stole jego uwagę przykuł dziwnie zachowujący się pijak. - Mości panie, odłóż pan buteleczkę i powiedz dokładnie co widziałeś. Jakiś wielki pająk wchodzący do kanałów ? To ciekawe, tak wielkie pająki nie istnieją. A kim jesteś? Pan pozwoli, że się przedstawię. Imhol, u... elf. Po prostu elf z dalekich stron miło pana poznać.
__________________ "Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!" |