Na dachu budynku
Bohaterowie: Kurt
Kurt położył się płasko na dachu budynku. Było mu zimno, ale całkiem przyjemnie i -pomimo tego że przecież non-stop ktoś mu towarzyszył - czuł się samotnie. Chłopak pomimo całej złości jaka w nim była, pragnął w głębi ducha spokoju.
- Nie wiem chłopcze. - odpowiedział mu Agnus - Nie byłem za życia nikim znaczącym. I minęło wiele czasu zanim zrozumiałem to co się stało. Chociaż "zrozumiałem" to zbyt duże słowo. Żeby odpowiedzieć sobie na te pytania musiałbyś się zapytać kogoś z o wiele większą wiedzą niż ja...
Guślarz obserwował budynek straży. Zimowy wiatr rozwiewał mu włosy. On sam leżał w śniegu. Przypomniał sobie że przed tym jak złapała go ta łowczyni nagród, udało mu się wyposażyć w sakiewkę z dziesięcioma złotymi koronami. Ale czarnowłosa dziewczyna pozostawiła mu tylko jedną złotą monetę.
Sam budynek straży był cichy. Nawet chyba nikogo tam nie było. O tej porze dało się zobaczyć dwa jasne punkty w mieście. Zapewne karczmy. Zdecydował też się ruszyć w tamtym kierunku.
U Rzeźnika
Bohaterowie: Hakoon, Vilis, Khemorin, Magnus
Dziewczyna zajrzała do szkatułki. Nie tylko ona zorientowała się co do zawartości pojemnika. Kamień w środku nie tylko był czarny, ale zdawał się wręcz zakrzywiać światło wokół skrzyneczki.
Vilis szybko zamknęła szkatułkę, po czym zaczęła maltretować złodzieja. Ten nic najwyraźniej mówić już nie chciał - sam zresztą był dosyć poharatany. Dziewczyna musiała przestać, szczególnie że mogła doprowadzić chłopaka do śmierci.
Hakoon przetrząsał pokój w poszukiwaniu szkatułki. Ale nic takiego nie było. Była tylko szkatułka, zaś Khemorin podszedł do okna. Chyba mignął mu jeszcze jakiś ogon pod murem miasta... Albo mu się wydawało?
I wtedy do pokoju wszedł karczmarz. Zmierzył on wszystkich wzrokiem.
- O! Widzicie, mości krasnoludzie. Tego tutaj jegomościa chciałem wam pokazać - to mówiąc wskazał Magnusa - Ale teraz chyba on mało dysponowany jest. Hejże! Magnusie, czy jak wam tam - tutaj karczmarz pochylił się nad poszkodowanym - Macie pieniądze?
Dostając odpowiedź twierdzącą, karczmarz pocmokał i ignorując szkatułkę jak i wszystko inne, położył chłopaka na łóżku.
-Jak ma pieniądze, to i zdąży trochę wydać w karczmie - dopowiedział sobie - Potem go będziecie sobie mogli męczyć.
Noga Magnusa nieźle dostała. Ale nie było żadnego złamania, co zdziwiło samego krasnoluda. Sam złodziej stracił tylko czucie w nodze, chociaż na podłodze w rzeczy samej było trochę krwi skaveńskiej i człowieczej. Nie miał jednak żadnych poważniejszych ran.
Gdy karczmarz skończył się opiekować Magnusem rzekł na odchodne:
- Posprzątasz tu ten syf chłopie. I zapłacisz za te okno i opiekę. - po tych słowach zwrócił się Vilis - Jeśli chcecie go przesłuchiwać w taki sposób to poza karczmą. Nie wiem co zrobił, ale nie chcę tu więcej burd. Czym więcej gości 'U Rzeźnika' tym lepiej. Dobrze by było żeby jeszcze byli żywi.
U Rzeźnika
Bohaterowie: Elf Imhol
Imhol zaś gnany pewnego rodzaju samotnością zszedł na dół i postanowił posiedzieć przy ladzie. Cóż, nie miał i tak wiele więcej do roboty... W samej oberży wszystko zaczynało się uspokajać. A w ramach tego uspokajania wszyscy goście - czyli naprawdę czarne charaktery - zaczęli wracać do poprzednio rozpoczętych zajęć takich jak picie, jedzenie, pijackie śpiewy i próby złapania jakiejś jasnowłosej dziewczyny za tyłek. Po drodze porozmawiał z tym dziwacznym staruszkiem. Ten zaraz po skończonej rozmowie znowu zaczął się żalić - bardzo głośno zresztą - na temat jakiegoś dziwnego stwora penetrującego ścieki tego miasta krasnoludzkiemu zabójcy. Ten szybko zaś się zainteresował i razem wyszli z karczmy.
***
- Hejże, no. Ylfie. Chodźcie tu. - oberżysta machnął ręką na Imhola - Chcielibyście paczuszkę z jedzeniem dla kapłana w Świątyni Sigmara dostarczyć? Ten wam pewno trochę zapłaci, a ja nie mogę za bardzo opuszczać karczmy, bo zaraz jakieś burdy. Ruszylibyście z rana i mu dali paczuszkę, co?
Wejście do kanałów
Bohaterowie: Hakoon, Ruppert
Krasnolud i staruszek ruszyli pod mur za karczmą. Krasnoludzki zabójca przy okazji postanowił zabrać ze sobą przed chwilą poznanego Khemorina. Ten nie odmówił - chociaż Hakoon wydawał się być mocno podpity. Szybko wspólnie znaleźli coś, co wyglądem przypominało studzienkę, a w praktyce pełniło funkcję wychodka bezpośrednio odprowadzającego nieczystości do kanału. Pachniało przede wszystkim ludzkimi odchodami. I wyglądało nie za sympatycznie. Ale w rzeczy samej, dało się wyczuć bardzo wyraźnie dziwny zapach, przywodzący na myśl zmielone pokrzywy. Krasnolud zajrzał do środka, ale uderzyła w niego tylko i wyłącznie mieszanina tych nieprzyjemnych zapachów. Hakoonowi się zrobiło niedobrze i musiał cofnąć się na chwilę z tego miejsca... Gdy zaś tak odszedł na parę metrów, Khemorinowi udało mu się dojrzeć ślady łap, przywodzących na myśl przerośniętego psa. Trop prowadził wprost do studzienki...