- Zanim jednak ruszymy - Skalfkrag złapał konia za uzdę, uniemożliwiając ruszenie. - To chyba musimy się rozliczyć, si?
Nie miał zamiaru pozostawiać tego na później. A nóż jak dojadą do miasta to dziewczyna gdzieś im zniknie, albo zawoła tatę, a tata kompanię ochroniarzy, coby im nabili parę guzów. Albo co gorsza mogą sami zostać oskarżeni o napaść. Najemnik nie takie rzeczy widział i słyszał. Wolał dmuchać na zimne i zabrać pieniądze. A potem, jakby co szybciutko zniknąć. |