Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2013, 18:55   #16
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
A jednak się zdecydowali. Cóż najważniejsze, że orzeł spadł.
-Znasz rozkazy na tę okoliczność. Załatw to. Pies wyszedł z komnaty, zaraz za nim Oprawca.-Domeric spojrzał po członkach małej rady. Mieli różne miny, niektórzy zdezorientowane. Inni jakby spodziewali się tej informacji. -Okręty Stannisa, zapraszam na mury. Widoki mogą być różne zależy jak wielu ich jest.
-Miejmy nadzieję, że nie zbyt wielu-padł głos z sali. Domeric nawet nie patrzył kto to powiedział. Wzruszył ramionami, zwrócił się tylko do Starka. Króla siedmiu cholernych królestw.
-Jestem przygotowani na tyle na ile się dało. Może nawet na trochę więcej.

Wtem do sali wpadł zdyszany goniec.
-Sześćdziesiąt około panie, wojenne Jeleń.-wykrzyczał padając na jedno kolano.
-A skąd wiesz, że tyle a nie sto czy dwieście-spytał zaciekawiony Littlefinger.
-Rybacy panie i sygnały świetlne, rozstawieni-zamilkł w pół słowa pod wzrokiem Boltona.
-Sprytne- skwitował skarbnik.-To będzie ile mieczy? Dziesięć tysięcy, na moje oko.
-Zawsze miałeś głowę do liczb.-rzucił Bolton kierując się w stronę wyjścia.
-To dwa razy tyle co naszych zbrojnych.-rzucił na odchodne w stronę dzidzica Dredfort.
-Jednak po tamtej stronie muru.-powiedział Stark kierując się również do wyjścia. Wcześniej ustalono, że obroną pokieruje Bolton. Król miał jedynie obserwować z dobrego punktu bitwę. Plan Domerica, średnio podobał się Starkowi. Skuteczności jednak nie można mu było odmówić. Władca zasiadający na żelaznym tronie, musi podejmować ciężkie decyzje.

Bolton był przygotowany na atak od strony morza. Prawdę powiedziawszy spodziewał się, że statków może być dwa a nawet trzy razy tyle. Jego plan zakładał obronę przed taką liczbą. Nie było pewne czy wytrzymaliby, jednak zrobił wszystko co się da by tak było. Rybacy mogli się pomylić o dziesięć no może dwadzieścia statków. Chyba, że są cwani i to tylko pierwsza fala. Tak czy owak jestem gotowy. Na dziedzińcu czekali na niego gwardziści. Ci którzy jeszcze byli w Przystani. Harry Dziedzic, Dosher Stone, Wendel Manderly. Ponadto eskorta Namiestnika liczyła pięć dziesiątek ludzi z Dredfort i drugie tyle Nieskalanych. Ciche szepty czy wręcz jęki zdziwienia wywoływał jednak kto inny. Wśród gwardzistów stał nie kto inny jak Loras Tyrell. Co prawda nie w stroju gwardii, lecz barwach Wysogrodu. Jednak jego obecność, musiała coś znaczyć. W głowach wielu rodziło się wtedy pytanie jak Bolton go pozyskał? W innych zaś zapewne zapanowała ulga. Znaczyło to, że Tyrellowie idą z odsieczą przystani. Wystarczy wytrzymać do ich przybycia. Tylko tyle i aż tyle... Cały korowód podążył na mury. Do najlepszego ich punktu z którego było widać całą zatokę jak na dłoni. Gdy tam dotarli widać było uciekające statki. Królewska flota i wspomagające ją statki kupieckie, najwyraźniej załamały się w pierwszym kontakcie z wrogiem. Uciekali jakby goniło ich całe siedem piekieł. Jedynie trzy statki bezładnie wpłynęły między okręty Stannisa. Chwilę potem okazało się, że faktycznie piekło rozpętało się w zatoce. Z trzech stron floty Jeleni nagle wybuchł ogień.
-Dziki ogień-rozeszło się po murach. Jedni wymawiali to ze strachem, inni z zachwytem i ulgą.
Bolton stał niewzruszony. Na przeciw Stannisa wysłał 20 okrętów. Większość kupieckich z kilkoma królewskimi dla odwrócenia uwagi. Jeśli choć połowa wróci, będzie zadowolony. Mieli najlepszą pozycję do ucieczki i rozkaz szybkiego odwrotu, po pozorowanym ataku. Jednak dziki ogień był bronią nieobliczalną i obusieczną. Ich śmierć nie pójdzie na marne- powtarzał sobie Domeric w chwili gdy widział, że zajęły się i jego okręty. Tak zniszczymy ich więcej. W normalnym starciu nie mielibyśmy szans. Mimo zimnej pozy, co innego było coś zaplanować na sucho. A co innego zobaczyć efekty w praktyce. Zwłaszcza gdy krzyki setek palonych żywcem ludzi, doszły do murów. Tylko Dosher Stone powiedział bez cienia emocji.
-Ten ich bożek ognia chyba im nie pomógł.. Po czym zszedł z murów skierować się do Pokutników. Obsadzali oni miejsca gdzie straty przewidziano na największe.
Królewski Namiestnik patrzył dalej na swoje dzieło. Kilka płonących statków, z trudem dobiło do brzegu. Nadludzkim wysiłkiem udawało się to też pojedynczym ludziom. Żołnierze często podtopieni, poparzeni ci którzy tego uniknęli byli mocno w rozsypce. Wylewali się bezładnie ze statków dziękując, że udało się im to jako nielicznym. Przywitał ich dźwięk galopujących koni i okrzyki setek jeźdźców którzy spadli na ich szeregi.
-Nawet nie dojdą do murów-rzucił śmiało Ser Loras.
-Tym razem- ostudził go nieco Bolton.

Walki trwały jeszcze jakiś czas. Najpierw doszedł meldunek od obserwatorów walk morskich. Okrętów Stannisa faktycznie było około 60. Żadnych innych przynajmniej w zasięgu posterunków. Dwadzieścia uszło w ostatniej chwili zawracając. Pozostałe spaliły się lub rozbiły u brzegu. Straty własne 12 okrętów. Trzynasty mocno zniszczony ale dotarł do portu. Marynarze odcięli wszystko co się zajęło. Nadawał się jednak do kapitalnego remontu. Potem do Boltona doszły meldunki od trzech grup jeźdźców jakie wysłał na plaże.

Oprawca meldował
Cytat:
Rozbici, większość wyrżnięta mam kilku jeńców. Straty niemal żadne. Wracam nie ma kogo bić.
Bronn
Cytat:
Poddali się niemal bez walki na sam nasz widok. Wracamy, wielu jeńców. Straty znikome.
Gdy wbiegł posłaniec od Sandora, Domric był zaniepokojony. Przybył bowiem sporo po pozostałych. W dodatku umorusany we krwi niemal w całości. Domeric rozwinął meldunek

Cytat:
Sandor Clegane porzucił walkę. Dowództwo przejął niejaki Rzeźnik. Zabili wielu przeciwników. Ogar jednak chyba wystraszył się ognia, gdy kolejny statek rozbił się na plaży obok nich. Uciekł, cześć poszła w jego ślady. Rzeźnik i reszta ścieli kilku uciekinierów. Dokończyli ciężką walkę i wracają. Jeńcy jacyś są... Straty połowa stanu stu pięćdziesięciu ludzi, licząc dezerterów. Na oko panie.
Pisał to z pewnością "mędrzec".

-Jeńców do królewskich lochów. Selekcjonować zgodnie z rozkazami- Domeric nakazał każdego przesłuchać i podzielić na trzy grupy. Pierwsza fanatycy Stannisa i bożka ognia, tych należało wydać inkwizycji. Żeby mu nie marudzili i tak pożytku z tych więźniów nie będzie. Druga rycerze i żołnierze których z różnych względów dalej trzeba więzić. Jednak mogą być w przyszłości użyteczni. Trzecia ci na których mamy wpływ, choćby w postaci wzięcia do niewoli ojca i syna oraz ich zbrojnych. Ci mieli szansę się wykupić. Zawrzeć królewski pokój i wrócić na łono Siedmiu królestw i bogów. Jeden zostawał w gościnie naturalnie, by zapewnić wierność. Drugi po złożeniu przysiąg przed samym królem, zmieniałby stronę. Zachowywał głowę tytuły i ziemię, tracił złoto. Bolton nie wiedział ile dane grupy więźniów będą liczyć. Coś to jednak mogło dać. Pierwsza runda za nim. Rozstawił warty i posterunki sygnalizacyjne na lądzie. Miał nadzieję, że Tyrellowie się pośpieszą. Długo tak nie wytrzymają a Stannis nigdy się nie poddaje.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 05-02-2013 o 21:03.
Icarius jest offline