Kobieta powolnym krokiem podeszła do starucha i krasnoluda. Spojrzała na nich ze zmęczeniem po czym zwróciła się do łachmaniarza - Ciebie wołają Ruppert? - Ooo! Sława wyprzedza Rupperta! Ruppert, tak ja jestem Ruppert i wołają na mnie Ruppert! - powiedział przekręcając głowę na bok tak jak to miał w zwyczaju. - Świetnie - westchnęła rzucając mu szkatułkę - To chyba twoje, starcze. Jeden z idiotów w karczmie podwędził to z twojego wózeczka. Mi nic do tego.
Ruppert był bardzo szczęśliwy. Wziął szkatułkę i przytulił ją mocno do siebie. - Ruppert dźwięczny! Bardzo dźwięczny kobieta w kapelutek! Tak tak! Ruppert odzyskał swój skarb! Teraz musi schować przed złodziejaszki! Ruppertowy kamień od maga z cyrku! - powiedział po czym zaczął odczłapywać gdzieś dalej. - Schowaj go dobrze starcze - krzyknęła do pleców oddalającego się Rupperta - I już więcej niech tego cholerstwa nie widzę.
Widząc, że krasnolud nie chce Rupperta puścić dalej, mnich pięknej Katajskiej tradycji stwiedził, że nie ma zamiaru się bawić z berka i korzystając ze swoich technik próbował wyślizgnąć się z zasłony w postaci khazada. Był już stary, ale takie proste sztuczki powinny mu jeszcze wyjść.
Ruppert umknął khazadowi i poczłapał w swoją stronę wzdłuż muru, a tymczasem Khemorin chcąc nie chcąc zeskoczył za Hakoonem do kanału.
Vilis patrzyła jak starzec oddala się. Raz jeszcze pokręciła głową ruszyła powoli w stronę karczmy o wdzięcznej nazwie “Pod Smokiem”. Darmowy nocleg i jedzenie były tym, czego bardzo ale to bardzo potrzebowała.
Gdy wreszcie dotoczyła się do przybytku Kruppa zamówiła obiad. Jadła nie gryząc, lecz łykając. W końcu od paru dni nie miała nic w ustach. Zaspokoiwszy głod ruszyła do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi na klucz i nie rozbierając się położyła na łóżko. Całą bron miała na podorędziu, gotową do użycia. Tak na wszelki wypadek.
Ostatnio edytowane przez Zombianna : 05-02-2013 o 22:27.
|