Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2013, 23:26   #101
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
W tym czasie bard podszedł do szynkarza i zapytał: - Wyście tu gospodarzem?

Szynkarz jednak akurat był zajęty, gdyż rozmawiał z jakąś ładną panienką, która na ramieniu miała coś w rodzaju tobołka o nietypowym kształcie. Jednak Galain, będąc bardem, od razu zorientował się co to było - najprawdziwszy pokrowiec na mandolinę.

- Chwila człowieku, nie widzisz, że rozmawiam? - warknął gospodarz do barda, po czym znów zwrócił się do panienki. - Dwa występy dziennie za nocleg i trzy posiłki dziennie, tak?

Kobieta pokiwała głową.

- Mógłbym się na to w sumie zgodzić... ale wolę cię pierw zobaczyć w akcji, wtedy zdecyduję. - odparł szynkarz, na co panienka zamarudziła chwilę, po czym zgodziła się na taką propozycję i poszła się przygotować do występu.

- No dobra... to czego waćpan potrzebuje? Więcej piwa, strawy jakiej? - gospodarz zwrócił się do Galaina.

- Do rana mi tu siedzieć przyjdzie to pomyślałem że może usługa barda się wam przyda. Ale widzę że mi konkurencja artystyczna wystąpiła. To może mały konkursik zaproponuje dla ubawu widowni? - z uśmiechem zasugerował bard. Zapowiadało się nawet ciekawiej. Wygra i będzie ubaw...albo się podłoży i może ona będzie wdzięczna. Tak czy inaczej będzie ubaw.

- A ciekaw jestem, kto taki konkursik będzie sponsorował? - karczmarz spojrzał sceptycznie na Galaina.

- Oj jestem pewien że dla utalentowanego gospodarza, po stosownej acz szybkiej reklamie takowa impreza zwrócić się może w trójnasób. W końcu nie często takowy pojedynek minstrelów się zdarza, zwłaszcza z jednej strony utalentowanych z drugiej ładnych. wyjaśnił cierpliwie acz zachęcająco.

W odpowiedzi gospodarz roześmiał się serdecznie.

- Jednej strony utalentowanych... - powtórzył pod nosem. - Dobra, niech stracę. Grajcie na zmianę z panną Habrid, a zwycięzca dostanie w nagrodę beczułkę miodu pitnego.

- Nie będziesz stratny cny gospodarzu

Bard wrócił do stolika i rozsiadł się wygodnie. Już wiedział jakie hity zarzuci. Zamyślał również improwizację kabaretową, konkurs zagadek wpleciony w treść piosenek oraz wspólne śpiewanie z salą.

Po kilku minutach na niewielki podest weszła panna Habrid i bard zaklął pod nosem szpetnie. Głęboki dekolt, ciemne rajstopy i uwodzicielskie spojrzenie... to było coś z czym Galainowi będzie wyjątkowo ciężko konkurować. Na dodatek panna Habrid zaczęła grać (i śpiewać) wyjątkowo sprośną piosenkę pod tytułem "Do jaskini tylne wejście", która wyjątkowo przypadła publiczności do gustu.

Niedobrze, był to popularny utwór... właściwie wszędzie. Popełniła jednak błąd. Teraz był on dobry, furorę oraz stosowną do tego ulewę monet zapewniłby pod koniec występu gdy publika była by bardziej wstawiona. Co prawda on nie będzie mógł już użyć tego utworu...ale ona raczej nie powarzy się go powtórzyć, wówczas efekt będzie już nie ten sam. Tylko jakim utworem zneutralizować wrażenie jakie robiła osoba mandolinistki? Hmm, chyba miał pomysł.

Kobieta zakończyła swój utwór wśród burzy braw, sypiących się monet, domagań powtórki i... kilku petentów, próbujących się do niej dobrać. Ci jednak szybko zostali zniechęceni przez wielkiego pół-orka, który w tym przybytku robił za wykidajłę.

Przyszła kolej na Galaina.

Widownia nie powitała go ze zbytnim entuzjazmem. Bard czuł się źle... jak ta gorsza połówka koncertu, którą trzeba przeboleć, żeby na powrót wrócić do tej lepszej.

Cóż, trzeba ciągnąć plan a, na trywialny plan b przyjdzie czas jeśli przegra. Ale Galain był zbyt doświadczonym bardem by dać się tak wyrolować. Habrid była ładna, młoda i chyba nawet zdolna. Ale też chyba nie całkiem doświadczona, co zostawiało gigantyczną przestrzeń na manewr. Bard skinął uprzejmie publice, szarmancko swej poprzedniczce, usiadł i zaczął grać. Na pierwszy utwór wybrał ckliwą acz równie sprośną balladę “Na trakcie z gór smoczych”. Miała trzy zalety. Była melancholijna acz interesująco sprośna, tak w sam raz ale co najistotniejsze - dało się w nią wpleść stosowne dodatki.
Utwór zaczął się spokojnie, jednak szybko złapał zainteresowanie jego konkurentki oraz wielkiego dryblasa, który groził rozwaleniem całej imprezy, co wśród publiki spotkało się z entuzjazmem i przypieczętowało sukces Galaina. Jednak to, czy gwarantowało mu zwycięstwo nad Habrid, pozostawało wciąż kwestią sporną.
Galain zakończył swój występ wśród podobnej jak u jego poprzedniczki burzy braw, jednak pieniędzy dostał zdecydowanie mniej, bo nie miał biustu ani dekoltu.
Habrid i Galain zagrali jeszcze po kilka utworów, które spotykały się z coraz mniejszym entuzjazmem i... zainteresowaniem. Było to związane z faktem, że towarzystwo zebrane w karczmie było coraz mniej trzeźwe, aż w końcu szynkarz przywołał dwójkę bardów do siebie.
- W takim stanie nikt nie będzie w stanie głosować w żadnym konkursie! - roześmiał się. - Więc ja go rozstrzygnę. Ogłaszam remis. Każde z was dostanie po beczułce miodu, które dostarczę później do waszych pokoi.
- Nie chcę miodu. Wystarczyła mi frajda ze współzawodnictwa. - oświadczyła Habrid, po czym cmoknęła Galaina w policzek. - Fajnie się z tobą grało, możesz wziąć moją beczułkę jako dodatkową nagrodę!
- Dziękuje, to była prawdziwa przyjemność - zadeklarował bard. - Jestem pewien że po tej małe prezentacji będziesz tu miała wierną publikę przez długi czas - wyjaśnił z uśmiechem bard.
Bard był względnie zadowolony. Myślał że zastosuje parę sztuczek ale wystarczyła jedna. Był zawiedziony o tyle że lubił dziwne numery. A propo....
- Panowie, gdzie jest Beevie?

- Aaa, to tak się czyta... - odpowiedział mu Ayragin, który właśnie próbował przeczytać mały liścik.

- Kiedy się tam bawiłeś, ktoś mi dał karteczkę. Ale miałem problem, bo to dziwne imię jest. - elf podał bardowi rzeczony liścik.

Cytat:
Towarzysze Beevie.

Obawiam się, że wasza elfka próbowała okraść sklep jubilera w którym, akurat się zdarzyło, byłem i ja. Obawiam się również, że została schwytana.

Przyjaciel
- Aaaaaha. Dlaczego właśnie coś takiego podejrzewałem? - rzucił wzdychając Galain.

-Dobra, chodź Aseir, zajmiemy się tym. wy tu czekajcie. rzekł bard wstając i podchodząc do karczmarza.

- Najpierw odwiedźmy pokój Beevie - zaproponował Aseir - zanim to zrobią strażnicy.

- Jasne, tylko o coś zapytam poparł bard i zapytał karczmarza: - Przepraszam, gdzie tu znajduje się areszt.

- To będzie... to będzie... to będzie... - powiedział karczmarz próbując sobie przypomnieć. - Chyba w północno-wschodniej części miasta, przy zamku Barona.

- Dzięki - rzekł bard kładąc złota monetę na stole.
 
vanadu jest offline