Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2013, 19:44   #104
Karmelek
 
Karmelek's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znany
Tymczasem elfka, która znalazła się już bezpiecznie poza murami miasta, stała, nie bardzo wiedząc, co powinna teraz zrobić. Była otępiała i roztrzęsiona.
Nie miała pojęcia, dlaczego towarzysze jej pomogli. Do tej pory spotykała się w najlepszym wypadku jedynie z obojętnością... kiedy trafiła do drużyny myślała, że tu ma być tak samo - każdy patrzy tylko na siebie i swoją sakiewkę, nikt nie wchodzi sobie w drogę. Później stwierdziła, że może jednak tak nie jest, aż do czasu odnalezienia chłopca w lesie.
Elfka nienawidziła barda za wykorzystaną sztuczkę, nie rozumiała, dlaczego to zrobił. Sama musiała się opiekować młodszym rodzeństwem, a chłopiec tylko jej o nich przypomniał. Rodzina... była ciekawa, co u nich, jednak nie mogła się pokazać bez pieniędzy. Przecież obiecała, że znajdzie sposób, że znajdzie środki. Że wszystko będzie tak, jak kiedyś... była już o tyle bliżej... aż kilka godzin temu, ten podstępny jubiler zrobił coś takiego.
Nienawidziła go za to i przysięgała w duchu zemstę. Na nim i dziesiętniku.
Pokręciła głową, żeby się uspokoić i rozejrzała po okolicy.
Bard miał rację... nawet, jeśli był wstrętny, to miał rację... była wolna i mogła znowu uzbierać pieniądze. Z drużyną będzie łatwiej i szybciej. Bezpieczniej. Musiała im tylko nieco zaufać, a po tym, co się właśnie stało, miała ku temu podstawy.
- Dobrze... co on powiedział...? Mam gdzieś iść... ale gdzie? - zastanowiła się w duchu, rozglądając po okolicy. Widziała mur i wiedziała mniej więcej, gdzie jest brama miasta, którą mieli wyjechać. Co jak co, ale na miastach się znała... gorzej, że musiała przebywać sama, nocą w lesie... - Wzdłuż drogi - pisnęła cicho.
Otarła ostatnie łzy i naciągnęła kaptur na głowę. Ruszyła szybkim krokiem, usiłując wyczuć las tak, jak wyczuwała miasto. Wtapiać się w cienie i przemykać bezszelestnie. Była to swoistego rodzaju zabawa, która odciągała jej myśli od tych mniej przyjemnych tematów. Później będzie mieć czas na użalanie się nad sobą.
Po pewnym czasie las się skończył, żeby ponownie się zacząć. To była droga. Rozejrzała się niepewnie i ruszyła wzdłuż niej, cały czas uważnie nasłuchując i usiłując nie wydawać żadnych odgłosów. Chciała jak najbardziej oddalić się od miasta.

Po jakiejś godzinie bard dostrzegł sylwetkę odcinającą się od pustki drogi. Ruszył za nią, starając się ją dogonić. Będąc kilka kroków za nią, jeśli go nie zauważy zawoła ją cicho.
Elfka, wyczulona na wszelkie dźwięki szybko usłyszała pospieszne kroki za sobą. Nie oglądając się za siebie, ruszyła biegiem, przekonana, że to jeden ze strażników. Rzuciła się w las, chcąc zgubić pogoń. Gorączkowo zastanawiała się, gdzie jej nie znajdą... ludzie są głupi. Nigdy nie patrzą w górę. Jak tylko znalazła dogodne drzewko, wybiła się, chwyciła gałęzi, pospiesznie wdrapała i przywarła do pnia, modląc się w duchu, żeby ten ktoś jej nie zauważył.
Ehhh. Bard ruszył za nią. Taa, ludzie są głupi. Dlaczego zawsze uważają że jak wlezą na drzewo to ktoś biegnący za nimi to ich nie zobacz. - Beeevi, oł Beevi. Złaź, nie chce mi się sprawdzać każdego iglaka.
- To ty? Nie miałeś przypadkiem wyruszyć jutro? - zapytała niepewnie.
- Miałem ale Aseir wpadł na to że jeśli babka co ją wrzuciliśmy do celi za ciebie się obudzi to może być problem. A tak to zwalą na mnie. Choć, zmiana miejsca oczekiwania
Elfka zeszła niepewnie z drzewa (w sumie nie była aż tak wysoko. Dwa metry, góra trzy) i stanęła przed bardem. W ciemnościach nie mógł dostrzec jej spojrzenia a la zbity pies.
- Chodźmy, mamy na nich czekać za pierwszym zakrętem za bramą.
- Nie za blisko? - zaniepokoiła się Beevie.
- Spokojnie, ukryjemy się. Będziemy mieli możliwość obserwować kto mija bramę przed nimi. Nie lubię niespodzianek.
Elfka zgodziła się bez słowa. Była wyczerpana. Nie dość, że nie spała cały wieczór, to jeszcze to, co się działo wyciągnęło z niej resztki energii... podobnie, jak płacz. Chciała znaleźć cichy, bezpieczny kącik i w końcu się wyspać. Poczłapała więc za bardem.
Zadekowali się w krzakach opodal bramy i czekali. Beevie przeszkadzała cisza, jaka panowała. Bard nic nie mówił, ona nie wiedziała, co powiedzieć. Kilka razy omal nie zaczęła, jednak wydawało jej się to zbyt trywialne. Bała się też zasnąć.
W końcu bard zapytał; -Nie śpisz jeszcze ?
- Nie - odpowiedziała cicho, kuląc się jeszcze bardziej pod swoim drzewem.
- To lepiej śpi, przyda ci się
- Nie chce mi się spać - skłamała gładko. - Mogę popilnować, jeśli jesteś senny.
- Dzięki ale na razie niespecjalnie
- Dobrze... - mruknęła. Chwilkę siedziała w ciszy, aż w końcu zapytała: - Jak myślisz, czy tam, gdzie idziemy, znajdę kość nieumarłego?
- Pewnie tak.. Jeśli to to coś co myślę.
- A może być czymś innym? - wystraszyła się elfka. - A myślisz, że ten cały kapłan będzie chciał mi pomóc? Bo dowiedziałam się, że tam idzie ten cały kapłan i coś mają zrobić. Ale czy będzie chciał pomóc, jeśli nie mam pieniędzy? I czy w ogóle uda się tam znaleźć jakieś pieniądze? Czy ciężko jest złapać i wytresować dzikiego gryfa? Gdzie w ogóle żyją dzikie gryfy? - Beevie zadawała szybko pytania, aż w końcu sama się w nich poplątała i umilkła strapiona.
- Hmm. Czy może być czymś innym? Za cholerę nie mam pojęcia. Czy będzie ci chciał pomóc? To raczej, powiedzmy, dobre bóstwo więc liczmy na to żę tak. Pieniądze zawsze znajduje się jakieś. Acz nie przecze że ze sześćdziesiąt tysięcy na łba na drobne wydatki by się nadało. Co do reszty - niestety nie wiem.
Elfka westchnęła cicho, nie znajdując w słowach barda odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
- Bo wiesz... muszę znaleźć kość nieumarłego i kapłana... i pieniądze - poinformowała go.
- Tak, widzisz...zauważyliśmy. Tzn co do tych kości i kapłana, bo słyszeliśmy kamień, a że zbierasz kasę było ciapkę... widoczne - zachichotał bard.
- Acha... - mruknęła cicho, pogrążając się w myślach. - Głodna jestem - powiedziała nieoczekiwanie.
- A pierścień? AAAA, szlag. Nie zadziała, najwcześniej za parę dni. - Bard zapomniał o tym szczególe, więc wyjął z plecaka paczkę sucharów i jej rzucił.
Beevie popatrzyła na niego niewidzącym spojrzeniem, które zaraz przeniosła na jedzenie, które wylądowało jej na kolanach. Powolnym ruchem ściągnęła pierścień z palca i podała go bardowi, po czym znowu się zamyśliła.
- A po co ci te gryfy, jeśli mogę zapytać? Bo to powszechnie spotykana rzecz nie jest .
- Muszę przyprowadzić gryfy do domu - odpowiedziała smętnie, a w jej ochach na powrót pojawiły się łzy.
- Hmm, rozumiem. I masz zamiar zebrać pieniądze by zapłacić kapłanowi żeby przy pomocy tej kości je zniewolił, tak?
- Nie... Gryfy trzeba oswoić... kość... jest do czegoś innego.
-Aaaha. Ale to jak rozumiem najpierw musisz je znaleźć, potem złapać a potem oswoić...Czy to nie wygląda trochę problematycznie dla jednej osoby? Nie znam się ale taki gryf to chyba spory jest i ciapkę groźny. Nie potrzeba by, bo ja wiem, klatek, ze trzydziestu ludzi i jakichś magów albo coś?
W tym momencie Beevie kompletnie się rozkleiła. Zaczęła tak płakać, że ledwie mogła oddychać.
- To w-wszystko... przez klątwę - udało jej się zakomunikować. - Ja chcę tylko, żeby było tak, jak kiedyś - mówiła, łkając, że bard ledwie rozumiał słowa.
Żeby tylko słów nie rozumiał. Treść też była trochę mętna. Zastosował więc ostateczny sposób. Rzekł:
- Wszystko będzie dobrze - no bo co miał powiedzieć.
Elfka podniosła na niego spojrzenie załzawionych oczu, uspokajając się na tyle, żeby zapytać:
- Naprawdę? - W jej oczach widać było błaganie o zapewnienie, że tak.
- No jasne że tak - powiedział ze szczerością w głosie bard. Akurat szczerość miał dopracowaną.
- A teraz zjedz suchary. Więcej nie mam.
Jednak Beevie zamiast zabrać się za jedzenie, podpełzła do barda i go objęła, jak dziecko, szukające ochrony.
Bard poczekał aż zasnęła i wrócił do obserwowania drogi.
 
__________________
"Większość niedoświadczonych pisarzy Opowiada zamiast Pokazywać, ponieważ jest to łatwiejsze i szybsze. Trenowanie się w Pokazywaniu jest trudne i zajmuje dużo czasu."
Michael J. Sullivan

Ostatnio edytowane przez Karmelek : 06-02-2013 o 19:47.
Karmelek jest offline