Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2013, 20:04   #30
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Davy czy ty możesz mi powiedzieć co ty mi tutaj odpierdzielasz? - Wpadłam do gabinetu koordynatora i wyplułam z siebie to zapytanie zamiast zwyczajowego “dzień dobry” czy też raczej „dobry wieczór”.

Davy wybałuszył na mnie oczy i o mało nie zakrztusił się kanapką, którą właśnie pochłaniał.

- Opierdzielam kanapkę z indykiem i musztardą. – Powiedział niewyraźnie - A co chcesz gryza?

Teraz mnie to zbiło z tropu. Musiały mi trybiki w mózgu zaskoczyć i dopiero wtedy pojęłam, że facet nie zrozumiał mnie za pierwszym razem.

- Nie chcę twojej kanapki. Mówię o zespole. – Położyłam z rozmachem obie dłonie na biurku Dave’a - Wysyłasz wszystkich do domu? Czemu? Ja się pytam, czemu?

- Bo już jest dawno po siedemnastej, a potem mi się wydział personalny dopierdziela. Poza tym jutro macie być na chodzie.

- Po siedemnastej? Ty tak na poważnie. Możemy mieć w nocy kolejne ofiary a ty mi cały zespół wysyłasz do domu, w tym dwie osoby wyszły z MRu zanim pozostała trójka wróciła z akcji i nie mogliśmy wymienić nawet pokrótce informacji, kogo przesłuchali i czego się dowiedzieli. Do tego mamy się stawić w pracy na ósmą, podczas gdy technicy i laboratoria zaczynają pracować też dopiero od tej godziny, więc raczej nie dostaniemy wyników badań i analiz na biurka zaraz po przyjściu do roboty. Poza tym nasi główni podejrzani i informatorzy o ósmej albo w ogóle są w stanie letargu albo odsypiają nockę i nie można ich odszukać. A my mamy pójść wieczorem do domu po to żeby przyjść na ósmą. Po co, po to żeby siedzieć na dupach, pić kawę, gapić się w ścianę i przekładać papierki? Do licha miałam zamiar jeszcze wieczorem objechać wszystkie miejsca zbrodni a teraz nie mam nawet jednej osoby żeby mi towarzyszyła jako wsparcie. Poza tym mamy teraz totalny bajzel po Samuelu. Piątka ludzi nie żyje, włącznie z Samuelem plus trzy wampiry. Do tego baron William będzie próbował ująć jednego podejrzanego przed nami a on w nocy nie będzie spał tylko go szukał. Poza tym... - W tym momencie zabrakło mi tchu i musiałam zrobić przerwę na oddech, klapnęłam przy tym na krzesło, a Davy wykorzystał ten moment żeby wejść mi w słowo.

- A co ja mogę zrobić w tej sprawie? Chcesz więcej ludzi? Mogę ich poszukać. Chcesz jechać na miejsce zbrodni mogę dać ci GSRów. Pisz, co potrzebujesz a postaram się to załatwić.- Odłożył na bok kanapkę i spojrzał na mnie tym swoim beznamiętnym, spokojnym wzrokiem.

- Nie potrzebuję GSRów tylko ludzi ze zdolnościami, którzy wybiorą się na miejsca morderstw i użyją tam swoich mocy żeby zobaczyć tam coś, czego nikt inny by nie dostrzegł. Poza tym nie możemy pracować od ósmej do siedemnastej z przerwą na lunch. Tak nic nie zrobimy. Poza tym chciałabym wiedzieć, co zrobiono, aby ochronić możliwe kolejne potencjalne ofiary? – Też się nieco uspokoiłam pod tym spojrzeniem „Wesołka”.

- Też chciałbym wiedzieć, bo jak na razie większość regulatorów mających rodziny olało swoje sprawy wróciło do domów, bądź wzięło urlopy. Nikt z góry jeszcze nie ustalił prawdopodobnego schematu postępowania. Jednym słowem, jak zawsze. - Miał zmartwioną minę - Co ja mogę zrobić Emma? Co najwyżej czekać i modlić się o to aby tej nocy nikt nie zginął, ale sama wiesz, że modlitwy niewiele pomagają w tych pokręconych czasach. Przed Fenomenem zresztą też niewiele pomagały.

- Kurde Davy nie wyjeżdżaj mi tutaj z kryzysem wiary, bo dobrze wiesz, że modlitwy działają tylko, że do tego trzeba być Ojczulkiem albo Siostrzyczką. Pewnie nieraz cię w ten sposób składano do kupy po mniej lub bardziej nieudanej akcji, tak jak każdego.- Machnęłam lekceważąco ręką na te jego żale.
- Czyli mówisz mi, że MR uznało, iż w tej sprawie będziemy usiłowali złapać morderców po to, aby pomścić martwe ofiary, ale nie damy rady przeciwdziałać zabójstwom, więc, po co się starać i podejmować jakieś działania prewencyjne, tak? Czy ogłoszono, chociaż w samym Ministerstwie, że ci Regulatorzy, którzy mają dzieci i obawiają się o nie mogą przyprowadzić je na noc do MRu i tutaj z nimi przenocować?

- Nie. Nie chciano tego oficjalnie ogłaszać. Sprawa poleciała pocztą pantoflową. Wiesz, że w MRze wszyscy plotkują jak baby na rynku.

- Czy w takim razie ogłoszono przez pocztę pantoflową, że istnieje taka możliwość? Wiesz jakby się zebrało te dzieciaki w kilku dużych salach otoczyło ich wszystkich razem i każdego z osobna ochronnymi kręgami to myślę, że spokojnie mogliby przespać się w ten sposób w śpiworach na materacach nawet parę nocy. Sama chętnie bym się zgłosiła do ich pilnowania i pewnie większość rodziców Regulatorów też.

- Nie pomyślano. W sumie to dobry pomysł. Zgłoszę go jako propozycję do Dyrekcji. Ale dzisiaj to już chyba klops.

- Dobra, pomyśl o tym, chociaż teraz to trochę już późno na takie działania. Cztery osoby nie żyją a jeśli schemat się powtórzy to wiesz...- Zawiesiłam głos i uniosłam brwi do góry.

- Tak czy owak mam zamiar jeszcze popracować dzisiaj. Odwiedzić archiwum i wystukać raport. Jak będziesz w pracy jeszcze ze dwie godzinki to dostaniesz go dzisiaj, jak nie to przeczytasz go jutro rano i lepiej się przygotuj - pogroziłam mu palcem - bo jak jutro po ósmej nie będę miała nic do roboty to przyjdę zawracać ci głowę w sprawie tego raportu.

Wstałam powoli zbierając się do wyjścia.

- Wszyscy jedziemy na tym samym wózku, Emmo. Pamiętam o tym. A z pracy wyjdę dopiero koło pierwszej. Jeśli nie zostanę na noc tutaj. Więc raport możesz przynieść, jak chcesz.

- Nie Davy – pokręciłam przecząco głową - tym razem wszyscy wcale nie jedziemy na tym samym wózku. Ja na przykład nie mam dzieci, o które musiałabym się w tej chwili martwić. Wiesz najprostszy schemat postępowania zabójcy bądź zabójców wskazuje na to, że wybierają ofiary wśród dzieci kolejnych typów Regulatorów. Był Egzekutor i Ojczulek, Fantom i Żagiew. Teraz pozostały im tylko duchołapy i o ile Czarownik bądź Wiedźma ze zdolnością Nekromancji może zdziałać coś przeciwko wampirom to reszta podtypów może sobie nie poradzić, nie wspominając już Egzorcystów.

- To tylko przypuszczenie. Miejmy nadzieję, że nie okażą się trafne.

- Miejmy nadzieję Davy, podrzucę ci raport za dwie godziny.

Wyszłam z jego gabinetu.



***



W chwilę później pchnęłam ciężkie drzwi do archiwum i podświadomie zwolniłam krok. To miejsce było jak biblioteka, więc wszyscy przestrzegali typowej bibliotekowej etykiety. Zachowywali cisze, nie biegali w pośpiechu, nie przynosili tutaj żarcia, którym można by było potłuścić i pobrudzić kartki. Uwielbiałam to miejsce, szczególnie wieczorami i nocami, kiedy nie kręciły się tutaj dzikie tłumy. Tak jak miało to miejsce teraz.

- Cześć Larry – przywitałam chudego wysokiego okularnika, który siedział za biurkiem w głównej sali.

- O cześć Em – odłożył jakieś papierzyska na bok i wyraźnie potraktował moją obecność jako pożądany powód odłożenia niechcianej pracy na później.

- Masz wieczorny dyżur czy nocny?

- Nocny – westchnął ciężko.

- Naprawdę aż tak wiele osób korzysta w nocy z archiwum, że potrzebny jest ktoś do ogarnięcia tego wszystkiego? – Zdziwiłam się.

- Nie udawaj takiej zaskoczonej. Dobrze wiesz, kto tutaj najczęściej buszuje późnym wieczorem albo w nocy – odparł z przekąsem.

- Aha, znaczy ja?- Zapytałam inteligentnie.

- Między innymi.

- To może jak będę miała mniej roboty to zgłoszę się kiedyś na nocny dyżur, w ramach zadośćuczynienia.

- Naprawdę? Z własnej woli chcesz tu siedzieć po nocy?

- Żartujesz sobie? W nocy jest najlepiej. Jak nie ma innych ludzi – Aż mi dech w piersiach zaparło na samą myśl – Możesz sobie robić co chcesz. Nikt ci nie zagląda przez ramie i nie przeszkadza. Normalnie raj.

Larry spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie.

- No, ale jesteś sam, w nocy, wśród tych regałów i ksiąg, po ciemku.

- Nie mów mi ze się boisz. Po pierwsze nikt ci nie każe siedzieć tu po ciemku. Możesz sobie zapalić nawet wszystkie światła. Po drugie to jedno z lepiej zabezpieczonych miejsc w Londynie i żaden Nieumarły nie przelezie przez zabezpieczenia. Sam się wiele razy chwaliłeś, że sieć wewnętrzna tak dobrze działa, bo nigdy nic nie pożądanego tu nie wlazło. Zresztą właśnie po to tutaj jestem. Chciałabym żebyś przepuścił mi opis podejrzanego przez wszystkie dokumenty zarejestrowanych Wampirów, albo nie przez wszystkie zarejestrowane w MRze istoty a ponadto także przez akty spraw czy na przykład przy jakiejś sprawie nie przewinął się opis takiego indywiduum. Da się to zrobić Larry?

- Normalnie to by się dało, ale dzisiaj sieć nie działa. Jakiś error, nad którym pracują służby techniczne. Możesz przeszperać akta, ale wieczorem się nie uda zdobyć tego, co szukasz. – Przyznał skruszony.

- Larry, człowieku, kurcze nie rób mi tego – szczęka mi opadła – to ma być ten jeden z lepiej zabezpieczonych terenów i jedna z lepiej działających sieci. Nie dam rady przeszukać całego archiwum żeby znaleźć gościa mając tylko jego opis. To po prostu niewykonalne.

- To nie tak Em. Zabezpieczenia są najlepsze, ale to żaden Duchowy Szum, po prostu w elektrowni nawalili a nie u nas. Spadek mocy i leżymy. Zostaw mi ten opis a wrzucę w wyszukiwarkę jak tylko wszystko zacznie działać.

- Widziałam już lepsze zabezpieczenia, więc te nie są najlepsze Larry.

- Tak, a niby gdzie?

- Chociażby u mnie w domu.

Larry zwinął się ze śmiechu i chichotał jak szalony. Ja się nie śmiałam. To nie był żart. Podałam mu opis wampirzego Fae a potem ręcznie wygrzebałam papiery Charlotte Apple i Fabiena. Przejrzałam je pobieżnie, ale nie znalazłam w nich nic, co by mi dało do myślenia. Fabien wyglądał tak jak mi go opisano, więc tym bardziej dziwny i uderzający był fakt, że widząca nieźle w ciemnościach Charlotte pomyliła zambosa z Fabienem Williamsonem. Rzuciłam dokumenty Charlotte na biurko Larryego.

- Uuuu, kto to? Całkiem niezła laska jak na zdechlaczkę.

- Zapomnij tak by cię sponiewierała, że nie wiedziałbyś, co ze sobą zrobić. Pomimo że Zdechlaczka i tak by ci dała odczuć, że jest spoza twojej ligi.

- Poważnie?

- Sprawiała wrażenie takiej panienki, co to tarza się w domu w forsie ubrana jedynie w Louboutiny.

- Lubu co?

- Takie buty. Zresztą możesz wziąć jej akta, przybić pieczątkę i przełożyć do czarnej skrzynki.

- Jesteś pewna?- Larry spojrzał na zdjęcie Charlotte z pewnym smutkiem a kiedy pokiwałam głową twierdząco pieprznął ciężką pieczątką prosto w twarz Wampirzycy.

- Dzięki Larry i czekam na informacje od ciebie jak już znajdziesz mojego zambosa.

- Wiem, wiem dam ci znać. A co innego miałbym tu robić sam po nocy?

Nie miałam pojęcia, o co mu mogło chodzić, więc pomachałam ręką na pożegnanie i wróciłam do biura. Daniel zostawił tam jakieś informacje, ale miał zupełnie inny sposób notowania rzeczy niż ja, więc za wiele z tego nie zrozumiałam. To musiało poczekać do jutra. Skoro i tak miałam siedzieć w robocie od ósmej to przynajmniej znajdzie się czas żeby pogadać z współpracownikami. Wsunęłam czystą kartkę papieru w maszynę i zaczęłam spisywanie raportu. Starałam się przy tym usystematyzować własne myśli i spostrzeżenia.
Zostawiłam na razie same morderstwa i ofiary w spokoju i skupiłam się bardziej na Samuelu i tym, co wydarzyło się pod klubem.

Mnie samą zastanawiał fakt, że Samuel do trzymania wampirów w szachu używał tylko srebrnej broni i jakiegoś płynu w pistolecie na wodę. Żadnych amuletów ani kręgów ochronnych a jednak Fae nie zaatakował wcześniej. Dopiero jak Ava z Vincenetem wkroczyli do akcji. Czy zwampirzony Aes Sidhe powinien bać się jednego Egzekutora? Moim zdaniem nie, ale dlaczego w takim razie dał się tam przetrzymywać. Chyba ze siedział tam z własnej woli.

Przypomniałam sobie obraz jatki w „Wiecznie Młodych”. Osiem ofiar. Czwórka ludzi plus Samuel a do tego trzy wampiry. Tylko jeden wampir zabity bronią, prawdopodobnie przez Egzekutora. Reszta, w tym też Samuel, rozszarpana przy użyciu kłów i pazurów. Żadne z ciał wampirów nie przypominało syna Williama, więc skąd ten pomysł, że on mógł tam być. Przyjrzałam się dokładnie śladom po ugryzieniach i według mojej wiedzy żaden zwykły wampir nie maił takiego rozstawu szczęk. Kiedyś wzięliśmy ślady po ugryzieniach Xarafa za robotę strzygi, ale od tamtej pory sporo się nauczyłam i wiedziałam, że te ugryzienia mógł zostawić Faerie. Wynikałoby z tego, że zagryzł wszystkich zanim opuścił lokal, a na koniec kropnął jeszcze Charlotte. Tym razem przy użyciu rzucanej broni. Dlaczego? Tylko jedna odpowiedź przychodziła mi do głowy. Tam gdzie można było winę za atak zrzucić na wampiry gryzł jak wampiry a tam gdzie za zabicie wampira czyli panny Apple można było posądzić Łowców zabił jak Łowca. A zrobił to wszystko żeby pozbyć się świadków swojego pobytu w tym miejscu. Jedyne rozwiązanie, na które przy takiej ograniczonej ilości informacji potrafiłam wpaść. Poza tym te ugryzienia były dziwne tak jakby zębów było więcej, niż jeden gryzący. Albo facet był tak szybki i kąsał błyskawicznie albo... I tu wyczerpywał się mój koszyk inspiracji i nie potrafiłam wymyślić nic rozsądnego.

Niestety te ugryzienia bardzo przypominały mi te zadane dzieciakom Regulatorów. Jeśli by się okazało, że wypuściłam poszukiwanego zabójcę to...Tutaj z kolei wyczerpywał mi się mój zasób bluzgów. Jeśli jednak Faerie nie zabił tych dzieciaków to i tak zagryzł piątkę ludzi, więc można było wystawić za nim list gończy. Oprócz tego mieliśmy dwójkę świadków zajścia: wampira i panienkę, których jakimś fuksem przeoczył. Ale czy na pewno? Jakim cudem tej dziewczynie udało się stamtąd wyjść skoro reszta nie dała rady? Rozmawiałam już o tym z Vincentem i obiecał, że zleci zrobienie jej testów.

Skończyłam mój raport. Podrzuciłam oryginał Davy’emu a kopię zostawiłam w biurze. Powlokłam się do domu, bo cóż innego mogłabym zrobić. W nocy przyśnił mi się Benedykt, co było nieco niepokojące, że aż z wrażenia nieco zaspałam. Udało mi się jednak wyrobić do roboty na czas, bo piętnaście minut to przecież żadne spóźnienie.

Niestety pomyliłam się w swojej ocenie i nie musiałam chodzić do Stroffa żeby zawracać mu gitarę, bo na biurku czekały już świeże akta Aime Holland, piątego dziecka, tym razem córki Wiedźmy. Nie wiedziałam czy rzucać prawdziwymi przedmiotami czy tylko pozostać przy rzucaniu mięsem. Teraz dla odmiany czekało mnie odwiedzenie pięciu miejsc zamiast czterech, w tym jednego całkiem świeżego z ciałami w środku. Nie wiedziałam tylko, za co zabrać się najpierw za zwiedzanie miejsc zbrodni czy za szperanie w archiwum. Sama wolałabym archiwum, ale wybrałam jednak najpierw domy ofiar.
 
Ravanesh jest offline