Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2013, 23:03   #115
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
~Ręka, która oczyszcza~

Krew, mocz i woda. Gdyby nie kajdany i brak zapachu rzygowin, Hana byłaby pewna, że wczoraj była naprawdę dobra impreza. W sumie nawet to pierwsze dałoby się pod to podpiąć, nie takie rzeczy w końcu się zdarzały, lecz brak drugiej rzeczy był aż nazbyt podejrzany. O ironio, coś, co pasowało tak bardzo do pobojowiska po dobrej zabawie, było w aktualnej chwili lochem. Trzeba przyznać, że całkiem zmyślnie skonstruowanym, bo pierwsze spojrzenie - wyrażające sporą dawkę bólu swoją drogą - nie pokazywało zbyt wielu szans na ucieczke.
- Nie bredź, starcze. - burknęła. Zdecydowanie wolałaby ciszę pozwalającą na ukojenie bólu, niż jakiegoś dziada pieprzącego bez sensu.
Trzeba było jednak zacząć od planu. Zaczęła od podstawowych podstaw, czyli zasklepiania swoich ran. Problemem było jednak, ile ma czasu. Postanowiła włożyć w to średnią ilość energii magicznej, żeby w razie czego być gotową.
- Wysssypiskooo światem nowymmm, wyspissskooo naszymmm domemm, tammm narodził sie onnnn... -zaczął wyśpiewywać dziadyga dziwaczna piosenke zupełnie nie trzymając rytmu czy melodii, Hana zaś poczęła zasklepiać swoje rany. Po jakimś kwadransie gdy leczenie nawet obrażeń wewnętrznych (nie licząc żebra) dobiegało końcowi, dało słyszeć się kroki, a po chwili przed cela stanął strażnik, którego po ubiorze można by kwalifikować do tych wyżej postawionych.
- Jak się nazywasz? -zadał pierwsze pytanie patrząc twardym spojrzeniem na Hanę, a dłonią poprawiając dziwaczną metalową maskę na twarzy.
- Z szlachty może nie pochodzę, ale wiem, że najpierw powinno się samemu przedstawić a dopiero potem pytać o imię innej osoby. - odparła hardo. Ani troche nie widziało jej się działanie tak, jak chcieli strażnicy. Nie jeden już poległ z tej ręki, ten też polegnie. To tylko kwestia czasu i... pomysłu.
- Rozumiem...-stwierdził strażnik po czym chwilę w ciszy przyglądał się kobiecie. - Wiesz gdzie jesteś i dlaczego?
- Czy wyglądam na poinformowaną osobę? Zostałam zamknięta w samym środku ciemnego i cuchnącego lochu. - bojowniczy nastrój jej nie opuszczał, chociaż z pewnością pogarszał jej sprawę. Cóż, zamknęcie jej w kajdanach niczym jakiegoś zwierza? Poniżej godności!
- Wskazuje objawy utraty zdolności trzeźwego myślenia... -mruknął do siebie strażnik po czym wystawił przed siebie trzy palce. - Ile to jest?
- Trzy. Nie przetrzymaliście mnie tu jeszcze na tyle długo, abym - tu zmieniła głos na parodiujący strażnika -utraciła zdolność trzeźwego myślenia. - Wzięła po tym głęboki oddech, przymknęła na chwilę oczy, po czym otworzyła je, by wbić swoje fiołkowe ślepia w strażnika.
- Chyba musisz przedstawić mi zarzuty? - zapytała, chociaż ton był typowo żądający.
- Jesteś oskarżona o morderstwo, oraz podejrzana o bycie potencjalnym roznosicielem choroby.- odparł strażnik szczerze. - Chcesz mi powiedzieć coś co pomoże Ci w obecnej sytuacji?
Morderstwo? Cóż, szybka analiza sytuacji przypomniała jej, że rzeczywiście kogoś zabiła. Skojarzyła także, że dla tych biednych, ograniczonych ludzi, rzeczywiście było to morderstwo. Cóż, trzeba było improwizować.
- Morderstwo? Mam moc pozwalającą mi decydować o życiu bądź śmierci innych. Gdybym tylko nie została zamknięta w śmierdzącym lochu, ten mężczyzna mógłby zostać przeze mnie wskrzeszony. A teraz? Pewnie już za późno. - rzuciła półprawdą. Ta miała taką zaletę, że była znacznie łatwiejsza. Co więcej, Hana nawet nie czuła się jakby kłamała, w końcu dano jej władzę nad życiem, czyż nie?
- Biedna kobieta... -westchnął strażnik pod nosem zerkając na czarnowłosą. - Co musi dziać się w twej głowie, że pleciesz takie rzeczy, jakie demony tak niszczą twój umysł. -stwierdził sierżant kucając przy kratach.
- Spierdalaj prawiczku. - wykrzyknęła w jego stronę, gdy zarzucanie jej szaleństwa zaczęło ją irytować. Zaraza która odbierała prawo do życia, którą tak bardzo chciała zlikwidować... miała ją opanować?!
- Radzę ci to zrobić zanim się zdenerwuje. - dodała po chwili bojowym tonem. W tym samym czasie próbowała znaleźć na kajdanach ostre miejsce, o które mogłaby rozciąć sobie nadgarstek.
Strażnik poderwał się niczym oparzony i poprawił maskę na twarzy, po czym szybko cofnął się widząc rozeźloną Hanę. - Czyli mieliśmy rację... -mruknął jeszcze pod nosem i szybkim krokiem oddalił się od celi, zaś zza zakrętem słychać było jak poucza młodszych stopniem o większą czujność. Hana zaś po chwili wiercenia się rozcięła delikatnie swój nadgarstek, a ciepła krew malutkim strumyczkiem popłynęła po jej przegubie. Następnym celem, jaki próbowała mu nadać, była okolica zamka. Chciała, żeby jak najwięcej krwi znalazło się w miejscu, w którym normalnie znajdowałby się klucz.
To już było trudniejsze zadanie, Hana bowiem mogła tylko utwardzać swoją krew, poruszanie jej według woli kobiety nie należało do jej atutów, zaś zamek był dość małym elementem, kajdan, dla tego też jej aktualne starania nie przynosiły żadnych efektów.
- Kurwa. - przeklnęła. Następnie pobladła, w szczególności jej ręce. Mieszanką krwi i własnej many postarała się pokryć prawą dłoń, żeby mieć już gotową broń do następnej części planu. Następnie oparła się stopami o ścianę, zgromadziła w nich energię magiczną i wyzwoliła ją, próbując wyrwać się z uwięzi. Choćby i z całym murem.
Łańcuchy zazgrzytały, a ziemia pod stopami Hany popękała. Ze ściany posypał się tynk, a z sufitu warstwy zaległego przez wieki kurzu. Dziewczyna zaparła się jeszcze mocniej po czym niemal z głośnym krzykiem wyrwała łańcuchy ze ściany, wraz z kawałkami muru do którego była przykuta.
Została - jakże mało znacząca! - kwestia wydostania rąk z łańcucha. Poproszenie strażnika o klucz raczej nie byłoby zbyt rozsądną opcją, chociaż kobieta była pewna, że ci za chwile się pojawią. Używając jednej z swoich umiejętności, zaczęła tworzyć masę nowych tkanek tuż pod skórą, w miejscach, w których krępowały ją kajdany. Plan był prosty - po prostu je rozerwać.
W momencie gdy kajdany pękały pod naporem rozrostu tkanek do korytarza wbiegł niemały oddział strażników, liczący ponad tuzin wyposażonych w strzelby żołdaków z maskami na twarzach. Widząc Hanę która otrząsnęła się z łańcuchów, pierwsza linia przyklęknęła biorąc ją na swój cel.
- Stać, bo inaczej Cie rozstrzelamy! -ryknął sierżant który wcześniej przesłuchiwał Hanę. Dziewczyna zaś musiała zadać sobie jedno pytanie. Czy jej skóra wytrzyma spotkanie z nowoczesną technologią? Bo siła karabinu a miecz to dwie różne sprawy.
- Spróbuj. - odparła z całą pewnością siebie na jaką było ją stać. Jej fiołkowe oczy były pełne nienawiści, sprawiając wrażenie, że płoną. Oskarżono ją o coś z czym walczyła. O coś, co chciała zniszczyć ku chwale swego mistrza i bractwa.
- Oskarżacie mnie o szaleństwo. Mnie?! Tą, której dano prawo nad władaniem życia?! - wykrzyknęła. Prawa dłoń, pokryta jej krwią wymieszaną z maną mogła być teraz śmiertelną bronią.
- Wasza głupota, wasza naiwność sprawia, że... nie zasługujecie na cud zwany życiem. - stwierdziła z lekkim uśmiechem. Chwilę później wystrzeliła w kierunku dowódcy z gigantyczną prędkością, celując dłonią w jego serce.
Dziewczyna odbiła się stopami od ziemi, która popękała pod wpływem magicznego przyspieszenia, kraty od celi nie były przeszkodą, dla wzmocnionej Hany, która z rozpędem huraganu wpadła w żołdaków. Kule uderzały o jej bladą skórę, odbijając się i nie czyniąc jej większych ran, ot zwykłe zadrapania i może szansa na lekkiego siniaka w miejscu gdzie uderzyło kilka pocisków z rzędu. Gdy dłoń czarnowłosej wbiła się w pierś sierżanta, przebijając jego serce, w grupie strażników wybuchnął chaos, próbowali uciekać jeden przez drugiego, wezwać wsparcie, albo po prostu gdzieś się schować, przed dziewczyną na którą nie działały pociski karabinu.
Nie powstrzymała uśmiechu, kiedy jej dłoń wbiła się w strażnika. Czuła, jak jej palce rozdzierają serce, pozbawiając go wszelkiej nadziei na życie. O ile miał jakąkolwiek po tym, gdy oznajmiła, że już nie ma do niego najmniejszego prawa.
- Wy wszyscy jesteście wyrzutkami. Podnieśliście rękę na tą, która włada życiem i śmiercią. Kara jest jedna. - wchłonęła tyle energii życiowej i magicznej ile było w zabitym strażniku, tworząc dziesiątki wypustek. Część z niej wykorzystała także na regeneracje ran.
- Śmierć. - oznajmiła spokojnie, wystrzeliwując w kierunku najbliższego strażnika. Zaczęła się masakra: bądź raczej czystka. W oczach Hany, właśnie oczyszczała ten świat z istot, które nie powinny na nim być. W imię jakże szczytnego celu - przynajmniej dla niej.
 
Elas jest offline