-
Uznajmy, że jak z tobą teraz pójdę, to tak jakbyśmy zawarli poprzednią umowę. Dorwanie Seweryna oznacza zrealizowanie kontraktu. Pasuje? - zapytał Piotr wyciągając rękę jako symbol przypieczętowania umowy.
Kruk zerknął na niego. Jego zimne spojrzenie spotkało się z cwaniackim wzrokiem Lernarda. Chwilę później silny uścisk dłoni wojskowego zapoczątkował działanie ich umowy.
Piotr skoczył tylko do baru po swoje rzeczy. Zerknął na leżącą na stole butelkę Whisky. Uśmiechnął się i wziął ją do torby lekarskiej. Kolejnym celem jego być może ostatniego spacerku po Patce był sejf. Wyciągnął swój skarb. Pięknie zachowany SWD.
Piotr pożegnał się z barmanem i dał mu parę rad jak opiekować się członkami jego rodziny. Ostatnie co otrzymał na odchodne to termos z gorącą, mocną kawą. Tego mu trzeba było. W końcu miał męczący dzień, a droga zapowiadała się na ciężką.
Po kilku godzinach marszu Kruk zarządził chwilę postoju na posiłek i chwilę snu. Usiedli na polanie i rozłożyli tam swoje graty. Pierwszą wartę pełnił wojskowy. Trzy godziny. W tym czasie organizm medyka w końcu zaznał upragnionego odpoczynku. Nie zwracał uwagi na to, gdzie spał. Igły sosny przebijały się nieco przez koc, jednak wszystko było do zniesienia. Zasnął momentalnie jak niemowlę.
-
Wstawaj doktorku. Twoja kolej. Jakby coś się ruszało po krzakach to zbudź mnie. Nie bój się strzelać.
- Mhmmm... - odpowiedział pół-śpiący medyk.
Chwilę później sen jednak uderzył ponownie. Piotrowi przysnęło się będąc opartym o jakąś sosnę. Obudził go syk Kruka:
-
Kurwa! Łap broń! Co z ciebie za wartownik!?
Tym razem senność odstąpiła momentalnie. Trzask wpinanego magazynka do SWD zabrzmiał przyjemnie. Pocisk 7.62 mm trafił do komory. Chwilę później z pomiędzy drzew wyszła grupa zbirów na czele z jakąś kobietą, którą Piotr miał wrażenie już gdzieś widzieć. Broń dwójki złapanych w zasadzkę momentalnie została wycelowana w szefową. Zapadła niezręczna cisza.
Jako pierwsza odezwała się Anastazja.
-
Witam panie doktorku!
- Ech... kolejna osoba, która wie kim jestem, ale ja już nie mam pojęcia z kim rozmawiam - powiedział Piotr przewracając oczyma.
-
Wstydzi się pan swojej sławy czy fachu? - odpowiedziała Witt z uśmiechem.
- Po prostu lubię wiedzieć co się wokół mnie dzieje, nie znoszę być niedoinformowany.
-No cóż. To tak jak ja.
- I dla tego panów zatrzymałam. Chodzi mi o tego rannego strażnika.
- No? Co my mamy z nim wspólnego?
- No jest pan lekarzem zapewne pan fachowo ocenił jego stan lub co gorsza został pana pacjentem.
- Były dwie osoby, które operowałem w ciągu ostatnich dni, jedna to jakaś gówniara przywieziona przez dostawcę, drugi to jakiś miejscowy, który stracił właśnie nogę.
- A to pan tak szybko schował się w barze! Hmm. Nie opatrywał pan ran strażnikowi ?
- Mam taką zasadę... dbam o swoją dupę, bo wiem, że mnie nikt tutaj nie połata. Wolałem nie pchać się komuś pod lufę. - powiedział zerkając na swój ulubiony karabin, który właśnie mógłby zrobić w ciele Witt całkiem przyjemną dziurę.
- To jeszcze jedno pytanie chyba nie szukacie nas? - Witt docisnęła swoją jedną z dwóch M9 do krocza lekarza. I dodała uśmiech dość jednoznaczny.
- Nie, byliśmy się przejść w poszukiwaniu pewnego naciągacza. Taki rekreacyjny spacerek. Nie wiem po co miałbym szukać nieznajomej mi kobiety, która w dodatku ma broń.
- Czyżby pan Seweryn ociekł z Patki? No, no. - odeszła od Piotra odwracając się do niego plecami. A więc do zobaczenia następnym razem.
Odwróciła tylko jeszcze głowę i mrugnęła do lekarza.
- No jakoś tak wyszło, że zniknął w tajemniczych okolicznościach. - powiedział Lenard nie opuszczając SWD ani o milimetr.
Piotr zareagował na mrugnięcie jedynie podnosząc nieco wyżej jedną brew.
- Jak pan by szukał przygód zapraszam do nas. A teraz żegnam musimy kogoś odszukać.- Machnęła ręką dając jakiś dziwny gest palcem. Po chwili jej grupa się wycofywała cały czas celując do dwójki.
-
Hm... ja szukam raczej zarobku, jakbyście znaleźli w sobie jakiś skarb kalibru 7.62 albo coś podobnego to wiecie do kogo... hm... uderzać to chyba niezbyt dobre słowo w tym przypadku. - rzucił medyk na pożegnanie.