Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2013, 10:41   #17
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Podróżowali razem już kilka godzin, Kyr’wein nie odzywał się zbyt wiele, zmęczenie wypisane na jego twarzy było aż nadto widoczne. Robar nadal czuł się nieswojo w towarzystwie czarownika, jednak jego umiejętności mogły okazać się kluczowe podczas przekraczania Fosy Cailin, a może i później.

- Skoro już podróżujemy razem... - Zaczął w pewnej chwili. - Opowiedz nam o sobie magu. Do czego ci są potrzebni zbiegowie i porwany kurdupel, który jest wart więcej niż my wszyscy razem wzięci? - Nie czekając na odpowiedź dodał. - Chyba, że jednak chcesz nas wydać przy pierwszej okazji i wyciągnąć od Krasnala nagrodę? Hę?

Mag prychnął i nie otwierając oczu odparł.

- Miałem ostatnio pewne problemy. Normalnie podróżuję ze swoimi ludźmi, pomocnikami, sługami i mogę na nich liczyć w trudnych chwilach. Niestety, w wyniku pewnych zawirowań, straciłem wszystkich, a przynajmniej straciłem z nimi kontakt. Co więcej, można powiedzieć, że jestem zbiegiem, tak jak wy. A że, jak już powiedziałem, nie jestem stworzony do samotnego przemierzania zadupi … - wzruszył ramionami - Chyba możemy sobie wzajemnie pomóc?

- Zaspokój moją ciekawość Kyr’weinie. - Snow uśmiechnął się do siebie. Mag najwyraźniej, podobnie jak on, nie lubił zdradzać swoich celów. - Cóż to za zawirowania, które zmusiły cię do ucieczki i szukania pomocy na trakcie? - Zapytał. - Zaczynam odnosić wrażenie, że wszyscy czarodzieje mają podobne problemy. - Dodał, obserwując czy podobna wzmianka, wzbudzi w ich nowym towarzyszu ciekawość...

Nie zawiódł się. Słowa barda wyraźnie pobudziły Kyr’Weina.
- Wszyscy czarodzieje?

- Cóż, może cię to zdziwi, ale na swojej drodze spotkałem już przynajmniej dwoje. Może dlatego tak łatwo przełknąłem twoje rewelacje.... Za dużo już widziałem. - dodał bard z lekkim przygnębieniem.

Kyr’Wein przez chwilę milczał.
- Myślałem, że nie ma nikogo takiego jak ja - rzekł z własnym lekkim przygnębieniem i dodał z nadzieją - Kto to był? Chciałbym może kiedyś odnaleźć podobnych sobie …

- Czerwony kapłan, którego spotkaliśmy z Ferro podczas rejsu zostawił mi to. - Ze złością w głosie Snow wskazał na bliznę. - Też chciałbym go kiedyś zobaczyć. - Powiedział z determinacją. - A kiedy podróżowałem do Królewskiej Przystani spotkałem jakąś wiedźmę. - Dodał widząc ciekawość Kyr’weina. Nie była jakaś specjalnie uzdolniona. Kto wie, może będąc w tym śmietniku nawet na nią trafiłeś. Ale, wracając do ciebie... - Dodał, zmieniając ton na mniej przyjazny. - Słyszałeś być może o ożywieńcach w Króleskiej przystani...obiło mi sie o uszy, że obudziła ich magia.

Robar nie zauważył żadnej wyraźnej reakcji na swoje słowa. Może delikatne drgnięcie w kąciku oka?

- Ożywieńcy? A ich miejsce nie jest przypadkiem za murem? - Kyr’Wein splunął na drogę.

Mag, najwyraźniej udawał zupełnie niezorientowanego w sprawach w Kings Landing, jednak Robar nie wierzył w takie zbiegi okoliczności. Jeśli był na miejscu, znał Lannisterów, a oni jego, trudno mu było uwierzyć, że nie ma maczał palców w tych wszystkich dziwnych sprawkach o których słyszał Snow. Upomniał siebie w duchu, że nie ufać za grosz temu człowiekowi.

- Też tak do tej pory myślałem. - Zdawał się przewiercać wzrokiem Kyr’weina. A jednak... - Przerwał na chwilę. - Nie uważasz, że to dziwne, że te opowieści zbiegły się w czasie z twoim pobytem w tym uroczym mieście? - Zapytał z pozorną lekkością, w której dało się zauważyć napięcie.

Kyr’Wein wytrzymał spojrzenie Robara i odpowiedział na nie uśmiechem.
- Całe życie zdaje się składać z przypadków. Jeżeli chcesz mnie o coś zapytać, pytaj, a odpowiem szczerze. Ale nie próbuj mnie przechytrzyć w rozmowie.

- Co o nich wiesz? - Zapytał prosto z mostu. - Co robiłeś w Królewskiej przystani? I po co jedziesz na północ. - Skoro mag, nie miał ochoty na słowne gierki to nawet lepiej. Robar też ich nie lubił.

- Co wiem? - Kyr’Wein odchylił głowę, spojrzał w niebo jakby próbując uporządkować myśli - Wiem że pojawiają się tam gdzie niekontrolowana magia przecieka do świata. Wiem, że by zapobiec powstawaniu trupów, należy palić zwłoki, jak to czynili nasi przodkowie. Wiem, że gdy już wstaną są tylko trzy rzeczy, które mogą ich zabić na powrót, ogień, obsydian i smocza stal.
Magus westchnął i poprawił się w siodle. Strasznie narzekał na jego nieludzką twardość. Był zupełnie nieprzyzwyczajony do długich podróży.

- W Królewskiej Przystani próbowałem zmienić przyszłość poprzez manipulowanie teraźniejszością. Niestety, moja droga przyjaciółka przeszkodziła mi i zmusiła do objęcia innej taktyki. Teraz muszę jechać na Północ i jeszcze dalej, za Mur. Muszę dowiedzieć się jak najwięcej o tych, których zwą Innymi.

Robar, z wrażenia aż zatrzymał konia, a jego twarz zastygła z wyraźnym marsem na czole.
- Nawet nie wiem od czego zacząć. - Stwierdził. - Chcesz mi powiedzieć, że znasz przyszłość? - Zapytał po chwili, z niedowierzaniem w głosie. - I kim była ta przyjaciółka o której mówisz? - Dodał i nie czekając na odpowiedź zapytał. - A już zupełnie nie mogę zrozumieć czego chcesz od Innych... - Zakończył.

Kyr’Wein zacinsął szczękę, tak że pod skórą zagrały mięśnie.
- Gdybym znał przyszłość nie odciskał bym sobie tyłka na tym śmierdzącym siodle - dla emfazy ponownie poprawił ułożenie pośladków - Ech, nie znam przyszłości, staram się ją przewidywać na podstawie przeszłości, jak cyvasse. Jak strategia w bitwie, tylko na wiele większą skalę. Widzisz czym dysponuje przeciwnik, znasz jego upodobania, jego mocne i słabe strony i na tej podstawie wykonujesz własne ruchy. Niestety, nie przewidziałem że Danice jest taką małostkową suką - skrzywił się i splunął.

- Danice... - Robar wymówił jej imię z przekąsem. - Więc jednak znasz innych magów. - Westchnął. - Kłamstwo leje się z twych ust zbyt często, żeby można było ci zaufać Kyr’weinie. - Pokiwał głową z niedowierzaniem. - Nie powinienem ci pomagać...A Inni? - Dodał na koniec, tonem, który mówił, że pewnie i tak nie uwierzy...

Kyr’Wein przewrócił oczami.

- Przecież ci mówiłem. Zresztą ty mi wszystkiego też nie mówisz - magus zrobił naburmuszoną minę - Inni muszą zostać powstrzymani.

- Przynajmniej w tym się zgadzamy. Jeśli to co mówisz jest prawdą magu, będziesz potrzebował mojej pomocy bardziej niż myślisz... - oblicze Robara stwardniało. - Niestety wygląda na to, że ja będę potrzebował twojej jeszcze bardziej. - Westchnął. - Zabiorę cię za Mur, a po drodze opowiem ci wszystko co wiem na temat tych stworów.

Kyr’Wein jeszcze przez chwilę udawał obrażonego, ale od razu widać było jego zadowolenie.

Snow nie chciał dalej drążyć tematu, bał się, że mag wyprowadzi go z równowagi, jeśli jednak dobrowolnie chciał jechać za Mur i pomóc w walce z Innymi...Bogowie wiedzą, że nie pogardzi żadnym sprzymierzeńcem.

~”~

Siedzieli właśnie przy ognisku, nieopodal grobli nad Moat Cailin. O ile do tej pory nie mieli problemów z podróżą na północ, wszystko mogło się jeszcze zmienić. Kilka dni temu Tyrion przejeżdżał tędy w towarzystwie oddziały Czarnych braci, jeśli go rozpoznają...
Oczywiście mogli próbować przedostać się niezauważeni, ale teren w tej okolicy był jednym z bardziej zdradzieckich na całym kontynencie, było to ryzyko prawie tak samo wielkie jak próba przejchania otwarcie.

Robar wypił kolejny łyk wina, zabranego z kupieckiego wozu, który niedawno spalili. Uśmiechał się w charakterystyczny dla wstawionych osób sposób. Wiedział, że nie powinien się upijać, jednak pociąg do alkoholu był silniejszy...Suszyło go już od paru dni.

- Krasnalu! - Już od dobrych kilku dni musisz wiedzieć, że to ty byłeś celem naszego ataku, nie Wrony. - Powiedział ośmielony krążącym w żyłach alkoholem. - Znając twoją reputację, dziwię się, że do tej pory nie próbowałeś mnie przekonać, że bardziej opłaca mi się ciebie wypuścić... - Uśmiechnął się szeroko.

- Nie wydajesz mi się, mimo wszystko, bardzo głupi. Chyba wiesz, że wzięcie za mnie okupu w Casterly Rock jest najbardziej opłacalne - tu mały panicz zawiesił głos i spojrzał wymownie na wojownika - Finansowo. Myślę więc, że jeżeli wiedziesz mnie drogą na północ, to masz jakiś inny plan, od którego trudno byłoby cię odwieść. Mylę się? - Robar nie zdążył odpowiedzieć. To było chyba pytał retorycznie - W każdym razie, martwy jestem bezużyteczny.

Bard zaśmiał się głośno, albo nie zauważył obelgi, albo postanowił ją zignorować. - Masz rację, widzę, że opowieści o twojej błyskotliwości nie były przesadzone. - Jednak... - Zawiesił głos. - Żadnej próby wyciągnięcia informacji? Odwrócenia uwagi? Przekonania mnie, że mój plan jest zły? A co jeśli oddam cię komuś, komu będzie już wszystko jedno? Co wtedy spryciarzu? - Robar zmrużył powieki, pociągając jeszcze jeden łyk. Wyraźnie miał ochotę sprowokować Lannistera, nieopatrznie zdradzając więcej niż zamierzał, lecz alkolholowa mgiełka skutecznie zasłoniła wszelkie przejawy ostrożności.

- Powiedziałbym ci, że martwy ci nie zaszkodzę, ale żywy mogę okazać się bardziej użyteczny. Wiesz co mówią o Lannisterach - karzel uśmiechnął się szeroko i przyjaźnie.

- Wiem wiem, spłacacie swoje długi z nawiązką. - Machnął ręką lekceważąco.
- Pewnie oprócz porwania mógłbym liczyć na jakieś wymyślne tortury. - Robar zaśmiał się. - Żywy możesz się okazać bardziej użyteczny, to prawda. Niestety nie dla mnie... - Nie zrozum mnie źle, jesteś w porządku jak na klękacza. Niestety, jesteś też jedyną szansą na zdobycie tego czego potrzebuje. Odkąd Bolton zabił króla wszystko się skomplikowało... - Westchnął głośno, i niemal odruchowo sięgnął po kolejny kubek.

Lannistera zainteresowała ta informacja.
- Co o tym wiesz? Całej tej sytuacji z królem?

- Słyszałem jedynie, że młody Bolton zabił go w dziwnych okolicznościach. Zamknięto go za to w celi. - Odpowiedział bard. - Kto jednak byłby tak głupi, żeby atakować króla przy świadkach? - Zapytał retorycznie. - Czemu pytasz? - Popatrzył Tyrionowi prosto w różnobarwne oczy.

Karzeł skrzywił się w odpowiedzi.
- Bo nic o tym nie wiem. Byłem na murze, dotarły do mnie mocno okrojone wieści - westchnął - Obawiam się dalszego rozwoju wydarzeń. Obawiam się wojny.

Robar, pod wpływem wina, z każdym łykiem wyzbywał się resztek ostrożności.
- Wojna! Jeśli stary Bolton dowie się, że jego ukochany syn siedzi w lochu...to niemal pewne. - Powiedział. Ogień zaczynał się powoli dopalać. Siedzieli teraz tylko we dwóch. Kyr’wein najwyraźniej zmęczony podróżą i korzystaniem z mocy spał, pochrapując cicho.

- Co o nim wiesz? - Zapytał Robar wskazując ruchem głowy na śpiącego magusa.

- Zdaje się, że jest magiem - Tyrion uśmiechnął się z przekąsem i wzruszył ramionami - Nic ponad to czego się dowiedziałem podczas naszej przemiłej podróży.

W tym momencie ujrzeli Ferro wracającą ze zwiadu. Robar uśmiechnął się na jej widok, choć jej mina nie przywodziła na myśl niczego dobrego. Kilka minut później, kiedy już streściła co udało jej się zobaczyć, nastroje przy zaczęły przygasać jak ogień przy którym siedzieli.

- Roose Bolton jedzie odwiedzić synalka? - zainteresował się Tyrion. Mina szybko mu zrzedła - Tylko mi nie mów, że chcesz mnie sprzedać Boltonowi?

Robar spojrzał w oczy niewielkiemu człowiekowi a z jego twarzy odpłynęła cała, wywołana winem wesołość.

- Normalnie nie zrobiłbym tego nawet wrogowi. Ale zdaje się, że nie mam wyboru - powiedział smutno.

- Zawsze jest wybór. Każdy wybór jest lepszy niż Roose Bolton - Tyrion miał minę nietęgą, ale wydawało się, że myśli intensywnie - Nie wiem czemu myślisz, że Bolton jest twoim zbawieniem, ale wierz mi, Lannisterowie są zdecydowanie milsi w obejściu i lepsi w dotrzymywaniu słowa.

Robar upewnił się, że Kyr’wein wciąż śpi, warknął w odpowiedzi i splunął flegmą zmieszaną z winem, która niepokojąco przypominała krew.

- Nic nie wiesz! Gdyby chodziło tylko o złoto, uwierz, że nie ciagnąłbym cię za sobą na północ. - Potrzebni mi są ludzie i cholernie dużo żelaza. - Robar uznał, że w tej chwili, równie dobrze może powiedzieć Krasnalowi dlaczego skazuje go na taki los. Był mu winien przynajmniej tyle. - Widzisz, gdyby Domeric nie był uwięziony, mógłbym to uzyskać od niego. - Teraz jesteś jedyną kartą przetargową jaką mam, a której może chcieć Roose....

Tyrion spojrzał prosto w oczy barda.
- Mam złoto, mam dużo złota i łeb do interesów. To właściwie moje jedyne zalety. Wierz mi, lepiej żebyś trzymał ze mną, a właściwie z daleka od Boltona. On bez problemu cię przejrzy, zobaczy, że jesteś zdesperowany i rzuci ci jakieś ochłapy. A ty potrzebujesz cholernie dużo żelaza i ludzi, których mogę dla ciebie kupić.

- Jest jeszcze coś... - Robar zawahał się. - Domeric jest moim bratem..., dzięki tobie jest szansa, że wyjdzie z celi. Teraz rozumiesz? Podejmę decyzję po tym jak porozmawiam z Roosem. Ferro, kochana. - Zwrócił się do Qohorki. - Zwiąż karła i miej oko na Kyrweina. Ukryjcie się też dalej od traktu. - To powiedziawszy podszedł do strumyka i zanużył w nim głowę, aby choć trochę wytrzeźwieć. Nie za bardzo...wiedział, że na trzeźwo nie odważyłby się tego zrobić.

Ferro obserwowała każdy jego ruch, ale w końcu skinęła głową, złapała trzepoczącego się jak ryba na haczyku Tyriona i zawinęła jak baleron. Kyr’Wein. którego obudziły podniesione głosy, spojrzał w generalnym kierunku Moat Cailin.
- Chyba jednak aż tak mi nie zależy by oferować ci swoją pomoc - uśmiechnął się - Chyba że ładnie poprosisz.

Robar popatrzył na maga spojrzeniem bez wyrazu. - Dam sobie radę... - Powiedział po czym ruszył w kierunku obozu.
 
Fenris jest offline