Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2013, 19:25   #86
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#15. Dzwon.


Wszyscy.

Osada.


Mateusz zdołał przekonać Jonasza. Chociaż zajęło mu to kilka godzin i Gzargh musiał się usunąć z widoku. Z mieszkańcami nie było problemu. Wierzyli ślepo w kapłana. Nawet Marta nie oponowała. Wręcz można było odnieść wrażenie, że ciężar spadł z jej barków.


Przygotowania do całej operacji zajęły im resztę dnia. Przez cały ten czas dzwonnik snuł się ciągle między nimi i patrzył na nich podejrzliwie. Na noc wieżę zamknięto odebranymi Jonaszowi kluczami a w dzwonnicy zostali na straży Gzargh z Ellfarem. Kapłan poszedł razem z Jonaszem spać do jego chaty.

Gdy nastał ranek dnia następnego obudziła ich cisza. Pierwsza od wielu miesięcy w tej osadzie. Serce dzwonu ściągnięto z wielką starannością aby nie wzbudzić choćby najmniejszego dźwięku. Garbus przyglądał się wszystkiemu z niepokojem. Kesa nawet podczas bezpośredniej styczności z dzwonem nie czuła już dudnienia magii w skroniach. Ciągle czuła płynącą od niego moc ale była ona już wyciszona. Nena zaś wyczuwała dezorientację wilków. Ciągle jeszcze czuły tęsknotę, lecz w ich odczucia wdzierała się już powoli niepewność i zagubienie.

Kilkudziesięciokilogramowe serce złożono w skrzyni wyłożonej sianem. Jonasz otrzymał nowe, odpowiedzialne zadanie. Pilnowanie wieży wraz z dzwonem i jego sercem. Po tej propozycji przestał się boczyć, był znowu ważny. Tak minął dzień drugi, po którym nastał drugi “cichy” poranek. Część stad zaczęła opuszczać terytorium wokół osady. W mieszkańców wioski wstąpiła nowa nadzieja.

Długo dyskutowano na temat dzwonu oraz co z nim począć. W końcu wygrał pomysł przedstawiony przez druidkę. Postanowiono ruszyć do Wieży Czterech Wichrów, tuż u podnóża Gór Dawnych Szlaków. Tam, według półelfki, miał mieszkać w ruinach twierdzy arcymag, który mógł im pomóc wyciszyć magię dzwonu.

Prócz głównego celu, który im przyświecał, każdy miał swój własny, osobisty, dla którego zgodził się w udziale w tej wyprawie.

Decair chciała rozwiązać zagadkę swego pochodzenia, kryształowych miast, które pojawiały się w jej głowie i tajemniczego tatuaża.

Orin Sorley podekscytowany był samą myślą o podróży do tak egzotycznego miejsca, możliwością spotkania się z arcymagiem. Mógł być świadkiem niezwykłych wydarzeń, które później mógłby opiewać w pieśniach. Arcymag mógł też rozwiać trochę mgłę tajemniczości owiewającą ową wielką bitwę, która miała miejsce pod osadą.

Gzargh liczył na to, że po zrzuceniu zaklęcia dostanie swoją dolę złota z półtonowego dzwonu.

Cathil Mahr podobnie jak krasnolud miała chrapkę na złoto. Poza tym polubiła krasnoluda.

Ellfar Ravil ciekaw był arcymaga. Cichutko liczył na to, że może mógłby wyzwolić w nim magię. Tego wszak pragnął.

Jedynie Kesa z Imari była niezdecydowana. Może brakowało jej właśnie tego dodatkowego, osobistego bodźca. Musiała jednak podjąć jakąś decyzję.

Wyprawa ruszyła w końcu drugiego dnia po unieruchomieniu dzwona. Mieli wrócić za dwa miesiące. Kapłan miał przykazane, że gdyby nie wrócili do trzech miesięcy, miał utopić dzwon na bagnach.

Wyruszyli pełni nadzieji na pozytywne zakończenie przygody. Nie wiedzieli, że w kieszeni elfa, obudzona do życia wyzwala się ciemna moc zaklęta w grudce złota zabranej z osady. Moc, która miała sprawić, że powodzenie wyprawy stanęło pod znakiem zapytania.

KONIEC

ciąg dalszy (być może) nastąpi
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 09-02-2013 o 19:03.
GreK jest offline