Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2013, 19:58   #20
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Francesca nie mogła uwierzyć własnym oczom. Stanęła chwilę bez ruchu, nie odrywając oczu od rudowłosej, kobiety przypominającą właśnie ją. Nie! Ta kobieta była taka sama jak ona! Liskowi na chwilę zakręciło się w głowie. Podeszła do sobowtóra, oglądając go z góry na dół. Za nic teraz miała, wszelkie etykiety i zasady dobrego wychowania. O trzecim gościu już tym bardziej zapomniała.
-Kim jesteś? - w końcu wydusiła z siebie pytanie.
Nieznajoma przekrzywiła głowę i przez chwilę przyglądała się Francescy, niemal jak lustrzane odbicie, którego jako wampirzyca przecież nie miała.
-Nazywam się Sandra. Miło mi panią poznać - odpowiedziała w końcu, głosem który Lisek znała doskonale.
-Potrafisz zmieniać swoje ciało w inne? Jesteś wampirem? - de Riue miała więcej pytań, jednak opanowała się.
Tyssaia ukrywała dłonią swój uśmiech, przez co de Riue łatwo domyśliła się czyim pomysłem była ta scena. Sandra zaś odpowiedziała: - Tak, potrafię zmieniać swój wygląd. Ale nie jestem jedną z was.
-Interesujące. Niesamowite podobieństwo - pokiwała głową z uznaniem, po czym zwróciła się już do trzeciego gościa, aby przestać się kompromitować przed Tys. Uśmiechnęła się do niego, po czym spojrzała wyczekująco.
-Nazywa się Ariel, ale bardzo mało mówi - Tyssaia przerwała przedłużającą się ciszę. Ariel jedynie uśmiechała się ciepło... albo uśmiechał.
- Zatem zdradźcie mi w końcu swoje plany. Niezmiernie jestem ich ciekawa - Francesca spojrzała na Tys.
-Naturalnie - zgodziła się blondwłosa, zasiadając przy stole. W jej ślady poszli Sandra i Ariel. -Wszędzie, jak północne królestwa długie i szerokie, ludzie rozciągają swoją dominację. A ja się pytam, czemu? Jest przecież tyle ras od nich lepszych, a mimo to zepchniętych na sam skraj wyginięcia. Wiedźmini, kapłani, pogromy... - wymieniała. -Novigrad to największe miasto świata, a przynajmniej tak mówią wszyscy kapitanowie z tutejszych okrętów. Czyż nie byłoby piękną ironią wykroić sobie tutaj kawał ziemi na własność?
-Ludzie przeważają nas liczebnością. Wciąż będziemy walczyć, a oni będą napływać, wciąż napływać z nie wiadomo skąd. Będą walczyć z nami, żeby nas uśmiercić, a potem sami siebie będą wyżynać. Nie wiem czy jest za bardzo sens podejmować otwartą walkę. Wydaje mi się najbardziej odpowiedni sabotaż, doprowadzający do ich upadku. Z drugiej strony świat znacznie by ucierpiał bez ludzi - głośno myślała Lisek.
-Na pewno zmarnowałybyśmy mnóstwo dobrej krwi - zgodziła się z uśmiechem nosferatka. -Poza tym moi przyjaciele są dość pokojowo nastawieni - spojrzałana Sandrę i Ariel. -Nie, nie chcę walczyć z ludźmi. Chcę ich kontrolować. Sterować z cieni jak marionetkami.
-To nie byłoby trudne - zgodniła się z uśmiechem. - Nie mam tu wszak wpływów, ani orientacji we władzy. Masz kogoś konkretnego na myśli?
-Nie ma wpływów? Moja droga, tarcia o władzę odbywają się tutaj od stuleci. Redania po dziś dzień nie może przełknąć autonomii wolnego miasta. Zawsze znajdą się tutaj jacyś królewscy szpiedzy. Miejscy wielmoże patrzą na hierarchę Wiecznego Ognia i ostrzą sobie zęby na jego upadek. Kupców i handlarzy krew zalewa przez myta i podatki i wiecznie płacą łapówki, by zmniejszyć ich wysokość. Tutaj nie można mieć na myśli kogoś konkretnego. Zapanowanie nad jednym pionkiem nie zapewni zwycięstwa. Nawet zapanowanie nad królem, bo kto mi zagwarantuje, że zwyciężą białe, a nie czarne? - Tys odwołała się do szachowej metafory. -Dlatego potrzebuję sprzymierzeńców, świadomych i nie. Ariel jest wspaniałym szpiegem, z uchem przy ważnych sprawach. Sandra również dysponuje niezaprzeczalnymi talentami. A nad wieloma mężczyznami można łatwo zapanować trzymając ich jądra w delikatnym uścisku. Ale to wszystko mało.
-Nigdy nie byłam dobra w polityce, może czas najwyższy to zmienić - wzruszyła ramionami.- Co jeszcze musimy zrobić Tyss?
-Jak każdy dobry pająk, musimy pleść naszą sieć. Na otworzenie burdelu wydałam dużą część mojego majątku, przychylność kapłanek Melitele też swoje kosztuje, choć na szczęście ułamek tego, czego żądają poborcy podatków. A jest przecież tyle miejsc w których warto by zamoczyć swoje palce: banki, gildie kupieckie, portowi oficjele, urzędnicy miejscy, złodzieje, żebracy, mogłabym wymieniać i wymieniać - odpowiedziała.
-Z żebrakami to ja akurat nie chce mieć nic wspólnego - zadeklarowała wyprostowawszy się. - To wszystko co mówisz będzie trwało. Władza, jak wspomniałaś waha się. Co jeśli nadłożymy starań, aby dotrzeć do kogoś, kto akurat ma poparcie, kiedy zaraz może je stracić?
-Ależ oczywiście, że je straci - zgodziła się od razu Tyssaia. -Jak nie dziś, to za tydzień, jak nie za tydzień to za dziesięć lat. Ale przecież ja jestem nieśmiertelna i mam czas na realizowanie mojego planu. Mogę przymilić się do kapłanek, mogę zahipnotyzować radcę. Niestety mam tylko dwie ręce i nie mogę zarzucić zbyt wielu wędek. I tutaj leży mój drugi plan. Novigrad jest największym miastem świata, więc łatwo zniknąć tutaj w tłumie. Kapłani Wiecznego Ognia krytycznie patrzą na obecność magów, czarodziejek czy wiedźminów, a sami są zbyt zaślepieni swoimi bujdami by dostrzec co się wokół nich dzieje. Dlatego z przyjemnością otoczę opieką naszych krewniaków, doppelgangerów i innych nieludzi, którzy potrafią wtopić się w tłum i mi pomóc.
-Czyli planujesz zgromadzić jak najwięcej nieludzi w mieście? Wampirów? - na ostatnie pytanie uśmiechnęła się paskudnie. - Może wtopić się w tłum za bardzo nie potrafię, ale bez wątpienia umiem zniknąć. Pomogę ci Tyssaio, jak będę mogła. Jednak zalecałabym ostrożność, jak przybędzie tu wiedzmin, będzie miał wszystkich nas na talerzu.
-Wiedźminów jest coraz mniej - wtrąciła się Sandra, podejmując głos w dyskusji. -I pracują za pieniądze. Jeśli nikt ich nie najmie, to nie kiwną palcem. No i jaka jest szansa, że znajdą akurat igłę w stogu siana? Poza tym hierarcha musiał by ich w ogóle wpuścić za mury, a on nie widzi różnicy między wiedźminem a nami.
-Pomimo tej wiedzy i tak zalecałabym ostrożność. W celu bezpieczeństwa proponowałabym założyć sekcję mającą za zadanie eliminację wiedzminów, utworzoną dla tych bardziej skorych do bitki w naszym spisku. Myślę, że się wkrótce takowi znajdą. Mam jeszcze pytanie do ciebie Sandro - prosze wybaczyć tę nagłą zmianę tematu. Posiadasz może swoją postać, czy tylko zmieniasz się w inne? - zagadnięta zaraz spuściła wzrok.
-Mam, ale bardzo jej nie lubię - odpowiedziała.
-Rozumiem. Przyznam się szczerze, że bardzo cieszę się widząc swoje odbicie, jak dotąd nie miałam okazji - zaśmiała się lekko.
-Jeśli to dla pani krępujące, to mogę przyjąć inną postać. To nic trudnego - zapewniła Sandra.
-Ależ nie, to jest dla mnie nadzwyczaj interesujące. Możesz przybierać moją postać za każdym razem kiedy się widzimy. Jednak wolałabym, żebyś poza tymi spotkaniami tego już nie robiła. - Francesca mówiła bardzo przyjażnie, nie chciała urazić nowej “przyjaciółki”.
-Ależ oczywiście. Nie przeszło mi to przez myśl - odpowiedziała od razu. Tyssaia zaś postanowiła powrócić do głównego wątku:
-A jakie są twoje plany związane z obecnością w Novigradzie? Nie chcę cię do niczego zmuszać, ani od niczego odciągać - zapytała Francescę.
-Chciałam pobyć trochę w jednym miejscu, trochę pozwiedzać. Jako, że kiedyś znałam wielu członków Gildii Złodziei, także do niej chwilowo dołączyłam - kobieta nie przypadkowo mówiła bardzo ogólnie.
-Złodziejska gildia to nad wyraz ciekawa grupa. Posiadanie tam znajomych na pewno mi nie zaszkodzi - uśmiechnęła się blondwłosa. -Kto wie, może znajdziesz tam kogoś, kogo łatwo potem będzie owinąć wokół palca?
-Myślę, że to nie problem - rudowłosa wzruszyła ramionami, traktując to jako wręcz błachostkę, która nie warta jest dalszego poruszania.
-To rewelacyjnie. Tyle możliwości przed nami. Gildie, cechy, banki, radcy, straż. Wystarczy tylko obrać sobie cel i do niego dążyć. W końcu tak niezwykłym osobom jak my nie może się nie udać - Tyssaia wydawała się ucieszona.
-Jak najbardziej. Mamy już jakieś pierwsze cele?
-Skoro o to pytasz, mam -potwierdziła nosferatka. -Cechy i gildie mają w Novigradzie bardzo duże wpływy, ale ich władze to praktycznie zamknięte kręgi. Miejskie prawa ograniczają liczbę mistrzów cechowych, a i żeby się do takich mistrzów zbliżyć, to trzeba się zdrowo napocić. A szkoda, bo cechy utrzymują swoje zbrojownie, wystawiają ludzi do straży miejskiej i kontrolują gospodarkę. Gdybyśmy mieli wpływ na kilku mistrzów, to tym samym mielibyśmy wpływ na Novigrad - tłumaczyła ideę, stojącą za jej planem. -Mam na oku cech krawiecki. Dziesięciu mistrzów, każdy z nosem zadartym tak wysoko, że nie widzi drogi po której stąpa. A skąd inąd wiem, że czeladnicy jednego z krawieckich mistrzów zaczynają kręcić nosem, że awans w hierarchii im się utrudnia. Adam Licht ma pod swoim ramieniem sporą grupkę rzemieślników, jednych młodszych, drugich starszych. Pewnie byłby wśród nich ktoś, kto lepiej by w cechu mistrzował niż stary Licht - urwała zdanie.
-No fakt, stary... nie wiadomo, kiedy zgłosi się po niego ostateczność. Warto, aby wcześniej wybrał swojego zastępcę - zamyśliła się chwilę.
-Podoba mi się kierunek, w którym biegną twoje myśli Francesco - stwierdziła Tys.
-Myślę, że nie będzie z tym większego problemu. Zajmiesz się tym? - podparła łokieć na stole i spojrzała na wampirzycę.
-A czy ty nie chciałabyś zawrócić w głowie obiecującemu krawcowi? - odparła z uśmiechem blondwłosa.
-Mogłabym, aczkolwiek widzę, że masz większą orientację w tych szeregach.
-Mistrz cechu zakochany w dziwce, to brzmi jak poemat jakiegoś barda - zauważyła Tyssaia, rozbawiona tym konceptem. -Ale możliwe, możliwe.
-Ja też mogłabym się tym zająć - wtrąciła Sandra. -Mogę przecież wyglądać jak obraz marzeń każdego mężczyzny - dodała tonem o wiele zbyt skromnym do wypowiedzianej treści.
-O nie Sandro, twoje wyjątkowe zdolności wykorzystamy w bardziej ważnym celu. Zajmę się tym. Tylko musisz Tys mi podać więcej szczegółów. Hmm jeszcze ważna sprawa, gdzie mogę was zastać? Jak będzie mi potrzeba pomoc, to wolałabym wiedzieć, gdzie jej szukać - rozejrzała się po zebranych.
-Mieszkam w domu przy tawernie Czarne Oko w Czerwonej Dzielnicy - odparła od razu zmiennokształtna. -A Ariel... - spojrzała niepewnie na milczącą wciąż osobę -cóż, nie lubi jak się go szuka. Raczej znajduje innych.
-Zawsze możesz oczekiwać na nasze spotkania. Zbieramy się tu regularnie w każdą piątkową noc - dodała Tyssaia.
-Mnie można spotkać, chociaż rzadko, w Starych Łukach. Chyba na czas owego “romansu” będę musiała się stamtąd przenieść. Znacie jakąś niedrogą, aczkolwiek cieszącą się dobrą renomą karczmę?
-Dobrą renomę ma Złoty Smok, ale na pewno nie jest niedrogi. Zielony Gryf nie jest zły... - Tyssaia urwała w pół słowa, a przez jej twarz przemknął zadowolony grymas. -Tylko jest bardzo blisko nekropolii i ludzie powiadają, że od czasu do czasu tam straszy, albo martwe krasnoludy przekopują się ze swych kurhanów do piwnicy z piwem.
-Ciekawe bardzo, jako nietutejsza, chyba zbytnio nie mogę się orietnować, także myślę, że będzie tam całkiem przytulnie - zaśmiała się kobieta.
-A jak wypijesz za dużo z jakiegoś gościa, zawsze można zwalić winę na upiora - dodała nosferatka.
-Ha! Niewątpliwie - pogładziła się po ustach. Blondwłosa zaś podniosła się od stołu i ogłosiła:
-Na dziś spotkanie możemy zakończyć. Każdy powinien oswoić się z powiększeniem się naszej grupy i związanymi z tym możliwościami. Poza tym nie wypada, byśmy od razu zanudzali Francescę wszystkimi detalami.
-Ależ ani chwili nie poczułam nudy, ten cały plan jest fascynujący! Aczkolwiek chętnie przeniosłabym się do jakiejś przytulnej karczmy - zaproponowała rudowłosa.
-Pod Wesołym Kościejem jest nieopodal, a o tej porze powinien być otwarty. Pracownicy magazynów często piją do późna - zaproponowała Sandra.
-Świetnie! - ucieszyła się i natychmiast wstała.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline