Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2013, 22:00   #136
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Clint Mansell - Pi r^2 - YouTube

Poszła się przebrać do publicznej łazienki przy parkingu. Prosta zdawać by się mogło kurwa czynność. Ale oczywiście korciła ją zawartość kieszeni. To tak jakbyś zobaczył na ziemi zegarek Pateka i się po niego nie schylił. Hombre jest tylko hombre, si?

Krew trysnęła.
To chyba wtedy zorientowała się, że towar jest trefny jak dziwka z opryszczką. Zasyfiony jakąś chemią najgorszego sortu. Co u diabła oni dodają do tych mierda dragów? Nie można już liczyć na zwykłą czystą działkę bez nadprogramowej tablicy Mendelejewa?

Siedziała okrakiem na zamkniętej muszli klozetowej wciskając zrolowany papier toaletowy w przegrody nosa i klnąc gorliwie w ten uroczy latynoski sposób, kiedy odpowiednik zwykłego „ja pierdolę, ale burdel” zajmuje jakieś cztery tuziny kilkunastosylabowych słów, które brzmią jak dwie zwrotki wyśpiewanego kawałka.

Kabina kibla wyglądała jak po pieprzonej próbie samobójczej. Podeszwy butów rozmazały po kafelkach czerwone smugi.

Stawienie się na parkingu zajęło jej odrobinę dłużej niż reszcie ale przecież była kobietą. Niech się smaży w piekle celibatu ten, który wypomni kobiecie czas spędzony przed lustrem. Boże jakie to wszystko zabawne... Dopiero co zatamowała krwotok stulecia a teraz ma się ganiać ze spluwą po wypasionej willi jakiegoś gillipolas.

I jak się w to wszystko w ogóle wpakowała?
Felipa od początku była przeciwna frontalnej akcji. Ale oto stała tutaj, wbita w sztywną kamizelkę, w wygodnym ale nieco jednak obciachowym obuwiu i z grzecznie zaplecionymi w koński ogon włosami. Sprawdziła magazynki, spluwę i... chusteczki do nosa.
Puta... Siąpiła jak zalergizowany gówniarz wrzucony w stóg siana.
Przyładowała o jedną kreskę za dużo, to chyba z nerwów. Ale miała... mal presentimento. Jak to się mówi? Złe przeczucia...
Trochę amfy na dobry refleks. I koki żeby uciszyć stres. Ale ostatecznie coś się zjebało bo zamiast się uspokoić felerne prochy tylko podkręciły jej śrubę. Podeszwa buta wystukiwała wartki rytm. I jeszcze gwizdać jej się chciało do kompletu. Skąd w ogóle ten przypływ dobrego humoru?

Kulo grande, to się źle skończy...
Miała wrażenie, że wszyscy jej się przyglądają. Oglądała kiedyś taki teleturniej. „Najsłabsze ogniowo”.
W zasadzie każdy gringo z tej uroczej grupki miał doświadczenie militarne. Especialistas. Dzielili ten swój tajemniczy język gestów i miny kandydatów na pesymistę roku. Vamos! Sonrisa por favor! Wyszczerzcie się do pamiątkowego zdjęcia bo pewnie za kilka minut ten skład znacznie się uszczupli!
Walters wyłożył plan, który według Felipy trzymał się kupy i dupy i w ogóle był rozsądny i na tyle przewidujący na ile było to możliwe. A, że niewiadomych było więcej niż pewniaków to i tak wszystko wyjdzie w praniu.
Pewne – poleje się krew.
Pewne – zginą ludzie.
Pewne – Felipa jest gówno wartym komandosem.

Noc, czy też nadchodzący świt, nie zapowiadał się na nudny a jego finał pozostawał wielką niewiadomą, która stawała Felipie gulą w gardle.
Martwiła ją też kwestia glin... Ed zbagatelizował sprawę i latynoska miała nadzieję, że sam przyłożył starań aby mundurowi się spóźnili. Niby zazwyczaj policja nie przybywała na czas ale szturmowanie willi też nie zapowiadało się na trzy minutowy balet. Jeśli wszystko przeciągnie się w czasie i polizontes wezmą ich za gangsterów, otoczą, sprowadzą posiłki albo nie daj boże zgarną... Felipa miała już parę wyroków w zawieszeniu. Tym razem jej się nie upiecze i spędzi dożywocie w carcel a że jest ładna to jakaś dwutonowa lesba przysposobi ją jako swoją dziewczynę...
Czuła się jakby ktoś opowiedział jej dorodny dowcip a ona musiała na siłę utrzymać powagę. To wcale nie jest proste. Zakryła usta dłonią w geście pozornej zadumy.

Nasuwało się jeszcze jedno pytanie. Kim jest Walters? Że nie gangersem to się już wyjaśniło. Tajniak z kolei było pojęciem kurewsko elastycznym. Twierdził, że nie robi dla rządu. Dla mafii też nie skoro ją inwigiluje. Kalipso? Miał dostęp to tych wszystkich ludzi, sprzętu a nawet pieprzonego śmigłowca. Korporacja o profilu wojskowym pasowałaby jak ulał. Kalipso słynęło z hodowania przystojnych chłopców i ich muskulatury.

Wywiązała się jakaś dyskusja ale Felipa nie załapała o co poszło.
Ed skinął głową na słowa Remo. Wyraz zdziwienia w oczach Waltersa mógł świadczyć o tym, że chyba nie spodziewał się wzięcia udziału hackera osobiście w akcji.

- Dobre pytanie. - odparł Ed drapiąc się pod kaskiem w tył głowy. - Albo puścimy Tandem zamiast Solo. Albo jak mówisz, z grubej rury pod linię wody jako backup plan... Macie bazooka lub coś podobnego? - zwrócił się bezpośrednio do dowódców Alfa i Charlie.

Felipa miała ochotę zrezygnować w ostatniej chwili ale przeszło jej po paru głębokich wdechach. Namaste kurwa, namaste...
Gdy minęła fala paniki ponownie nadeszła niekontrolowana wesołość. Tylko ostatnim wysiłkiem woli hamowała parsknięcie. Pytań nie miała. Wolała się na wszelki wypadek w ogóle nie odzywać bo bała się, że zacznie się śmiać i wszyscy wezmą ją za cretino. Albo co gorsza, drogadicto... Spazm śmiechu skręcał się i tłukł w jej żołądku jak uwięziona tam śliska ryba.

Na koniec odprawy Felipa na sekundę wzięła Waltersa na bok. Starała się trzymać rezon i poważną minę co stanowiło nie lada wyzwanie. Ale musiała mu to powiedzieć.
- Obiecaj mi... - nakryła usta dłonią jakby miała się rozbeczeć a może roześmiać. - Obiecaj, że będziesz miał oko na Bulleta. Jak jemu też się coś stanie... - odwróciła się plecami do niego. Zachowywała się dziwnie. - Już wystarczająco się przeze mnie posrało, si?

Ed milczał przez chwilę i już sądziła, że się domyślił, że jest naćpana jak srający tęczą jednorożec. Ale ostatecznie klepnął ją tylko w łopatkę i odparł:
- No problemo mundo.
Ufffff, Felipa. Trzeba ci przyznać, że nawet na odlocie trzymasz fason.

Puta madre, roznosił ją nadmiar energii.
Czas przestrzelić kilka łbów.
Będzie fajnie.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 07-02-2013 o 22:05.
liliel jest offline