- Spokojnie - krasnolud wyciągnął ręce na boki, tak żeby pokazać, że nie ma wrogich zamiarów. Zwrócił się do tego, który celował z pistoletu prosto w jego pierś. Skalfkrag wiedział, że broń palna, zwłaszcza wykonana przez ludzi bywa zawodna, ale jeśli już zadziałała to czyniła prawdziwe spustoszenie. Wolał nie ryzykować. - Nie straż świątynna ani zakonnicy, panie władzo. Wynajęto nas cobyśmy jakieś dobra dla świątyni z Altdorfu przywieźli, to i wieziem. A tą panią tutaj, tośmy na trakcie spotkali gdy pomocy potrzebowała. A nie godzi się nie pomóc niewieście w potrzebie, prawda? |